logotype

Inne ogłoszenia

Inne

Polecamy:

Portal - Tygodnik Katolicki Niedziela - Kościół, Wiara ...
www.niedziela.pl/

Tajemnica spowiedzi

Ks. Leszek Adamowicz

„Biorąc pod uwagę delikatny charakter i wielkość tej posługi oraz szacunek należny osobom, Kościół oświadcza, że każdy kapłan, który spowiada, zobowiązany jest pod bardzo surowymi karami do zachowania absolutnej tajemnicy odnośnie do grzechów wyznanych przez penitentów. Nie może on również wykorzystywać wiadomości o życiu penitentów, jakie uzyskał w czasie spowiedzi. Tajemnica ta, która nie dopuszcza żadnych wyjątków, nazywa się «pieczęcią sakramentalną», ponieważ to, co penitent wyznał kapłanowi, zostaje «zapieczętowane» przez sakrament” (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1467).

Tajemnica spowiedzi jest absolutnie nienaruszalna i obejmuje nie tylko wyznane grzechy, lecz także wszystko to, co z okazji spowiedzi zostało powiedziane spowiednikowi (wady, skłonności, skrupuły, ułomności itp.). Dlatego nie wolno spowiednikowi zdradzać treści wyznania penitenta słowami lub w jakikolwiek inny sposób i z jakiejkolwiek przyczyny. Z obowiązku zachowania tej tajemnicy nikt nie może zwolnić, czyli dyspensować (kan. 983 § 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego (odtąd KPK); kan. 733 § 1 Kodeksu Kanonów Kościołów Wschodnich). Spowiednik nie może jej naruszyć nawet dla ochrony własnego życia i trwa ona także po śmierci penitenta (przykład św. Jana Nepomucena, umęczonego w 1393 r. za nieujawnienie treści spowiedzi). Obowiązuje ona niezależnie od tego, czy rozgrzeszenia odmówiono, czy udzielono. Również sam fakt udzielenia lub nieudzielenia rozgrzeszenia jest objęty tajemnicą. Dlatego też na tzw. kartkach od spowiedzi (przedchrzcielnej, przedślubnej) wolno jedynie napisać, że „N. odbył spowiedź w dniu...” (I Synod Diecezji Lubelskiej, stat. 118). Spowiednik naruszający tajemnicę sakramentalną bezpośrednio (ze wskazaniem osoby i materii objętej tajemnicą) jest karany najcięższą karą kościelną (ekskomuniką) z koniecznością odniesienia się do Stolicy Apostolskiej w celu jej uchylenia (kan. 1388 § 1 KPK; kan. 728, n. 1 i kan. 1456 § 1 KKKW). Pośrednia zdrada tajemnicy spowiedzi również jest karana (kan. 1388 § 1 KPK; kan. 1456 § 1 KKKW).

Tajemnica, choć w innym zakresie, obowiązuje również penitenta, tłumacza i wszystkie inne osoby, które uzyskały wiadomości o treści spowiedzi (kan. 983 § 2 KPK; kan. 733 § 2 KKKW). Dlatego też w Kościele ustanowiono zakaz utrwalania treści spowiedzi (prawdziwej, a nawet fikcyjnej) przy pomocy środków technicznych oraz jej rozpowszechniania w środkach przekazu (Dekret Kongregacji Nauki Wiary z 1983 r. oraz kan. 1456 § 2 KKKW).

Z wiadomości uzyskanych ze spowiedzi nie wolno korzystać na forum zewnętrznym, zarówno na forum administracyjnym (kan. 984 § 1-2, kan. 985 i kan. 630 § 4 KPK; kan. 734 § 1-2, kan. 734 § 3 KKKW), jak też na forum sądowym (kan. 1550 § 2, n. 2 KPK; kan. 1231 § 2, n. 2 KKKW). Tego, co ktokolwiek ze spowiedzi usłyszał, nie można w sądzie potraktować nawet jako „śladu prawdy”. Tajemnicę spowiedzi szanuje również polski prawodawca świecki, dając możliwość kapłanom - spowiednikom nieskładania zeznań zarówno w postępowaniu cywilnym (art. 261 § 2 Kodeksu Postępowania Cywilnego), jak też w postępowaniu karnym (art. 178 pkt 2 Kodeksu Postępowania Karnego) oraz w postępowaniu administracyjnym (art. 82 pkt 3 Kodeksu Postępowania Administracyjnego).

 

Rachunek sumienia

dla dorosłych - wzór I

PIERWSZE PRZYKAZANIE BOŻE

Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną


     1. Nie modliłem się w ogóle...
     2. Dobrowolnie wątpiłem o prawdach wiary (jakich?).
     3. Zaparłem się wiary (zg)* - (mw).
     4. Publicznie krytykowałem prawdy wiary (zg) - (mw).
     5. Wstydziłem się swojej wiary.
     6. Nie starałem się o pogłębienie swojej wiedzy religijnej przez słuchanie kazań, czytanie Pisma Świętego, książek religijnych itp.
     7. Nie ufałem Bogu, np. w grzechowych utrapieniach...
     8. Narzekałem na Pana Boga, np. w niepowodzeniach (zg).
     9. Poddawałem się rozpaczy i zwątpieniu...
     10. Wierzyłem w zabobony, wróżby czy horoskopy...
     11. Znieważyłem osoby duchowne, miejsca i rzeczy poświęcone, np. kościoły, cmentarze, krzyże, obrazy itp. (zg).
     12. Przeszkadzałem drugim w spełnianiu praktyk religijnych, np. w rodzinie, w środowisku pracy...
     13. Ceniłem pieniądz, wygody, przyjemności, sport... itp. bardziej niż sprawy Boże i zbawienie własnej duszy...
     14. Narażałem się na utratę wiary przez złe widowiska, filmy. książki, programy telewizyjne, towarzystwo... itp.
     15. Należałem lub należę do organizacji ateistycznej (zg) - (mw).
     16. Zapierałem się Boga lub Go zwalczałem (zg) - (mw).
     17. Odwodziłem innych od Boga...
     18. Występowałem przeciw nauce Bożej lub nauce Kościoła (zg) - (mw).
     19. Dałem zgorszenie swoim złym zachowaniem lub złym mówieniem...

     *UWAGA! Umieszczone w nawiasach "zg" oznacza, że ten grzech jest także grzechem zgorszenia, rozumianym w sensie popularnym jako zły przykład, powodujący oburzenie lub zachętę do zła, a dla źle czyniących jest niebezpiecznym umocnieniem. Wielkość zgorszenia zależy od osoby, jej godności, sprawowanej funkcji, pozycji społecznej itp.      W niniejszym schemacie rachunku sumienia są wymienione grzechy, których materia jest zawsze wielka i są zaznaczone w nawiasie "mw". Inne grzechy w tym schemacie mogą mieć materię wielką w zależności od wielkości szkody (krzywdy), jaką człowiek przez ten grzech wyrządził: l) Bogu, 2) sobie, 3) bliźniemu, 4) grupie społecznej lub społeczeństwu. Oto niektóre przykłady:      ad 1) "Odwodziłem innych od Boga", wykazując, że Bóg w ogóle nie istnieje.      ad 2) "Szkodziłem sobie na zdrowiu", np. przez nadmierne picie alkoholu i dawałem tym wielkie zgorszenie.      ad 3) "Namawiałem do grzechu", np. do grzechu nieczystego, do wielkiej kradzieży, do krzywoprzysięstwa itp.      ad 4) "Przekazywałem innym złe książki", które spowodowały wiele zła.      UWAGA! Wielkość materii należy oceniać nie według własnego odczucia szkody, ale według odczucia osoby lub osób poszkodowanych.

 

DRUGIE PRZYKAZANIE BOŻE

Nie będziesz, brał imienia Pana Boga Twego nadaremno

     1. Wymawiałem imiona Świętych lub imię Boże - bez uszanowania, bez potrzeby, w żartach, w gniewie, z przyzwyczajenia...
     2. Bluźniłem przeciw Bogu lub Świętym (zg) - (mw)...
     3. Nie dotrzymywałem przysięgi albo ślubu złożonego Bogu (mw).
     4. Przysięgałem niepotrzebnie lub złożyłem fałszywą lub niemoralną przysięgę. Czy naprawiłem wyrządzoną przez to krzywdę? (mw).
     5. Przyjąłem po świętokradzku Sakramenty święte - które? (mw).
     6. Przeklinałem kogoś w myślach lub publicznie (zg).
     7. Rozmawiałem o sprawach religijnych lekceważąco...
     8. Wstydziłem się chrześcijańskiego pozdrowienia lub zewnętrznych gestów religijnych, jak znak krzyża świętego, przyklęknięcia, zdjęcie czapki przed kościołem lub krzyżem... itp. (zg).
     9. Nosiłem lub noszę symbole religijne (dewocjonalia) jako ozdobę, maskotkę lub fetysz - a nie jako zewnętrzny wyraz wiary...
     10. Używałem słów z Pisma Świętego dla żartów, dla obrony grzesznych interesów, dla poparcia błędnej nauki...
     11. Brałem udział w seansach spirytystycznych.

 

TRZECIE PRZYKAZANIE BOŻE

Pamiętaj, abyś dzień święty święcił

     1. Opuściłem z własnej winy Mszę świętą w niedzielę lub w święto nakazane (zg) - (mw).
     2. Spóźniłem się na Mszę świętą w niedzielę lub w święto nakazane.
     3. We Mszy świętej nie brałem czynnego udziału.
     4. Przeszkadzałem innym w skupieniu w czasie Mszy świętej.
     5. Pracowałem w niedzielę lub w inne święto bez koniecznej potrzeby (zg).
     6. Znieważyłem Dzień Pański przez pijaństwo lub udział w grzesznych zabawach i rozrywkach (zg).

     UWAGA! Każdy grzech popełniony przeciw pierwszym trzem przykazaniom Bożym, godzi bezpośrednio w "przykazanie miłości Boga", które brzmi: "Będziesz miłował Pana Boga Twego z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich myśli i ze wszystkich sił swoich".      Każdy grzech popełniony przeciw przykazaniom Bożym od czwartego do dziesiątego godzi pośrednio w "przykazanie miłości Boga", a bezpośrednio w "przykazanie miłości bliźniego", które brzmi: "Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego".

 

CZWARTE PRZYKAZANIE BOŻE

Czcij ojca twego i matkę twoją

     1. Nie okazywałem swoim rodzicom miłości i szacunku...
     2. Odnosiłem się do rodziców w sposób ubliżający, kłóciłem się z nimi, obmawiałem ich, biłem ich, wstydziłem się swoich rodziców...
     3. Nie starałem się pomóc rodzicom...
     4. Nie byłem posłuszny rodzicom, nauczycielom, wychowawcom...
     5. Nie modliłem się za rodziców...

     Obowiązki rodziców      6. Nie dbałem o moralne i religijne wyrobienie i wychowanie dzieci (modlitwa, Msza święta w niedziele i święta, uczęszczanie na lekcje religii, przyjmowanie Sakramentów świętych... itp.).
     7. Nie starałem się o współpracę z duszpasterzem w katechizacji dzieci...
     8. Nie dawałem dzieciom dobrego przykładu w wypełnianiu obowiązków religijnych, w pracy zawodowej, we współżyciu z sąsiadami...
     9. Nie poświęcałem dzieciom czasu, nie interesowałem się ich problemami życiowymi...
     10. Nie dbałem o ich wykształcenie, utrzymanie i odpoczynek...
     11. Nie starałem się ich kochać i traktować jednakowo...
     12. Byłem niesprawiedliwy w karaniu.
     13. Rozpieszczałem swoje dzieci przez spełnianie wszystkich ich zachcianek, np. w oglądaniu telewizji...
     14. Nie starałem się o wspólną modlitwę, czytanie Pisma Świętego, rozmowy religijne oraz o znak wiary w mieszkaniu (krzyż, obrazy religijne)...
     15. Byłem obojętny na to, z kim się moje dziecko przyjaźni...
     16. Nie wymagałem od dzieci odpowiedniego szacunku dla rodziców, kapłanów, nauczycieli, ludzi starszych i dla każdego człowieka...
     17. Krytykowałem w obecności dzieci duchowieństwo (zg).
     18. Wtrącałem się w pożycie małżeńskie dzieci, powodując konflikty...
     19. Nie wypełniałem obowiązków wobec chrześniaka...      Obowiązki małżonków      20. Nie kochałem szczerze męża/żony.
     21. Nie troszczyłem się o zdrowie współmałżonka.
     22. Nie poczuwam się do odpowiedzialności za uświęcenie i zbawienie współmałżonka.
     23. Ukrywaliśmy przed sobą ważne sprawy.
     24. Utrudnialiśmy sobie życie przez zły humor, kaprysy, gniew itp.
     25. Rozjątrzaliśmy niezgodę, opowiadając innym, co nas dzieli...
     26. Nie dochowałem wierności małżeńskiej (mw).
     27. Unikaliśmy potomstwa w sposób grzeszny (mw).
     28. Ograniczaliśmy liczbę dzieci dla własnej wygody.
     29. Nasz dom nie jest wzorem i przykładem życia chrześcijańskiego.      Obowiązki względem Ojczyzny      30. Nie szukałem szczerze dobra mojego Kraju...
     31. Nie spełniałem solidnie swoich obowiązków zawodowych...
     32. Nie dałem dobrego przykładu współpracownikom...
     33. Szerzyłem zło w środowisku pracy przez: przekleństwa, wulgarne słowa, używanie alkoholu, obmowy...
     34. Patrzyłem przez palce na zło, aby mieć spokój.
     35. Zmuszałem podwładnych do pracy ponad siły.
     36. Niedobrze żyłem lub żyję z kolegami w pracy...
     37. Dawałem niesprawiedliwą zapłatę...
     38. Pomijałem pracowników w awansie.

 

PIĄTE PRZYKAZANIE BOŻE

Nie zabijaj

     Wszelka krzywda: fizyczna, psychiczna czy moralna, wyrządzona pośrednio lub bezpośrednio, sobie lub bliźniemu - godzi w piąte przykazanie Boże.

     1.Szkodziłem sobie na zdrowiu, np. przez nadmiar jedzenia. palenia tytoniu, picia alkoholu, przeciążenie pracą, lekceważenie snu, wypoczynku...
     2. Usiłowałem popełnić samobójstwo (mw).
     3. Życzyłem sobie lub bliźniemu śmierci.
     4. Lekkomyślnie narażałem swoje zdrowie i życie...
     5. Zabiłem człowieka, może nie narodzonego (mw).
     6. Stosowałem środki wczesnoporonne (mechaniczne lub chemiczne) lub namawiałem do tego (mw).
     7. Zachęcałem, namawiałem lub zmuszałem do przerwania ciąży (zg) - (mw).
     8. Żywię do bliźnich nienawiść lub niechęć...
     9. Pobiłem lub pokaleczyłem kogoś...
     10. Gorszyłem bliźnich swoim postępowaniem...
     11. Szkodziłem bliźniemu (w jaki sposób?).
     12. Namawiałem do grzechu (jakiego?).
     13. Prowadziłem pojazd w stanie nietrzeźwym.
     14. Lekceważyłem przepisy bezpieczeństwa na drodze lub przy pracy...
     15. Nie traktowałem środowiska naturalnego jako dzieła Bożego...
     16. Niszczyłem moje naturalne otoczenie lub nie przestrzegałem obowiązujących przepisów odnośnie do ochrony środowiska naturalnego...
     17. Znęcałem się nad zwierzętami...
     18. Gardziłem drugim człowiekiem...
     19. Wyśmiewałem się z bliźniego, przezywałem go...
     20. Nie modliłem się za osobistych wrogów i prześladowców...
     21. Nie przebaczyłem komuś w swoim sercu...
     22. Nie ratowałem bliźniego w zagrożeniu, odmówiłem mu pomocy...
     23. Nie panowałem nad swoimi złymi skłonnościami, np. do gniewu, chciwości, zmysłowości, zazdrości... itp.
     24. Bawiłem się cudzym kosztem...
     25. Przyczyniłem się do rozwoju nałogu u siebie lub u innych (zg).
     26. Zadawałem świadomie cierpienia fizyczne, psychiczne lub moralne...
     27. Niszczyłem przyjaźń między ludźmi...
     28. Zaniedbuję swój rozwój intelektualny, moralny, religijny, fizyczny, umysłowy, psychiczny...
     29. Przebywałem w złym towarzystwie...

 

SZÓSTE PRZYKAZANIE BOŻE

Nie cudzołóż

 

DZIEWIĄTE PRZYKAZANIE BOŻE

Nie pożądaj żony bliźniego twego

     1. Nie miałem należytego poszanowania dla ciała i jego sił rozrodczych...
     2. Miałem upodobanie w myślach nieskromnych (mw).
     3. Pragnąłem widzieć nieskromności.
     4. Podniecałem się do grzechu nieczystego przez lekturę. fantazję, filmy, widowiska, pornografię... itp. (mw)...
     5. Popełniłem grzechy nieczyste ze sobą lub z inną osobą (ze) - (mw).
     6. Pożądałem drugiej osoby.
     7. Prowadziłem nieprzyzwoite rozmowy (zg) - (mw).
     8. Nie odsunąłem od siebie okazji do grzechów nieczystych. np. podejrzane osoby, obrazki porno, książki, zdjęcia, filmy, programy telewizyjne...
     9. Przekazywałem innym złe książki, filmy, obrazki porno... itp. (zg) - (mw).
     10. Nie przestrzegałem rozumnej wstydliwości w ubiorze i zachowaniu...
     11. Nadużywałem praw małżeńskich (stosunki przerywane, środki poronne, antykoncepcyjne...) (mw).
     12. Nie starałem się poznać etycznych metod kierowania płodnością...
     13. Nie szanowałem w małżeństwie czasowej niemożności współżycia...
     14. Nie uświadamiałem stopniowo swoich dzieci w dziedzinie seksualnej...
     15. Stwarzałem sytuacje rozbudzające pożądanie (zg) - (mw).
     16. Podglądałem życie seksualne innych...
     17. Wciągałem w przeżycia seksualne osoby nieletnie (zg) - (mw).
     18. Obnażałem się publicznie dla podniecenia innych (zg) - (mw).
     19. Spowodowałem zwlekanie z rodzeniem dzieci z urojonych przyczyn.
     20. Podejmowałem współżycie seksualne w małżeństwie w stanie nietrzeźwym (mw).
     21. Planowałem i zmierzałem do rozwodu (mw).
     22. Rozwiodłem się (zg) - (mw).
     23. Wszedłem po rozwodzie w następny związek małżeński (cywilny) (zg) - (mw).

     UWAGA! Każdy grzech przeciw szóstemu i dziewiątemu przykazaniu Bożemu popełniony w obecności innej osoby jest równocześnie wielkim grzechem zgorszenia, zwłaszcza popełniony w obecności dziecka.

 

SIÓDME PRZYKAZANIE BOŻE

Nie kradnij

 

DZIESIĄTE PRZYKAZANIE BOŻE

Nie pożądaj żadnej rzeczy bliźniego twego

     1.Przywłaszczyłem sobie cudzą rzecz (prywatną, społeczną).
     2.Przywłaszczyłem sobie owoce cudzej pracy lub zasługi innych...
     3.Zabierałem innym czas, każąc na siebie czekać...
     4.Wyrządziłem szkodę przez lenistwo, spóźnialstwo, niedotrzymanie umowy lub ustalonych terminów...
     5.Zatrzymałem rzecz znalezioną lub pożyczoną...
     6.Nie oddałem długu w terminie albo w ogóle nie oddałem...
     7.Rzecz skradzioną kupiłem albo sprzedałem...
     8.Dałem się przekupić przez dawanie albo branie łapówek...
     9.Zniszczyłem cudzą własność...
     10. Nie dopilnowałem rzeczy będących własnością wspólną, społeczną...
     11. Oszukałem bliźniego w handlu...
     12. Byłem chciwy, zazdrosny, pożądałem dobra cudzego...
     13. Nie wynagrodziłem krzywd ani przed Spowiedzią świętą ani potem..
.      14. Urządziłem się materialnie cudzym kosztem...
     15. Nie wynagradzałem sprawiedliwie za pracę...
     16. Przywiązywałem się zbytnio do rzeczy materialnych...
     17. Byłem nieoszczędny, a skąpy wobec potrzebujących...
     18. Marnowałem talenty swoje i innych (np. wykładowca nie przygotowany prowadzi lekcję)...
     19. Zabierałem innym bezmyślnie czas...
     20. Wykorzystywałem czas pracy lub środki służbowe dla celów prywatnych...
     21. Oszukiwałem przy transakcjach...

     Uwaga! Wszelka szkoda wyrządzona bliźniemu musi być naprawiona przed Spowiedzią świętą, albo w jak najkrótszym czasie po niej, ponieważ inaczej Spowiedź święta może być świętokradzka.

 

ÓSME PRZYKAZANIE BOŻE

Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu

     1. Kłamałem i kłamię z przyzwyczajenia...
     2. Posądzałem lekkomyślnie...
     3. Bez potrzeby mówiłem o wadach lub grzechach bliźnich (obmowy)...
     4. Oczerniałem bliźniego, opowiadając o nim nieprawdziwe, złe rzeczy...
     5. Byłem obłudny wobec bliźniego...
     6. Nie naprawiłem krzywd spowodowanych moim kłamstwem...
     7. Nie zachowałem powierzonej mi tajemnicy albo sekretów...
     8. Nie zachowałem tajemnicy zawodowej (np. lekarz, pielęgniarka)...
     9. Nie dotrzymałem słowa, obietnic...
     10. Osądzałem bliźnich...
     11. Pozywałem do sądu z błahych powodów...
     12. Stawałem po stronie nieprawdy (np. dla korzyści) (zg)...
     13. Byłem wścibski, podsłuchiwałem, podglądałem...
     14. Zwalałem winę na bliźniego...
     15. Doniosłem fałszywie lub fałszywie zeznawałem...
     16. Mówiłem bezmyślnie, głupio (gadulstwo)...
     17. Fałszowałem dokumenty...
     18. Zmuszałem kogoś do przyjęcia poglądów sprzecznych z jego przekonaniami...

 

PRZYKAZANIA KOŚCIELNE (x5)

[dotychczasowe przykazania kościelne]

     1. Ustanowione przez Kościół dni święte święcić (por. III przykazanie Boże).
     2. W niedziele i święta nakazane we Mszy świętej nabożnie uczestniczyć.
     3. Posty nakazane zachowywać - tzn. należy umartwiać się przez wszystkie piątki całego roku oraz potraw mięsnych nie spożywać. W piątek Pan Jezus był torturowany i konał na krzyżu dla naszego zbawienia, dlatego każde nasze umartwienie ma być z miłości i wdzięczności dla Pana Jezusa.
     4. Przynajmniej raz w roku spowiadać się i Komunię świętą przyjmować. Dla bezpieczeństwa naszego zbawienia Kościół poleca w dzisiejszych czasach częstą Spowiedź świętą, np. co miesiąc. Po dłuższej przerwie, np. po trzech miesiącach, do dobrej Spowiedzi świętej należy przygotować się koniecznie przy pomocy dobrego (np. niniejszego) rachunku sumienia.
     5. W czasach zakazanych zabaw hucznych nie urządzać. W okresach pokutnych należy codziennie umartwiać się, np. rezygnować z przyjemności dozwolonych, a więcej czasu poświęcić na modlitwę, czytanie Pisma Świętego i książek religijnych, spełniać uczynki miłosierdzia, ubogacać swoją wiedzę religijną.

     [aktualne przykazania kościelne]      Aktualna ich wersja zatwierdzona dla Polski przez Kongregację Nauki Wiary ma następujące brzmienie:      1. W niedzielę i święta nakazane uczestniczyć we Mszy świętej i powstrzymać się od prac niekoniecznych.
     2. Przynajmniej raz w roku przystąpić do sakramentu pokuty.
     3. Przynajmniej raz w roku, w okresie wielkanocnym, przyjąć Komunię Świętą.
     4. Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach.
     5. Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła.

 

GRZECHY CUDZE (9 rodzajów)

Grzech cudzy popełnia ten, kto innych naraża na grzech

     Te grzechy zdarzają się bardzo często i popełnia je każdy człowiek wtedy, gdy:

     1. Pobudza do grzechu, np. przez nieskromny ubiór, rozgniewanie, złe mówienie, złe zachowanie itp. (zg).
     2. Radzi do grzechu, np. do złodziejstwa (zg)...
     3. Nakazuje popełnić grzech, np. dzieciom, domownikom, podwładnym (zg)...
     4. Milczy na grzech bliźniego, np. żeby mieć spokój...
     5. Zezwala popełnić grzech, np. podwładnym lub domownikom...
     6. Pomaga popełnić grzech, np. przy rabunku (zg)...
     7. Nie karze grzechu, np. popełnionego przez dzieci, podwładnych (zg)...
     8. Broni grzechu popełnionego przez kogokolwiek (zg)...
     9. Pochwala grzech popełniony przez kogokolwiek...

 

GRZECHY GŁÓWNE (7 rodzajów)

     Są to najbardziej niebezpieczne grzechy, ponieważ burzą w zasadniczy sposób moralność, przeradzając się łatwo w groźne i trudno uleczalne nałogi. Te właśnie grzechy i nałogi prowadzą do najcięższych zbrodni, np. zabójstwa, bałwochwalstwa, do utraty wiary, do samobójstwa. Należy więc te grzechy szczególnie śledzić w swoim postępowaniu, aby każdy z nich w zarodku likwidować.

     1. Pycha - jest to wynoszenie się ponad innych: w myślach, w mowie i w czynie. Człowiek pyszny łatwo odmówi posłuszeństwa Bogu i Kościołowi...
     2. Chciwość - ujawnia się u człowieka jako pogoń za niesprawiedliwym zyskiem i jako skąpstwo.
     3. Zazdrość - rodzi niechęć do ludzi, którym się dobrze powodzi, którzy są ubogaceni darami naturalnymi. Tym właśnie ludziom próbuje zazdrośnik zaszkodzić, np. przez zniesławienie...
     4. Nieczystość - (por. VI przykazanie Boże).
     5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu - ktokolwiek je ponad miarę, staje się chory, ociężały i zmysłowy. Picie alkoholu w celu upicia się jest grzechem ciężkim.
     6. Gniew - zdarza się najczęściej u pyszałków. Człowiek, który lekceważy tę skłonność u siebie - dopuszcza się wielu grzechów niesprawiedliwości przez zniewagi, rozsiewanie strachu, niszczenie przyjaźni i majątku... itp.
     7. Lenistwo - jest najbardziej niebezpieczne w dziedzinie własnego uświęcenia, np. przez zaniedbywanie praktyk religijnych... Innym przejawem lenistwa jest lekceważenie swoich obowiązków, np. przez opuszczenie lub złe wykonanie...

 

GRZECHY PRZECIW DUCHOWI ŚWIĘTEMU (6 rodzajów)

     Ktokolwiek lekceważy te grzechy, nie może się nigdy dobrze wyspowiadać. Trzeba więc najpierw te grzechy przeciw Duchowi Świętemu starannie poznać, codziennie nad nimi czuwać i do końca swojego życia wykluczyć.

     1. Grzeszyć zuchwale w nadziei miłosierdzia Bożego - ktokolwiek z pełną świadomością planuje popełnić grzech ciężki, licząc na przebaczenie w Sakramencie Pokuty - popełnia grzech przeciw Duchowi Świętemu (mw)...
     2. Wątpić o łasce Bożej, np. grzesznik uświadamia sobie wiele ciężkich zbrodni, które popełnił. Uważa, że nie zasługuje na przebaczenie Boże i rezygnuje z tej łaski...
     3. Jakiejś prawdzie chrześcijańskiej sprzeciwiać się, np. tej, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre czyny wynagradza, a za złe karze (mw)...
     4. Bliźniemu łaski Bożej zazdrościć. Zdarza się to najczęściej takim ludziom, którzy przez dłuższy czas są skłóceni z Bogiem. Drażni ich ludzka pobożność i zwalczają wszelkie praktyki religijne.
     5. Zatwardziałość wobec natchnień Ducha Świętego, np. lekceważenie natchnień Ducha Świętego do dobrych uczynków, do Spowiedzi świętej... itp.
     6. Odkładanie pokuty aż do śmierci, np. żyje ktoś w ciężkim grzechu i daje posłuch szatanowi, który zapewnia go, że przed śmiercią jeszcze się nawróci (mw)...

 

GRZECHY WOŁAJĄCE O POMSTĘ DO NIEBA (4 rodzaje)

     1. Umyślne zabójstwo - najczęstszą zbrodnią w obecnych czasach jest mordowanie dzieci nie narodzonych. Zbrodniarzami w tej materii są: lekarze, położne, rodzice, pielęgniarki i ci wszyscy, którzy do tej zbrodni zachęcali, radzili, zmuszali lub nie przeszkodzili (zg) - (mw).
     2. Grzech sodomski - są to grzechy nieczyste przeciwne naturze, np. homoseksualizm (zg) - (mw).
     3. Uciskanie ubogich, wdów i sierot. Jest to grzech wielkiej niesprawiedliwości, którą trzeba koniecznie naprawić przed Spowiedzią świętą lub jak najprędzej po niej.
     4. Zatrzymywanie zapłaty pracownikom - chodzi o niesprawiedliwe wynagrodzenie, płacenie alkoholem, nierządem lub czymś niegodziwym. Ociąganie się z zapłatą za pracę... itp. (zg).

 

GRZECHY ZANIEDBANIA

     Są to zaniedbane dobre uczynki, które każdy chrześcijanin powinien codziennie spełniać: jedne z obowiązku, a niektóre w duchu pokuty i dla doskonalenia w miłości.

     Zaniedbywane uczynki miłosierdzia      a) względem duszy (7 rodzajów)      1. Nie upominałem grzeszących.
     2. Nie pouczałem nie umiejących.
     3. Wątpiącym nie użyczyłem dobrej rady.
     4. Nie pocieszałem strapionych.
     5. Nie chciałem krzywdy cierpliwie znosić.
     6. Nie chciałem urazów chętnie darować.
     7. Nie modliłem się ani za żywych, ani za zmarłych.

     b) względem ciała (7 rodzajów)

     8. Nie nakarmiłem głodnego.
     9. Nie napoiłem spragnionego.
     10. Nie użyczyłem gościny komuś w wielkiej potrzebie.
     11. Nie wspomogłem kogoś w wielkiej potrzebie.
     12. Nie starałem się o więźniów, np. kogoś z bliskich.
     13. Nie odwiedzałem chorych, starych (rodziców, krewnych, znajomych...).
     14. Przyczyniłem się do niegodziwego pogrzebu, zwłaszcza kogoś z rodziny.
     15. Zaniedbywałem najprzedniejsze dobre uczynki: modlitwę. post, jałmużnę.
     16. Nie starałem się o dary Ducha Świętego: mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożności i bojaźni Bożej.
     17. Nie ubiegałem się o cnoty: 7 cnót głównych, 4 cnoty kardynalne, 3 cnoty Boskie.
     18. Nie starałem się uzyskać odpustu zupełnego.
     19. Nie pogłębiałem swojej wiary przez czytanie Pisma Świętego i lektury religijnej...
     20. Trwoniłem czas na nieużyteczne lub szkodliwe zajęcia. np. oglądanie niebezpiecznych programów telewizyjnych, długie zabawy, plotki...


o. Bonifacy H. Knapik, OFM


http://www.niedziela.pl/prezentacja

Kuria Rzymska: Możliwe zmiany w liturgii. Powrót łaciny i "ad orientem"
Kuria Rzymska: Możliwe zmiany w liturgii.
Kard. Robert Sarah, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, zasugerował zmiany w liturgii. Chodzi o wyraźniejsze podkreślenie ciągłości obecnego rytu z rytem Mszy Wszechczasów.

Kard. Robert Sarah, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, zasugerował zmianę w liturgii. Wyrażając swoje głębokie uznanie dla postanowień II Soboru Watykańskiego w tym zakresie, wezwał do bardziej wiernego wcielania w życie tekstu konstytucji „Sacrosanctum concilium”. Bardzo krytycznie ocenił rozmaite nadinterpretacje nauczania soborowego dotyczącego „aktywnego udziału” w liturgii.

Zasugerował, że obecna forma liturgiczna powinna w doskonalszy sposób kontynuować formę poprzednią. „Liturgia jest w istocie działaniem Chrystusa” – napisał kardynał na łamach L’Osservatore Romano z 12 czerwca. „Jeżeli ta żywotna zasada nie jest przyjmowana w wierze, to liturgia może stać się dziełem ludzkim, samocelebracją wspólnoty” – dodał. Wyjaśnił następnie, że zasada aktywnej partycypacji w liturgii – participatio actuosa – nie oznacza, że trzeba coś robić. Przeciwnie, oznacza, że należy dać się „porwać” Chrystusowi, towarzyszyć Mu w Jego ofierze.

Kardynał bardzo mocno zwrócił się też przeciwko tym kapłanom, którzy stawiają siebie w centrum liturgii, robiąc z niej swoiste przedstawienie. Powołał się tu na nauczanie Ojca Świętego Franciszka. Wskazał też, że należałoby, by kapłan i wierni zwracali się w niektórych momentach w kierunku wschodu – ad orientem, co pozwoliłoby wprząc się w dzieło kultu Boga oraz odkupienie dokonywanego za sprawą Chrystusa. Kardynał wyjaśnił, że Mszę powinno sprawować się ad orientem zwłaszcza w katedrach, gdzie życie liturgiczne musi być szczególnie przykładne.

Purpurat wskazał też, powołując się na „Sacrosactum concilium”, że  wierni powinni móc odmawiać czy śpiewać niektóre części Mszy zwykłego rytu po łacinie. Liturgia „nie może być miejscem nieposłuszeństwa wobec wymogów Kościoła” – napisał kardynał.

Należy zauważyć, jak dodał, że Msza święta nie może być budowana na bazie „hermeneutyki zerwania”. W nadchodzącej edycji Mszału Rzymskiego należy w kardynała pozwolić celebransom wykorzystywanie w rycie zwykłym rytu pokutnego oraz ofertorium z rytu nadzwyczajnego.

„Jeżeli będziemy żyć w tym , liturgia przestanie być miejscem współzawodnictwa i krytycyzm” – napisał kardynał, dodając, że musi stać się zamiast tego miejscem, w którym aktywnie uczestniczymy w boskiej liturgii.

Źródło: Fronda
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Duda nowym prezydentem

Ostateczne wyniki wyniki mówią o 3 procentowej przewadze Andrzeja Dudy nad Bronisławem Komorowskim.

Duda nowym prezydentem

Po pięciu latach rządów Bronisława Komorowskiego następuje zmiana na najwyższym stanowisku w Polsce. Według oficjalnych wyników, przy ponad 55 procentowej frekwencji, Andrzej Duda otrzymał ponad 51,55 procent głosów. Na Bronisława Komorowskiego głosowało 48,45 procent wyborców.

– To początek przerwania passy tej koalicji na wszystkich szczeblach – komentuje wynik Jerzy Langer, przewodniczący Wałbrzyskiego Komitetu Poparcia Andrzeja Dudy. – To także pierwszy krok do podjęcia zmian. Ale tego zwycięstwa nie możemy świętować zbyt długo, bo praca dopiero się zaczęła. Obecny sukces trzeba przekuć na wynik wyborów parlamentarnych jesienią. Dopiero zmiana w parlamencie pozwoli na realizację planów Andrzeja Dudy i zmiany oczekiwane przez polskie społeczeństwo będą miały szansę na realizację.

– Jeżeli chodzi o zmiany w naszym regionie to proces ten będzie jeszcze dłuższy – tłumaczy dalej Jerzy Langer. – Jesteśmy zaledwie kilka miesięcy po wyborach samorządowych, u nas w większości wygranych przez Platformę Obywatelską. Pierwsze zmiany jakie zaobserwujemy mogą być więc jedynie wynikiem tego co zmieni ewentualnie Parlament.

Prezydent elekt stanowisko przejmie 6 sierpnia. Najbliższe miesiące nie zapowiadają się jednak spokojnie, czego już wyraz dał dotychczasowy prezydent w przemówieniu tuż po ogłoszeniu wyników. Bronisław Komorowski mówił o „demokratycznym pospolitym ruszeniu w imię obrony naszej wolności, w imię powstrzymania fali nienawiści i agresji”. Co miał na myśli mówiąc te słowa? Nie wiadomo. Dał jednak tym samym wyraz, że trudno mu zaakceptować wybór Polaków. Słowa te bardzo różniły się do przemówienia Andrzeja Dudy. – Wierzę, że w naszym kraju możemy odbudować wspólnotę – mówił prezydent elekt.

W okręgu wałbrzyskim zwyciężył Bronisław Komorowski. Należy jednak dodać, że w porównaniu do kilku poprzednich wyborów, przewaga Platformy Obywatelskiej bardzo się zmniejszyła.

Na Dolnym Śląsku Komorowski, uzyskał 54,44 proc. głosów. Duda otrzymał 45,56 proc.

Frekwencja na Dolnym Śląsku wyniosła 53,28 proc.
 

Źródło: Gość Niedzielny  

7:30
Prezydent elekt na Jasnej Górzeautor: Tygodnik Katolicki NIEDZIELA

Prezydent elekt Andrzej Duda w czasie ogłaszania oficjalnych wyników wyborów prezydenckich obecny był na Jasnej Górze.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
HYMN DO DUCHA ŚWIĘTEGO

O Stworzycielu, Duchu, przyjdź,
Nawiedz dusz wiernych Tobie krąg.
Niebieską łaskę zesłać racz
Sercom, co dziełem są Twych rąk.

Pocieszycielem jesteś zwan
I najwyższego Boga dar.
Tyś namaszczeniem naszych dusz,
Zdrój żywy, miłość, ognia żar.

Ty darzysz łaską siedemkroć,
Bo moc z prawicy Ojca masz,
Przez Boga obiecany nam,
Mową wzbogacasz język nasz.

Światłem rozjaśnij naszą myśl,
W serca nam miłość świętą wlej
I wątłą słabość naszych ciał
Pokrzep stałością mocy Twej.

Nieprzyjaciela odpędź w dal
I Twym pokojem obdarz wraz.
Niech w drodze za przewodem Twym
Miniemy zło, co kusi nas.

Daj nam przez Ciebie Ojca znać,
Daj, by i Syn poznany był.
I Ciebie, jedno tchnienie Dwóch,
Niech wyznajemy z wszystkich sił.  


SEKWENCJA O DUCHU ŚWIĘTYM

Przybądź, Duchu Święty,
Spuść z niebiosów wzięty
Światła Twego strumień.

Przyjdź, Ojcze ubogich,
Dawco darów mnogich,
Przyjdź Światłości sumień!

O najmilszy z Gości,
Słodka serc radości,
Słodkie orzeźwienie.

W pracy Tyś ochłodą,
W skwarze żywą wodą,
W płaczu utulenie.

Światłości najświętsza!
Serc wierzących wnętrza
Podaj swej potędze!

Bez Twojego tchnienia
Cóż jest wśród stworzenia?
Jeno cierń i nędze!

Obmyj, co nie święte,
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę!

Nagnij, co jest harde,
Rozgrzej serca twarde,
Prowadź zabłąkane.

Daj Twoim wierzącym,
W Tobie ufającym,
Siedmiorakie dary!

Daj zasługę męstwa,
Daj wieniec zwycięstwa,
Daj szczęście bez miary!

 

DUCHU NAJŚWIĘTSZY
Duchu Najświętszy, otwórz usta moje,
Bym godnie wielbił święta dzieła Twoje.
Duchu Najświętszy, przyjdź do serca mego
I uczyń sobie pomieszkanie z niego.

Duchu Najświętszy, Dawco siedmiu darów,
Oczyść me serce z grzechowych przywarów.
Duchu Najświętszy, oświeć mnie nędznego
I wolę uczyń skłonną do dobrego.

Duchu Najświętszy, Twej ogniem miłości
Rozpal w mym sercu pragnienie świętości
I spraw, by zawsze nim objęte całe
Bogu wiecznemu oddawało chwałę.


Numer konta parafialnego:
16 8649 1015 2001 0003 1509 0001


Zachęcamy do czytania Encykliki Lumen Fidei Ojca Świętego Franciszka
Strona na dole: Nauczanie Papieża Franciszka


Prosimy o czytanie najnowszych Listów Pasterskich Biskupów w zakładce o tej nazwie.

t5

Decyzja posłów głosujących za przyjęciem ustawy o ratyfikacji Konwencji CAHVIO jest sygnałem, że nie jest dla nich priorytetem dobro małżeństwa, rodziny i przyszłość demograficzna Polski.

Konferencja Episkopatu Polski podkreśla raz jeszcze, że przemoc stosowana wobec kogokolwiek jest sprzeczna z zasadami wiary chrześcijańskiej i powinna być eliminowana z relacji międzyludzkich. Jednak Konwencja nie wnosi żadnych nowych rozwiązań prawnych przeciwdziałających przemocy. Wiąże natomiast zjawisko przemocy z tradycją, kulturą, religią i rodziną, a nie z błędami czy słabościami konkretnych ludzi.

Konferencja Episkopatu raz jeszcze przypomina, że Konwencja ogranicza suwerenne kompetencje Polski w sprawach etyki i ochrony rodziny przez nadanie uprawnień kontrolnych pozbawionemu jakiejkolwiek legitymacji demokratycznej komitetowi tzw. ekspertów (GREVIO), który będzie określał, jakie standardy w polityce prawnej, edukacyjnej i wychowawczej ma realizować Polska oraz rozliczać nasz kraj z opieszałości w zmianie wciąż jeszcze obecnego tradycyjnego modelu społeczeństwa.  

Ks. dr hab. Józef Kloch
Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski


----------------------------------------------

Zachęcamy do odwiedzania stron Diecezji i Parafii w Legnicy:

http://katedra.legnica.pl/services/

www.diecezja.legnica.pl/

www.legnica.franciszkanie.pl/



----------------------------------------------

Wnętrze kościoła parafialnego w Krotoszycach
Ołtarz główny
 
DSC 0025

DSC 0124

DSC 0027 ---------------------------------------------

 ZDJĘCIA ZE ŚWIĘTA NIEPODLEGŁOŚCI   11.11.2014 ANNO DOMINI


694
 

753


767


771

762

  

763

Pułkownik Matki Bożej


Pułkownik Matki Bożej

Najnowszy film dokumentalny Michała Kondrata, pt. „Matteo”, może stać się doskonałym orężem do walki z satanistycznym „świętem” Haloween, które w ostatnich latach stało się popularne również w Polsce. Obraz opowiada o niezwykłym włoskim mistyku, który pomimo śmierci w 1616 r., nadal działa w imię Chrystusa. Ten film trzeba zobaczyć.

Prospero Lolli, bo tak właściwie nazywał się urodzony w Agnone na początku XVI w. późniejszy ojciec Matteo, był młodym, energicznym i bardzo zdolnym chłopcem, pochodzącym ze średniozamożnej rodziny. Już w młodości bardzo pobożnym i pokornym. Kto by wówczas pomyślał, że jego pokora posłuży w przyszłości do wyrzucania złych duchów? Zacznijmy jednak od początku.

W wieku 11 lat, Prospero przeżył ogromny szok, który z pewnością ukształtował go jako osobę i jeszcze mocniej zbliżył do Boga. Wydarzenie, które odbiło tak silne piętno na duszy chłopca, miało miejsce w jego rodzinnej miejscowości Agnone w środkowych Włoszech. Wówczas młody Prospero najprawdopodobniej był sprawcą nieszczęśliwej śmierci swego rówieśnika, który niedługo potem zmarł na rękach swojej matki. Chłopiec zginął na skutek postrzelenia. Co prawda, do dziś nie mamy pewności, czy Prospero Lolli był sprawcą, czy też jedynie świadkiem wypadku, natomiast pewne jest to, że ogromny żal, który powstał w sercu Prospero po śmierci kolegi, spowodował jego wyjazd z miasteczka.

Film Michała Kondrata poprzez prezentację losów młodego Prospero, przygotowuje widza na historie i świadectwa jego dorosłego życia, a także niezwykłe wydarzenia, które po dziś dzień dzieją się wokół grobu sługi Bożego, o. Mattea da Agnone.

Dokument, który pojawił się na ekranach kin w Polsce i we Włoszech 31 października, stanowi także zbiór komentarzy dotyczących życia o. Matteo. Przede wszystkim jednak opisuje jego niezwykłą siłę w walce ze złymi duchami. Dzięki wsparciu i zgodzie o. Cipriano de Meo, prezesa Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów, podczas pobytu we Włoszech udało się zarejestrować niezwykłe wydarzenia, dokonujące się za wstawiennictwem sługi Bożego. Ogromne wrażenie wywierają na widzu momenty walki ze złymi duchami, które „w imię pokory o. Matteo” opuszczają nękanych ludzi. Te sceny, jakby rodem z filmów science-fiction, są niezwykłym świadectwem świętości XVI-wiecznego kapucyna.

Ojciec Cipriano de Meo, będąc zarazem postulatorem procesu beatyfikacyjnego o. Matteo, przytacza treść swych rozmów ze złymi duchami podczas egzorcyzmów. „Nie lubię Matteo, bo mi śmierdzi z powodu Chrystusa! Śmierdzi… szczęściem i świętością, nie mogę tego znieść.”, „Nie! Nie! Tylko nie on! Teraz on jest jeszcze groźniejszy niż był za życia.”  – cytuje słowa złych duchów o. Cipriano. Ojciec Matteo, przez złe duchy nazywany jest również „Pułkownikiem Matki Bożej”. Szokujące są także bardzo dokładne opisy zachowań osób egzorcyzmowanych, które często na skutek uwolnienia od złego ducha, wypluwają z ust różnego rodzaju przedmioty jak np. gwoździe czy obrączki.

Historię życia o. Matteo, a także jego niezwykłej siły i wstawiennictwa u Pana Boga oprócz o. Cipriano opowiadają również ks. Nazareno, M. Gallulo oraz prof. Maria Cristina Melloni. Świadectwa opowiadane z niezwykłym przejęciem, połączone z autentycznymi uwolnieniami i egzorcyzmami, które zarejestrowała kamera tworzą niezwykły obraz pozwalający na głębsze zastanowienie się nad naszą postawą względem Pana Boga. Film Michała Kondrata zwraca uwagę na poważny problem, którym jest coraz częstsze nękanie ludzi przez złe duchy. Niestety, co słusznie zauważa o. Cipriano de Meo, problem tkwi we współczesnym modelu życia, nastawionym na konsumpcję, coraz bardziej oddalającym się od Boga i pogrążającym ludzi w grzechu i okultyzmie.

Produkcja zrealizowana przez Kondrat Media posiada także polskie akcenty. Jak się okazuje, niezwykle ważną postacią dla o. Cipriano jest św. Maksymilian Maria Kolbe, który wzywany wespół z o. Matteo, pozwala na skuteczne uwolnienie od mocy złego.

Pomimo upływu 400 lat od śmierci włoskiego kapucyna, jego kult jest ciągle żywy, a informacje o łaskach i cudach otrzymanych za jego wstawiennictwem docierają do wszystkich zakątków Włoch. Dokument Michała Kondrata, opatrzony muzyką skomponowaną przez Michała Lorenca, nie pozostawia widza obojętnym. Nieprzypadkowa była data wejścia filmu na ekrany kin - 31 października uważany jest przez czcicieli Szatana za jego święto, którego namiastkę możemy zauważyć w zdobywającym w Polsce popularność – Halloween. 

Paweł Ozdoba 

Matteo, reż. Michał Kondrat, prod. Kondrat Media, 2014.
Read more: http://www.pch24.pl/pulkownik-matki-bozej,31860,i.html#ixzz3IaAusWxM

http://www.youtube.com/watch?v=mt8TcWeL3A0

Pie Jesu - Live at Armagh Cathedral

Pie Jesu, Pie Jesu
Pie Jesu, Pie Jesu
Qui tolis peccata mundi
Dona eis requiem
Dona eis requiem

Agnus Dei, agnus Dei
Angus Dei, angus Dei
Qui tolis peccata mundi
Dona Eis requiem
Dona eis requiem

Sempiternam, sempiternam, requiem

Tłumaczenie:

Słodki Jezu słodki Jezu
Słodki Jezu słodki Jezu
Który gładzisz grzechy świata
Daj im odpoczynek
Daj im odpoczynek

Baranku Boży, Baranku Boży
Baranku Boży, Baranku Boży
Który gładzisz grzechy świata
Daj im odpoczynek
Daj im odpoczynek

Wieczny, wieczny odpoczynek.

http://www.youtube.com/watch?v=-Bbv9fwEn_E

U Ciebie Boże miłosierdzia wzywam.

-----------------------------------------------------------------
NIE MA I NIE BĘDZIE APOKATASTAZY SZATANA I PIEKŁA! PIEKŁO NIE JEST PUSTE! TAM IDZIE WIELE DUSZ BO NIE SŁUCHAJĄ EWANGELII PANA JEZUSA CHRYSTUSA! PIEKŁO ISTNIEJE! DLATEGO MÓDLMY SIĘ, ABY TAM JUŻ NIE SZŁY DUSZE NA POTĘPIENIE WIEKUISTE!

POLECANY ARTYKŁ

Czy piekło naprawdę istnieje?

Ks. Waldemar Wesołowski

Święta Zmartwychwstania Pańskiego uświadamiają nam prawdę o tym, że Jezus odniósł zwycięstwo nad mocami ciemności. Czy jednak wierzymy w to, że piekło istnieje naprawdę? Jezus wiele razy mówił o piekle i przestrzegał przed nim. Świadczy o tym chociażby przypowieść o bogaczu i Łazarzu (Łk 16,19-31).

Vittorio Messori, znany włoski pisarz, tak mówi: „Dla każdego człowieka, również dla mnie samego, istnieje ta straszna możliwość, bardzo konkretna, poniesienia całkowitej porażki. Ta możliwość nazywa się piekłem”. Bóg nie chce nikogo wtrącać do piekła. On jest nieskończenie dobry, pragnie, aby „wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4). Chrystus przyszedł na świat jako człowiek i poniósł śmierć na krzyżu, aby nikt nie został potępiony. Powiedział do faryzeuszów: „Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, ale grzeszników” (Łk 5, 32). Do tych słów św. Paweł dodaje taki komentarz: „Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy” (1 Tm 1,15). Tak więc możemy powiedzieć, że to nie Bóg stworzył piekło. Jeden z teologów stwierdza, że piekło jest owocem grzechu. To sam człowiek tam wchodzi z własnej woli, a przeciwko woli Boga. Niebo rozwija się w nas od momentu chrztu, jednak zaczniemy się nim w pełni cieszyć od dnia naszej śmierci. Podobnie jest z piekłem. W chwili, kiedy popełniamy grzech ciężki, piekło zaczyna się w ludzkiej duszy. Daje o sobie znać wtedy, kiedy człowiek pozbawia siebie Boga. Wraz z grzechem człowiek tworzy piekło dla siebie. Jeśli w stanie grzechu człowiek nie zbliży się do miłosierdzia Bożego, nie skorzysta z sakramentu pokuty, doprowadza swoją duszę do śmierci, albo jak kto woli, pogrąża ją w piekle.

O piekle trzeba mówić

Papież Paweł VI wielokrotnie zachęcał: „Mówcie o rzeczach ostatecznych i rozważajcie to, co Sobór Watykański II nazywa eschatologią, co z greckiego znaczy ostateczny i co zawiera w sobie te rzeczy, które dotyczą człowieka, to znaczy: śmierć, sąd Boży, piekło albo niebo. O rzeczach ostatecznych przepowiada niewielu kapłanów, a ci, którzy to robią, mówią mało na ten temat. A przecież Sobór przypomina w sposób uroczysty o rzeczach ostatecznych, które dotyczą nas wszystkich, łącznie z tą straszną prawdą o możliwości wiecznego potępienia, które nazywamy piekłem” (por. LG 6, 8, 25; GS 18, 38). Gdyby więcej ludzi zastanawiało się na tą bolesną prawdą o piekle, być może więcej niedowiarków i grzeszników podjęłoby dialog ze swoją duszą i sumieniem. Taki dialog z własną duszą prowadził nawet Diderot, filozof, ateista: „Duszo moja, jeśli dalej będziesz tak żyła, nie tylko będziesz nieszczęśliwa w tym życiu, ale także po śmierci, w piekle. Na to odpowiada dusza: A kto ci powiedział, że piekło istnieje? Filozof na to: Piekło jest tak okropne, że wystarczy jedna tylko myśl o nim, żeby zmusić cię do osądzenia życia. Dusza odpowiada: Jestem pewna, że piekła nie ma. Filozof odpowiada: Duszo moja, nie bluźnij! Mówiąc to sama wiesz, że kłamiesz!” Biedni są ci, którzy uważają się za postępowych i twierdzą, że nie wypada człowiekowi współczesnemu mówić o rzeczach ostatecznych. Zobaczmy, że świat, który ucieka od Boga, i od rzeczy ostatecznych, pogrąża się w chaosie, zmierza ku katastrofie. Dziś, jak nigdy, są aktualne słowa św. Katarzyny ze Sieny: „Nie milczcie więcej! Krzyczcie tysiącami głosów. Kiedy milczycie, świat zmierza ku zagładzie”.
Jezus wiele razy mówił na temat rzeczy ostatecznych, również na temat piekła i przestrzegał przed nim. Mówił o nim ponad sześćdziesiąt razy. Trzydzieści razy mówił o ogniu i o strasznych mękach i ponad trzydzieści razy mówił o wieczności. W swoim nauczaniu bardzo mocno akcentował te prawdy, dlatego my nie możemy dzisiaj pomniejszać zawartości Ewangelii.

Piekło istnieje

Św. Augustyn mawiał, że istnienie piekła odrzucają ci, którym bardzo zależy, żeby go nie było, ponieważ jeżeli istnieje, jest z pewnością przeznaczone dla nich. Ono jednak istnieje i wcale nie trzeba wierzyć w jego istnienie, żeby tam się dostać. Pismo Święte mówi wprost na temat piekła blisko 600 razy. Jezus nie tylko wiele razy przestrzegał przed nim, ale mówił o nim w przypowieściach. Znamy doskonale przypowieść o bogaczu i Łazarzu. Egoistyczny bogacz umarł i dostał się w otchłań, gdzie cierpiał okrutne męki. Bezskutecznie błagał o jedną choćby kroplę wody, która ugasiłaby dręczący go płomień. Natomiast Łazarz po śmierci został wyniesiony na „łono Abrahama”, które dla Izraelitów było synonimem nieba (por. Łk 16,19-31). Znamy inną przypowieść o chwaście posianym między dobre ziarno. Podczas żniw czeka go spalenie. „Tak będzie przy końcu świata” - mówi Jezus. „Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego” (Mt 13, 41-43). W innych miejscach Jezus opisywał w sposób symboliczny i bardzo wymowny istnienie piekła. Do tych, którzy obrażają Boga i czynią zło mówi: „Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony…” (Mk 9,42-48). Natomiast do tych, którzy uważają się za chrześcijan, ale żyją jak poganie mówi: „nie znam was” (por. Mt 25,11). Również tym, którzy marnują Boże dary, talenty nie szczędzi ostrych słów: „Sługo zły i gnuśny…, wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 25,26-30). Jezus wyraźnie mówi również o sądzie ostatecznym: „…Wtedy odezwie się do tych po lewej stronie: Idźcie ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego” (Mt 25,41-46). Przerażający opis piekła podaje również św. Jan w Apokalipsie: „A dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi i nie mają spoczynku we dnie i w nocy czciciele Bestii i jej obrazu i ten, kto bierze znamię jej imienia” (Ap 14,11).

Z piekłem nie ma żartów

Św. Bonawentura, doktor Kościoła, kiedy starał się zobrazować, czym jest piekło, tak mówił: „Ptak przelatuje raz na sto lat, dotykając delikatnie brzegami swoich skrzydeł wielkiej kuli z brązu. Kiedy pod dotykiem jego skrzydeł ta zniknie, przestanie istnieć również piekło? Nie! Ponieważ to będzie dopiero jego początek. Ono ciągle się zaczyna, a nigdy nie kończy”. Św. Tomasz z Akwinu, jeden z największych umysłów chrześcijańskich, został zapytany u schyłku życia: „Nauczałeś w największych katedrach Europy, wygłosiłeś tyle kazań, napisałeś wiele ksiąg, co najbardziej zastanowiło cię w twoim życiu? Odpowiedział: To, co wywarło na mnie największe wrażenie, to ta smutna rzeczywistość, że jest wielu chrześcijan, którzy są przekonani, że Chrystus jest Bogiem, i mówił jasno o piekle i są świadomi tego, że ono istnieje, ale żyją ciągle w grzechu ciężkim i narażają się na to, że mogą na wieki zatracić się w piekle. Co można powiedzieć o tylu chrześcijanach, którzy żyją w grzechu śmiertelnym całymi dniami, miesiącami i latami?” Do tych wszystkich Jezus kieruje słowa upomnienia: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. Bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.” (Mt 24,42-44). Jeśli śmierć nas dosięgnie w stanie grzechu ciężkiego, co nam zostanie? Jeśli natomiast jesteśmy ludźmi czujnymi, przygotowanymi w każdym czasie, możemy liczyć na łaskę Boga i szczęście wieczne. Ważne jest więc, żeby czuwać, być przy Bogu w każdym czasie. Trzeba też modlić się za tych, którzy tę dramatyczną prawdę odrzucają lub ignorują. Trzeba stanąć po stronie Jezusa Zmartwychwstałego, bo tylko on może nas zbawić od zła. On jest zwycięzcą piekła, śmierci i szatana!

---------------------------------------------------

Ubiór godny to nie swobodny!

Człowiek kulturalny zdaje sobie sprawę z faktu, że w świecie, w którym żyjemy, obowiązuje pewna kultura ubioru. Inaczej ubieramy się na wesele czy inne uroczystości rodzinne, a inaczej np. na zakupy. Są nawet restauracje, do których nie wpuszczą nas bez garnituru czy tzw. eleganckiego stroju wieczorowego. Wiemy, jak się ubrać na spektakl teatralny, a jak na kawę do sąsiadów. Tej wiedzy jednak zdaje się nam brakować, kiedy wybieramy się do kościoła.
 
Obserwując wiele kobiet i mężczyzn w domu Bożym, często można odnieść wrażenie, ze wielu z zebranych znalazło się w kościele przypadkowo: prosto z zakupów, dyskoteki czy treningu sportowego. Jest to smutny obraz w naszych czasach.

Wyobraźmy sobie, że idziemy na audiencję do króla... Jaki strój byśmy włożyli? Czyż nie staralibyśmy się ubrać jak najlepiej, tak by podkreślić nasz szacunek dla osoby, która nas przyjmuje? Tymczasem idąc na spotkanie z Królem Królów, ubieramy się swobodnie jak na plażę czy do jakiegoś podrzędnego lokalu. Czy tak być powinno?

Wyrzucając ze świątyni kupców, powiedział Pan Jezus: "Mój dom ma być domem modlitwy..." Czy nasz ubiór sprzyja modlitwie? Czy świadczy o tym, że właśnie przyszliśmy się modlić?

Jak zatem powinniśmy ubierać się do kościoła, aby dać wyraz naszej pobożności i wierze?

Uroczyście, ale skromnie. Mężczyźni powinni pamiętać, że do kościoła należy założyć garnitur, lub kiedy jest bardzo gorąco przynajmniej koszulę z krawatem i długie spodnie. Wyciągnięte i niedbałe swetry zostawmy w domu. Podobnie wytarte dżinsy. Czy w taki strój ubralibyśmy się na spotkanie w sprawie pracy? A Bóg, czy jest kimś mniej wartościowym od dyrektora przedsiębiorstwa?

Szczególnie panie powinny pamiętać, po co idą do kościoła. W żadnym wypadku nie jest to rewia mody. Po co zatem zakładać suknię odsłaniającą plecy? Ileż to pań przychodzi do kościoła, szczególnie latem, w strojach niemal plażowych? Te wszystkie sukienki na ramiączkach nadają się raczej na spacer nad morzem, a nie na spotkanie z Ukrzyżowanym Panem w Jego Najświętszej Ofierze. Również spodnie nie są właściwym ubiorem kobiety, która ma przystąpić do sakramentów św. Szanująca się pani, która ma choć odrobinę dobrego smaku, założy spódnicę na tyle długą, by zakrywała kolana. Niedopuszczalne są jakieś rozcięcia, które nie tylko nie podkreślają pobożności ani dobrego smaku, ale stanowią przeszkodę w modlitwie i skupieniu dla innych.

Nie oszukujmy się. Diabeł potrafi kusić i w kościele. Jakimi motywami kieruje się kobieta, dziewczyna, która zwraca uwagę na siebie przez nieskromny ubiór? Przecież ma jakiś powód, by się tak ubrać. Jaki? Czy chce zwrócić na siebie uwagę mężczyzn a odwrócić ich od zajmowania się Panem Bogiem? Wszyscy mamy ludzką naturę i pokusy pojawiają się niezależnie od nas.

Ten, kto stwarza warunki do grzechu nawet w kościele, zasługuje na gniew Boży i z pewnością nie uniknie kary. To, że taki zwyczaj wkradł się do kościołów, a księża nie mają czasem dość odwagi, by o tym powiedzieć publicznie, nie oznacza, że jest to zwyczaj dobry. Jeżeli kobieta chce przykuwać w kościele uwagę innych swoją nieskromnością, grzeszy ciężko, bo naraża innych na nieskromne myśli i odwraca ich uwagę od modlitwy.

Ubieramy swoje ciało i dbamy o nie, bo jest przybytkiem Ducha św., świątynią Bożą. Dlatego należy mu się szacunek i odpowiedni strój, ale nie nagość. Wiem, ze wiele dziewcząt i kobiet nie ma złych zamiarów. Ubierają się tak, bo chcą "być na czasie", nie chcą uchodzić za jakieś dziwaczki. Do tych pragnę się zwrócić: Drogie Siostry. Może nie widzicie w tym nic złego i nie macie żadnych niewłaściwych intencji, ale pomyślcie o innych. Różni ludzie mają różne problemy z pokusami. To, co dla jednego nie jest niczym niezwykłym, dla drugiego będzie stanowić straszną pokusę, tak, że zamiast modlić się, myśli o rzeczach niewłaściwych, i to z Waszego powodu, choć może dotąd nie miałyście o tym pojęcia...

Innym zwyczajem, który nie przystoi w kościele, jest przesadny makijaż. Nie chcę przez to powiedzieć, że jakieś drobne "poprawki" w urodzie są od razu złem. Ale po co tyle farby na twarzy, na wargach? Czasem, kiedy tak umalowane panie przystępują do Komunii św., nie wiadomo jak podać im Pana Jezusa, żeby przy okazji nie pomalować palców na karminowo. Pewien kapłan, podając Pana Jezusa obficie umalowanej damie, miał powiedzieć: "Panie Jezu, świeżo malowane!" Pan Jezus zna nas, zna naszą prawdziwą twarz, nie ma więc potrzeby, idąc na spotkanie z Nim, ukrywać tej twarzy pod warstwą malowideł.

Proszę mi wybaczyć ten emocjonalny ton, ale naprawdę dzieje się źle w naszych kościołach. Bardzo często dbamy, by zachwycać naszym strojem, ciałem ludzi podobnych nam, a przecież powinniśmy dbać przede wszystkim o piękno naszej duszy. Skromność w ubiorze i wyglądzie pomoże nam się skupić, odciąć od światowych myśli i zająć modlitwą. Jeżeli będziemy o tym pamiętać, z każdej Mszy św. wrócimy odmienieni, bo Pan Jezus daje Swoją łaskę skromnym i pokornym.
Amen.

SŁOWO KAPŁANA
Ks. Adam Martyna

------------------------------------------

Emerytowany Papież Benedykt XVI i obecny Papież Franciszek pragną, aby Krzyż Jezusa Chrystusa był na śroku Ołtarza. Widać to podczas celebracji Mszy Świętej w Bazylice św. Piotra i tam gdzie Papież sprawuje Najświętszą Ofiarę.
(Powinien być na środku ołtarza celebracji lub na Tabernakulum.

Czy Krzyż przeszkadza Eucharystii? Czy kapłan jest ważnieszy od Chrystusa? - "Duch Liturgii" Kard. J.Ratzinger


Ojciec Święty Benedykt XVI od momentu zmiany swojego Mistrza Ceremonii Papieskich, czyli od początku listopada 2007, konsekwentnie stosuje nowe (stare) ustawienie krzyża i świec na ołtarzu, niezależnie w którym miejscu celebruje Mszę Świętą. Na poniższych fotografiach możemy zobaczyć Mszę papieską sprawowaną 24 lutego w parafii Matki Bożej Wyzwolicielki, w rzymskiej dzielnicy Testaccio u stóp Awentynu:
 
Benedykt XVI w Rzymskiej parafii
 

Módlmy się, aby jak najszybciej z przykładu tego czerpali wzór liturgiści w naszych parafiach, lub przynajmniej w katedrach biskupich, bo nie wynika on z papieskiego "widzimisię" ale ma głębokie uzasadnie teologiczne, o czym pisał już prawie 10 lat temu Kard. Ratzinger w swojej książce pt. "Duch liturgii":

Krucyfiks"Kierunek wschodni był łączony, jak już słyszeliśmy, ze „znakiem Syna Bożego", z krzyżem, z powtórnym przyjściem Chrystusa. Tym samym Wschód był od początków związany ze znakiem krzyża... Tam, gdzie wspólne zwrócenie się na Wschód nie jest możliwe, tam jako Wschód duchowy służyć może krzyż... Powinien on stać na środku ołtarza oraz być punktem skupiającym wzrok kapłana i modlącego się zgromadzenia.

W ten sposób postępujemy zgodnie z dawnym wezwaniem do modlitwy, znajdującym się na progu Eucharystii: Conversi ad Dominum - zwróćcie się do Pana. Patrzymy zatem wspólnie na Tego, który reprezentuje nas przed Ojcem i zamyka nas w swoich ramionach, na Tego, który czyni nas żywą świątynią.

Do prawdziwie absurdalnych zjawisk ostatnich dziesięcioleci zaliczam fakt, że krzyż jest odstawiany na bok, aby nie zasłaniał kapłana.
Czy krzyż przeszkadza Eucharystii? Czy kapłan jest ważniejszy od Chrystusa?


Ten błąd należy naprawić możliwie jak najszybciej; da się to zrobić bez konieczności ponownych przebudowań. Punktem odniesienia jest Pan. Jest On wschodzącym Słońcem historii. Można zatem wybrać krzyż przedstawiający Mękę, uobecniający Cierpiącego, który za nas pozwala przebić swój bok, z którego wypływa krew i woda - Eucharystia i chrzest, bądź też krzyż Chrystusa tryumfującego, który wyraża myśl o Powtórnym Przyjściu i na nie kieruje spojrzenie. Zawsze jest to bowiem „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki" (Hbr 13,8)."
 

Ofiarowanie
  msza
oltarz29czerwca

--------------------------------------

KS. DARIUSZ OKO  "TOTALITARNA IDEOLOGIA GENDER"


ANNA CICHOBŁAZIŃSKA: - W mediach coraz częściej pojawiają się terminy: gender, ideologia gender, totalitaryzm gender, filozofia gender. Co one oznaczają?

KS. DARIUSZ OKO: - Należy mówić nie tyle o „filozofii”, ile o „ideologii” gender. Filozofia jest radykalnym poszukiwaniem prawdy i dobra, natomiast ideologia jest narzędziem bezwzględnej walki o swoje interesy, także kosztem prawdy i dobra. Ma ona doprowadzić do zwycięstwa poglądów i zaspokojenia egoistycznych pragnień jakiejś grupy społecznej kosztem największej nawet krzywdy innych grup. W tym sensie gender jest klasycznym przykładem ideologii, jest narzędziem w bezpardonowej walce o korzyści dla ateistycznego gender i homolobby.
Sama nazwa pochodzi od angielskiego słowa „gender”, co było wcześniej oznaczeniem gramatycznym płci, w odróżnieniu od słowa „sex”, oznaczającego płeć biologiczną. Obecnie słowo „gender” zaczęto używać do określenia płci w znaczeniu kulturowym. To jest też główny aksjomat tej ideologii, że nasza płeć jest przede wszystkim określana nie biologicznie, ale kulturowo w procesie wychowania, czyli nie rodzimy się jako istoty płci męskiej albo żeńskiej, ale takimi jesteśmy kreowani po urodzeniu. Na tym ideolodzy gender budują całą swoją teorię, to jest jej kamień węgielny. Zakładają, że nasza tożsamość płciowa nie wynika z natury, tylko z kultury, można powiedzieć, że jest naszym wymysłem albo nawet rodzajem naszej fantazji. W związku z tym jest prawie całkowicie plastyczna, może być kształtowana w procesie wychowania, teraz najlepiej zgodnie z ideologią gender.
W ten sposób rusza cała lawina, bo jeżeli nawet rzecz tak naturalna i oczywista jak płeć ma być kształtowana kulturowo, ma być kwestią umowy, to tym bardziej wszystko inne może być tak kształtowane. W ten sposób otwiera się pole do popisu dla inżynierów społecznych, o jakim nie śnili nawet komuniści.

- Co stoi u podstaw takich założeń i dlaczego są one tak groźne?

- Postawy duchowe twórców genderideologii. To są przede wszystkim lewaccy ateiści. Ateizm buduje na fundamentalnym, fałszywym założeniu nieistnienia Boga i przez to z konieczności błędnie rozumie człowieka i świat. To tak, jakby dziecko żyjące w łonie matki twierdziło, że jego matka w ogóle nie istnieje. Ateizm jest jak błąd popełniony na początku łańcucha równań, który będzie się powtarzał na każdym ich kolejnym etapie i nie dopuści do osiągnięcia poprawnego wyniku.
Ponieważ jest to błąd ogromny, ma też ogromnie złe konsekwencje. Największe błędy kulturowe i gospodarcze, a zarazem największe zbrodnie w dziejach ludzkości popełniali ateiści, a zarazem (śmiertelni) wrogowie chrześcijaństwa, którzy nigdy za to publicznie nie żałowali i nie przeprosili. Na koncie nazizmu jest ok. 50 mln ofiar II wojny światowej, na koncie komunizmu przynajmniej 150 mln ofiar - jako wynik wszystkich jego rewolucji, czystek i innych społecznych „eksperymentów”. Sama eksterminacja bogatszych rodzin chłopskich w Rosji sięgnęła ok. 7 mln ofiar, Wielki Głód na Ukrainie pochłonął może nawet 14 mln naszych wschodnich sąsiadów, rewolucja kulturalna w Chinach kosztowała ok. 40 mln ludzkich istnień. Ludzie, którzy są najbardziej zaciekłymi wrogami Boga, siłą rzeczy stają się też najbardziej gorliwymi sługami Szatana. Trzeba pamiętać, że to właśnie on staje się zasadniczym źródłem ich myślenia.
Jednak po tym oceanie zbrodni i absurdów ateistom trudno osiągać władzę przy pomocy klasycznego marksizmu, jest on już zbyt skompromitowany. Zarazem, jak każdy człowiek, potrzebują oni jakiegoś światopoglądu, jakiegoś sensu, jakiegoś ogólnego rozumienia rzeczywistości. Kiedy prosty marksizm nie może spełniać już tych funkcji, wymyślili sobie jego mutację, czyli genderyzm. Tworzą sobie przy tym iluzję misji, służby. Tak jak kiedyś „pomagali” robotnikom i chłopom, zagarniając przy tym całą władzę dla siebie, tworząc najgorsze, najbardziej krwawe dyktatury znane w dziejach, tak teraz chcą „pomóc” ludziom odmiennym seksualnie i przy tej okazji zdobyć totalitarną władzę. Ponieważ są oni duchowymi albo nawet fizycznymi potomkami najgorszych ateistycznych przestępców, trzeba się spodziewać, że będą podobnie niegodziwi, zakłamani i bezwzględni w swoim działaniu.

- Dlaczego tak wiele mówią o seksie, tak bardzo na nim się koncentrują?

- To też jest typowe dla ateizmu. Jeżeli neguje się to, co najwyższe, najbardziej duchowe w człowieku, czyli jego wspólnotę z Bogiem i ludźmi, siłą rzeczy niesłychanie zuboża się ludzką egzystencję i zapada w to, co niższe, nawet czysto fizjologiczne. A seksualność należy do najpotężniejszych sił naszej cielesności, stąd jej przecenianie, bezwolne poddawanie się jej oraz odłączenie od miłości i odpowiedzialności łatwo prowadzi do zniewolenia, do poszukiwania spełnienia i szczęścia prawie wyłącznie w jej granicach, także na drodze zachowań bardzo wypaczonych. To dlatego ateiści szczególnie łatwo stają się seksmaniakami, seksoholikami czy seksonarkomanami i chcą jeszcze te chore postawy narzucić całemu społeczeństwu.

- Czy są jeszcze inne źródła tej ideologii?

- Tak, trzeba by wymienić jeszcze przynajmniej trzy. Są to oczywiście walczący geje, którzy swój ewidentnie zaburzony sposób życia chcą wypromować jako możliwie najlepszy, dorabiając usprawiedliwiającą teorię do swojego postępowania. Są też fanatyczne feministki (często też lesbijki), które w ramach „wyzwolenia” kobiet chcą je „uwolnić” od macierzyństwa, dzieci, małżeństwa, rodziny i mężczyzn. Motywacje obu tych grup można częściowo rozumieć, biorąc pod uwagę ewidentne krzywdy i niesprawiedliwości, które często spotykały je w przeszłości. Jednak nie sposób nie dostrzec niechęci, resentymentu, a nawet nienawiści, jakimi kierują się ci ludzie, a które są skierowane przede wszystkim przeciwko zwykłym mężczyznom. Po „wojnie klas” głosi się „wojnę płci”. Jednak nienawiść i chęć zemsty nigdy nie są dobrymi doradcami; np. II wojna światowa w dużym stopniu była rezultatem chęci „odegrania się” Niemców za przegranie pierwszej.

- A jakie jest to trzecie źródło?

- Szerzej można powiedzieć, że ideologię gender popierają wszyscy wrogowie Boga i religii, zwłaszcza religii biblijnych - chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. Znaczącą siłą są tu oczywiście masoni, ale także grupa najbogatszych miliarderów amerykańskich, którzy doszli do przekonania, że na Ziemi jest za dużo ludzi i dlatego na skalę światową inwestują gigantyczne pieniądze w antykoncepcję, aborcję oraz rozwój i propagowanie ideologii gender. Chodzi o to, żeby było maksimum seksu, ale minimum dzieci. Ludźmi opętanymi seksualnością jest też o wiele łatwiej sterować, manipulować, bo ich umysł jest pochłonięty głównie tą dziedziną. W naszym kręgu kulturowym gender stało się główną bronią wrogów wiary, ich intelektualnym taranem, wokół którego zbierają się i koncentrują. Dobrze wiedzą, dlaczego. Genderyzmu i chrześcijaństwa nie da się pogodzić, podobnie jak bolszewizmu i chrześcijaństwa. Tu jest radykalne albo-albo, albo to, albo tamto.

- Mówi się wręcz o totalnym zagrożeniu tą ideologią...

- Słusznie mówi się o gendertotalitaryzmie, bo genderyści rzeczywiście chcą władzy totalnej, chcą wszystko zdominować i wszystkim rządzić, wszystkich uszczęśliwić na siłę, czyli uczynić niewolnikami lub zakładnikami swojej ideologii. To jest niejako wpisane w logikę ideologii ateistycznych. Biologizują człowieka, ludzi uważają zasadniczo za takie bardziej inteligentne zwierzęta, ale siebie oczywiście za zwierzęta najinteligentniejsze. A zwierzęta mocniejsze zabijają i pożerają te słabsze. Stąd ich usprawiedliwienie dla wcześniejszych i współczesnych zbrodni. Wcześniej dla Kołymy, a dzisiaj dla łamania podstawowych praw ludzkich osób wierzących, dla niesłychanej pogardy wobec nas. To widać choćby w niesamowitej arogancji i nienawiści, z jaką nieraz mówią o nas w mediach i w polityce. Nie jest przypadkiem, że ateiści najbardziej popierający genderyzm w polityce i mediach, jak Janusz Palikot i Jerzy Urban, ustanawiają też polskie rekordy języka cynizmu, nienawiści, wulgarności i pogardy. Tak depczą podstawowe prawo człowieka do poszanowania jego godności, ale także inne prawa. Należy tu wymienić również prawo do udziału w życiu społecznym, demokratycznym i medialnym, które jest niszczone przez wykluczanie mediów opozycyjnych, bo nie ma demokracji bez opozycji, a nie ma opozycji bez wolnych mediów. Należy tu też święte prawo rodziców do wychowywania dzieci według własnej kultury i własnych przekonań, które jest łamane poprzez narzucanie dzieciom wychowania według genderyzmu (czyli według maniaków seksualnych). Tak oto Polska i inne kraje Zachodu stają się miejscem deptania podstawowych praw ludzkich.
Jest wiele podobieństw pomiędzy genderyzmem a marksizmem: ateistyczna pycha, zakłamanie i przemoc, kompletny brak szacunku dla innych, podobne klęski rozumu i sumienia ateistycznego. Marksiści mordowali ludzi inaczej myślących, genderyści wykazują olbrzymią pogardę wobec ludzi inaczej myślących i mordują na razie słowami. Komuniści za jedno zdanie krytyki Stalina wsadzali do więzienia lub mordowali, genderyści za jedno zdanie krytyki swej ideologii też chcą wsadzać do więzienia, z „homofobii” chcą „leczyć”, podobnie jak stalinowcy „leczyli” z prawicowych „odchyleń”. Siebie samych wyłączają natomiast z wszelkiej krytyki, stawiając się ponad nią. Innych, szczególnie katolików, można według nich do woli obrażać i im ubliżać - ale ich samych przenigdy.

- Jak dochodzi się do takiej postawy?

- To znowu coś typowego dla ateizmu. Słusznie się zauważa, że ateista na ogół nie uznaje żadnego Boga - z wyjątkiem siebie samego. To zrozumiałe, że kto nie uznaje Boga, samemu sobie przypisuje cechy boskie. Tak właśnie postępuje homolobby, bo niepodleganie jakiejkolwiek krytyce jest cechą boską. Ale kiedy człowiek zaczyna sobie przypisywać cechy boskie, otwiera się otchłań - tak było od Nerona po Stalina. To w istocie jest też pycha szatańska: „Nie będę służył, nie uznam porządku natury ustanowionego przez Boga. Sam będę tworzył nowe prawa i sam będę bogiem”. Nie na darmo obecny Ojciec Święty Franciszek jeszcze jako prymas Argentyny ostrzegał, żeby nie być naiwnym, żeby zdawać sobie sprawę, że gender oraz homoideologia są dziełami Szatana. Przyszłego papieża spotkał za to iście szatański atak mediów i polityków. On jednak tylko potwierdził te słowa i pokazał, jak bardzo sam Bóg chce, aby przeciwstawiać się tej złowrogiej ideologii.

Tematyka gender najczęściej pojawia się w kontekście edukacji: mamy towarzystwa i stowarzyszenia edukacji przeciw dyskryminacji płci, studia gender na renomowanych uczelniach, trenerzy gender reklamują swoje warsztaty w szkołach etc. Za tymi instytucjami stoją organizacje o zasięgu światowym (ONZ), europejskim (UE) czy państwowym (ministerstwo edukacji, ministerstwo zdrowia). Zaplecze takich autorytetów dla ideologii gender może ogłupić człowieka nieznającego się na rzeczy. Jak możemy się bronić przed genderideologią?

- Instytucje te stały się w istocie przybudówką dla ideologii gender - jak kiedyś „polski” rząd dla władców Moskwy. Podobnie było z komunizmem. Wszystkie instytucje w państwach socjalistycznych musiały funkcjonować według zasad marksizmu, służyć mu i go propagować. Na każdej uczelni musiała być katedra marksizmu i każdy student musiał zdać egzamin z marksizmu-leninizmu. W końcu jedna trzecia kuli ziemskiej była pod panowaniem komunizmu. Jednak powoli ludzie przestawali uznawać te zbrodnicze absurdy, w końcu nikt - ani rządzeni, ani rządzący - w to nie wierzył, marksizm zdegenerował się do żałosnej przykrywki dla nagiej żądzy zdobycia i zachowania władzy. Teraz mamy etap rozwoju genderyzmu, rozkład przyjdzie później. Obecnie przemoc ideologiczna narzucana jest nie przez czołgi, ale poprzez potężne środki polityczne i finansowe. Tak jak Moskwa próbowała nam narzucić komunizm, tak dziś Bruksela czy ONZ chcą nam narzucić genderyzm. Tak jak kiedyś musieliśmy walczyć z kłamstwem i przemocą komunizmu, tak dzisiaj musimy walczyć z kłamstwem i przemocą genderyzmu. I to jest nieuniknione. Ludzie, którzy są ateistami, wrogami Kościoła, będą nas atakować. Wrogowie Boga są też wrogami chrześcijan. Chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią świata, bo jest najlepszą, najbardziej bliską Bogu religią. Szacuje się, że od czasów Chrystusa do dziś zamordowano ok. 70 mln chrześcijan, większość z nich w XX wieku - wieku największych ideologicznych szaleństw. Również ateiści w Korei Północnej właśnie w tej chwili w swoich obozach koncentracyjnych więżą, torturują i mordują tysiące chrześcijan. Nienawiść, której doświadczamy od genderystów, jest tylko cząstką większej, ogólnoświatowej nienawiści.

- Ale zwolennicy genderyzmu wydają się tacy potężni...

- Przede wszystkim trzeba do tego podchodzić ze spokojem, patrzeć w dalekiej, najlepiej ostatecznej perspektywie. Walka należy do istoty naszego życia. Na poziomie ciała jesteśmy nieustannie atakowani przez miliony, miliardy bakterii i wirusów, które chcą żyć naszym kosztem i w końcu nas zupełnie zniszczyć. Żeby żyć, musimy z nimi walczyć, musimy wytwarzać miliony i miliardy białych ciałek, które są naszymi żołnierzami i obrońcami. Ta walka trwa w naszych żyłach 24 godziny na dobę, zwycięstwo w niej jest warunkiem życia.
Podobnie jest w świecie ducha. Ludzie, którzy żyją w wielkim błędzie albo w wielkiej iluzji czy kłamstwie, także potrzebują uzasadnienia swojej egzystencji, dlatego produkują kolejne teorie, podobnie pomylone i absurdalne jak całe ich życie. Muszą jakoś uzasadnić swoje teofobie, chrystofobie, heterofobie. Dla większej pewności siebie usiłują jeszcze te absurdy narzucić całemu społeczeństwu. To jest jedno z zasadniczych źródeł bakterii i wirusów duchowych krążących w naszej kulturze, genderyzmowi można nawet przyznać „zaszczytne” miano „duchowego AIDS” naszych czasów. Jak bowiem wirusy HIV osłabiają system immunologiczny człowieka, tak wirusy gender osłabiają jego zdolność krytycznego myślenia. Po akceptacji takiego absurdu przyjęcie każdego innego staje się tym bardziej możliwe.
Niemniej nawet najbardziej absurdalna teoria, jeśli staje się narzędziem potężnych grup, może odnosić sukcesy. Przecież kiedyś na wszystkich uniwersytetach w Niemczech królowały najpierw heglizm, a potem nazizm. Na wszystkich uczelniach „obozu socjalistycznego” królował marksizm (na Kubie i w Korei Północnej króluje nawet do dzisiaj). Natomiast profesorowie uczelni katolickich, którzy krytykowali te absurdy, byli za to okrutnie prześladowani, a nawet mordowani. Jednak historia to im właśnie przyznała rację, dlatego też z ich zdaniem trzeba się szczególnie liczyć, gdy mówią, że z genderyzmem będzie podobnie. To tylko kwestia czasu.

- Co może uczynić zwykły człowiek nieustannie bombardowany przez tę ideologię?

- Przede wszystkim uodpornić się na nią, podobnie jak uodporniliśmy się na propagandę komunistyczną, uświadomić sobie, że trzeba ją rozumieć na odwrót. Kiedy ćwierć wieku temu media komunistyczne kogoś bardzo chwaliły, wiedzieliśmy, że musi to być człowiek szczególnie niegodziwie żyjący. Kiedy natomiast kogoś gwałtownie atakowały, wiedzieliśmy, że musi to być człowiek szczególnie szlachetny, wartościowy. Podobnie jest dzisiaj, kiedy największe media są w rękach postkomunistów, kiedy tak bardzo promują homoseksualizm i z taką nienawiścią atakują Kościół, to tak jak kiedyś szukaliśmy podziemnej „bibuły”, tak teraz trzeba szukać innych, nie nagłaśnianych, ale prawdomównych mediów - jak np. tygodnik „Niedziela”. Ten krytycyzm i poszukiwanie właściwych źródeł prawdy są bardzo ważne, bo inaczej producenci kłamstwa stają się panami naszych umysłów i serc. Trzeba też podejmować mądre decyzje polityczne, nie dopuszczać lub odsuwać od władzy ludzi, którzy kierują się nie rzeczywistością, lecz ideologią. Trzeba też samemu angażować się w politykę, bo jeśli uczciwi będą od niej stronić, rządzić nami będą ludzie niegodni, a nawet przestępcy. Po zdobyciu władzy politycznej mogą już łatwo zdominować całe społeczeństwo i wszystkie jego instytucje.

- Szczególnym polem zmagań staje się teraz szkoła…

- Tak, po niepowodzeniu wprowadzenia homozwiązków, walki koncentrują się na szkole. Zwolennicy gender chcą wprowadzić obowiązkowe dla wszystkich wychowanie seksualne według programu genderystów - czyli ludzi często właśnie głęboko seksualnie zaburzonych. W ich podręcznikach zakazane są takie słowa, jak: „matka”, „ojciec”, „małżeństwo”, „wierność”, a promuje się takie, jak „rodzic A”, „rodzic B”, „partnerstwo na odcinek czasu życia”. Ogólnie ich program opiera się na niezwykle prymitywnej antropologii, miłość redukuje do fizjologii, promuje seks bez zasad i ograniczeń, czyli niesłychaną rozwiązłość i rozpasanie. Znam to dobrze z różnych krajów Zachodu, w których w sumie spędziłem 10 lat. W konkretach wygląda to np. tak, że podczas takich lekcji w Niemczech 12-letnie dziewczynki są zmuszane do tego, aby na sztuczne penisy nakładać prezerwatywy, a potem je lizać jak lizaki i oceniać ich smaki. Rodzicom za nieposłanie dziecka na takie lekcje grozi nawet więzienie i odebranie praw rodzicielskich. W Szwajcarii, w Bazylei, do przedszkoli 4-letnim dzieciom dostarczono sztuczne penisy w stanie wzwodu i rozchylone waginy, aby tym się bawiły. Bo według genderystów seks koniecznie musi być uprawiany już od powijaków. To szczególnie wyraźnie pokazuje, z kim mamy do czynienia. Widać, że realizuje się tu szatański plan: deprawacja i ateizacja poprzez seksualizację. Ludzie opętani seksem chcą, by wszyscy inni żyli podobnie, i jest to niezwykle groźne, bo niszczy kolebkę człowieczeństwa, zaburza albo uniemożliwia rozwój człowieczeństwa, burzy przyszłość rodziny. Po takim wychowaniu młodzież łatwo może popaść w rozwiązłość, w seks-narkomanię, stać się niezdolna ani do wiary, ani do małżeństwa i rodziny. W tym sensie genderyzm jest jeszcze gorszy niż bolszewizm, bo tamten niszczył społeczne i gospodarcze więzi, a ten niszczy samo człowieczeństwo i rodzinę. Wprowadzać genderyzm do szkół to tak, jakby wprowadzać obowiązkowe lekcje pornografii, to jest straszny gwałt na duszy dziecka, który może zrujnować całą jego przyszłość. To niesłychana pogarda dla godności i praw jego oraz jego rodziców.

- Owoce takich działań są już widoczne...

- Tak, przede wszystkim w postaci europejskiej katastrofy demograficznej. Tak wychowani ludzie dążą do maksimum przyjemności z seksu, ale minimum dzieci. Dziecko staje się dla nich jedynie bardzo kłopotliwym balastem w pogoni za ciągle nowymi doznaniami i partnerami. Stąd jest dużo seksu, dużo partnerów, dużo chorób wenerycznych, dużo aborcji, ale mało małżeństw, mało rodzin i mało dzieci. Tak jest zwłaszcza w Niemczech, gdzie na Niemkę przypada statystycznie 0,9 dziecka, a dla samego zachowania tego samego poziomu populacji potrzeba minimum 2, 1 dzieci na kobietę. Niemcy mają jeden z najniższych przyrostów naturalnych w świecie. Na 100 emerytów przypada 60 dzieci, a tylko 40 wnuków. Ale też większość Niemców zdradza swoje żony, a w kraju tym jest ok. 400 tys. prostytutek, czyli 1 proc. kobiet zamieszkujących ten kraj „pracuje” w tym charakterze. Każdego dnia mają one ok. 1 mln 200 tys. „klientów”, czyli ok. 3 proc. mężczyzn tego kraju. W Marsylii pierwszym językiem stał się już arabski, francuski spadł na drugie miejsce. To są także owoce mentalności totalnej rozwiązłości. Podobnie jak komunizm prowadził do upadku gospodarczego państwa, tak genderyzm prowadzi do unicestwienia rodziny i katastrofy demograficznej. Jest cały ocean seksu, a nie ma dzieci. Całe obszary Europy zaczynają przypominać dom publiczny, a w nim nie ma miejsca na dzieci.

- To rozumieją osoby odpowiedzialne, światłe, ale jeżeli za programami do szkół przygotowywanymi w Ministerstwie Edukacji Narodowej stoją takie organizacje, jak: Światowa Organizacja Zdrowia, Ministerstwo Zdrowia, Polska Akademia Nauk, bo w jej siedzibie odbywała się konferencja o bulwersujących aspektach edukacji seksualnej w szkołach, to przeciętny Kowalski ma mętlik w głowie. Jak zatem bronić naszych dzieci?

- Trzeba je bronić ze wszystkich sił, bo są naszym największym skarbem i przedmiotem największej odpowiedzialności. Nie wolno dopuszczać ludzi zaburzonych ideologicznie i seksualnie ani do szkół, ani do dzieci. Należy wskazywać, że wychowywanie dzieci wbrew najgłębszym, najświętszym przekonaniom rodziców, jest ciężkim przestępstwem, rodzajem kidnapingu, które państwo ma obowiązek ścigać i karać. Wychowywać dzieci chrześcijan według genderyzmu to tak, jakby dzieci żydowskie siłą zmuszać do przejścia na islam. Nikt nie ma prawa tak z butami i pałką wdzierać się do sanktuarium rodziny. Dlatego trzeba uczestniczyć w marszach i innych formach protestacyjnych, pisać i wysyłać listy do minister edukacji narodowej i innych członków rządu, skandale nagłaśniać w mediach i szukać pomocy prawnej, nie obawiać się walki sądowej. Trzeba też dobrze kontrolować, co się dzieje w szkole, uważnie przyglądać się zajęciom z tym związanym. Dyrektor szkoły nie ma prawa nic robić w tej dziedzinie bez wyraźnej zgody rodziców. Bardzo ważne jest nagłaśnianie wszelkich nadużyć w tej dziedzinie, bo zło lubi działanie w ciemności. Zasadą genderowców jest „rewolucja od góry”, „marsz przez instytucje”. Poprzez przechwycenie mediów i ośrodków władzy usiłują większości narzucić coś, co nigdy nie zostałoby przyjęte na drodze demokratycznej. Tak też okazują się wrogami demokracji.

- Czy takie starania przynoszą sukces?

- Oczywiście. W Stanach Zjednoczonych za przeprowadzenie lekcji wychowania seksualnego w stylu europejskiego genderyzmu trafiłoby się do więzienia za molestowanie nieletnich. Dzięki protestom pani Gabriele Kuby w Niemczech udało się zmusić ministerstwo oświaty do wycofania genderowskiej broszury, w której rodzice byli nakłaniani do zachowań pedofilskich wobec własnych dzieci. W Bazylei rodzice wymogli na władzach kantonalnych wycofanie z przedszkoli owych genderowskich pomocy naukowych w postaci penisa i waginy. W Norwegii rząd wycofał się (po 30 latach) z finansowania genderowców, bo ostatecznie sami się ośmieszyli i skompromitowali. Marsz genderowców został zatrzymany na Węgrzech, Litwie, w Estonii i Rosji. Nadal niewiele mają do powiedzenia w krajach islamu, na Litwie homopropaganda jest prawnie zakazana. Z absurdem można wygrać, trzeba tylko chcieć i dobrze się organizować.

- A jakie szanse mamy w Polsce?

- Szczególnie bardzo duże. Już pokazaliśmy to w XX wieku, kiedy szaleństwu ideologii uległy tak wielkie, mądre narody, jak Niemcy i Rosjanie, nasi sąsiedzi. W Polsce dobrowolnie to się nie udało, u nas takie ideologie trzeba było przynieść z zewnątrz, krzewić przy pomocy bomb, czołgów i bagnetów, w ciemnościach gestapowskich i ubeckich katowni. Myśmy aż tak nie zgłupieli, nie dali się aż tak uwieść. Zawdzięczamy to przede wszystkim naszej wierze, bo im więcej w umysłach i sercach jest prawdziwej wiary, tym mniej jest tam miejsca na ideologie, czyli wiary szczególnie błędne. To dlatego też komunizm u nas zawsze był najsłabszy i najszybciej się zawalił. Zawdzięczamy to głównie Kościołowi. Z tego mamy prawo być dumni, to może być nasz szczególny dar dla Europy - nasza wiara i krytycyzm wobec ideologii, które zbudowaliśmy na bardzo głębokiej wiedzy i - nieraz bardzo krwawym - doświadczeniu.

- Czyli mamy na czym budować naszą nadzieję?

- Oczywiście, na wszystko trzeba patrzeć w perspektywie Bożej, ostatecznej, czyli niejako „z góry”, metafizycznie. A w tej perspektywie każde zło jest słabsze od Boga, każde jego zwycięstwo jest lokalne i małe, przejściowe i tymczasowe. Genderimperium załamie się i rozpadnie, podobnie jak załamały się i rozpadły „niezwyciężalna, 1000-letnia” Rzesza oraz „obóz braterskich krajów socjalistycznych” zbudowany na marksizmie, czyli na „najbardziej światłej, naukowej teorii, którą kiedykolwiek widziała i miała zobaczyć ludzkość”. Chodzi tylko o to, żeby nastąpiło to jak najszybciej i w tym czasie pochłonęło jak najmniej ofiar, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. Przyłożenie do tego ręki jest świętym i radosnym obowiązkiem każdej i każdego spośród nas.

* * *

Ks. Dariusz Oko - kapłan archidiecezji krakowskiej. Doktor habilitowany filozofii i doktor teologii, pracownik Wydziału Filozofii UPJPII w Krakowie. Po święceniach kapłańskich przez 6 lat studiował na uczelniach w Niemczech, Włoszech i Stanach Zjednoczonych. Przez całe 28 lat kapłaństwa zaangażowany równolegle w pracy naukowej i duszpasterstwie (jako stały rezydent w parafiach polskich, europejskich i amerykańskich). Przez 16 lat duszpasterz studentów i od 16 lat duszpasterz Służby Zdrowia Archidiecezji Krakowskiej. Podczas studiów, konferencji naukowych i pielgrzymek z lekarzami ok. 10 lat spędził za granicą, poznał ponad 40 krajów na 6 kontynentach. Znany także z działalności publicystycznej, zwłaszcza z krytyki teologii liberalnej oraz genderideologii, homoideologii i homoherezji.


------------------------------------------------------------------

Dlaczego Kościół zakazuje antykoncepcji?
Z ks. Tadeuszem Reroniem rozmawia Bożena Rojek


Nawet wśród praktykujących katolików nie należy do rzadkości pogląd, że nauczanie Kościoła na temat antykoncepcji jest zbyt restrykcyjne i wpływa destrukcyjnie na relacje małżeńskie. Przedstawiciele kilkudziesięciu dysydenckich stowarzyszeń katolickich z wielu krajów posunęli się nawet o krok naprzód i zaapelowali w liście otwartym do Benedykta XVI o zniesienie wprowadzonego przez Kościół zakazu antykoncepcji. Jak napisali, sprzeciw Kościoła wobec antykoncepcji ma katastrofalne skutki dla biednych i słabych na całym świecie, stawia w niebezpieczeństwie życie kobiet i naraża miliony osób na ryzyko zarażenia się wirusem HIV. Zrozumienie źródeł i powodów odrzucenia sztucznych metod zapobiegania ciąży dla wielu nie jest sprawą prostą. Dlaczego więc Kościół zakazuje antykoncepcji?

W świetle nauczania Kościoła katolickiego antykoncepcja należy do tzw. uczynków „wewnętrznie złych”, tzn. niczym nieusprawiedliwionych, gdyż sprzeciwia się istocie małżeństwa, którego celem jest wzajemna miłość małżonków i prokreacja. Jan Paweł II w encyklice „Veritatis splendor” uczy, że nie wolno godzić się na wybór mniejszego zła poprzez taki rodzaj rozumowania: lepiej zastosować środki przeciw poczęciu, niż dokonać aborcji.

W akcie małżeńskim małżonkowie muszą się liczyć z możliwością poczęcia dziecka. Struktura aktu seksualnego łączy w sobie dwa aspekty: jednoczący i prokreacyjny. Wyraża się w nim podwójna „mowa ciała”: oblubieńcza i rodzicielska. Akt małżeński jest bowiem integralną jednością sensu oblubieńczego i rodzicielskiego. Antykoncepcja prowadzi natomiast do rozerwania związku między sensem jednoczącym i prokreacyjnym, gdyż celem zbliżenia seksualnego pozostaje tylko rozładowanie napięcia i osiągnięcie przyjemności zmysłowej. Jest wyrazem warunkowej akceptacji partnera, tzn. o ile pozbawiony jest on swej prokreacyjnej zdolności.

Techniki antykoncepcyjne naruszają porządek moralny ustanowiony przez Boga i są wyrazem sprzeciwu wobec Niego. Kiedy bowiem małżonkowie pozbawiają poprzez antykoncepcję swe życie małżeńskie potencjalnej zdolności rodzicielskiej, przypisują sobie, a nie Bogu władzę ostatecznego decydowania o zaistnieniu osoby ludzkiej.

Używanie środków antykoncepcyjnych powoduje także zakłócenia w działaniu zdrowego organizmu. Medycyna potrafi sporządzić szeroki wykaz skutków ubocznych sztucznych metod zapobiegania ciąży, oddziałujących ujemnie na zdrowie kobiety oraz jej przyszłego potomstwa. Negatywna ocena antykoncepcji nie zależy jednak od jej szkodliwości. Gdyby nawet opracowano środki nieszkodliwe dla zdrowia, to i tak ich stosowanie byłoby niemoralne.

Coraz częściej mówi się o złym wpływie antykoncepcji na zdrowie psychiczne. Środki mechaniczne zmniejszają wrażenia seksualne, a tym samym możliwość osiągnięcia pełnej satysfakcji seksualnej. Środki chemiczne obniżają normalne odczuwanie wrażeń seksualnych i zakłócają warunki intymnego zbliżenia przed i po współżyciu. Środki wewnątrzmaciczne zaś wywołują zmiany anatomiczno-fizjologiczne oraz wpływają poprzez układ hormonalny na układ nerwowy kobiety. Akt przerywany powoduje uczucie napięcia związanego z pilnowaniem momentu przerwania zbliżenia i lękiem, że przerwanie to nastąpi zbyt późno, co zmniejsza radość z kontaktu. W praktyce może to doprowadzić do oziębłości seksualnej oraz nerwicy lękowej.

Posługiwanie się środkami antykoncepcyjnymi prowadzi do tzw. postawy „nie” wobec życia. Z reguły bowiem, gdy okażą się one zawodne, wyzwala się agresja wobec poczętego dziecka, które jako niechciane staje się ofiarą aborcji.

Antykoncepcja wiedzie do utrwalenia egoizmu w małżeństwie, sprzeciwia się miłości i odpowiedzialności oraz godności osoby. Używanie środków antykoncepcyjnych sprowadza kobietę do roli rzeczy, przedmiotu użycia, a mężczyznę zwalnia od odpowiedzialności. U podstaw jej stosowania leży brak opanowania i nieumiarkowane szukanie przyjemności seksualnej.

Z punktu widzenia Kościoła nie do przyjęcia jest sposób profilaktyki przed zachorowaniem na AIDS polegający na stosowaniu prezerwatywy. Metoda ta zmniejsza wprawdzie zagrożenie, lecz nie eliminuje go całkowicie. Proponowanie tego środka jest równoznaczne z napędzaniem błędnego koła zachowań, co w konsekwencji prowadzi do kolejnych zarażeń. Najbardziej zagrożone osoby mogą dojść do wniosku, że tryb życia grożący śmiercią po zastosowaniu prezerwatywy stanie się bezpieczny.

  Kościół o pornografii

      Św. Jan Chryzostom w IV w., przestrzegając kobiety przed zbyt wyzywającym ubieraniem się, pisał: Wszędzie nosisz ze sobą swe sidła i w każdym miejscu zarzucasz swe sieci. Twierdzisz, że nigdy nikogo nie namówiłaś do grzechu. Owszem, choć nie przy pomocy słów to uczyniłaś, ale za pomocą twego stroju i zachowania... Jeśli sprawiłaś, że ktoś zgrzeszył w swoim sercu, jakżesz możesz być niewinna? Powiedz mi, kogo potępia ten świat? Kogo karzą sędziowie? Tych, co spożywają truciznę, czy tych, którzy przygotowują i podają śmiertelny napój? Przygotowałaś ohydny kielich, podałaś śmiertelny napój i jesteś większym zbrodniarzem niż ci, co zatruwają ciało; bo ty nie zabijasz ciała, lecz duszę. I nie czynisz tego wrogom, ani pod wpływem wyobrażonej konieczności, ale z głupiej próżności i pychy. Przez całe wieki Kościół cierpliwie i z naciskiem przypominał o zachowaniu dobrych obyczajów i o skromności w stroju, zachowaniu i w sztuce. Czynił to w ramach troski o moralność, ucząc wiernych zasad etyki i przypominając ewangeliczne wezwanie do czystości.
      Teza o walce Kościoła z pornografią znalazła swój wyraz w trwałym i oficjalnym wezwaniu Kodeksu Prawa Kanonicznego: Z samego prawa zabrania się czytać książek, które z założenia omawiają, przedstawiają lub uczą rzeczy sprośnych (1399, pkt 9). Kanon 1404 dotyczył księgarzy: Sprzedawcy książek niech nie sprzedają, nie pożyczają ani nie przechowują książek, traktujących z założenia o rzeczach sprośnych.
      31 grudnia 1929 r. papież Pius XI ogłosił encyklikę na temat edukacji chrześcijańskiej, Divini Illius Magistri, w której m.in. podkreśla wagę zachowania czystości przez kobiety w miejscach publicznych: Zasady te (tj. odnoszące się do podstawowej różnicy między płciami) z należnym względem dla czasu i miejsca, muszą być stosowane w zgodzie z chrześcijańską roztropnością do wszystkich szkół, szczególnie w najdelikatniejszym i decydującym okresie formacji, a mianowicie w wieku dojrzewania; zaś w ćwiczeniach gimnastycznych i sposobach zachowania należy szczególnie baczyć na chrześcijańską skromność u młodych dziewcząt i kobiet, która jest ciężko nadwyrężona przez jakąkolwiek formę publicznej ekshibicji. Papież mówił również o nieprzyzwoitych modach, o których likwidację chrześcijańskim kobietom nigdy nie dosyć walczyć.
      Za ogólnokościelnym prawem i wezwaniami uchwalono w 1936 r. na Synodzie Polskim w Częstochowie: Wierni niech starannie unikają nabywania książek i pism (...), szerzących zasady przeciwne etyce katolickiej albo pornografię (uchwała 77, par. 2).
      W wielkopostnym liście pasterskim z 1936 r. kard. August Hlond pisał: Nie mogę tu pominąć zadania prasy. Nie mam na myśli pism, które są organami pornografii. Takie wydawnictwa powinniśmy bezwzględnie rugować, jako czynnik rozkładowy. Chodzi mi raczej o te pisma, które chcą być pismami społeczeństwa katolickiego. Czy jest w nich na miejscu to rozmazywanie sensacyjnych skandalów? Po co to wtajemniczanie w buduarowe, tak mało wyszukane sekrety gwiazd filmowych i królowych piękności. A te wykolejenia w dziale powieściowym, a te fatalne krytyki literackie... te niewiarygodne dodatki romansowe! Ze wstydem odkładamy nieraz dziennik i serdecznie gniewamy się na redaktorów, że nie mają względu na katolicką kulturę czytelnika... Wreszcie słówko o literaturze... Jakżeż strasznie zaważyła na rozwoju ducha ludzkiego literatura skąpana w lubieży!... Strasznym obciążeniem dla ducha polskiego jest literatura, kładąca nacisk na seksualną stronę życia, literatura jakby zastrzeżona negacji cnót rodzinnych, rozwodom, zdradzie małżeńskiej, bezwstydowi, zboczeniu... Bezwzględnie oddalajmy od domów i bibliotek zgniliznę, choćby z firmą geniusza.
      W trosce o "tworzenie klimatu sprzyjającego czystości" papież Paweł VI w encyklice Humanae vitae domagał się: Wszystko więc, co w dziedzinie tzw. nowoczesnych środków społecznego przekazu podnieca zmysły i podsyca rozwiązłość obyczajów, a także wszystkie formy pornografii oraz nieprzyzwoitych widowisk, powinny spotkać się z otwartym i jednogłośnym potępieniem ze strony tych wszystkich, którzy bądź to troszczą się o rozwój kultury społecznej, bądź też mają obowiązek bronić najwyższych wartości duchowych. Bezpodstawnie bowiem próbowałby ktoś usprawiedliwiać tego rodzaju demoralizację, powołując się na rzekome wymogi artystyczne lub naukowe, bądź też uzasadniać ją swobodą, na jaką, być może, zezwalają władze danego kraju (22).
      Argumenty tzw. estetyczne w uprawianiu pornografii zdecydowanie odrzucił Sobór Watykański II w Dekrecie o środkach społecznego przekazywania myśli Inter mirifica: Ponieważ coraz częstsze kontrowersje w tej materii wywodzą się nierzadko z fałszywych doktryn dotyczących etyki i estetyki, Sobór podkreśla prymat obiektywnego porządku moralnego, który bezwzględnie powinien być uznany przez wszystkich (IM, 6).
      Katechizm Kościoła Katolickiego zalicza pornografię do ciężkich grzechów przeciwko czystości: Pornografia polega na okradaniu intymności aktów seksualnych partnerów, rzeczywistych lub symulowanych, celem umyślnego pokazywania ich osobom trzecim. Obraża czystość, ponieważ wynaturza akt małżeński, który jest wzajemnym intymnym darem małżonków. Ciężko rani godność tych, którzy się temu oddają (aktorów, sprzedawców, widzów), ponieważ jedno dla drugiego staje się przedmiotem prymitywnej przyjemności i niegodziwego zysku. Pogrąża jednych i drugich w złudzie nierzeczywistego świata. Jest grzechem ciężkim. Władze państwowe winny zabraniać produkcji i upowszechniania materiałów pornograficznych (2354).
      Relację sztuki i pornografii rozwinął Jan Paweł II w cyklu audiencji ogólnych, poświęconych "teologii ciała": Chodzi o bardzo ważną, o podstawową sferę wartości, wobec których człowiek nie może pozostawać obojętny ze względu na godność człowieczeństwa, na osobowy charakter i wymowę ludzkiego ciała. Wszystkie te treści i wartości mogą być poprzez dzieła sztuki, także poprzez działalność środków audiowizualnych, kształtowane i pogłębiane, ale mogą też być zniekształcane i niszczone w "sercu" człowieka (29 IV 1981). Papież wątek ten rozwinął: Są na przestrzeni różnych epok dzieła sztuki mające za temat ciało ludzkie w jego nagości - a których oglądanie pozwala nam się skupić poniekąd na całej prawdzie człowieka, na godności i pięknie - także ponadzmysłowym - jego męskości i kobiecości. Dzieła te noszą w sobie jakby ukryty pierwiastek sublimacyjny, doprowadzający widza poprzez ciało do całej tajemnicy człowieka. Obcując z takimi dziełami, gdzie nie czujemy się zdeterminowani ich treścią w kierunku "pożądliwego patrzenia" z Kazania na Górze, uczymy się poniekąd oblubieńczego sensu ciała, który jest odpowiednikiem i miarą "czystości serca". Ale są także dzieła sztuki, częściej jeszcze chyba reprodukcje, które budzą sprzeciw w sferze osobowej wrażliwości człowieka - nie ze względu na swój przedmiot, ciało ludzkie bowiem samo w sobie ma zawsze swą niezbywalną godność, ale ze względu na jakość czy sposób jego odtworzenia, ukazania, przedstawienia artystycznego. O tym sposobie, o tej jakości, mogą stanowić różne współczynniki dzieła czy reprodukcji, a także wielorakie okoliczności, często natury bardziej technicznej niż artystycznej. Wiadomo, że poprzez wszystkie te elementy staje się poniekąd dostępna dla widza lub też słuchacza czy czytelnika sama podstawowa intencjonalność dzieła sztuki lub wyboru odnośnych technik. Jeśli nasza osobowa wrażliwość reaguje sprzeciwem, dezaprobatą - to dlatego, że w owej podstawowej intencjalności odkrywamy, wraz z nieodzownym dla dzieła sztuki czy reprodukcji "uprzedmiotowienim" człowieka i jego ciała, równoczesne sprowadzenie go na pozycję przedmiotu, przedmiotu "użycia", który ma służyć zaspokojeniu samej pożądliwości (5 V 1981).
      W adhortacji apostolskiej Familiaris consortio Jan Paweł II u podstaw pornografii postawił owo uporczywe nastawienie, traktujące istotę ludzką nie jako osobę, ale jako rzecz, jako przedmiot kupna-sprzedaży będący na usługach egoistycznego interesu i samozadowolenia (...). Nastawienie to rodzi bardzo gorzkie owoce, jak pogardę dla mężczyzny i kobiety, niewolnictwo, ucisk słabszych, pornografię, prostytucję - zwłaszcza w formie zorganizowanej - i najrozmaitsze dyskryminacje spotykane na polu wychowania, na polu zawodowym, przy wynagradzaniu za pracę itp. (24).
      Wezwanie do budowania "klimatu sprzyjającego czystości" nabiera rozmiaru społecznego. Dlatego też Karta Praw Rodziny, ogłoszona przez Stolicę Świętą, stwierdza: Rodzina ma prawo wymagać, by środki społecznego przekazu stanowiły pozytywne narzędzia budowania społeczeństwa i by wspierały podstawowe wartości rodziny. Jednocześnie rodzina ma prawo do odpowiedniej ochrony, a w szczególności do ochrony swych najmłodszych członków przed ujemnymi wpływami i nadużyciem ze strony środków przekazu ( 5 f).
      Jan Paweł II postrzega pornografię jako jeden z przejawów tzw. cywilizacji śmierci. Podczas pielgrzymki do Ojczyzny, w homilii na Mszy świętej w Sandomierzu (12 VI 1999), powiedział: Cywilizacja śmierci chce zniszczyć czystość serca. Jedną z metod takiego działania jest celowe podważanie wartości tej postawy człowieka, którą określamy cnotą czystości. Jest to zjawisko szczególnie groźne, gdyż celem ataku stają się wrażliwe sumienia dzieci i młodzieży. Cywilizacja, która w ten sposób rani lub nawet zabija prawidłową relację człowieka do człowieka, jest cywilizacją śmierci, bo człowiek nie może żyć bez prawdziwej miłości.
      Wśród wielu wypowiedzi biskupów polskich na temat pornografii na uwagę zasługuje list pasterski metropolity przemyskiego, abpa Józefa Michalika na rozpoczęcie roku szkolnego 1998/99. Nazywa on pornografię "chorobą moralności", która ciężko rani wyobraźnię odbiorcy. Wzywa wiernych do samoobrony, która polegać powinna na:
- pokazywaniu w rodzinie piękna czystej miłości;
- uświadamianiu sobie i innym wartości Bożego prawa;
- mówieniu w szkole i parafii o tym, że rodzina jest powołana do zadań wychowawczych i do świętości;
- promowaniu godnej mody w ubiorach, zwłaszcza w miejscach sakralnych i publicznych;
- tworzeniu grupy antypornograficznej w stowarzyszeniach katolickich;
- zwracaniu uwagi wypożyczalniom kaset "porno" i sprzedawcom brudnej literatury na niemoralność ich zarobku, bojkotowaniu ich sklepów;
- stawianiu wymagań parlamentarzystom, aby prawo chroniło dzieci i młodzież przed deprawacją;
- pomocy w wydostaniu się ludziom młodym z powikłań życia erotycznego, jeśli takie się pojawią;
- tworzeniu miejsc pracy i odpoczynku dla młodzieży, aby nie oddawała się pijaństwu i zarobkom przez "lekkie" obyczaje.
Wskazanie na szeroki społeczny kontekst zjawiska pornografii oraz wielokanałowego przeciwstawiania się jej wiąże się także z dążeniem do właściwego zainteresowania ustawodawstwa poszczególnych państw tym zagadnieniem. Bariera prawna może być bowiem stosunkowo skutecznym środkiem powstrzymującym zalew pornografią.

ks. Andrzej Zwoliński




------------------------------------------------------------------

SYNOD, CZYLI NASZA WSPÓLNA DROGA

List pasterski w związku z  XVI Zgromadzeniem Ogólnym Synodu Biskupów

Drogie Siostry, drodzy Bracia,

„(…) Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu” (Mk 10,45). To, usłyszane przed chwilą zdanie Chrystusa, można potraktować nie tylko jako streszczenie całej dzisiejszej liturgii Słowa, ale w ogóle jako streszczenie Ewangelii. Chrystus przyszedł, aby służyć! Nie możemy też pominąć kontekstu, w którym padły te słowa. Oto Jan i Jakub próbują sobie „załatwićˮ pierwsze miejsca w Królestwie Bożym. Inni uczniowie jawnie się na to oburzają, pewnie dlatego, że sami chcieliby je dostać. A Chrystus cierpliwie tłumaczy: przyszedłem nie dla pierwszych miejsc, przyszedłem, aby służyć i „dać swoje życie jako okup za wielu”(Mk 10,45).

Tłumaczy to także dzisiaj i nam. Tłumaczy to swojemu Kościołowi, który powinien – jak słyszeliśmy w drugim czytaniu – trwać mocno w wyznawaniu wiary (por. Hbr 4,14) i przez to wyznawanie, tak słowem, jak i stylem życia, ukazywać światu Chrystusa – Sługę. Nie uciekniemy dziś przed podwójnym pytaniem. Najpierw warto zapytać samego siebie: czy inni, patrząc na moje życie, mogą zobaczyć w nim odbicie Chrystusa-Sługi, czy raczej widzą tylko kogoś nieustannie zatroskanego o własną pozycję i własne sprawy, ciągle oburzonego na drugich, szczelnie zamkniętego w swoim mikroświecie? I dalej: co można zobaczyć, patrząc na życie naszych kościelnych wspólnot: Chrystusa pochylonego w służbie najsłabszym, czy zatroskanie o wizerunek instytucji, walkę o zwycięstwo takiej czy innej opcji duszpasterskiej, a nawet politycznej?

Napięcia i spory między uczniami Chrystusa nie są niczym nowym, co dzisiejsza Ewangelia dobitnie ilustruje. Być może jednak obecnie są one jeszcze bardziej gorszące, bo przecież misja Chrystusa już się dopełniła. Otrzymaliśmy już Ducha Świętego. Jego tchnienie może nas doprowadzić do wspólnego rozpoznania woli Bożej. Jak Go słuchamy? Jak wygląda w naszych wspólnotach rozmowa o tym, co dziś Duch Boży mówi do Kościoła? Na ile potrafimy odwrócić wzrok od własnych spraw i dostrzec drugich, z ich potrzebami i doświadczeniami?

Nie powinniśmy uciekać od tych pytań, jeśli chcemy, by Kościół – od małych wspólnot wewnątrz parafii, poprzez same parafie i diecezje, aż po jego wymiar powszechny – podążał drogami wskazanymi przez Ducha Świętego. Nim zabierzemy się za jakiekolwiek reformy, potrzebny jest nam rachunek sumienia z tego, jak ze sobą rozmawiamy, jak nawzajem się słuchamy i jak rozeznajemy wolę Bożą? Nie tylko w sposób osobisty i indywidualny, ale także wspólnotowy.

Tydzień temu papież Franciszek rozpoczął uroczyście XVI Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów na temat: „Ku Kościołowi synodalnemu:  komunia, uczestnictwo, misja”. Synod to narzędzie, którym Kościół posługuje się praktycznie od swoich początków. Apostołowie zbierali się razem, aby podejmować decyzje pod tchnieniem Bożego Ducha (por. Dz15,1-33). Potem przez wiele wieków następcy Apostołów – biskupi –gromadzili się na synodach, by rozeznawać, jaka jest wola Boża względem Kościoła. Przez wieki synody były podstawowym sposobem podejmowania kościelnych decyzji.

Tym razem papież Franciszek pragnie, aby w synodalnym doświadczeniu uczestniczyli nie tylko biskupi. Do pójścia wspólną drogą rozeznania woli Bożej zaprasza wszystkich – bo wszyscy przez chrzest i bierzmowanie otrzymali Ducha Świętego, a w Eucharystii karmią się jednym Ciałem Żyjącego Pana. W ten sposób budują Mistyczne Ciało Chrystusa, czyli Kościół, za który są współodpowiedzialni. Samo słowo „synod” oznacza podążanie wspólną drogą. Synodalne prace potrwają dwa lata. Najpierw będzie miała miejsce faza diecezjalna, w przyszłym roku kontynentalna, a wreszcie w 2023 – powszechna. Jednak papież Franciszek chce, aby styl wspólnotowego rozeznawania stał się stałą praktyką Kościoła.

W czasie synodu mamy przyjrzeć się temu, w jaki sposób razem, duchowni i świeccy, budujemy wspólnotę Kościoła, począwszy od najmniejszej parafii. Czy i jak w Kościele ze sobą rozmawiamy? Jak często spotykamy się, by wspólnie szukać woli Bożej, a gdy już do takiego spotkania dojdzie, to na ile potrafimy cierpliwie słuchać siebie nawzajem, szanując zdanie drugiego? Ile jest w nas odwagi, żeby wypowiadać to, co w sercu rozpoznajemy jako możliwy głos Ducha Świętego? Czy nasze wspólnoty dają nam poczucie bezpieczeństwa, gdy próbujemy wypowiedzieć sprawy trudne? Papież proponuje, żebyśmy się nad tym zastanowili na różnych poziomach organizacji Kościoła, zarówno w nieformalnym gremiach, jak i w ruchach, stowarzyszeniach, parafiach i diecezjach. I jeszcze jedno pytanie, które Ojciec Święty podkreśla szczególnie: czy z naszej rozmowy o Kościele nie wykluczamy tych, których głos łatwo zignorować, bo są z jakiegoś powodu słabsi, zmarginalizowani i mniej obecni w „głównym nurcie” życia Kościoła?

Synodalne podejście musi zachowywać wrażliwość na włączenie do rozmowy wszystkich, nie wiadomo bowiem, przez kogo Duch Święty zechce przemówić. On „wieje kędy chce” (por. J 3,8) i kogokolwiek może wybrać jako swoje narzędzie. Wykluczenie kogoś ze wspólnotowego rozeznania może więc oznaczać pozbawienie się możliwości rozpoznania woli Bożej. Synodalne podejmowanie decyzji nie jest łatwe, bo zakłada, że głos Ducha wychodzący od jednego członka wspólnoty zostanie potem rozpoznany przez pozostałych, w których działa przecież ten sam Duch. Cierpliwość w słuchaniu i gotowość do nawrócenia, czyli nie tylko do zmiany własnych przekonań, ale do przemiany serca, są w takiej wspólnej drodze nieodzowne. Tym właśnie synodalny styl podejmowania decyzji różni się zarówno od władzy absolutnej, gdzie rację ma sprawujący władzę, jak i od demokracji, gdzie zwycięża ten, kto jest w stanie zdobyć choćby minimalną większość. W Kościele rację ma Duch Święty, a wszystkie ludzkie struktury władzy muszą służyć temu, by rozpoznać Jego tchnienie i mu się poddać.

Ten ideał nie jest łatwy do osiągnięcia. W Kościele istnieją – także na mocy prawa – struktury synodalnego rozeznania, jak na przykład parafialne i diecezjalne rady duszpasterskie, rady prezbiterów. Niestety nie zawsze i nie wszędzie są one rzeczywistym doświadczeniem wspólnotowej drogi rozeznania świeckich i duchownych, przełożonych i podwładnych. Nie zawsze i nie wszędzie w Kościele szuka się głosów z peryferii. Nie zawsze i nie wszędzie wysłuchuje się z miłością i szacunkiem ludzi zranionych, odrzucanych, mało znaczących w oczach świata. Proponowany przez Papieża rachunek sumienia z synodalności może nam pomóc w zmierzeniu się z tymi problemami. Ale pomoże tylko wtedy, gdy spróbujemy w naszych wspólnotach – od najmniejszych po największe – szczerze porozmawiać. Tam, gdzie zaufanie zostało z jakiegoś powodu nadszarpnięte, będzie to bardzo trudne. Nie ma jednak lepszego sposobu na odbudowę zaufania, jak spotkanie, bycie razem, cierpliwy dialog, któremu towarzyszy świadomość Bożej obecności.

Realizacja papieskiego zaproszenia do uczestnictwa w synodzie wymaga oczywiście także pewnej organizacji. Chodzi bowiem nie tylko o same spotkania i rozmowy we wspólnotach, choć już one są wielką wartością. Synod ma być też okazją do uświadomienia sobie, gdzie jesteśmy na drodze budowania synodalnej wrażliwości, czyli do wskazania, jakie napotykamy trudności, a jakie mamy dobre praktyki i doświadczenia? Głosy z synodalnego dialogu we wspólnotach lokalnych trzeba będzie zebrać, podsumować, przekazać dalej. Wkrótce zatem parafie powinny otrzymać szczegółowe informacje na temat przebiegu diecezjalnego etapu synodu, który potrwa kilka najbliższych miesięcy.

Nie trzeba jednak czekać na wytyczne organizacyjne, by zacząć rozmawiać. Można zacząć od wspólnot rodzinnych i dialogu małżeńskiego. Można porozmawiać z sąsiadami, czy koleżankami i kolegami z pracy. Można już włączyć pytanie o to, jak wspólnie szukamy woli Bożej, w tematy spotkań wspólnot parafialnych, zakonnych, diecezjalnych. A przede wszystkim można i trzeba w modlitwie osobistej i wspólnotowej wzywać Ducha Świętego, aby towarzyszył swoim tchnieniem wszystkim synodalnym rozmowom. Żeby podpowiadał, jak włączać do dialogu tych, którzy trzymają się z boku, albo którzy zostali zepchnięci na peryferie naszych wspólnot. Żeby otwierał nam serca na to, co mają do powiedzenia inni. Żeby uczył słuchania cierpliwego, empatycznego, wytrwałego oraz mówienia pokornego i odważnego zarazem. Żeby umacniał Kościół w mężnym wyznawaniu wiary (por. Hbr 4,14), czyli w ukazywaniu światu Chrystusa, który „nie przyszedł aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45).

„Stajemy przed Tobą Duchu Święty, zgromadzeni w Twoje Imię. Pokaż nam drogę, którą powinniśmy iść i naucz jak nią podążać”!

Prosimy o Wasze życzliwe i żywe uczestnictwo w synodzie oraz życzymy wielu dobrych doświadczeń w czasie synodalnych spotkań.

Na wspólną drogę z serca błogosławimy, w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego!

Podpisali: Pasterze Kościoła w Polsce

Warszawa, dnia 7 października 2021 r.

2024  Parafia Krotoszyce  globbers joomla template