Święci i Błogosławieni
101. rocznica Objawień Fatimskich
Od 13 maja 1917 roku troje pastuszków w pobliżu portugalskiej wsi Fatima przeżywało wielokrotnie objawienia maryjne. Wiadomość o tym szybko się rozeszła i do Fatimy zaczęły przybywać dziesiątki tysięcy pielgrzymów. Od tego czasu Fatima jest jednym z najliczniej odwiedzanych sanktuariów maryjnych na świecie.
Prezentujemy najważniejsze wydarzenia z tym związane. Oto one:
1917: 13 maja, a potem 13 każdego następnego miesiąca aż do października troje młodych pastuszków w Cova da Iria przeżywało objawienia maryjne. „Jasna pani”, która ukazywała się im przy rosnącym tam dębie, przekazała im trzy „tajemnice”, z których trzecia została ujawniona dopiero w 2000 roku
Kwiecień 1919: początek budowy kaplicy. W tym samym miesiącu umiera jedno z dzieci-wizjonerów, Franciszek Marto na skutek epidemii grypy. Jego siostra Hiacynta również umiera z powodu grypy w 1920 roku. Objawiająca się trójce dzieci Maryja zapowiedziała rychłą śmierć dwojga z nich.Czerw
Czerwiec 1927: biskup z Leiria sprawuje po raz pierwszy Eucharystię w Cova da Iria.13 maja 1928: położenie kamienia węgielnego pod bazylikę o którą prosiła Maryja
13 października 1930: biskup Leirii wyraża zgodę na oddawanie czci Maryi Dziewicy w Fatimie
Październik 1953: konsekracja bazyliki
13 maja 1981: zamach na Jana Pawła II na placu św. Piotra. Papież został ciężko ranny, a swoje ocalenie przypisał opiece Matki Bożej Fatimskiej
12/13 maja 1982: Jan Paweł II pielgrzymuje do Fatimy, a kulę, która przeszyła jego ciało, umieszcza w koronie figury Matki Bożej
13 maja 2000: podczas swojej trzeciej podróży do Fatimy Jan Paweł II beatyfikuje dwoje pastuszków: Franciszka i Hiacyntę Marto
26 czerwca 2000: na życzenie Jana Pawła II Watykan publikuje tzw. trzecią tajemnicę fatimską. Po upływie zastrzeżonego czasu zgody na jej ujawnienie nie wydał w 1960 roku Jan XXIII
13 lutego 2005: umiera ostatnia z trójki wizjonerów fatimskich, siostra zakonna Maria Łucja Santos. W kilka tygodni później umiera Jan Paweł II
13 maja 2007: na uroczystości 90. rocznicy objawień fatimskich nie mógł przyjechać papież Benedykt XVI, ponieważ w tym czasie otwierał w Brazylii zgromadzenie generalne biskupów Ameryki Łacińskiej CELAM. Swoim legatem do Fatimy mianował byłego sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Angelo Sodano. W ramach tych uroczystości poświęcono nowy kościół Trójcy Świętej. Świątynia ma 9 tys. miejsc siedzących jest jednym z największych na świecie kościołów katolickich. Jak dotychczas, jest to największa budowla sakralna XXI wieku
13 lutego 2008: w trzecią rocznicę śmierci s. Łucji papież Benedykt XVI znosi przewidziany prawem kanonicznym termin pięciu lat od śmierci, aby otworzyć proces beatyfikacyjny.
13 maja 2010: Benedykt XVI (2005-2013) odwiedza Fatimę na swoje osobiste życzenie.
13 maja 2013: nowo wybrany papież Franciszek zawierza swój pontyfikat Matce Bożej Fatimskiej
13 maja 2017: uroczystości 100. rocznicy objawień fatimskich. Papież Franciszek złożył wizytę w Fatimie
ŚWIĘTY JAN PAWEŁ II O POCZĘTYM ŻYCIU
"Życie ludzkie jest święte i nienaruszalne w każdej chwili swego istnienia, także w fazie początkowej, która poprzedza narodziny. Człowiek już w łonie matki należy do Boga, bo Ten, który wszystko przenika i zna, tworzy go i kształtuje swoimi rękoma, widzi go, gdy jest jeszcze małym, bezkształtnym embrionem, i potrafi w nim dostrzec dorosłego człowieka (...)"
Evangelium Vitae, 61
"Żadna okliczność, żaden cel, żadne prawo na świecie nidgy nie będą mogły uczynić godziwym aktu, który sam w sobie jest niegodziwy , ponieważ sprzeciwia się Prawu Bożemu, zapisanemu w sercu każdego człowieka (...)"
Evangelium Vitae, 62
"Kościół broniąc prawa do życia odwołuje się do szerszej, uniwersalnej płaszczyzny obowiązującej wszystkich ludzi. Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest prawem człowieka".
Kalisz 4 VI 1997 r.
"Troska o dziecko, jeszcze przed jego narodzeniem (...) jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka".
Nowy York 2 X 1979 r.
"I życzę, i modlę się o to stale, ażeby rodzina polska dawała życie, aby była wierna świętemu prawu życia".
Nowy Targ 8 VI 1979 r.
"Walczcie, aby każdemu człowiekowi przyznano prawo do urodzenia się... Nie zniechęcajcie się trudnościami, sprzeciwami czy niepowodzeniami..."
"Bronić życia i umacniać je, czcić je i kochać - oto zadanie, które Bóg powierza każdemu człowiekowi".
"Trzeba więc najpierw zmienić stosunek do dziecka poczętego. Nawet jeśli pojawiło się ono nieoczekiwanie, nigdy nie jest intruzem ani agresorem. Jest ludzką osobą, zatem ma prawo do tego, aby rodzice nie skąpili mu daru z samych siebie, choćby wymagało to od nich szczególnego poświęcenia."
„Bronić życia i umacniać je, czcić je i kochać
– oto zadanie, które Bóg powierza każdemu człowiekowi…” (Evangelium vitae)
Nieprzypadkowo Jan Paweł II na początku swego pontyfikatu określił siebie "papieżem życia i odpowiedzialnego rodzicielstwa". Zapowiedź ta potwierdzała się w każdym wymiarze pontyfikatu Ojca Świętego, który nieustannie wyrażał zarówno słowem jak i czynem swoje zaangażowanie w obronę życia ludzkiego i godności jego przekazywania. Taki profil misji pasterskiej Jana Pawła II nie jest jednak wynikiem arbitralnego wyboru, ale stanowi odpowiedź na sytuację, w jakiej znalazła się ludzkość pod koniec dwudziestego wieku.
polecane artykuły:
Życie a prawo stanowione
autor: dr Marek CzachorowskiObrona życia w duchu nadprzyrodzonym - w ujęciu Jana Pawła II
autor: ks. prof. Jerzy Bajda
Jan Paweł II – Obrońca godności człowieka
autor: Konferencja Episkopatu Polski
Jan Paweł II - Papież rodziny, Papież życia
autor: kard. Stanisław Dziwisz
św.Jan Paweł II w obronie życia
– wybór wypowiedzi w czasie pielgrzymek w Polsce:
"I życzę, i modlę się o to stale, ażeby rodzina polska dawała życie, żeby była wierna świętemu prawu życia. Jeśli się naruszy prawo człowieka do życia w tym momencie, w którym poczyna się on jako człowiek pod sercem matki, godzi się pośrednio w cały ład moralny, który służy zabezpieczeniu nienaruszalnych dóbr człowieka. Życie jest pierwszym wśród tych dóbr. Kościół broni prawa do życia nie tylko z uwagi na majestat Stwórcy, który jest tego życia pierwszym Dawcą, ale równocześnie ze względu na podstawowe dobro człowieka". (Nowy Targ, 8 czerwca 1979 r.)
"Także państwa pluralistyczne nie mogą zrezygnować z norm etycznych w swoim prawodawstwie i w życiu publicznym, zwłaszcza tam, gdzie ochrony domaga się dobro podstawowe, jakim jest życie człowieka od momentu jego poczęcia aż po naturalną śmierć". (Przemówienie do korpusu dyplomatycznego, Warszawa, 8 czerwca 1991 r.)
"Dziękuję za inicjatywy parlamentarne, zmierzające do zabezpieczenia życia ludzkiego od chwili poczęcia w łonie matki. Jasne stanowisko prawa jest nieodzowne, aby mógł dokonywać się również gruntowny proces nawrócenia. Trudno bowiem o właściwą działalność wychowawczą czy duszpasterską, gdy prawo temu przeszkadza. To, co „legalne”, zostaje niestety bardzo łatwo przyjęte jako 'moralnie dozwolone'". (Warszawa, 9 czerwca 1991 r.)
"Waszym posłannictwem jest zabezpieczenie w jutrzejszym świecie obecności takich wartości, jak pełna wolność religijna, poszanowanie osobowego wymiaru rozwoju, ochrona prawa człowieka do życia począwszy od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci, troska o rozwój i umocnienie rodziny, dowartościowanie kulturowych odrębności dla wzajemnego ubogacania się wszystkich ludzi, ochrona równowagi naturalnego środowiska, które coraz bardziej bywa zagrożone". (Częstochowa, 15 sierpnia 1991)
"Józef z Nazaretu, który uchronił Jezusa od okrucieństwa Heroda, staje w tej chwili przed nami jako wielki rzecznik sprawy obrony życia ludzkiego od pierwszej chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci. Pragniemy więc w tym miejscu polecić Bożej Opatrzności i świętemu Józefowi życie ludzkie, zwłaszcza życie nie narodzonych – i w naszej Ojczyźnie, i na całym świecie. Życie posiada nienaruszalną wartość i niepowtarzalną godność, dlatego zwłaszcza, że – jak czytamy dzisiaj w liturgii – każdy człowiek jest powołany do uczestniczenia w życiu Bożym. Święty Jan pisze: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3, 1). Okiem wiary w sposób szczególnie wyraźny możemy dostrzec nieskończoną wartość każdej ludzkiej istoty. Ewangelia, głosząc dobrą nowinę o Jezusie, jest również dobrą nowiną o człowieku – o jego wielkiej godności. Uczy wrażliwości na człowieka. Na każdego człowieka. „Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi”. Kościół, broniąc prawa do życia, odwołuje się do szerszej, uniwersalnej płaszczyzny, która obowiązuje wszystkich ludzi. Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest prawem człowieka. Jest prawem najbardziej podstawowym. Bóg mówi: „Nie będziesz zabijał!” (Wj 20, 13). Przykazanie to jest zarazem fundamentalną zasadą i normą kodeksu moralności, wpisanego w sumienie każdego człowieka. Miarą cywilizacji – miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury – jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej. Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne, naukowe". (Kalisz, 4 czerwca 1997 r.)
"Tu, z tego miejsca, zwracam się do wszystkich ojców i matek mojej Ojczyzny i całego świata, do wszystkich ludzi bez wyjątku: każdy człowiek poczęty w łonie matki ma prawo do życia!" (Łowicz, 14 czerwca 1999 r.)
„Stosunek do daru życia jest wykładnikiem i podstawowym sprawdzianem autentycznego stosunku człowieka do Boga i do człowieka, czyli wykładnikiem i sprawdzianem autentycznej religijności i moralności”. (Częstochowa, 19 czerwca 1983 r.)
https://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/47209,Narodowy-Dzien-Pamieci-Zolnierzy-Wykletych-1-marca-2018.html
Muzyka w Kościele.
Kto dobrze i wyraźnie śpiewa, dwa razy się modli - muzyka w Kościele - jaka jest, a jaka być powinna?
Górale w kościołach śpiewają z werwą, Kaszubi - pięknie, a Ślązacy - głośno i dynamicznie.
Najczęściej jednak w polskich świątyniach można usłyszeć przeciągłe, sylabizowane śpiewy grupki wiernych.
Tak samo wolno i bezbarwnie brzmią pieśni wielkopostne jak i kolędy. Powoli zanika tradycja korzystania w kościele z modlitewników i śpiewników, a znajomość pieśni najczęściej nie wykracza poza pierwszą zwrotkę, ale pojawiają się rzutniki i pieśni są wyświetlane na ekranie i mimo to śpiewu nie słychać należycie, a powinien spiewać cały kościół.
Czy stajemy się pokoleniem ignorantów muzycznych? Czy brzmienie organowych dźwięków i liryzm pieśni liturgicznych już nas nie poruszają? "Przemawiając jedni do drugich, posługujcie się psalmami, hymnami i pieśniami, pełnymi ducha gorliwości.
Śpiewajcie Panu i wysławiajcie Go w waszych sercach" - pisał św. Paweł w Liście do Efezjan. "Kto dobrze śpiewa, podwójnie się modli" -przekonuje starożytne powiedzenie.
Dobrze - znaczy pięknie, godnie, z przekonaniem i na chwałę Bożą. O takim właśnie kościelnym śpiewie mówią liczne dokumenty wydane przez Stolicę Apostolską i biskupów. Taką odnowę muzyczną zaproponował Sobór Watykański II. Hierarchowie Kościoła wielokrotnie podkreślali, jak ważne jest utrzymanie muzyki sakralnej na wysokim poziomie. Tylko wtedy bowiem wypełnia ona swoje podstawowe zadania: inspiruje do modlitwy, nastraja do kontemplacji, kieruje myśli ku Bogu.
Śpiew kościelny to także niezwykła siła, jednocząca wiernych i kapłana. Święty Hieronim pisał nawet, że "Amen" śpiewane w bazylikach Rzymu brzmiało jak uderzenie pioruna.
Jak brzmi ono w naszych kościołach?
Muzyka liturgiczna powinna zachować własną tożsamość, ponieważ zawsze różniła się od pozostałej muzyki.
Jej poziom świadczy o poziomie naszej duchowości. Niestety, teraz "równa w dół", czyli niekiedy podlizuje się modom i publiczności. A przecież to nie jest lista przebojów!
Zgodnie z watykańską Instrukcją "Musicam Sacrom", muzyka liturgiczna, czyli używana przy sprawowaniu kultu Bożego, musi odznaczać się charakterem sakral-nym i doskonałością formy. "Śpiew i muzyka spełniają swoją funkcję znaków tym wymowniej, im ściślej zwiążą się z czynnością liturgiczną". Jak mówią do-kumenty Kościoła, muzyka jest nie tylko ozdobą uroczystej liturgii, ale także jej integralną częścią. Sprzyja bowiem "zjednoczeniu zgromadzonych i otwiera ich dusze na tajemnice roku liturgiczne-go" ("Wprowadzenie Ogólne do Mszału Rzymskiego"). Tak więc każda czynność liturgiczna musi być przygotowana także pod względem muzycznym. Repertuar powinien być dobrany do dnia, a przynajmniej okresu liturgicznego, oraz odpowiadać czynności liturgicznej. Odpowiedzialny za to jest proboszcz, jego współpracownicy, a zwłaszcza organista, kantor lub osoba prowadząca zespoły śpiewacze. W Instrukcji "Musicam Sacrom" zaznaczono jednak, że do trudniejszych pieśni powinno się wybierać osoby "bieglejsze w śpiewie". Z kolei w Instrukcji Episkopatu Polski o muzyce liturgicznej sprecyzowano: "Lepiej jest wykonać dobrze jakiś utwór prosty, niż wykonywać źle rzeczy trudniejsze". Muzyka towarzysząca Mszy św. nie może też być solowym popisem. Musi łączyć w śpiewie wszystkich wiernych.
Pieśni, a nie piosenki
Dokumenty Kościoła wielokrotnie podkreślają, że w czasie liturgii powinna być wykonywana wyłącznie muzyka sakralna, która ma aprobatę miejscowego biskupa. Nie można włączać do niej piosenek religijnych i innych utworów o świeckim charakterze, gdyż są one "niezgodne z duchem i powagą liturgii, nie sprzyjają jej refleksyjnemu przeżywaniu, a ponadto często wyłączają całe zgromadzenie wiernych z udziału w śpiewie". Jest to wyraźny sprzeciw wobec poglądu, że każda muzyka nadaje się do tego, by chwalić Pana. Próby wprowadzenia do kościoła muzyki rockowej, zapoczątkowane w latach sześćdziesiątych Mszą Beatową Katarzyny Gaertner, okazały się przejściową modą. Jednak jej echa nadal gdzieniegdzie pobrzmiewają.
"Muzyka, która służy oddawaniu czci Bogu w duchu i prawdzie, nie może być rytmiczną ekstazą, zmysłową sugestią czy odurzeniem, subiektywną czułostkowością, powierzchowną rozrywką, lecz jest przyporządkowana pewnemu orędziu, rozległej, duchowej i w najwyższym stopniu rozumowej wypowiedzi" - pisze kard. Joseph Ratzinger w książce "Nowa pieśń dla Pana". Także Konstytucja o liturgii świętej mówi o niedopuszczeniu do kościołów dzieł o nieodpowiedniej formie, niskim poziomie, przeciętnych i skażonych naśladownictwem.
Konstytucja zaleca także, by muzykę sakralną wykonywać na organach piszczałkowych, czyli na instrumencie, "którego brzmienie dodaje ceremoniom kościelnym majestatu, a umysły wiernych podnosi do Boga i spraw niebieskich". Organy elektroniczne dopuszczone są jako tymczasowe rozwiązanie. Podczas liturgii nie można używać instrumentów hałaśliwych: elektrycznej gitary, fortepianu, akordeonu, perkusji itp. Zabronione jest również odtwarzanie muzyki sakralnej z magnetofonu i CD. Tego typu praktyki mogą być stosowane przy innych okazjach, np. na spotkaniach grup religijnych, na pielgrzymkach. Konieczne jest zachowanie przez liturgię własnej tożsamości, a przez muzykę liturgiczną - ducha syntezy wielowiekowej tradycji, w której od chorału gregoriańskiego, przez polifonię renesansu i baroku, aż po Brucknera i Messiaena rozpoznajemy stale odnawiającą się jedność elementu duchowego i świeckiego - przekonywała Marta Szoka podczas konwersatorium organowego w Legnicy.
Muzyka sakralna zawsze różniła się od pozostałej. Powinna być znakiem sprzeciwu, takim jak Ewangelia - mówi ks. Kazimierz Szymonik z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. - Jej poziom świadczy o poziomie naszej duchowości. Niestety, teraz "równa w dół".
Zdarza się, że proboszczowie wolą, żeby w kościele młodzież "pobrzdąkała na gitarze". Ze względów oszczędnościowych nie chcą zatrudniać zawodowych muzyków. Proboszcza-gospodarza ceni się za postępy w budowie kościoła, nową posadzkę, zakup pięknych witraży itp. Muzyka, która jest dziedziną sztuki bardzo ulotną, schodzi na dalszy plan. Cegła wygrywa z dziełem muzycznym.
To bolesna prawda - mówi ks. prof. Andrzej Filaber, proboszcz parafii archikatedralnej w Warszawie.
"Nie wolno w liturgii zrezygnować z wymagań dostojeństwa, powagi i sacrum w muzyce."
Lista innych przewinień wobec muzyki sakralnej jest długa: niski poziom kształcenia organistów, brak kantorów, scholi i chórów, nieprzygotowanie do liturgii, zaniedbanie piękna uroczystej celebracji...
Powszechne jest śpiewanie dowolnych pieśni, np. w uroczystość maryjną pieśni o sercu Jezusa, albo wprowadza-nie do liturgii pieśni niekościelnych (nagminne podczas ślubów). Brakuje też pieniędzy na dobre instrumenty oraz nuty, a mecenat w tej dziedzinie należy do rzadkości. Organiści często mają zawężony repertuar, albo wręcz przeciwnie: wprowadzają innowacje, nie trzymając się ducha liturgii.
Liturgia nie jest miejscem na subiektywne wyrażanie przeżyć i uczuć - dodaje ks. prof. Andrzej Filaber.
Starajmy się śpiewać głośno i wyraźnie częśći stałe Mszy Świętej, odpowiedzi podczas liturgii, pieśni i kolędy. To wszystko niech będzie czynione z serca na Chwałę Boga i na uświęcenie naszych dusz i ciał.
Żyliśmy orędziem Fatimy
Krystian Strzelecki
Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy.
Niemiecki jezuita, o. Hubert Schiffer, był jednym z kilku współbraci, którzy z niewyjaśnionych w naturalny sposób przyczyn przeżyli eksplozję, mimo że mieszkali w samym centrum zniszczeń.
Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy.
Ośmiu niemieckich jezuitów, pełniących posługę misyjną w Japonii, przeżyło skutki wybuchu bomby atomowej — zarówno te niszczące, bezpośrednie, jak i śmiercionośne następstwa. Byli wśród nich: o. Hubert Schiffer (1915-82), o. Hugo Lassalle (1898-1990), o. Wilhelm Kleinsorge (1907-77) i o. Hubert Cieślik.
Godz. 8.16
źródło: Egzorcysta
W poniedziałek, w święto Przemienienia Pańskiego, 6 sierpnia 1945 r. ojciec Hubert Shiffer po odprawieniu porannej Mszy świętej w kościele pw. Matki Bożej Wniebowziętej w Hiroshimie udał się, jak zawsze, na śniadanie na plebanii. Właśnie zaczynał jeść, gdy całą przestrzeń wokół ogarnął niemal oślepiający błysk. Kapłan myślał, że to wybuchł któryś z tankowców, stacjonujących w pobliskim porcie. Była godzina 8.16.
Po latach jezuita opowiadał: Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy. Następnym faktem, jaki o. Shiffer sobie przypominał, był widok pustki wokół. Leżał na ziemi, rozglądał się i nie widział żadnych budynków, domów, dworca kolejowego. Wszystko zostało zrównane z ziemią. Jednak szkody, jakie odniósł na własnym ciele, to zaledwie kilka kawałków szkła utkwionych w karku. Poza tym nie doznał żadnych poważnych urazów ani oparzeń. Dom misyjny, w którym przebywał ze swymi współbraćmi, znajdował się zaledwie osiem przecznic (ok. 1 kilometra) od centrum zniszczeń — nie było to epicentrum, bo detonacja „Chłopczyka” (angielska nazwa bomby to Little Boy) nastąpiła na wysokości 580 metrów nad miastem.
Ostał się dom jezuitów oraz częściowo zniszczona katedra — co ciekawe, nietknięte pozostały figury Najświętszego Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Maryi. Poza tymi dwoma budynkami wkoło zalegały zgliszcza, tworzące przerażającą pustynię gruzu i złomu. Nawet nie było zwłok zabitych, te bowiem w temperaturze 2-3 tysięcy stopni Celsjusza (jaka panowała w tym rejonie) wyparowały momentalnie. Jeśli ktoś znajdował się trochę dalej, to się po prostu zwęglił.
Dlaczego ocaleli?
Fakt przeżycia w bliskości wybuchu, a więc przeogromnej temperatury i potężnej fali uderzeniowej (1500 km/h), wprawił wszystkich w zdumienie. Jednakże jeszcze większe zdziwienie wzbudził brak następstw wysokiego oddziaływania radioaktywnego. Nie pozostawiano wątpliwości, że organizm po tak dużej dawce napromieniowania obumrze — zacznie się po prostu rozkładać, jak to miało miejsce w przypadku tysięcy ofiar następstw wybuchu. Co do ocalałych jezuitów lekarze konsekwentnie twierdzili, że pojawią się rany i pęcherze. Prawie 200 razy poddawano ich specjalistycznym badaniom, jednak niczego złego nie stwierdzono. Żaden z księży nie zachorował na chorobę popromienną, a każdy z nich przeżył jeszcze kilkadziesiąt lat.
Przemawiając w amerykańskiej telewizji, o. Hubert Schiffer zaświadczył, że swoje i współbraci ocalenie zawdzięcza Maryi: W tym domu codziennie był odmawiany wspólnie różaniec. Żyliśmy tu orędziem Fatimy.
Mówi się, że pół roku wcześniej miasto odwiedziło dwóch mistyków ostrzegających przed nadejściem wielkich zniszczeń. Wzywali oni do nawrócenia, pokuty i modlitwy różańcowej. Nawoływali do życia w stanie łaski uświęcającej i częstego przyjmowania sakramentów. Po ataku okazało się, że bomba została zrzucona o 5 mil od zaplanowanego celu i spadła na dzielnicę zamieszkaną przez katolików. Podobnie było w Nagasaki, gdzie bomba minęła się z zaplanowanym celem o 3,5 mili. Akurat i te okolice zamieszkiwali katolicy.
źródło: Egzorcysta |
Znana jest powszechnie wypowiedź dr. Stephena Rineharta z Departamentu Obrony USA, fizyka, autorytetu w dziedzinie rozszczepiania atomów, jakie się dokonuje w trakcie wybuchów jądrowych: W odległości jednego kilometra od wybuchu panuje temperatura od dwóch i pół do trzech tysięcy stopni Celsjusza, a fala ciepła uderza z prędkością dźwięku napierając z ciśnieniem większym niż 600 psi [ponad 40 atmosfer]. Siedziba jezuitów powinna być ponad wszelką wątpliwość zniszczona. W takich warunkach nie jest możliwe, aby ktokolwiek przeżył. Nikt nie powinien zostać przy życiu w odległości jednego kilometra. Ani w odległości dziesięć razy większej — dziesięć do piętnastu kilometrów od epicentrum wybuchu. Widziałem, jak rozpadały się ceglane ściany szkoły podstawowej. Sądzę, że zaledwie kilka osób, które nie uległy całkowitemu spaleniu, przeżyło. Ale umarły one na raka w ciągu następnych piętnastu lat. Widok z epicentrum wybuchu, gdzie znajdował się kiedyś szpital (Shima Hospital), w pobliżu domu jezuitów,pokazuje, że pozostały dwa budynki nietknięte. Sądzę nawet, że w budynkach widoczne były okna. Jednym z nich był kościół oddalony kilkaset metrów od pierwszego budynku, którego ściany wciąż stały, jedynie zniknął dach. Departament Obrony nigdy oficjalnie nie skomentował tego wydarzenia. Przypuszczam, że zostało ono zaklasyfikowane, jednak nigdy nie poruszane w literaturze przedmiotu. Sądzę, że jest możliwe, iż jezuici zostali poproszeni o to, aby nigdy nie wypowiadali się na ten temat.
Fatima: orędzie tragedii czy nadziei ?
Fragmenty z książki Antonio Borelli
Objawienia Najświętszej Maryi Panny
W czasie objawień Matki Bożej Łucja de Jesus, Franciszek i Hiacynta Marto mieli 10, 9 i 7 lat. Urodzili się: 22 marca 1907, 11 czerwca 1908 i 11 marca 1910 r. Dzieci te mieszkały w Aljustrel, wiosce w parafii Fatima. Objawienia miały miejsce w małym gospodarstwie należącym do rodziców Łucji, zwanym Cova da Iria, jakieś 2,5 km od Fatimy w kierunku Leirii. Matka Boża ukazała się nad krzewem zwanym ilex, karłowatą odmianą dębu, mającym około 1 metra wysokości. Franciszek mógł tylko widzieć Matkę Bożą, nie mógł Jej jednak słyszeć. Hiacynta widziała i słyszała Ją. Natomiast Łucja widziała i słyszała Matkę Bożą oraz rozmawiała z Nią. Objawienia miały miejsce około południa.
Pierwsze objawienie: 13 maja 1917 roku
Troje dzieci bawiło się właśnie w Cova da Iria, gdy dostrzegły dwa błyski, podobne do błyskawicy, po których ujrzeli Matkę Bożą nad drzewkiem. Była to, zgodnie z opisem Siostry Łucji, „Pani ubrana na biało, bardziej błyszcząca niż słońce, promieniejąca światłem czystszym i intensywniejszym od kryształowego pucharu z wodą, prześwietlonego promieniami słonecznymi”. Jej nieopisanie piękna twarz nie była „ani smutna, ani radosna, raczej poważna”, z odcieniem łagodnego wyrzutu. Jej dłonie złożone jak do modlitwy, spoczywające na piersiach, zwrócone były ku górze. Z prawej dłoni zwisał różaniec. Całe Jej szaty zdawały się być zrobione ze światła. Suknia Jej była biała, płaszcz, również biały, obramowany złotem, okrywał Jej głowę i sięgał do Jej stóp. Włosy i uszy nie były widoczne. Łucja nigdy nie była w stanie opisać rysów twarzy Matki Bożej, ponieważ jej piękna nie da się wyrazić ludzkimi słowami. Dzieci były tak blisko Matki Bożej – około jednego metra – że znajdowały się wewnątrz blasku, jaki Ją otaczał, czy którym Ona sama promieniała. Rozmowa przebiegała następująco:
MATKA BOŻA: „Nie bójcie się, nie zrobię wam nic złego”.
ŁUCJA: „Skąd Pani jest?”
MATKA BOŻA: „Jestem z nieba” (i wzniosła rękę wskazując na niebo).
ŁUCJA: „A czego Pani ode mnie chce?”
MATKA BOŻA: „Przyszłam was prosić, abyście przychodzili tu przez sześć kolejnych miesięcy, trzynastego dnia, o tej samej godzinie. Potem powiem wam, kim jestem i czego chcę. Następnie powrócę tu jeszcze siódmy raz”.
ŁUCJA: „A ja też pójdę do nieba?”
MATKA BOŻA: „Tak, pójdziesz”.
ŁUCJA: „A Hiacynta?”
MATKA BOŻA: „Także”.
ŁUCJA: „A Franciszek?”
MATKA BOŻA: „Również, ale musi jeszcze odmówić wiele różańców”.
ŁUCJA: „Czy Maria das Neves jest już w niebie?”
MATKA BOŻA: „Tak, jest”.
ŁUCJA: „A Amelia?”
MATKA BOŻA: „Będzie w czyśćcu do końca świata.”
„Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On zechce na was zesłać, jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, oraz jako wyproszenie nawrócenia grzeszników?”
ŁUCJA: „Tak, chcemy”.
MATKA BOŻA: „A więc będziecie musieli wiele wycierpieć. Ale łaska Boża będzie waszą pociechą.”
„Wymawiając te ostatnie słowa (łaska Boża etc.), rozchyliła po raz pierwszy dłonie przekazując nam światło – bardzo intensywne, jakby odblask wychodzący z Jej dłoni, które przenikając przez nasze piersi do najgłębszych zakątków duszy, spowodowało, że widzieliśmy siebie w Bogu, który był tym światłem, wyraźniej niż w najlepszym z luster. Wtedy pod wpływem jakiegoś wewnętrznego impulsu również nam przekazanego, padliśmy na kolana i powtarzaliśmy z głębi duszy: „O Przenajświętsza Trójco, uwielbiam Cię! Boże mój, Boże mój, kocham Cię w Przenajświętszym Sakramencie!”
„W chwilę później Matka Boża dodała:
„— Odmawiajcie różaniec codziennie, abyście uprosili pokój dla świata i koniec wojny”.
„Następnie zaczęła się spokojnie unosić w kierunku wschodnim, aż zniknęła w nieskończonej dali. Światło, które Ją otaczało, jak gdyby torowało Jej drogę gęstwinę gwiazd”
Drugie Objawienie: 13 czerwca 1917 roku
Przed drugim objawieniem pastuszkowie powtórnie ujrzeli błysk światła, który nazywali błyskawicą. Nie była to jednak błyskawica, lecz odblask zbliżającego się światła. Niektórzy z widzów, jacy przybyli na wzgórze Cabeço w liczbie około 50, zauważyli, że światło słoneczne zaćmiło się w pierwszych minutach po rozpoczęciu rozmowy. Inni stwierdzili, że krzew pokryty młodymi pędami, nad którym się ukazała Matka Boża, wydawał się uginać pod jakimś ciężarem, zanim Łucja zaczęła mówić. Podczas rozmowy Matki Bożej z dziećmi niektórzy z widzów słyszeli dźwięk podobny do brzęczenia pszczoły.
ŁUCJA: „Czego Pani sobie życzy ode mnie?”
MATKA BOŻA: „Chcę, abyście przyszli tu 13 dnia następnego miesiąca, abyście odmawiali codziennie różaniec i nauczyli się czytać. Potem powiem, czego chcę”.
Wtedy to Łucja poprosiła o uleczenie pewnego chorego.
MATKA BOŻA: „Jeżeli nawróci się, wyzdrowieje w ciągu roku”.
ŁUCJA: „Chciałabym prosić, aby nas Pani zabrała do nieba”.
MATKA BOŻA: „Tak, Hiacyntę i Franciszka zabiorę niedługo. Ty jednak zostaniesz tu przez jakiś czas. Jezus chce posłużyć się tobą, aby ludzie Mnie lepiej poznali i pokochali. Chce On ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Tym, którzy je przyjmą, obiecuję zbawienie. Dusze te będą tak drogie Bogu, jak kwiaty, którymi ozdabiam Jego tron”.
ŁUCJA: „Czy zostanę tu sama?”
MATKA BOŻA: „Nie, córko. Czy bardzo cierpisz? Nie trać odwagi, nie opuszczę cię nigdy. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która zaprowadzi cię do Boga”.
„W chwili, gdy wypowiadała te ostatnie słowa – opowiada Siostra Łucja – rozchyliła swe dłonie i po raz drugi przekazała nam odblask tego niezmiernego światła. W nim widzieliśmy się jakbyśmy byli zanurzeni w Bogu. Hiacynta i Franciszek wydawali się być w części tego światła, która wznosiła się do nieba, a ja w tej, która rozpościerała się na ziemi. Przed prawą dłonią Matki Bożej znajdowało się serce otoczone cierniami, które wydawały się w nie wbijać. Zrozumieliśmy, że było to Niepokalane Serce Maryi znieważane przez grzechy ludzkości, które pragnęło zadośćuczynienia”.
Gdy ta wizja znikła, Pani otoczona nadal światłem, które z Niej promieniowało, wzniosła się nad krzew bez wysiłku, łagodnie unosząc się w kierunku wschodnim, aż znikła zupełnie. Kilka osób znajdujących się najbliżej miejsca wydarzenia zauważyło, że górne gałązki krzewu, nad którym ukazała się Najświętsza Panna, były pochylone w tym samym kierunku, jakby pociągnięte szatami Dziewicy. Dopiero po paru godzinach wróciły do swojej naturalnej pozycji
Trzecie objawienie: 13 lipca 1917 roku
Podczas trzeciego objawienia niewielka szarawa chmurka nadciągnęła nad krzew, słońce zaćmiło się i chłodny powiew przeleciał nad wzgórzem, pomimo że była to pełnia lata. Pan Manuel Marto, ojciec Hiacynty i Franciszka, który wspomina te wydarzenia, podaje, że słyszał również szept czy raczej brzęczenie podobne do odgłosu wydawanego przez muchy uwięzione w pustym dzbanie. Dzieci zobaczyły odblask znanego już sobie światła, po czym nad krzewem ukazała się Matka Boża.
ŁUCJA: „Czego sobie Pani życzy ode mnie?”
MATKA BOŻA: „Chcę, abyście przyszli tu 13 dnia następnego miesiąca i nadal codziennie odmawiali różaniec na cześć Matki Bożej Różańcowej, aby uprosić pokój na świecie i koniec wojny, gdyż tylko Ona będzie mogła wam pomóc”.
ŁUCJA: „Chciałabym prosić, aby Pani powiedziała nam, kim jest i uczyniła jakiś cud, żeby wszyscy uwierzyli, że rzeczywiście nam się Pani ukazuje”.
MATKA BOŻA: „Nadal przychodźcie tutaj co miesiąc. W październiku powiem wam, kim jestem i czego chcę oraz dokonam cudu, który wszyscy zobaczą, aby uwierzyli”.
Następnie Łucja skierowała kilka próśb o nawrócenie grzeszników, uzdrowienia i inne łaski. Matka Boża zawsze odpowiadała tak samo, polecając niezmiennie odmawianie różańca, że w ten sposób otrzymają te łaski w ciągu roku.
Potem dodała: „Ofiarujcie się za grzeszników i powtarzajcie wielokrotnie – zwłaszcza gdy będziecie czynić jakąś ofiarę – “O Jezu, czynię to z miłości dla Ciebie, w intencji nawrócenia grzeszników oraz jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi””.
Pierwsza część tajemnicy: wizja piekła
„Wypowiadając te ostatnie słowa – pisze Siostra Łucja – rozchyliła ponownie dłonie jak w poprzednich dwu miesiącach. Blask [światła, które z nich promieniowało] zdawał się przenikać ziemię i zobaczyliśmy jakby morze ognia. W tym ogniu były zanurzone demony i dusze, jak przezroczyste rozżarzone do czerwoności węgle, czarne lub brązowe, o kształtach ludzkich, unoszące się w pożodze, wznoszone płomieniami, które wypełzały z nich samych wraz z kłębami dymu buchającymi na wszystkie strony, podobne do rozpryskujących się w wielkich pożarach iskier, chwiejne i lekkie. Wszystko to pośród jęków i wycia z bólu i rozpaczy, które przerażały i wywoływały dreszcz grozy. Demony wyróżniały się przerażającymi i ohydnymi kształtami zwierząt, strasznymi, nieznanymi, lecz przezroczystymi jak czarne rozżarzone węgle”.
Wizja trwała chwilę, podczas której Łucja wykrztusiła tylko: „Aj!”. Stwierdziła później, że gdyby nie obietnica Matki Bożej wzięcia jej i jej kuzynów do nieba, wszyscy oni umarliby na miejscu z przerażenia i grozy.
Druga część tajemnicy: zapowiedź kary i sposoby jej uniknięcia
Przerażone i jakby błagające o pomoc dzieci podniosły wzrok na Matkę Bożą, która odezwała się z dobrocią i smutkiem:
MATKA BOŻA: „Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby je zbawić, Bóg chce ustanowić w świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca.
Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, wiele dusz będzie zbawionych i nastanie pokój.
Wojna zmierza ku końcowi. Lecz jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, wybuchnie druga, jeszcze gorsza, w czasie panowania Piusa XI. Gdy zobaczycie noc rozświetloną nieznanym światłem, wiedzcie, że jest to wielki znak, który da wam Bóg, iż nadchodzi kara dla świata za jego zbrodnie w postaci wojny, głodu i prześladowania Kościoła oraz Ojca Świętego.
Aby temu zapobiec, przyjdę prosić o poświęcenie Rosji mojemu Niepokalanemu Sercu oraz o Komunię św. wynagradzającą, w pierwsze soboty miesiąca. Jeżeli moje prośby zostaną wysłuchane, Rosja nawróci się i nastanie pokój. Jeżeli nie, [kraj ten] rozpowszechni swe błędy po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła świętego. Dobrzy będą umęczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć, różne narody będą unicestwione. Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i będzie dany światu na pewien czas pokój.
W Portugalii zawsze będzie zachowany dogmat wiary.
Nie wolno wam tego powtarzać nikomu. Franciszkowi – tak, jemu możecie powiedzieć”.
Trzecia część tajemnicy: prorocza wizja nieuchronnej kary, wielkiej katastrofy i wielkiego powrotu dusz do Boga
Redagując trzecią część tajemnicy, Siostra Łucja nie wskazała dokładnego miejsca, w którym ta część powinna być umieszczona w opisie trzeciego objawienia. Zawsze myślano, że właściwym miejscem dla umieszczenia trzeciej części miałoby miejsce zwrotu etc...., zgodnie z naszym komentarzem w przypisie 11. Jednak w tym przypadku, końcowa wypowiedź „Nie wolno wam tego powtarzać nikomu. Franciszkowi – tak, jemu możecie powiedzieć” znajdowałaby się po wizji, która stanowi właśnie ogłoszoną trzecią tajemnicę, i mogłaby oznaczać, że Franciszek nie miał udziału w tej wizji. Wszystko wskazuje na to, że hipotezę tę należy całkowicie wykluczyć, gdyż Franciszek pomimo, iż nic nie słyszał, to jednak widział wszystko, co się działo. Ponadto w drugiej scenie wizji (przedstawionej poniżej) napisane przez Siostrę Łucję słowa: „mieliśmy wrażenie...”, wyraźnie odnoszą się do trojga dzieci. Stąd też umieściliśmy trzecią część tajemnicy w tym miejscu tj. po zdaniu „Franciszkowi – tak, jemu możecie powiedzieć”, jednocześnie mając nadzieję, że przyszłe wyjaśnienia rozstrzygną tę szczegółową, ale ważną kwestię.
Siostra Łucja zatem pisze:
„J.M.J.
Trzecia część tajemnicy wyjawionej 13 lipca 1917 r. w Cova da Iria-Fatima.
Piszę w duchu posłuszeństwa Tobie, mój Boże, który mi to nakazujesz poprzez Jego Ekscelencję Czcigodnego biskupa Leirii i Twoją i moją Najświętszą Matkę.
Scena pierwsza: groźba kary, która wisi nad światem
Po dwóch częściach, które już przedstawiłam, zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!
Scena druga: straszliwa katastrofa, która pozostawia świat na wpół zrujnowany i powoduje ofiary we wszystkich warstwach społecznych włącznie i na czele z Ojcem Świętym
I zobaczyliśmy w nieogarnionym świetle, którym jest Bóg: “coś podobnego do tego, jak widzi się osoby w zwierciadle, kiedy przechodzą przed nim” Biskupa odzianego w Biel “mieliśmy przeczucie, że jest to Ojciec Święty”. Wielu innych Biskupów, Kapłanów, zakonników i zakonnic wchodzących na stromą górę, na której szczycie znajdował się wielki Krzyż zbity z nieociosanych belek, jak gdyby z drzewa korkowego pokrytego korą; Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem, szedł modląc się za dusze martwych ludzi, których ciała napotykał na swojej drodze; doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego Krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku w ten sam sposób zginęli jeden pod drugim Biskupi, Kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji.
Scena trzecia: Wielki Powrót ludzkości do Boga
Pod dwoma ramionami Krzyża były dwa Anioły, każdy trzymający w ręce konewkę z kryształu, do których zbierali krew męczenników i nią skrapiali dusze zbliżające się do Boga.
Po chwili Matka Boża dodała:
„Gdy odmawiacie różaniec, powtarzajcie po każdej tajemnicy: “O mój Jezu, przebacz nam, zachowaj nas od ognia piekielnego i zaprowadź wszystkie dusze do nieba, zwłaszcza te, które najbardziej tego potrzebują”.
ŁUCJA: „Czy Pani nie życzy sobie ode mnie niczego więcej?”
MATKA BOŻA: „Nie, od ciebie już dziś nic więcej nie chcę”.
„I jak zwykle poczęła wznosić się ku wschodowi, aż zniknęła w bezkresnej dali firmamentu”.
Wtedy dało się słyszeć coś w rodzaju gromu, wskazujące że objawienie dobiegło końca.
Czwarte objawienie: 19 sierpnia 1917 roku
W dniu 13 sierpnia tego roku, gdy czwarte objawienie miało mieć miejsce, dzieci nie mogły być obecne w Cova da Iria, ponieważ zostały uprowadzone przez administratora Ourem, który chciał zmusić je do ujawnienia tajemnicy. Dzieci jednak pozostały nieugięte.
O zwykłej godzinie w Cova da Iria dał się słyszeć grom, po którym nastąpiła błyskawica. Widzowie dostrzegli białą chmurkę, która poszybowała nad krzew i zawisła tam na parę minut. Zaobserwowano także zmianę koloru twarzy widzów, ich odzieży, a także drzew i ziemi. Matka Boża z pewnością przybyła, nie zastała jednak dzieci.
W dniu 19 sierpnia Łucja z Franciszkiem i jego bratem Jankiem była w miejscowości zwanej Valinhos, gdzie znajduje się gospodarstwo jednego z jej wujów, gdy około godziny czwartej po południu dały się zaobserwować zmiany atmosferyczne, które poprzedzały pojawienie się Matki Bożej w Cova da Iria. Nagle spadła temperatura powietrza a słońce zbladło. Łucja, która czuła, że coś nadprzyrodzonego się zbliżało i ogarniało ich, posłała szybko po Hiacyntę, której udało się przybyć na czas, aby ujrzeć Matkę Bożą pojawiającą się nad podobnym jak w Cova da Iria, lecz trochę większym krzewem karłowatego dębu. Jak poprzednio Jej przybycie zapowiedziane było przez rozbłysk światła.
ŁUCJA: „Czego sobie Pani życzy ode mnie?”
MATKA BOŻA: „Chcę, abyście nadal przychodzili trzynastego dnia miesiąca do Cova da Iria i odmawiali różaniec codziennie. W ostatnim miesiącu uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli”.
ŁUCJA: „Co Pani chce, abyśmy zrobili z pieniędzmi, które ludzie zostawiają w Cova da Iria?”
MATKA BOŻA: „Niech sporządzą dwa feretrony. Jeden ty będziesz nosiła z Hiacyntą i dwie inne dziewczynki, ubrane na biało. Drugi niech nosi Franciszek z trzema innymi chłopcami. Pieniądze składane na te feretrony są przeznaczone na święto Matki Bożej Różańcowej, a reszta jako datek na kaplicę, która ma być zbudowana”.
ŁUCJA: „Chciałabym prosić o uzdrowienie kilku chorych”.
MATKA BOŻA: „Tak, niektórych uzdrowię w ciągu roku”. I przybierając smutniejszy wyraz twarzy, znowu poleciła dzieciom praktykowanie umartwień: „Módlcie się, módlcie się wiele i czyńcie ofiary za grzeszników, ponieważ wiele dusz idzie do piekła, bo nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił”.
„I jak zwykle zaczęła unosić się ku wschodowi”.
Dzieci obcięły gałęzie krzewu, nad którym Matka Boża im się ukazała, i zaniosły je do domu. Wydzielały one szczególnie przyjemny zapach.
Piąte objawienie: 13 września 1917 roku
Jak poprzednio, seria zjawisk atmosferycznych dostrzeżona została przez zgromadzonych tam ludzi w liczbie około 15-20 tysięcy osób (a może i więcej): nagłe ochłodzenie atmosfery, zblednięcie słońca do tego stopnia, że można było widzieć gwiazdy, oraz rodzaj deszczu jakby płatków kwiatów czy śniegu, które znikały przed dotknięciem ziemi. Tym razem pojawiła się na horyzoncie świetlista kula, która powoli i majestatycznie zaczęła się przesuwać ze wschodu na zachód, a przy końcu objawienia z powrotem. Dzieci ujrzały, jak zwykle, błysk światła i bezpośrednio po nim Matkę Bożą nad drzewem.
MATKA BOŻA: „Odmawiajcie w dalszym ciągu różaniec, aby uprosić koniec wojny. W październiku ukaże się również Pan Jezus, Matka Boża pod wezwaniem Bolesnej i Karmelitańskiej oraz św. Józef z Dzieciątkiem Jezus, aby pobłogosławić świat. Bóg jest zadowolony z waszych umartwień, ale nie musicie spać ze sznurami. Noście je tylko w dzień”.
ŁUCJA: „Proszono mnie, abym poprosiła Panią o wiele rzeczy; uzdrowienie kilku chorych, uzdrowienie głuchoniemego”.
MATKA BOŻA: „Tak, niektórych uzdrowię, innych nie. W październiku uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli”.
„I zaczynając się wznosić, zniknęła jak zwykle”
Szóste i ostatnie objawienie 13 października 1917 r.
Jak przy poprzednich objawieniach dzieci dostrzegły błysk światła, po którym Matka Boża pojawiła się nad krzewem.
ŁUCJA: „Czego Pani sobie życzy ode mnie?”
MATKA BOŻA: „Chcę ci powiedzieć, aby wybudowano tu kaplicę na moją część. Jestem Matką Boską Różańcową. Odmawiajcie w dalszym ciągu codziennie różaniec. Wojna się skończy, a żołnierze wkrótce wrócą do swoich domów”.
ŁUCJA: „Miałam prosić Panią o wiele rzeczy, abyś uzdrowienie kilku chorych, nawrócenie niektórych grzeszników, etc.”
MATKA BOŻA: „Jednych uzdrowię, innych nie. Trzeba, aby się poprawili i prosili o przebaczenie swoich grzechów”. I ze smutnym wyrazem twarzy dodała: „Niech nie obrażają więcej Boga Naszego Pana, który już i tak jest bardzo obrażany”.
Potem rozchyliwszy dłonie Matka Boża sprawiła, że płynący z nich blask odbił się od słońca. A podczas gdy się wznosiła, Jej własny blask odbijał się od słońca.
W tym momencie Łucja krzyknęła: „Spójrzcie na słońce!”
Gdy Matka Boża zniknęła w bezkresnej dali firmamentu, na oczach dzieci rozegrały się kolejne trzy sceny: pierwsza – symbolizująca tajemnice radosne różańca, druga – bolesne i trzecia – chwalebne. (Tylko Łucja widziała wszystkie trzy sceny; Franciszek i Hiacynta widzieli tylko pierwszą).
Obok słońca pojawili się św. Józef z Dzieciątkiem Jezus na ręku i Matką Boską Różańcową. To była Święta Rodzina. Najświętsza Panna była ubrana na biało, w niebieskim płaszczu, a Dzieciątko Jezus było w jasnoczerwonej sukience. Św. Józef pobłogosławił tłum, czyniąc trzy razy znak krzyża. Dzieciątko Jezus uczyniło to samo.
Następną sceną była wizja Matki Boskiej Bolesnej i Pana Jezusa zgnębionego bólem, w drodze na Kalwarię. Wydawało się, że Pan Jezus pobłogosławił świat. Matka Boża nie miała miecza w piersi. Łucja widziała tylko górną część ciała Pana Jezusa.
Na zakończenie pojawiła się, w chwalebnej wizji, Matka Boska Karmelitańska, ukoronowana na Królową nieba i ziemi, z Dzieciątkiem Jezus na rękach.
Gdy te wizje rozwijały się przed oczami dzieci, wielki tłum, 50-70 tysięcy widzów, stał się świadkiem cudu słońca. Deszcz padał przez cały czas objawienia. W momencie, gdy Matka Boża zakończyła rozmowę z Łucją i zaczęła unosić się ku niebu, a Łucja krzyknęła: „Spójrzcie na słońce!”, chmury nagle rozstąpiły się i słońce ukazało się oczom zgromadzonych jak olbrzymi, srebrny dysk. Świeciło ono z nigdy dotychczas nie widzianą intensywnością, ale nie oślepiało. Trwało to tylko krótką chwilę. Wtem ta ogromna kula zaczęła „tańczyć”. Słońce szybko wirowało jak gigantyczne koło ognia. Zatrzymało się na chwilę i ponownie zaczęło się obracać wokół własnej osi z zawrotną szybkością. Potem brzegi jego stały się purpurowe i zaczęło wirować po niebie, rzucając czerwone języki ognia. Światło to odbijało się na ziemi, na drzewach i krzakach, a nawet na ludzkich twarzach i ubraniach, przybierając różne natężenia blasku i barwy. Powtórzyło się to trzykrotnie i wtedy pędzona szaloną siłą kula zdawała się drżeć, trząść i spadać zygzakiem na przerażony tłum.
Wszystko to trwało może 10 minut. W końcu słońce tym samym zygzakowatym szlakiem powróciło na swoje miejsce i znów, spokojne jak codziennie, zaczęło świecić swym normalnym blaskiem.
Cykl objawień dobiegł końca.
Wiele osób spostrzegło, że ich ubrania ociekające deszczem nagle stały się zupełnie suche.
Cud słońca był widziany również przez licznych świadków znajdujących się w promieniu do 40 km od miejsca objawienia.
Objawienia Anioła Portugalii - przygotowanie do objawień Matki Bożej
Przed objawieniami Matki Bożej Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkańcy małej wioski Aljustrel na terenie parafii Fatima – mieli trzy wizje Anioła Portugalii, zwanego również Aniołem Pokoju.
Pierwsze zjawienie się Anioła nastąpiło wiosną lub latem 1916 roku w grocie na wzgórzu Cabeço, niedaleko Aljustrel, i miało następujący przebieg, zgodnie z opisem Siostry Łucji:
„Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.
W miarę jak się przybliżał mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14-15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
— Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
— O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
— Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.
I zniknął.
Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.
Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowo. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze.”
Drugie zjawienie miało miejsce w lecie 1916 roku w gospodarstwie rodziców Łucji, ponad studnią, koło której dzieci się bawiły. W takich oto słowach Siostra Łucja opisuje to, co Anioł powiedział jej i jej kuzynom:
— „Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi, chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
— Jak mamy się umartwiać? — zapytałam.
— Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
I zniknął.
Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach, jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliło nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy”
Trzecie zjawienie miało miejsce w końcu lata lub w początkach jesieni 1916 r., po raz kolejny w grocie Cabeço i, zgodnie ze sprawozdaniem Siostry Łucji, przebiegło jak następuje:
„Jak tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: “O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!” Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się Hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i Hostię, zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
— Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i Hostię. Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
— Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: “Przenajświętsza Trójco... etc.” i zniknął.
Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi okres czasu. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała. Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.
Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć”
Zjawienia się anioła w 1916 roku były poprzedzone przez trzy inne wizje, od kwietnia do października 1915 roku, w których Łucja i trzy inne dziewczynki, Maria Rosa Matias, Teresa Matias, Maria Justino, widziały również na wzgórzu Cabeco i w innych miejscach, zawieszone w powietrzu nad drzewami doliny, „jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty, w kształcie ludzkiej postaci”. Była to „postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą”. Jest to opis autorstwa Siostry Łucji.
19 marca
Święty Józef
Oblubieniec Najświętszej Maryi Panny
Odnośnie życia św. Józefa musimy polegać na tym, co przekazały o nim Ewangelie. Poświęcają mu one łącznie 26 wierszy, a jego imię wymieniają 14 razy. Osobą św. Józefa zajmują się wprawdzie bardzo żywo także apokryfy: Protoewangelia Jakuba (z w. II), Ewangelia Pseudo-Mateusza (w. VI), Ewangelia Narodzenia Maryi (w. IX), Ewangelia Tomasza (w. II) i Historia Józefa Cieśli (w. IV). Interesują się one rodziną św. Józefa, jego małżeństwem, rodzajem pracy i śmiercią. Zbyt wiele w nich jednak legend, by można je było traktować poważnie. Niewiele mówią one także o latach dzieciństwa i wczesnej młodości św. Józefa.
Józef pochodził z rodu króla Dawida. Wykazuje to św. Mateusz w genealogii przodków św. Józefa. Genealogię przytacza również św. Łukasz. Ta jednak różni się zasadniczo od tej, którą nam przekazuje św. Mateusz. Już Julian Afrykański (w. III) wyraża zdanie, że jest to genealogia Najśw. Maryi Panny. Św. Łukasz, który tak wiele nam podał szczegółów z Jej życia, mógł nam i jej rodowód również przekazać. Na mocy prawa lewitatu św. Józef mógł być synem Jakuba, a równocześnie adoptowanym synem Heli, noszącego także w tradycji chrześcijańskiej imię Joachima, który był ojcem Najświętszej Panny. Tak więc genealogia przytoczona przez św. Łukasza wyliczałaby przodków Maryi rzeczywistych, a odnośnie Józefa jego przodków zalegalizowanych. Taka jest dzisiaj opinia przez wielu biblistów przyjęta.
Mimo wysokiego pochodzenia Józef nie posiadał żadnego majątku. Na życie zarabiał stolarstwem i pracą jako cieśla. Zdaniem św. Justyna (ok. 100 - ok. 166), który żył bardzo blisko czasów Apostołów, św. Józef wykonywał sochy drewniane i jarzma na woły. Przygotowywał więc narzędzia gospodarcze i rolnicze. Autor Pseudoewangelii Filipa (w. III) nazywa Józefa stolarzem. Zaręczony z Maryją, Józef stanął przed tajemnicą cudownego poczęcia. Św. Józef nie był według ciała ojcem Chrystusa. Był nim jednak według prawa żydowskiego jako prawomocny małżonek Maryi. Chociaż więc Maryja porodziła Pana Jezusa dziewiczo, to jednak wobec prawa żydowskiego i otoczenia św. Józef był uważany za ojca Pana Jezusa. Tak go też nazywają Ewangelie. W takiej sytuacji trzeba było wykazać, że Józef pochodził w prostej linii od króla Dawida, jak to zapowiadali prorocy. Pochodziła też według św. Łukasza z rodu Dawida także Matka Boża. Pan Jezus pochodził zatem z rodu Dawida i poprzez Matkę (materialnie), i poprzez św. Józefa (prawnie).
Józef postanowił dyskretnie się usunąć z życia Maryi, by nie narazić jej na zhańbienie i obmowy. Wprowadzony jednak przez anioła w tajemnicę, wziął Maryję do siebie, do domu w Nazarecie (Mt 1-2; 13, 55; Łk 1-2). Podporządkowując się dekretowi o spisie ludności, udał się z Nią do Betlejem, gdzie urodził się Jezus. Po nadaniu Dziecku imienia i przedstawieniu Go w świątyni, w obliczu prześladowania ucieka z Matką i Dzieckiem do Egiptu. Po śmierci Heroda wraca do Nazaretu. Po raz ostatni Józef pojawia się na kartach Pisma Świętego podczas pielgrzymki z dwunastoletnim Jezusem do Jerozolimy. Przy wystąpieniu Jezusa w roli Nauczyciela nie ma już żadnej wzmianki o św. Józefie. Wynika z tego, że prawdopodobnie już nie żył. Miał najpiękniejszą śmierć i pogrzeb, jaki sobie można na ziemi wyobrazić, gdyż byli przy św. Józefie w ostatnich chwilach jego życia: Jezus i Maryja. Oni też urządzili mu pogrzeb. Może dlatego tradycja nazwała go patronem dobrej śmierci.
Ikonografia zwykła przedstawiać św. Józefa jako starca. W rzeczywistości św. Józef był młodzieńcem w pełni męskiej urody i sił. Sztuka chrześcijańska zostawiła wiele tysięcy wizerunków św. Józefa w rzeźbie i w malarstwie.
Ojcowie i pisarze Kościoła podkreślają, że do tak bliskiego życia z Jezusem i Maryją Opatrzność wybrała męża o niezwykłej cnocie. Dlatego Kościół słusznie stawia św. Józefa na czele wszystkich świętych i daje mu tak wyróżnione miejsce w hagiografii. O św. Józefie pierwszy pisał Orygenes, chwaląc go jako "męża sprawiedliwego". Św. Jan Złotousty wspomina jego łzy i radości; św. Augustyn pisze o legalności jego małżeństwa z Maryją i o jego prawach ojcowskich; św. Grzegorz z Nazjanzu wynosi godność św. Józefa ponad wszystkich świętych; św. Hieronim wychwala dziewictwo św. Józefa. Z pisarzy późniejszych o św. Józefie wypada wymienić: św. Damiana, św. Alberta Wielkiego, św. Tomasza z Akwinu, św. Bonawenturę, Dunsa Szkota i innych. Pierwszy specjalny Traktat o 12 wyróżnieniach św. Józefa zostawił słynny kanclerz Sorbony paryskiej, Jan Gerson (1416). Izydor z Isolani napisał o św. Józefie pierwszą Summę (ok. 1528). Godność św. Józefa wysławiali w kazaniach św. Bernard z Clairvaux, św. Wincenty Ferreriusz (+ 1419), bł. Bernardyn z Faltre (+ 1494), bł. Bernardyn z Busto (+ 1500). Św. Bernardyn ze Sieny (+ 1444) wprost wyrażał przekonanie, że św. Józef osobnym przywilejem Bożym, jak Matka Najświętsza, został wskrzeszony i z ciałem wzięty do nieba oraz że św. Józef w łonie matki został oczyszczony z grzechu pierworodnego. Podobną opinię wyraża św. Franciszek Salezy. O dozgonnej dziewiczości św. Józefa piszą: św. Hieronim, Teodoret, św. Augustyn, św. Beda, św. Rupert, św. Piotr Damiani, Piotr Lombard, św. Albert Wielki, św. Tomasz z Akwinu i wielu innych. Dzisiaj jest to zdanie powszechnie przyjęte.
Największą jednak czcią do św. Józefa wyróżniała się św. Teresa z Avila, wielka reformatorka Karmelu (+ 1582). Twierdziła ona wprost, że o cokolwiek prosiła Pana Boga za jego przyczyną, zawsze otrzymała i nie była nigdy zawiedziona. Wszystkie swoje klasztory fundowała pod jego imieniem. Jego też obrała za głównego patrona swoich dzieł. Doroczną uroczystość św. Józefa obchodziła bardzo bogato, zapraszając najwybitniejszych kaznodziejów, orkiestrę i chóry, dekorując świątynię, wystawiając najbogatsze paramenty liturgiczne. Podobnie św. Wincenty de Paul ustanowił św. Józefa patronem swojej kongregacji misyjnej, przed nim zaś uczynił to św. Franciszek Salezy.
Do szczególnych czcicieli św. Józefa zaliczał się również św. Jan Bosko. Stawiał on św. Patriarchę za wzór swojej młodzieży rzemieślniczej. W roku 1859 do modlitewnika, który ułożył dla swoich synów duchowych i chłopców, dodał nabożeństwo do 7 boleści i do 7 radości św. Józefa; dodał również modlitwę do św. Józefa o łaskę cnoty czystości i dobrej śmierci; wreszcie dołączył pieśń do św. Józefa. Propagował nabożeństwo 7 niedzieli do uroczystości św. Józefa. W tym samym roku św. Jan Bosko założył wśród swojej młodzieży Stowarzyszenie pod wezwaniem Św. Józefa. W roku 1868 wydał drukiem czytanki o św. Józefie. Miesiąc marzec w roku obchodził jako miesiąc św. Józefa osobnym, codziennym nabożeństwem i czytankami o św. Józefie. Św. Leonard Murialdo, przyjaciel św. Jana Bosko, założył zgromadzenie zakonne pod wezwaniem św. Józefa (józefici).
Jan XXIII (Józef Roncalli) wpisał imię św. Józefa do kanonu Mszy świętej wpisał imię (I Modlitwa Eucharystyczna - Kanon Rzymski). Wydał także osobny List Apostolski o odnowieniu nabożeństwa do Niebiańskiego Patrona (1961). Św. Józefa uczynił patronem II Soboru Watykańskiego (1962-1965).
Na Wschodzie po raz pierwszy spotykamy się ze wspomnieniem liturgicznym św. Józefa już w wieku IV w klasztorze św. Saby pod Jerozolimą. Na Zachodzie spotykamy się ze świętem znacznie później, bo dopiero w wieku VIII. W pewnym manuskrypcie, znalezionym w Centralnej Bibliotece Zurichu, spotykamy się w wieku VIII ze wzmianką o pamiątce św. Józefa obchodzonej 20 marca. W martyrologiach z wieku X: Fuldy, Ratisbony, Stavelot, Werden nad Ruhrą, w Raichenau i w Weronie jest wzmianka o święcie św. Józefa dnia 19 marca. Pierwsze pełne oficjum kanoniczne spotykamy w wieku XIII w klasztorze benedyktyńskim: w Liege i w Austrii w klasztorze św. Floriana (w. XIII). Z tego samego wieku również pochodzi pełny tekst Mszy świętej. Serwici na kapitule generalnej ustanowili w 1324 roku, że co roku będą obchodzić pamiątkę św. Józefa. Podobnie uchwalili franciszkanie (1399) i karmelici (koniec w. XIV). O święcie tym wspomina Jan Gerson w 1416 roku na soborze w Konstancji. Do brewiarza i mszału rzymskiego wprowadził to święto papież Sykstus IV w 1479 roku. Papież Grzegorz XV w 1621 roku rozszerzył je na cały Kościół. Potwierdził je papież Urban VIII w 1642 roku. W wieku XIX przełożeni generalni 43 zakonów wystosowali do papieża prośbę, do ojców soboru, o ogłoszenie św. Józefa patronem Kościoła. Papież Pius IX przychylił się do prośby i dekretem Quaemadmodum Deus z dnia 10 września 1847 roku wprowadził odrębne święto liturgiczne Opieki świętego Józefa. Wysłał też list do biskupów świata z wyjaśnieniem i uzasadnieniem, jakie pobudki skłoniły go do ustanowienia tego święta.
Papież wyznaczył to nowe święto na III Niedzielę Wielkanocy. To święto obchodzili już przedtem karmelici (od roku 1680), augustianie (od 1700), a potem dominikanie z oktawą (1721). Papież Pius X przeniósł to święto na drugą środę po Wielkanocy i podniósł ją do rangi pierwszej klasy. Zmienił jednocześnie nazwę święta na: świętego Józefa, Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, Wyznawcy, Patrona Kościoła Powszechnego. Na dzień uroczystości wyznaczył tenże papież środę po drugiej niedzieli Wielkanocy. Papież Pius XII zniósł to święto, ale w jego miejsce w roku 1956 wprowadził nowe święto tej samej klasy: Św. Józefa Pracownika (1 maja). Tak pozostało dotąd, z tym jednak, że ranga tego drugiego święta została obniżona do wspomnienia (1969). Tytuł zaś Patrona Kościoła Świętego Pius XII dołączył do święta 19 marca.
Papież Benedykt XIII w roku 1726 włączył imię św. Józefa do litanii Wszystkich Świętych. Benedykt XV włączył również wezwanie o św. Józefie do modlitw zaczynających się od słów: "Niech będzie Bóg uwielbiony". Papież Leon XIII wydał pierwszą w dziejach Kościoła encyklikę o św. Józefie: Quamquam pluries. Papież św. Pius X zatwierdził litanię do św. Józefa do publicznego odmawiania i dodał do niej wezwanie: "Święty Józefie Opiekunie Kościoła Świętego". Papież Leon XIII wprowadził do modlitw po Mszy świętej osobną modlitwę do św. Józefa (1884). Papież Benedykt XV do Mszy świętej włączył osobną prefację o św. Józefie (1919). Do dziś lokalnie bywa także obchodzone (w niektórych zakonach i miejscach) święto Zaślubin Maryi ze św. Józefem (23 stycznia).
Apokryfy i pisma Ojców Kościoła wysławiają jego cnoty i niewysłowione powołanie - oblubieńca Maryi, żywiciela i wychowawcy Jezusa. Jest patronem Kościoła powszechnego, licznych zakonów, krajów, m.in. Austrii, Czech, Filipin, Hiszpanii, Kanady, Portugalii, Peru, wielu diecezji i miast oraz patronem małżonków i rodzin chrześcijańskich, ojców, sierot, a także cieśli, drwali, rękodzielników, robotników, rzemieślników, wszystkich pracujących i uciekinierów. Wzywany jest także jako patron dobrej śmierci.
W ikonografii św. Józef przedstawiany jest z Dziecięciem Jezus na ręku, z lilią w dłoni. Jego atrybutami są m. in. narzędzia ciesielskie: piła, siekiera, warsztat stolarski; bukłak na wodę, kij wędrowca, kwitnąca różdżka (Jessego), miska z kaszą, lampa, winorośl.
12 grudnia
Najświętsza Maryja Panna z Guadalupe
Zobacz także: • Święty Finian, opat |
Jak głosi przekaz, 12 grudnia 1531 roku Matka Boża ukazała się Indianinowi Juanowi Diego. Mówiła w jego ojczystym języku nahuatl. Ubrana była we wspaniały strój: w różową tunikę i błękitny płaszcz, opasana czarną wstęgą, co dla Azteków oznaczało, że była brzemienna. Zwróciła się ona do Juana Diego: "Drogi synku, kocham cię. Jestem Maryja, zawsze Dziewica, Matka Prawdziwego Boga, który daje i zachowuje życie. On jest Stwórcą wszechrzeczy, jest wszechobecny. Jest Panem nieba i ziemi. Chcę mieć świątynię w miejscu, w którym okażę współczucie twemu ludowi i wszystkim ludziom, którzy szczerze proszą mnie o pomoc w swojej pracy i w swoich smutkach. Tutaj zobaczę ich łzy. Ale uspokoję ich i pocieszę. Idź teraz i powiedz biskupowi o wszystkim, co tu widziałeś i słyszałeś".
Początkowo biskup Meksyku nie dał wiary Juanowi. Juan więc poprosił Maryję o jakiś znak, którym mógłby przekonać biskupa. W czasie kolejnego spotkania Maryja kazała Indianinowi wejść na szczyt wzgórza. Rosły tam przepiękne kwiaty. Madonna poleciła Juanowi nazbierać całe ich naręcze i schować je do tilmy (był to rodzaj indiańskiego płaszcza, opuszczony z przodu jak peleryna, a z tyłu podwiązany na kształt worka). Juan szybko spełnił to polecenie, a Maryja sama starannie poukładała zebrane kwiaty. Juan natychmiast udał się do biskupa i w jego obecności rozwiązał rogi swojego płaszcza. Na podłogę wysypały się kastylijskie róże, a biskup i wszyscy obecni uklękli w zachwycie. Na rozwiniętym płaszczu zobaczyli przepiękny wizerunek Maryi z zamyśloną twarzą o ciemnej karnacji, ubraną w czerwoną szatę, spiętą pod szyją małą spinką w kształcie krzyża. Jej głowę przykrywał błękitny płaszcz ze złotą lamówką i gwiazdami, spod którego widać było starannie zaczesane włosy z przedziałkiem pośrodku. Maryja miała złożone ręce, a pod stopami półksiężyc oraz głowę serafina. Za Jej postacią widoczna była owalna tarcza promieni.
Właśnie ów płaszcz Juana Diego, wiszący do dziś w sanktuarium wybudowanym w miejscu objawień, jest słynnym wizerunkiem Matki Bożej z Guadalupe. Na obrazie nie ma znanych barwników ani śladów pędzla. Na materiale nie znać upływu czasu, kolory nie wypłowiały, nie ma na nim śladów po przypadkowym oblaniu żrącym kwasem. Oczy Matki Bożej posiadają nadzwyczajną głębię. W źrenicy Madonny dostrzeżono niezwykle precyzyjny obraz dwunastu postaci.
Największym cudem Maryi była pokojowa chrystianizacja meksykańskich Indian. Czas Jej objawień był bardzo trudnym okresem ewangelizacji tych terenów. Pierwsze nawrócenia Azteków nastąpiły około 1524 roku. Ochrzczeni stanowili jednak bardzo małą i nie liczącą się grupę. Do czasu inwazji konkwistadorów Aztekowie oddawali cześć Słońcu i różnym bóstwom, pośród nich Quetzalcoatlowi w postaci pierzastego węża. Wierzyli, że trzeba ich karmić krwią i sercami ludzkich ofiar. Według relacji Maryja miała poprosić Juana Diego w jego ojczystym języku nahuatl, aby nazwać Jej wizerunek "święta Maryja z Guadalupe". Przypuszcza się, że "Guadalupe" jest przekręconym przez Hiszpanów słowem "Coatlallope", które w Náhuatl znaczy "Ta, która depcze głowę węża".
Gdy rozeszła się wieść o objawieniach, o niezwykłym obrazie i o tym, że Matka Boża zdeptała głowę węża, Indianie zrozumieli, że pokonała Ona straszliwego boga Quetzalcoatla. Pokorna młoda Niewiasta przynosi w swoim łonie Boga, który stał się człowiekiem, Zbawicielem całego świata. Pod wpływem objawień oraz wymowy obrazu Aztekowie masowo zaczęli przyjmować chrześcijaństwo. W ciągu zaledwie sześciu lat po objawieniach aż osiem milionów Indian przyjęło chrzest. Dało to początek ewangelizacji całej Ameryki Łacińskiej.
3 maja 1953 roku kardynał Miranda y Gomez, ówczesny Prymas Meksyku, na prośbę polskiego Episkopatu oddał Polskę w opiekę Matki Bożej z Guadalupe. Do dziś kopia obrazu z meksykańskiego sanktuarium znalazła się w ponad stu kościołach w Polsce. Polacy czczą Madonnę z Guadalupe jako Patronkę Życia Poczętego, ponieważ przedstawiona jest na obrazie w stanie błogosławionym.
30 LISTOPADA
Święty Andrzej, Apostoł
Andrzej pochodził z Betsaidy nad Jeziorem Galilejskim (por. J 1, 44), ale mieszkał w domu teściowej swego starszego brata, św. Piotra, w Kafarnaum (por. Mk 1, 21. 29-30). Był - jak św. Piotr - rybakiem. Początkowo był uczniem Jana Chrzciciela. Pod jego wpływem poszedł za Chrystusem, gdy Ten przyjmował chrzest w Jordanie. Andrzej nie tylko sam przystąpił do Chrystusa, ale przyprowadził także św. Piotra, swojego brata: "Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży». Dwaj uczniowie usłyszeli jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?» Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz?» Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej. Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: «Znaleźliśmy Mesjasza» - to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa" (J 1, 35-41). Andrzej był pierwszym powołanym przez Jezusa na apostoła uczniem.
Apostołowie Andrzej, Jan i Piotr nie od razu na stałe połączyli się z Panem Jezusem. Po pierwszym spotkaniu w pobliżu Jordanu wrócili do Galilei do swoich zajęć. Byli rybakami zamożnymi, skoro mieli własne łodzie i sieci. Tam ich Chrystus po raz drugi wezwał i odtąd pozostaną z nim aż do Jego śmierci i wniebowstąpienia. Spotkanie nad Jeziorem Genezaret i powtórne wezwanie przekazał nam św. Mateusz: "Gdy (Jezus) przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci, Szymona, zwanego Piotrem i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro: byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za nim" (Mt 4, 18-20). Św. Łukasz dorzuca szczegół, że powołanie to łączyło się z cudownym połowem ryb (Łk 5, 1-11). Tak więc Pan Jezus niezwykłym cudem chciał umocnić w swoich pierwszych uczniach wiarę w siebie, że jest naprawdę tym, za kogo się podaje.
W Ewangeliach św. Andrzej występuje jeszcze dwa razy. Kiedy Pan Jezus przed cudownym rozmnożeniem chleba zapytał Filipa: "Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?" - św. Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: "Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu?" (J 6, 5. 9). I jeszcze raz występuje św. Andrzej, kiedy pośredniczy, aby poganie także mogli ujrzeć Chrystusa i z nim się zetknąć bezpośrednio: "A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon (Bogu) w czasie święta byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy, i prosili go mówiąc: «Panie, chcemy ujrzeć Jezusa». Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi" (J 12, 20-22). Chodziło w tym wypadku o prozelitów.
W spisie Apostołów wymieniany jest na drugim (Mt i Łk) lub czwartym (Mk) miejscu. Przez cały okres publicznej działalności Pana Jezusa należał do Jego najbliższego otoczenia. W domu Andrzeja i Piotra w Kafarnaum Chrystus niejednokrotnie się zatrzymywał. Andrzej był świadkiem cudu w Kanie (J 1, 40 - 2, 12) i cudownego rozmnożenia chleba (J 6, 8 nn).
W tradycji usiłowano wybadać ślady jego apostolskiej działalności po Zesłaniu Ducha Świętego. Orygenes (+ 254) wyraża opinię, że św. Andrzej pracował w Scytii, w kraju leżącym pomiędzy Dunajem a Donem. Byłby to zatem Apostoł Słowian, których tu właśnie miały być pierwotne siedziby. Według św. Hieronima (+ 421), św. Andrzej miał także pracować w Poncie, w Kapadocji, w Galicji i Bitynii, skąd udał się do Achai. Ten sam pogląd podziela Teodoret (+ 458), który twierdzi, że św. Andrzej przeszedł ze Scytii do Tracji i Epiru, aby zakończyć życie śmiercią męczeńską w Achai. Wszystkie źródła są zgodne, że św. Andrzej zakończył swoje apostolskie życie śmiercią męczeńską w Patras w Achai, na drzewie krzyża. Patras leży na Peloponezie przy ujściu Zatoki Korynckiej.
Niemniej pilne zainteresowanie osobą i działalnością, a zwłaszcza śmiercią św. Andrzeja okazują apokryfy: Dzieje Andrzeja z wieku II-III oraz Męka św. Andrzeja z wieku IV. Są to dokumenty bardzo dawne, sięgające niemal czasów apostolskich. Zwłaszcza Dzieje Andrzeja cieszyły się kiedyś wielkim powodzeniem. Według tych źródeł po Zesłaniu Ducha Świętego Andrzej miał pracować w Poncie i Bitynii (dzisiaj zachodnia Turcja) oraz w Tracji (Bułgaria), Scytii (dolny bieg Dunaju) i Grecji. Tam też, w Patras, 30 listopada 65 lub 70 roku, przeżegnawszy zebranych wyznawców, został ukrzyżowany głową w dół na krzyżu w kształcie litery X. Wyrok ten przyjął z wielką radością - cieszył się, że umrze na krzyżu, jak Jezus.
Kult św. Andrzeja był w Kościele bardzo zawsze żywy. Liturgia bizantyjska określa św. Andrzeja przydomkiem Protokleros, co znaczy "pierwszy powołaniem", gdyż obok św. Jana pierwszy został przez Chrystusa wezwany na Apostoła. Achaja się chlubi, że jego pierwszym metropolitą był św. Andrzej.
W 356 roku relikwie św. Andrzeja przewieziono z Patras do Konstantynopola i umieszczono je w kościele Apostołów. Krzyżowcy z czwartej wyprawy krzyżowej, którzy w 1202 r. zdobyli Konstantynopol, zabrali relikwie i umieścili w Amalfi w pobliżu Neapolu. Głowę św. Andrzeja papież Pius II w XV w. kazał przewieźć do Rzymu, do bazyliki św. Piotra w myśl zasady, że skoro chwała wspólna połączyła obu braci, powinna ta sama chwała połączyć także ich ciała. 25 września 1964 r. papież Paweł VI nakazał ją zwrócić kościołowi w Patras. Najpierw 23 września złożyli hołd relikwii wszyscy ojcowie soboru watykańskiego drugiego, zebrani na trzeciej sesji wraz z papieżem, który w procesji przeniósł relikwię z kaplicy Najśw. Sakramentu na ołtarz auli soborowej. Mszę świętą odprawił przy tej okazji kardynał Marcella, archiprezbiter Bazyliki Św. Piotra, a kazanie wygłosił kardynał Koenig z Wiednia, kończąc homilię modlitwą o zjednoczenie Kościołów. Po południu przewieziono relikwie do kościoła Św. Andrzeja delia Valle, gdzie były wystawione ku czci publicznej przez trzy dni. Dnia 25 września przybyła drogą lotniczą do Rzymu delegacja greckiego Kościoła Prawosławnego. Przyjął ją Paweł VI na osobnej audiencji i wręczył święte relikwie. Jeszcze tego samego dnia przewieziono relikwię samolotem do Patras. Kościół grecki posiada też relikwie krzyża, na którym umarł św. Andrzej.
Kult św. Andrzeja był w różnych krajach zawsze bardzo żywy. Święty Grzegorz I Wielki założył ku jego czci klasztor i kościół w Rzymie. Otrzymał także relikwie Apostoła z Konstantynopola (+ 604). Wiele narodów i państw ogłosiło św. Andrzeja za swojego szczególnego patrona. Tak uczyniły: Neapol, Niderlandy, Szkocja, Hiszpania, arcybiskupstwo Brunszwiku, księstwo Burgundii, Limburg, Luksemburg, Mantua i Szlezwig, a z innych krajów - Bitynia, Grecja, Holandia, Niemcy, Pont, Prusy, Rosja i Sycylia. Także bardzo wiele miast chlubi się patronatem św. Andrzeja: Agde, Aranches, Baeza, Bordeaux, Brescia, Bruggia, Hanower, Neapol, Orange, Pesaro, Rawenna, Rochester. Jest także patronem małżeństw, podróżujących, rybaków, rycerzy, woziwodów, rzeźników. Orędownik zakochanych, wspomaga w sprawach matrymonialnych i wypraszaniu potomstwa. Dużą czcią cieszył się św. Andrzej również w Polsce. Istniał u nas zwyczaj wróżb andrzejkowych. Dziewczęta lały wosk roztopiony na wodę i zgadywały z figur, jakie się tworzą, która będzie miała pierwsza wesele.
W ikonografii św. Andrzej Apostoł przedstawiany jest jako starszy mężczyzna o gęstych, siwych włosach i krzaczastej, krótkiej brodzie. Jako apostoł nosi długi płaszcz. Czasami ukazywany jako rybak w krótkiej tunice. Powracającą sceną w sztuce religijnej jest chwila jego ukrzyżowania. Atrybutami Świętego są: "krzyż św. Andrzeja" w kształcie litery X, księga, ryba, sieć.
22 listopada
Święta Cecylia, dziewica i męczennica
Cecylia jest jedną z najsłynniejszych męczennic Kościoła Rzymskiego. Niestety, o świętej tak bardzo popularnej i czczonej w Kościele posiadamy bardzo mało informacji historycznych. Nie wiemy nawet, kiedy żyła i kiedy poniosła śmierć męczeńską. W pierwszych wiekach nie przywiązywano wagi ani do chronologii, ani do ścisłych danych biograficznych. Dlatego dziś trudno nam odróżnić w opisie jej męczeństwa fakty historyczne od legendy.
Zasadniczym dokumentem, którym dysponujemy, jest pochodzący z V w. opis jej męczeńskiej śmierci. Według niego Cecylia była dobrze urodzoną Rzymianką. Przyszła na świat na początku III w. Była ponoć olśniewająco piękna. Według starej tradycji z miłości do Chrystusa złożyła ślub czystości, chociaż rodzice obiecali już jej rękę również dobrze urodzonemu poganinowi Walerianem. W przeddzień ślubu Cecylia opowiedziała mu o swym postanowieniu i o wierze chrześcijańskiej. Gdy Walerian chciał ujrzeć anioła, który miał stać na straży czystości Cecylii, ta odpowiedziała: "Ty nie znasz prawego Boga; dopóki nie przyjmiesz chrztu, nie będziesz go mógł ujrzeć". W ten sposób pozyskała Waleriana dla Chrystusa. Zaprowadziła go w tajemnicy do papieża św. Urbana I. Ten pouczył Waleriana o prawdach wiary i udzielił mu chrztu. Gdy wrócił do domu Cecylii, ujrzał ją zatopioną w modlitwie, a przy niej stojącego w jasności anioła, który w postaci młodzieńca trzymał w ręku dwa wieńce - z róż i lilii - które włożył na głowę Waleriana i Cecylii. Powiedział przy tym: "Te wieńce przez zachowanie czystości zachowajcie nietknięte, bom je wam od Boga przyniósł".
Walerian przyprowadził do papieża także swego brata, Tyburcjusza. On również przyjął chrzest. Gdy wszedł do mieszkania Waleriana, uderzyła go przedziwna woń róż i lilii. Walerian wyjawił mu znaczenie tego zapachu.
Wkrótce potem wybuchło prześladowanie. Skazano na śmierć Waleriana i Tyburcjusza. Kiedy namiestnik-sędzia, Almachiusz, dowiedział się, że Cecylia jest chrześcijanką i że zarówno własny majątek, jak i majątek Waleriana rozdała ubogim, kazał ją aresztować. Żołnierze, oczarowani jej pięknością, błagali ją, by nie narażała swego młodego życia. Cecylia odpowiedziała jednak: "Nie lękajcie się spełnić nakazu, bowiem moją młodość doczesną zamienicie na wieczną młodość u mego oblubieńca, Chrystusa". Pod wpływem jej odpowiedzi miało nawrócić się 400 żołnierzy, których przyprowadziła do św. Urbana, by udzielił im chrztu.
Sędzia, urzeczony jej urodą, błagał ją również, by miała wzgląd na swoją młodość. Gdy Cecylia nie ustępowała, próbował zmusić ją do wyparcia się wiary stosując męki. Kazał zawiesić ją nad ogniem w łaźni i dusić ją parą. Cecylia zaś cudem Bożym zamiast duszącego dymu czuła orzeźwiający ją powiew wiatru. Rozgniewany namiestnik kazał ją wtedy ściąć mieczem. Kat wszakże na widok tak pięknej i młodej osoby nie miał odwagi jej zabić. Trzy razy ją uderzył, ale nie zdołał pozbawić jej życia. Płynącą z jej szyi krew zebrali ze czcią chrześcijanie jako najcenniejszą relikwię. Po trzech dniach Cecylia oddała Bogu ducha.
Ciało św. Cecylii, w nienaruszonym stanie, w pozycji leżącej, lekko pochylone ku ziemi odkryto dopiero w 824 r. w katakumbach św. Kaliksta, a następnie na polecenie papieża św. Paschalisa I złożono w bazylice jej poświęconej na Zatybrzu. Bazylika ta stoi na miejscu, w którym Cecylia zamieszkała niegdyś ze swym mężem. Wybudowano ją w IV w.
Imię św. Cecylii wymieniane jest w Kanonie Rzymskim. Jest patronką chórzystów, lutników, muzyków, organistów, zespołów wokalno-muzycznych. Legenda bowiem głosi, że grała na organach. Organy wodne były znane wówczas w Rzymie, ale były bardzo wielką rzadkością. otrzymał je np. cesarz Neron w darze ze Wschodu. Nie wiadomo, czy Cecylia mogła grać na organach - prawdopodobne jest jednak, że grała na innym instrumencie. Ówczesne panie rzymskie kształciły się często w grze na harfie.
W ikonografii św. Cecylia przedstawiana jest jako orantka. Późniejsze prezentacje ukazują ją w tunice z palmą męczeńską w dłoni. Czasami gra na organach. Jej atrybutami są: anioł, instrumenty muzyczne - cytra, harfa, lutnia, organy, płonąca lampka, miecz, wieniec z białych i czerwonych róż - oznaczających jej niewinność i męczeństwo.
UROCZYSTOŚĆ CHRYSTUSA KRÓLA WSZECHŚWIATA
www.mateusz.pl/czytania
20 LISTOPADA 2011
Dzisiejsze czytania: Ez 34,11-12.15-17; Ps 23,1-3.5-6; 1 Kor 15,20-26.28; Mk 11,10; Mt 25,31-46
Uroczystość tę wprowadził do liturgii papież Pius XI encykliką Quas Primas z 11 grudnia 1925 r. na zakończenie roku jubileuszowego. Nakazał wtedy, aby we wszystkich kościołach tego dnia po głównym nabożeństwie przed wystawionym Najświętszym Sakramentem odmówić litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz akt poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu. Początkowo uroczystość obchodzono w ostatnią niedzielę października; reforma soborowa przeniosła jej termin na ostatnią niedzielę roku liturgicznego. Pius XI, uzasadniając swą decyzję, pisał m.in.:
Od dawna już powszechnie nazywano Chrystusa Królem w przenośnym tego słowa znaczeniu, a to z powodu najwyższego stopnia dostojeństwa, przez które wyprzedza wszystkie stworzenia i przewyższa je. Mówimy więc, iż Chrystus króluje w umysłach ludzkich, nie tyle dla głębi umysłu i rozległości Swej wiedzy, ile że on sam jest prawdą, a ludzie od Niego powinni prawdę czerpać i posłusznie ją przyjmować; mówimy też, iż Chrystus króluje w woli ludzkiej, ponieważ w Nim nie tylko nieskazitelna wola ludzka stosuje się zupełnie i z całym posłuszeństwem do najświętszej woli boskiej, lecz także dlatego, że Chrystus tak wpływa natchnieniami swymi na naszą wolną wolę, iż zapalamy się do najszlachetniejszych rzeczy. Wreszcie uznajemy Chrystusa jako Króla serc dla Jego "przewyższającej naukę miłości" i dla łagodności i łaskawości, którą przyciąga dusze. Żaden bowiem człowiek nigdy nie był i nie będzie do tego stopnia ukochanym przez wszystkie narody, jak Jezus Chrystus.
Lecz jeżeli głębiej wnikniemy w rzecz, widzimy, iż we właściwym tego słowa znaczeniu imię i władzę króla należy przyznać Chrystusowi jako Człowiekowi, albowiem tylko o Chrystusie jako Człowieku można powiedzieć, iż otrzymał od Ojca "władzę i cześć, i królestwo"; Chrystus bowiem, jako Słowo Boga, będąc współistotnym Ojcu, wszystko ma wspólne z Ojcem, a więc także najwyższe i nieograniczone władztwo nad wszystkim stworzeniem.
Uroczystość ta ma nam uświadomić, że Chrystus jest Królem całego stworzenia - wszechświata. Jego panowanie nie wynika z jakichś dokonań, z wybrania czy z wywalczenia tej godności. On jest Królem, bo jest Bogiem-Człowiekiem, Stworzycielem i Odkupicielem. Z tego właśnie tytułu ma absolutną władzę. Bóg nie tylko stworzył świat, ale ciągle go stwarza i nim włada. Królestwo Jezusa jest czymś zupełnie innym od wszystkich królestw ziemskich. Dotyczy ono wszystkich narodów, wszystkich miejsc i wszystkich czasów. Ono już istnieje w Kościele, choć jeszcze nie zostało do końca wypełnione. Dlatego właśnie w codziennej modlitwie, którą zostawił nam sam Chrystus, wołamy z nadzieją:
Adveniat regnum tuum!
Przyjdź królestwo Twoje!Chociaż Chrystus nigdy nie nosił korony królewskiej, nie trzymał w ręku berła i nie zasiadał na tronie królewskim, tytuł Króla najzupełniej Mu się należy i to w zakresie, jakim nie dysponował żaden władca świata.
Władcy ziemscy nabywają tytuł królewski przez dziedziczenie, nominację i podbój. Wszystkie trzy tytuły dają Chrystusowi pełne prawo do korony i najwyższej władzy. Jako człowiek, w swej ludzkiej naturze, pochodził on przecież w prostej linii od króla Izraela, Dawida. Wykazują to Ewangeliści, podając Jego rodowód (Mt 1, 5-16; Łk 3, 23-38). W narodzie wybranym ta prawda była tak pospolicie znana, że powszechnie nazywano Go Synem Dawida (Mt 22, 41-46; Mk 12, 35-37; Łk 1, 27. 32; 20, 41-44; 2 Tm 2, 8; Ap 22, 16). Tak więc z krwi i dziedziczenia Chrystus miał prawo do tytułu Króla.
Chrystus jest ponadto Synem Bożym, naturą równy Bogu, drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej. Jako taki jest Panem nieba i ziemi, Panem najwyższym i absolutnym, wobec którego wszelkie królestwa ziemskie są nieporównywalne. Aby to powszechne władztwo Jezusa podkreślić, liturgia dodała do tytułu "Król" dopełniacz "Wszechświata".
Pieśni:
CHRISTUS VINCIT.
http://www.youtube.com/watch?v=aEQxTkFQ-KM&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=WxFR7n39z7o&feature=related
Sanctus.pl
Objawienia dusz czyśćcowych Marii Simmy |
(...)Pewnego razu pojawił się lekarz, który skarżył się, że musi cierpieć za to, że zastrzykami skracał życie chorych, by nie musieli tak bardzo cierpieć. Te cierpienia miałyby dla duszy czyśćcowej nieskończoną wartość, gdyby były znoszone cierpliwie. Wolno oczywiście uśmierzać ból, ale nie wolno środkami chemicznymi skracać życia człowieka.
„Po co ci to wiadro?", zapytałam pewną kobietę, którą spotkałam z wiadrem w ręku. „To jest mój klucz do nieba! - odpowiedziała rozpromieniona. - Nie modliłam się nigdy za wiele, rzadko chodziłam do kościoła, ale raz zdarzyło mi się przed Bożym Narodzeniem wysprzątać za darmo cały dom pewnej biednej, starej kobiecie. To było moje wybawienie!".Niezapomniane było też dla mnie spotkanie z tym księdzem, którego prawa dłoń była czarna. Zapytałam go, skąd to się wzięło. „Powinienem był więcej błogosławić! - wyjaśnił mi. - Powtarzaj to każdemu księdzu, którego spotkasz, że trzeba udzielać więcej błogosławieństw. W ten sposób można rozdzielać więcej łask i osłabić moc szatana".
„Znasz mnie?", zapytała mnie pewna dusza czyśćcowa. Musiałam odpowiedzieć przecząco. „Ależ spotkałaś się już ze mną. W roku 1932 jechałaś pociągiem do Hall, wtedy byłem twoim towarzyszem podróży."W tym momencie wszystko stało się dla mnie jasne: był to mężczyzna, który wówczas wygadywał głośno na kościół i religię. Chociaż miałam wtedy zaledwie 17 lat, zebrałam się na odwagę i powiedziałam mu, że nie jest chyba dobrym człowiekiem, skoro tak poniewiera rzeczy święte. „Jesteś za młoda - odpowiedział - żebyś mogła mnie pouczać."„Mimo to jestem mądrzejsza od ciebie!", odgryzłam się. Na to mężczyzna spuścił głowę i nic więcej nie odrzekł. Kiedy wysiadł, poprosiłam Zbawiciela: Panie, nie pozwól tej duszy iść na zatracenie? „Ta twoja modlitwa mnie uratowała - wyjaśniła mi na koniec dusza – inaczej byłbym zgubiony."Co dzieje się z samobójcami, czy są zgubieni? Nie, w większości przypadków są niepoczytalni, kiedy to robią. O wiele większą odpowiedzialność ponoszą ci, którzy są winni ich samobójstwa.
Czy także ludzie innej wiary trafiają do czyśćca? Tak, nawet tacy, którzy nie wierzyli w czyściec. Nie cierpią jednak tam tak ciężko jak katolicy, ponieważ brak im było w życiu tej samej łaski. Jednak nie osiągną oni tej samej szczęśliwości wiecznej.Co pomaga duszom czyśćcowym?
Najcenniejszą pomocą jest bez wątpienia ofiara Mszy świętej, ale tylko na tyle, na ile zmarła osoba ceniła ją za życia. Także tu spełnia się przysłowie: Co się sieje, to się zbiera. Liczą się też Msze w dni powszednie, nie tylko obowiązkowe Msze w niedziele i święta.
Oczywiście nie wszyscy mogą uczestniczyć we Mszy świętej w dzień powszedni. Gdy pracujemy zawodowo, te zadania i obowiązki stawiane są na pierwszym miejscu.Ale niektórzy mogliby pójść na Mszę, np. emeryt; jest zdrowy, może wstać, mieszka blisko kościoła, ale mówi sobie: W niedzielę mam obowiązek, w tygodniu nie, więc nie pójdę.
Kto tak myśli i postępuje, będzie musiał po śmierci długo czekać, by pomogła mu jakaś Msza święta odprawiona w jego intencji, właśnie dlatego, że mało ją cenił za życia. Jeśli sami nie możemy, wysyłajmy choć nasze dzieci w wieku szkolnym możliwie często. W wielu miejscowościach na Mszach w dni powszednie w ogóle nie widuje się już dzieci.
Gdyby ludzie wiedzieli, jaką wartość ma Msza święta dla życia wiecznego, także i w dni powszednie, kościoły byłyby pełne. W godzinie śmierci Msze święte, w których nabożnie uczestniczyliśmy, są naszym największym skarbem, są o wiele cenniejsze niż te odprawiane za nas po śmierci.
Maria Simma
Litania do Wszystkich Świętych
Ilekroć w poszczególnych częściach litanii przewidziane są dwie formuły oznaczone literami A i B, celebrans lub kantorzy mogą wybrać jedną z nich. W wykazie świętych można na właściwym miejscu włączyć pewne imiona świętych, np. patronów, tytułu kościoła, założycieli diecezji i zakonów itp. Podobnie w czasie nabożeństw błagalnych w różnych potrzebach można dodać wezwania dostosowane do okoliczności.
Kyrie, elejson. |
Chryste, elejson. Kyrie, elejson. |
Chryste, usłysz nas. |
Chryste, wysłuchaj nas. |
I. BŁAGANIA DO BOGA |
|
Albo A: |
|
Panie, zmiłuj się nad nami. |
Panie, zmiłuj się nad nami. |
Chryste, zmiłuj się nad nami. |
Chryste, zmiłuj się nad nami. |
Panie, zmiłuj się nad nami. |
Panie, zmiłuj się nad nami. |
Albo B: |
|
Ojcze z nieba, Boże, |
zmiłuj się nad nami. |
Synu, Odkupicielu świata, Boże, |
zmiłuj się nad nami. |
Duchu Święty, Boże, |
zmiłuj się nad nami. |
Święta Trójco, Jedyny Boże, |
zmiłuj się nad nami. |
II. WEZWANIA DO ŚWIĘTYCH |
|
Święta Maryjo, |
módl się za nami. |
Święta Boża Rodzicielko, |
módl się za nami. |
Święta Panno nad pannami, |
módl się za nami. |
Święci Michale, Gabrielu i Rafale, |
módlcie się za nami. |
Wszyscy święci Aniołowie, |
módlcie się za nami. |
Patriarchowie i Prorocy |
|
Święty Abrahamie, |
módl się za nami. |
Święty Mojżeszu, |
módl się za nami. |
Święty Eliaszu, |
módl się za nami. |
Święty Janie Chrzcicielu, |
módl się za nami. |
Święty Józefie, |
módl się za nami. |
Wszyscy święci Patriarchowie i Prorocy, |
módlcie się za nami. |
Apostołowie i Uczniowie |
|
Święci Piotrze i Pawle, |
módlcie się za nami. |
Święty Andrzeju, |
módl się za nami. |
Święty Janie i Jakubie, |
módlcie się za nami. |
Święty Tomaszu, |
módl się za nami. |
Święty Mateuszu, |
módl się za nami. |
Wszyscy święci Apostołowie, |
módlcie się za nami. |
Święty Łukaszu, |
módl się za nami. |
Święty Marku, |
módl się za nami. |
Święty Barnabo, |
módl się za nami. |
Święta Mario Magdaleno, |
módl się za nami. |
Wszyscy święci Uczniowie Pańscy, |
módlcie się za nami. |
Męczennicy |
|
Święty Szczepanie, |
módl się za nami. |
Święty Ignacy Antiocheński, |
módl się za nami. |
Święty Polikarpie, |
módl się za nami. |
Święty Justynie, |
módl się za nami. |
Święty Wawrzyńcze, |
módl się za nami. |
Święty Cyprianie, |
módl się za nami. |
Święty Bonifacy, |
módl się za nami. |
Święty Wojciechu, |
módl się za nami. |
Święty Stanisławie, |
módl się za nami. |
Święty Tomaszu Becket, |
módl się za nami. |
Święci Janie i Tomaszu z Anglii, |
módlcie się za nami. |
Święty Pawle z Japonii, |
módl się za nami. |
Święci Izaaku i Janie z Ameryki, |
módlcie się za nami. |
Święty Piotrze z Polinezji, |
módl się za nami. |
Święty Karolu z Ugandy, |
módl się za nami. |
Święte Perpetuo i Felicyto, |
módlcie się za nami. |
Święta Agnieszko, |
módl się za nami. |
Święta Mario Goretti, |
módl się za nami. |
Wszyscy święci Męczennicy, |
módlcie się za nami. |
Biskupi i Doktorzy Kościoła |
|
Święci Leonie i Grzegorzu, |
módlcie się za nami. |
Święty Ambroży, |
módl się za nami. |
Święty Hieronimie, |
módl się za nami. |
Święty Augustynie, |
módl się za nami. |
Święty Atanazy, |
módl się za nami. |
Święci Bazyli i Grzegorzu z Nazjanzu, |
módlcie się za nami. |
Święty Janie Chryzostomie, |
módl się za nami. |
Święty Marcinie, |
módl się za nami. |
Święty Patryku, |
módl się za nami. |
Święci Cyrylu i Metody, |
módlcie się za nami. |
Święty Karolu Boromeuszu, |
módl się za nami. |
Święty Franciszku Salezy, |
módl się za nami. |
Święty Piusie Dziesiąty, |
módl się za nami. |
Kapłani i Zakonnicy |
|
Święty Antoni, |
módl się za nami. |
Święty Benedykcie, |
módl się za nami. |
Święty Bernardzie, |
módl się za nami. |
Święci Franciszku i Dominiku, |
módlcie się za nami. |
Święty Tomaszu z Akwinu, |
módl się za nami. |
Święty Ignacy z Loyoli, |
módl się za nami. |
Święty Franciszku Ksawery, |
módl się za nami. |
Święty Stanisławie Kostko, |
módl się za nami. |
Święty Wincenty a Paulo, |
módl się za nami. |
Święty Janie Mario Vianneyu, |
módl się za nami. |
Święty Janie Bosko, |
módl się za nami. |
Święta Katarzyno Sieneńska, |
módl się za nami. |
Święta Tereso od Jezusa, |
módl się za nami. |
Święta Różo z Limy, |
módl się za nami. |
Świeccy |
|
Święty Ludwiku, |
módl się za nami. |
Święty Kazimierzu, |
módl się za nami. |
Święta Moniko, |
módl się za nami. |
Święta Jadwigo, |
módl się za nami. |
Święta Elżbieto Węgierska, |
módl się za nami. |
Wszyscy Święci i Święte Boże, |
módlcie się za nami. |
III. WEZWANIA DO CHRYSTUSA |
|
Albo A: |
|
Bądź nam miłościw, |
wybaw nas, Panie. |
Od zła wszelkiego, |
wybaw nas, Panie. |
Od każdego grzechu, |
wybaw nas, Panie. |
Od zasadzek szatana, |
wybaw nas, Panie. |
Od gniewu, nienawiści i wszelkiej złej woli, |
wybaw nas, Panie. |
Od śmierci wiecznej, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoje wcielenie, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoje narodzenie, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twój chrzest i post święty, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twój krzyż i mękę, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoją śmierć i złożenie do grobu, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoje święte zmartwychwstanie, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoje cudowne wniebowstąpienie, |
wybaw nas, Panie. |
Przez zesłanie Ducha Świętego, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoje przyjście w chwale. |
wybaw nas, Panie. |
Albo B: |
|
Chryste, Synu Boga żywego, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który na ten świat przyszedłeś, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który zostałeś ukrzyżowany, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który śmierć za nas przyjąłeś, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który zostałeś pogrzebany, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który zmartwychwstałeś, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który wstąpiłeś do nieba, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który zesłałeś Ducha Świętego na Apostołów, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który siedzisz po prawicy Ojca, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który przyjdziesz sądzić żywych i umarłych, |
zmiłuj się nad nami. |
IV. BŁAGANIA W RÓŻNYCH POTRZEBACH |
|
Albo A: |
|
Prosimy Cię, abyś nam odpuścił grzechy, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś nas doprowadził do prawdziwej pokuty, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś nas samych utwierdził i zachował w swojej świętej służbie, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś naszym dobroczyńcom dał wieczną nagrodę, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś dał i zachował plony ziemi, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Albo B: |
|
Prosimy Cię, abyś nam okazał miłosierdzie, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś dał nam pragnienie nieba, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś uchronił nas, braci, krewnych i dobrodziejów od wiekuistego potępienia, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś dał wszystkim wiernym zmarłym wieczny odpoczynek, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś zachował świat od chorób, głodu i wojny, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś dał wszystkim narodom pokój i prawdziwą zgodę, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Zawsze odmawia się C: |
|
Prosimy Cię, abyś strzegł Kościoła świętego i nim kierował, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś zachował Ojca świętego i całe duchowieństwo w prawdziwej pobożności, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś zjednoczył wszystkich wierzących w Chrystusa, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś wszystkich ludzi doprowadził do światła Ewangelii, |
wysłuchaj nas, Panie. |
V. ZAKOŃCZENIE |
|
Albo A: |
|
Chryste, usłysz nas. |
Chryste, usłysz nas. |
Chryste, wysłuchaj nas. |
Chryste, wysłuchaj nas. |
Albo B: |
|
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, |
zmiłuj się nad nami. |
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, |
zmiłuj się nad nami. |
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, |
zmiłuj się nad nami. |
Modlitwa Boże, ucieczko nasza i mocy, Ty jesteś źródłem pobożności, † wysłuchaj pokorne modlitwy swojego Kościoła * i spraw, abyśmy otrzymali wszystko, o co Cię z ufnością prosimy. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen. |