Ogłoszenia i Intencje
- Szczegóły
ADHORTACJA APOSTOLSKA OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II
O ZADANIACH RODZINY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ W ŚWIECIE WSPÓŁCZESNYM
FAMILIARIS CONSORTIO - Na stronie: Z życia Kościoła
- Szczegóły
![]() MODLITWY W JĘZYKU ŁACIŃSKIM I POLSKIM
Modlitwy do sw. Michala Archaniola POŚWIĘCENIE SIĘ ŚW. MICHAŁOWI ARCHANIOŁOWI O wielki Książę Niebieski, najwierniejszy Stróżu Kościoła, ś więty Michale Archaniele, oto ja, chociaż bardzo niegodny Twego oblicza, jednak ufny w Twą dobroć, powodowany potężnym wpływem Twoich modlitw i licznymi Twymi dobro dziejstwami, staję przed Tobą w towarzystwie mego Anioła Stróża i w obecności wszystkich Aniołów Niebieskich, których biorę za świadków mego nabożeństwa ku Tobie. Ciebie dziś obieram za swego szczególnego obrońcę i orędownika. Postanawiam sobie mocno czcić Cię zawsze i usilnie szerzyć Twoją cześć. Bądź moją mocą przez całe życie, abym nigdy nie obraził Pana Boga myślą, słowem lub uczynkiem. Broń mnie przeciw wszelkim pokusom szatańskim, głównie przeciw tym, które atakują wiarę i czystość, a w godzinę śmierci uproś pokój mej duszy i zaprowadź do ojczyzny wiecznej. Amen. MODLITWA PORANNA Święty Michale Archaniele, który w brzasku swego istnienia wybrałeś Boga i całkowicie oddałeś się spełnianiu Jego świętej woli. Wstaw się za mną do Stwórcy, abym dzisiaj, za Twoim przykładem, na początku nowego dnia, otwierając się na działanie Ducha Świętego, w każdej chwili dawał się Bogu, wypełniając z miłością Jego świętą wolę. Niech razem z Tobą wołam bez ustanku: Któż jak Bóg! Przez Chrystusa Pana naszego. Amen. PROŚBA O POKORĘ Święty Michale Archaniele, pogromco szatana, ducha pychy, pomóż mi zwalczyć mój egoizm, który nie chce poddać się Bogu i Jego świętej woli. Wstawiaj się za mną do Pana, abym zachwycony Bogiem wołał do Niego w każdej chwili mego życia: Któż jak Bóg! Amen. EGZORCYZM PROSTY PORANNY W imię Boga w Trójcy Jedynego, w imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego, uciekajcie złe duchy z tego miejsca, nie patrzcie, nie słuchajcie, nie niszczcie i nie wprowadzajcie zamieszania do naszej pracy i naszych planów, które poddajemy zbawczemu projektowi Boga. Nasz Bóg jest waszym Panem i rozkazuje wam: oddalcie się i nie wracajcie więcej tutaj. Amen. Boże, Najwyższy nasz Panie, Twoją Boską mocą uczyń nas niewidzialnymi dla naszych wrogów! Święty Michale Archaniele, który wraz z Aniołami zwyciężyłeś szatana w niebie, dopomóż nam zwyciężyć go na ziemi. MODLITWA DO ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.
|
Boże Ciało w Rzymie - Komunia Święta z rąk Papieża na klęcząco! |
Ojciec Święty Benedykt XVI powiedział podczas uroczystości Bożego Ciała w Rzymie: "Paść na kolana przed Bogiem obecnym w Eucharystii oznacza wyznanie wolności". Kolejnym wielkim krokiem w kierunku powrotu Sacrum w Kościele było zastosowanie tych słów w praktyce. W tę wielką Uroczystość ku czci Najświętszego Sakramentu, po raz pierwszy od wielu lat, Komunia Święta była przyjmowana z rąk Papieża w pozycji klęczącej. DEO GRATIAS!

Radio Watykańskie: Zgromadzenie wspólnoty, kroczenie wraz z Panem oraz oddanie Mu czci – te trzy wymiary dzisiejszej uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa ukazał Benedykt XVI w homilii wygłoszonej na rzymskim Lateranie. Choć we Włoszech Boże Ciało przeniesione jest na najbliższą niedzielę, w Watykanie uroczystość ta obchodzona jest podobnie jak w Polsce – dzisiaj. Zgodnie z tradycją Papież przewodniczy przed bazyliką św. Jana na Lateranie Mszy św. z procesją eucharystyczną do bazyliki Matki Bożej Większej.
W homilii Ojciec Święty wskazał w pierwszym rzędzie na jednoczący wymiar Najświętszego Sakramentu, który od początków Kościoła gromadzi różnych ludzi, tworząc z nich jedność przezwyciężającą wszelkie partykularyzmy. Na tym właśnie polegała najgłębsza w dziejach ludzkości chrześcijańska rewolucja. Eucharystia jest zarazem aktem publicznym, niemającym w sobie nic ezoterycznego czy wyłączającego.
Drugim elementem dzisiejszej uroczystości jest procesja – symboliczne kroczenie za Panem. Jak wskazał Papież, wyraża ona uzdrawiającą moc Eucharystii, będącej także pokarmem na pielgrzymim szlaku życia. Ojciec Święty zastrzegł jednak, że trzeba jednocześnie wiedzieć, dokąd iść. Nie wystarczą same postępy na drodze; należy zdawać sobie sprawę, że kierunek wskazuje Chrystus, który sam jest drogą.
Trzecim wreszcie elementem obchodów Bożego Ciała jest adoracja. Paść na kolana przed Bogiem obecnym w Eucharystii oznacza wyznanie wolności – stwierdził Benedykt XVI. Kto składa hołd Jezusowi, ten nie musi kłaniać się żadnej ziemskiej potędze. Co więcej, w Eucharystii adorujemy Tego, który pierwszy pochylił się nad człowiekiem niczym Miłosierny Samarytanin. Adoracja stoi niejako na przedłużeniu eucharystycznego zjednoczenia z Panem, który nie tylko nas nie potępia, ale wyzwala i przemienia, napełniając miłością, prawdą, pokojem i nadzieją - powiedział Papież w homilii na Lateranie. Stamtąd, po Mszy św., poprowadził wieczorną procesję rzymską Via Merulana do bazyliki Matki Bożej Większej.
ZOBACZ WIDEO:
[Tekst za Radiem Watykańskim, wstęp i podkreślenie Sanctus.pl]
Cześć dla Chrystusa |
Wystąpienie na XI Zwyczajnym Zgromadzeniu Ogólnym Synodu Biskupów
Watykan, 2-23 października A.D. 2005
Abp Jan Paweł Lenga
Ordynariusz Karagandy (Kazachstan)
Wasza Świątobliwość, czcigodni i drodzy Bracia w biskupstwie, drodzy Bracia i Siostry!
Chcę podzielić się z wami refleksją na dwa tematy, o których mówi Instrumentum laboris: «Negatywne zjawiska związane ze sprawowaniem Eucharystii» (n. 27) oraz «Poczucie sacrum w Eucharystii» (n. 34).
1. Z woli Bożej Opatrzności część mojego życia spędziłem w byłym Związku Radzieckim za czasów prześladowań. Pobożność eucharystyczna, której doświadczyłem w tamtych właśnie czasach, wyryła w mej duszy głęboki ślad. Nie mogę zapomnieć tych wzruszających sytuacji, kiedy w małych pokojach tłoczyli się wierni uczestniczący we Mszy św. Dzieci, starcy i chorzy padali na kolana, by z wielką pobożnością przyjąć Najświętszy Sakrament.
2. Jako biskup żyjący «na peryferiach» podczas wizytacji obserwuję zanik poszanowania dla Eucharystii i poczucia sacrum w tak zwanym «pierwszym świecie». Dowiaduję się o tym także od naszych wiernych, którzy wyemigrowali na Zachód i oburzają się, widząc, w jaki sposób traktuje się Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie.
3. My, katolicy żyjący w Kazachstanie, możemy uczyć się od naszych braci muzułmanów i prawosławnych głębokiego poczucia sacrum, które przejawia się w delikatności i szacunku, z jakimi obchodzą się z przedmiotami sakralnymi, nawet o niewielkim znaczeniu. Możemy zadać sobie pytania: jak zareagowaliby nasi bracia muzułmanie czy prawosławni, gdyby zobaczyli, jak odnosimy się do naszego Boga podczas udzielania i przyjmowania Komunii? Czy struktura architektoniczna naszych kościołów uwydatnia wagę obecności Boga w Eucharystii? Czy nasze zachowanie nie przeczy temu, w co wierzymy i co wyznajemy naszymi słowami?
4. Wśród innowacji liturgicznych wprowadzonych w ostatnich dziesięcioleciach w Kościołach lokalnych na Zachodzie dwie w sposób szczególny osłabiają postrzeganie centralnej pozycji Eucharystii i jej sakralny charakter. Są to: usunięcie tabernakulum z centrum kościoła i udzielanie Komunii na rękę. Wiele faktów potwierdza, że te dwie innowacje nie przyniosły prawdziwego i niewątpliwego pożytku Kościołowi, jak postulował Sobór Watykański II (por. Sacrosanctum Concilium, 23). Kiedy z centralnego miejsca świątyni odsuwa się Pana obecnego w Najświętszym Sakramencie, «Baranka złożonego w ofierze i żywego», «przybytek Boga z ludźmi» (Ap 21, 3), i kiedy przez udzielanie komunii na rękę zwiększa się nieuchronnie ryzyko rozproszenia okruchów Hostii, profanacji i traktowania Chleba eucharystycznego jak zwykłego chleba, nie sprzyja to pogłębieniu wiary i pobożności. Z wyjątkiem nielicznych przypadków te dwie wprowadzone na szeroką skalę innowacje nie przyczyniły się do wzrostu wrażliwości sakralnej i szacunku właściwego adoracji. Udzielanie Komunii na rękę coraz bardziej się rozpowszechnia, czy wręcz narzuca jako praktyka bardziej wygodna czy swoista moda. Jak wiele niewątpliwych owoców duchowych wydała natomiast sprawdzona, tysiącletnia praktyka Kościoła, która zdała egzamin również w miejscach, gdzie prześladowano wiarę! Myślę, że to nie naukowcy, lecz przede wszystkim czyste dusze dzieci i prostych ludzi mogą nas nauczyć, w jaki sposób powinniśmy traktować Pana obecnego w Eucharystii.
5. W czasach globalizacji i wielkiej mobilności Kościół może, a wręcz powinien zachować jednolitość pewnych gestów; dotyczy to m.in. sposobu przyjmowania Komunii i pozycji tabernakulum.
6. Prośmy Ducha Świętego, aby rozpalił w naszych sercach «gorliwość o dom Pański» i o jego największy skarb, którym nie jest jakiś przedmiot czy teoria, lecz Ciało i Krew naszego Boga i Zbawiciela. Być może moglibyśmy uczyć się tego od św. Ojca Pio z Pietrelciny, świętego czciciela Eucharystii żyjącego w naszych czasach. Oto jego słowa: «O Ojcze święty, ile profanacji, ile świętokradztw musi znosić Twoje łaskawe serce! Któż więc, Boże, stanie w obronie tego łagodnego Baranka, który nigdy nie otworzył ust swoich w swojej sprawie, lecz zawsze tylko w naszej?» (Epist. II, s. 344).
7. Chcę zatem z pokorą przedstawić następujące konkretne propozycje:
- Aby Stolica Apostolska ustanowiła powszechną normę, która określałaby oficjalny sposób przyjmowania Komunii: do ust i w pozycji klęczącej; komunia na rękę byłaby zastrzeżona wyłącznie dla duchownych.
- Aby biskupi Kościołów, w których wprowadzono zwyczaj przyjmowania Komunii na rękę, z pasterską roztropnością starali się, by wierni wrócili stopniowo do oficjalnego obrzędu przyjmowania Komunii, obowiązującego we wszystkich Kościołach lokalnych.
Pragnę zakończyć słowami wielkiego Papieża Jana Pawła II: «Poświęcając Eucharystii całą uwagę, na jaką zasługuje, oraz dokładając wszelkich starań, aby nie umniejszyć jakiegokolwiek jej wymiaru czy wymogu, okazujemy, że jesteśmy rzeczywiście świadomi wielkości tego daru. (...) Nie ma niebezpieczeństwa przesady w trosce o tę Tajemnicę» (Ecclesia de Eucharistia, 61).
Źródło: L'Osservatore Romano 1/2006
Ojciec Święty Benedykt XVI od 23 maja 2008 udziela Komunii Świętej wiernym wyłącznie na klęcząco i do ust:
Boże Ciało A.D. 2008 w Rzymie - Komunia Święta z rąk Papieża na klęcząco!
CZĘŚCI STAŁE MSZY ŚWIĘTEJ

Kyrie eleison.
Kyrie eleison.
Christe eleison
Christe eleison
Kyrie eleison.
Kyrie eleison.
Panie, zmiluj sie.
Panie, zmiluj się.
Chryste, zmiluj sie.
Chryste, zmiluj sie.
Panie, zmiluj sie.
Panie zmiluj sie.
S. Sanctus, Sanctus, Sanctus, Dominus Deus Sabaoth. Pleni sunt caeli et terra gloria tua. Hosanna in excelsis. benedictus qui venit in nomine Domini. Hosanna in excelsis.
K. Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów. Pełne są niebiosa i ziemia chwały Twojej. Hosanna na wysokości.
Błogosławiony, który idzie w Imie Pańskie.
Hosanna na wysokosci.
Pater noster, qui es in caelis, sanctificetur nomen tuum. Adveniat regnum tuum. Fiat voluntas tua, sicut in caelo et in terra. Panem nostrum quotidianum da nobis hodie. Et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris. Et ne nos inducas in tentationem. | Ojcze nasz, Któryś jest w niebie, święć się Imię Twoje. Przyjdź królestwo Twoje, Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi: Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie. |
M. Sed libera nos a malo. |
W. Ale nas zbaw ode złego. |
Agnus Dei, qui tollis peccata mundi, dona nobis pacem.
K. Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami. Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata zmiłuj się nad nami.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, obdarz nas pokojem.
PORZĄDEK MSZY ŚWIĘTEJ
OBRZĘDY MSZY ŚWIĘTEJ
Obrzędy wstępne
Kapłan: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Wszyscy: Amen.
K.: Miłość Boga Ojca, łaska naszego Pana Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi.
W. I z duchem twoim.
Albo:
K.: Pan z wami.
W.: I z duchem twoim.
Akt pokuty
K.: Uznajmy przed Bogiem, że jesteśmy grzeszni, abyśmy mogli z czystym sercem złożyć Najświętszą Ofiarę.
W.: Spowiadam się Bogu wszechmogącemu i wam, bracia i siostry, że bardzo zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem, i zaniedbaniem: moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Przeto błagam Najświętszą Maryję, zawsze Dziewicę, wszystkich Aniołów i Świętych, i was, bracia i siostry, o modlitwę za mnie do Pana Boga naszego.
K.: Niech się zmiłuje nad nami Bóg wszechmogący i odpuściwszy nam grzechy doprowadzi nas do życia wiecznego.
w.: Amen.
Wezwania do Chrystusa:
K.: Panie, zmiłuj się nad nami.
W.: Panie, zmiłuj się nad nami.
K.: Chryste, zmiłuj się nad nami.
W.: Chryste, zmiłuj się nad nami.
K.: Panie, zmiłuj się nad nami.
W.: Panie, zmiłuj się nad nami.
Jeżeli jest to przepisane, śpiewa się albo odmawia się hymn:
Chwała na wyskokosci Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. Chwalimy Cię. Błogosławimy Cię. Wielbimy Cię. Wysławiamy Cię. Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja. Panie Boże, Królu nieba, Boże, Ojcze wszechmogący. Panie, Synu Jednorodzony, Jezu Chryste. Panie Boże, Baranku Boży, Synu Ojca. Który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami. Który gładzisz grzechy świata, przyj m błaganie nasze. Który siedzisz po prawicy Ojca, zmiłuj się nad nami. Albowiem tylko Tyś jest święty Tylko Tyś jest Panem. Tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste. Z Duchem Świętym w chwale Boga Ojca. Amen.
Kolekta
K.: Módlmy się.
Wszyscy razem z kapłanem modlą się przez pewien czas w milczeniu. Następnie kapłan z rozłożonymi rękami odmawia modlitwę, na którą lud odpowiada:
W.: Amen.
Liturgia słowa
Lektor lub kapłan czyta 1 albo 2 teksty z Pisma świętego, kończąc je słowami: K.: Oto słowo Boże.
W.: Bogu niech będą dzięki.
Po pierwszym czytaniu śpiewa się psalm responso-ryjny. Po drugim czytaniu, przed Ewangelią wszyscy wstają, gdyż następuje śpiew Alleluja.Kapłan zaś z pochyloną głową modli się.
Następnie kapłan pozdrawia wiernych i czyta Ewangelię.
K.: Pan z wami.
W.: I z duchem twoim.
K.: Słowa Ewangelii według świętego...
W.: Chwała Tobie, Panie.
Na te słowa czynimy wielkim palcem prawej ręki znak krzyża na czole, ustach i piersiach.
Po Ewangelii kapłan mówi:
K.: Oto słowo Pańskie.
W.: Chwała Tobie, Chryste
Następuje homilia.
Wyznanie wiary
Jeżeli jest to przepisane, po homilii składa się wyznanie wiary:
Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało. On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo. I wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a Królestwu Jego nie będzie końca. Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca i Syna pochodzi. Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę; który mówił przez Proroków. Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. Wyznaję jeden chrzest na odpuszczenie grzechów. I oczekuję wskrzeszenia umarłych. I życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen.
Następuje Modlitwa powszechna.
Liturgia eucharystyczna
Przygotowanie darów
Kapłan na ołtarzu przygotowuje chleb i wino i dziękuje za te dary Bogu. My składamy ofiarę na potrzeby biednych i Kościoła. W tym czasie śpiewamy pieśń lub odpowiadamy na modlitwę kapłana, który podnosi patenę z chlebem i mówi:
K.: Błogosławiony jesteś, Panie Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, który jest owocem ziemi i pracy rąk ludzkich; Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia.
W.: Błogosławiony jesteś, Boże, teraz i na wieki.
Nad kielichem z winem kapłan modli się słowami:
K.: Błogosławiony jesteś, Panie Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy wino, które jest owocem winnego krzewu i pracy rąk ludzkich; Tobie je przynosimy, aby stało się dla nas napojem duchowym.
W.: Błogosławiony jesteś, Boże, teraz i na wieki.
Następnie kapłan pochylony mówi cicho:
K.: Przyjmij nas, Panie, stojących przed Tobą w duchu pokory i z sercem skruszonym; niech nasza Ofiara tak się dzisiaj dokona przed Tobą, Panie Boże, aby się Tobie podobała.
Kapłan stojąc z boku ołtarza, obmywa ręce mówiąc cicho:
K.: Obmyj mnie Panie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego.
Następnie zwrócony do ludu zachęca do wspólnej modlitwy nad darami:
K.: Módlcie się, aby moją i waszą Ofiarę przyjął Bóg, Ojciec Wszechmogący.
W.: Niech Pan przyjmie Ofiarę z rąk twoich na cześć i chwałę swojego imienia, a także na pożytek nasz i całego Kościoła świętego.
Następnie kapłan z rozłożonymi rękami odmawia modlitwę nad darami, na którą lud odpowiada: W.: Amen.
Modlitwa eucharystyczna II
K.: Pan z wami.
W.: I z duchem twoim.
K.: W górę serca.
W..- Wznosimy je do Pana.
K.: Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu.
W.: Godne to i sprawiedliwe.
Kapłan z rozłożonymi rękami odmawia lub śpiewa prefację.
Po zakończeniu prefacji wszyscy śpiewają lub recytują:
W.: Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów. Pełne są niebiosa i ziemia chwały Twojej. Hosanna na wysokości. Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie. Hosanna na wysokości.
Kapłan stojąc z rozłożonymi rękami, mówi:
K.: Zaprawdę, święty jesteś, Boże, źródło wszelkiej świętości.
Kapłan wyciąga ręce nad kielichem i hostią mówiąc:
Uświęć te dary mocą Twojego Ducha aby stały się dla nas Ciałem * i Krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa.
On to, gdy dobrowolnie wydał się na mękę, wziął chleb i dzięki Tobie składając, łamał i rozdawał swoim uczniom, mówiąc:
Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: to jest bowiem cialo moje, które za was będzie wydane.
Kapłan ukazuje ludowi konsekrowaną Hostię, następnie składa ją na patenie i przyklęka.
Podobnie po wieczerzy wziął kielich i ponownie dzięki Tobie składając, podał swoim uczniom, mówiąc:
Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: to jest bowiem kielich krwi mojej, nowego i wiecznego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na Moją pamiątkę.
Kapłan ukazuje ludowi Kielich, stawia go na ołtarzu i przyklęka.
K.: Oto wielka tajemnica wiary.
W.: Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale.
K.: Wspominając śmierć i zmartwychwstanie Twojego Syna, ofiarujemy Tobie, Boże, Chleb życia i Kielich zbawienia i dziękujemy, że nas wybrałeś, abyśmy stali przed Tobą i Tobie służyli. Pokornie błagamy, aby Duch Święty zjednoczył nas wszystkich, przyjmujących Ciało i Krew Chrystusa.
Pamiętaj, Boże, o Twoim Kościele na całej ziemi. Spraw, aby lud Twój wzrastał w miłości razem z naszym Papieżem N., naszym Biskupem N. oraz całym duchowieństwem.
Pamiętaj także o naszych zmarłych braciach i siostrach, którzy zasnęli z nadzieją zmartwychwstania, i o wszystkich, którzy w Twojej łasce odeszli z tego świata. Dopuść ich do oglądania Twojej światłości. Prosimy Cię, zmiłuj się nad nami wszystkimi i daj nam udział w życiu wiecznym z Najświętszą Bogurodzicą Dziewicą Maryją, ze świętymi Apostołami i wszystkimi świętymi, którzy w ciągu wieków podobali się Tobie, abyśmy z nimi wychwalali Ciebie przez Twojego Syna, Jezusa Chrystusa.
Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie, Bożev Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała, przez wszystkie wieki wieków.
W.: Amen.
Obrzędy Komunii świętej
K.: Pouczeni przez Zbawiciela i posłuszni Jego słowom, ośmielamy się mówić:
Wszyscy mówią razem z kapłanem:
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego.
K.: Wybaw nas, Panie, od zła wszelkiego i obdarz nasze czasy pokojem. Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu, pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.
W.: Bo Twoje jest królestwo i potęga, i chwała na wieki.
K.: Panie Jezu Chryste, Ty powiedziałeś swoim Apostołom: Pokój wam zostawiam, pokój mój wam daję. Prosimy Cię, nie zważaj na grzechy nasze, lecz na wiarę swojego Kościoła i zgodnie z Twoją wolą napełniaj go pokojem i doprowadź do pełnej jedności. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. W.: Amen.
K.: Pokój Pański niech zawsze będzie z wami.
W.: I z duchem twoim.
Kapłan albo diakon mówi: K.: Przekażcie sobie znak pokoju. Wszyscy według miejscowego zwyczaju przekazują sobie wzajemnie znak pokoju i miłości.
Następnie kapłan bierze Hostię, łamie ją nad pateną i cząstkę wpuszcza do kielicha, mówiąc cicho:
K.: Ciało i Krew naszego Pana, Jezusa Chrystusa, które łączymy i będziemy przyjmować, niech nam pomogą osiągnąć życie wieczne.
W tym czasie śpiewa się lub mówi:
W.: Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się
nad nami.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad
nami.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, obdarz nas
pokojem.
Kapłan przyklęka, bierze Hostię i trzymając ją nieco podniesioną nad pateną, zwrócony do ludu, głośno mówi:
K.: Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Błogosławieni, którzy zostali wezwani na Jego ucztę.
W.: Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja.
Kapłan ze czcią przyjmuje Ciało i Krew Chrystusa.
Następnie bierze patenę lub puszkę, podchodzi do przystępujących do Komunii i każdemu ukazuje Hostię mówiąc:
K.: Ciało Chrystusa.
W.: Amen.
Po Komunii kapłan stojąc na miejscu przewodniczenia albo przy ołtarzu mówi:
K.: Módlmy się.
Kapłan z rozłożonymi rękami odmawia Modlitwę po Komunii; na zakończenie której lud odpowiada:
W.: Amen.
Obrzędy zakończenia
K.: Pan z wami.
W.: I z duchem twoim.
K.: Niech was błogosławi Bóg wszechmogący, Ojciec * i Syn, i Duch Święty.
----------------------------------------------------------------------
MSZA ŚWIĘTA TRYDENCKA - FORMA NADZWYCZAJNA RYTU RZYMSKIEGO
KTÓRĄ PRZYWRÓCIŁ ŚW. JAN PAWEŁ II, BENEDYKT XVI ROZSZERZYŁ I FRANCISZEK PODTRZYMAŁ.

ORDO MISSAE
STAŁE CZĘŚCI MSZY ŚWIĘTEJ
według nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego
Objaśnienia
K. = Kapłan
W. = Wierni
+ = Znak Krzyża
Tekst na podstawie "Mszału Rzymskiego z dodaniem Nabożeństw Nieszpornych" , opactwo św.św. Piotra i Pawła w Tyńcu, A.D. 1956
Spis treści
MSZA KATECHUMENÓW
CZĘŚĆ PIERWSZA
1. Asperges - Aspersja
2. Psalm wstępny
3. Confiteor - Spowiedź powszechna
4. Introit
CZĘŚĆ DRUGA
5. Kyrie - błagalne wołanie
6. Gloria - Chwała Trójcy Przenajświętszej
7. Kolekta - Modlitwa Kościelna
CZĘŚĆ TRZECIA
8. Lekcja
9. Graduał i Alleluja (względnie Traktus, Sekwencja)
10. Przygotowanie do Ewangelii
11. Ewangelia
12. Kazanie
13. Credo - Wyznanie wiary
MSZA WIERNYCH
CZĘŚĆ PIERWSZA
14. Offertorium - Ofertorium
15. Ofiarowanie Chleba
16. Przygotowanie wina i wody
17. Ofiarowanie wina
18. Polecenie ofiar
19. Lavabo - Umycie rąk
20. Polecenie ofiar Trójcy Świętej
21. Wezwanie do modlitwy i Sekreta
CZĘŚĆ DRUGA
22. Prefacja czyli Przedśpiew
23. Sanctus - Święty
KANON MSZY ŚWIĘTEJ
24. (Pierwsza) modlitwa wstawiennicza
25. Hanc Igitur - prośba o przyjęcie ofiary
26. Quam Oblationem - Prośba o przeistoczenie
27. Konsekracja chleba
28. Konsekracja wina
29. Unde Et Memores - Wspomnienie Tajemnicy Odkupienia (Anamneza)
30. Supra Quae - Modlitwa o przyjęcie Ofiary bezkrwawej
31. Druga modlitwa wstawiennicza
32. Zakończenie
CZĘŚĆ TRZECIA
33. Pater Noster - Modlitwa Pańska
34. Łamanie Chleba i modły o pokój
35. Modlitwy przed Komunią
36. Komunia kapłana
37. Komunia wiernych
38. Dziękczynienie
39. Communio - Śpiew przy Komunii
40. Postcommunio - Modlitwy po Komunii
41. Placeat Tibi - Ostatnia modlitwa
42. Ostatnia Ewangelia
MODLITWY PO KAŻDEJ CICHEJ MSZY ŚWIĘTEJ
MSZA KATECHUMENÓW
CZĘŚĆ PIERWSZA
1. Asperges - Aspersja
(tylko w Mszach uroczystych)
2. Psalm wstępny
Kapłan stanąwszy u stopni ołtarza, żegna się znakiem krzyża i odmawia antyfonę:
S. In nomine Patris, (+) et Filii, et Spiritus Sancti. Amen. |
K. W imię Ojca + i Syna i Ducha Świętego. Amen. |
Introibo ad altare Dei. |
Przystąpię do ołtarza Bożego. |
M. Ad deum qui laetificat iuventutem meam. |
W. Do Boga, który jest weselem moim od młodości. |
Psalm 42 |
|
S. Iudica me Deus, et discerne causam meam de gente non sancta: ab homine iniquo et doloso erue me. |
K. Bądź mi sędzia, o Boże i rozsądź sprawę moją z narodem bezbożnym; wybaw mnie od człowieka niedobrego i fałszywego |
M. Quia tu es Deus fortitudo mea: quare me repulisti, et quare tristis incedo, dum affligit me inimicus? |
W. Wszak Ty jesteś, o Boże mocą moją; czemu mnie odrzucasz i czemu smutny chodzę, gdy nieprzyjaciel mnie nęka? |
S. Emitte lucem tuam, et veritatem tuam: ipsa me deduxerunt, et adduxerunt in montem sanctum tuum, et in tabernacula tua. |
K. Ześlij światłość Swoją i prawdę Swoją; one mnie poprowadzą i przywiodą na góre święta Twoją, aż do przybytków Twoich. |
M. Et introibo ad altare Dei: ad Deum qui laetificat iuventutem meam. |
W. I przystąpię do ołtarza Bożego, do Boga, który jest weselem moim od młodości |
S. Confitebor tibi in cithara Deus, Deus meus: quare tristis es anima mea, et quare conturbas me? |
K. Chwalić Cię będę przy dźwiękach cytry, Boże, Boże mój; czemuś smutna, duszo moja, i czemu mnie trwożysz? |
M. Spera in Deo, quoniam adhuc confitebor illi: salutare vultus mei, et Deus meus. |
W. Ufaj Bogu, albowiem jeszcze uwielbiać Go będę, jako Zbawcę i Boga mego. |
S. Gloria Patri, et Filio, et Spiritu Sancto. |
K. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu |
M. Sicut erat in principio, et nunc, et semper, et in saecula saeculorum. Amen. |
W. Jak było na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków Amen. |
S. Introibo ad altare Dei |
K. Przystąpię do ołtarza Bożego |
M. Ad Deum qui laetificat iuventutem meam. |
W. Do Boga, który jest weselem moim od młodości |
Wobec Boga i Kościoła powszechnego oskarżamy się publicznie o winy nasze, abyśmy tym głębszą w sobie obudzili skruchę
S. Adiutorium nostrum (+) in nomine Domini. |
K. Wspomożenie nasze (+) w Imieniu Pana. |
M. Qui fecit caelum et terram. |
W. Który stworzył niebo i ziemię. |
S. Confiteor Deo omnipotenti, beatae Mariae semper Virgini, beato Michaeli Archangelo, beato Ioanni Baptistae, sanctis Apostolis Petro et Paulo, omnibus Sanctis et vobis fratres, quia peccavi nimis cogitatione, verbo, et opere: mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Ideo precor beatam Mariam semper Virginem, beatum Michaelem Archangelum, beatum Ioannem Baptistam, sanctos Apostolos Petrum et Paulum, omnes Sanctos, et vos fratres, orare pro me ad Dominum Deum nostrum. |
K. Spowiadam się Bogu wszechmogącemu, Najświętszej Maryi zawsze Dziewicy, świętemu Michałowi Archaniołowi, świętemu Janowi Chrzcicielowi, świętym Apostołom Piotrowi i Pawłowi, wszystkim Świętym i wam, bracia, że bardzo zgrzeszyłem, myślą, mową i uczynkiem: Ksiądz uderza się trzykroć w piersi moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Przeto błagam Najświętszą Maryję zawsze Dziewicę, świętego Michała Archanioła, świętego Jana Chrzciciela, świętych Apostołów Piotra i Pawła, wszystkich świętych, i was, bracia, abyście się za mnie modlili do Pana Boga naszego. |
M. Misereatur tui omnipotens Deus, et dimissis peccatis tuis, perducat te ad vitam aeternam. |
W. Niech się zmiłuje nad tobą Bóg wszechmogący, a odpuściwszy ci grzechy twoje, niech cię doprowadzi do żywota wiecznego. |
S. Amen. |
K. Amen. |
M. Confiteor Deo omnipotenti, beatae Mariae semper Virgini, beato Michaeli Archangelo, beato Ioanni Baptistae, sanctis Apostolis Petro et Paulo, omnibus Sanctis et tibi, Pater, quia peccavi nimis cogitatione, verbo, et opere: |
W. Spowiadam się Bogu wszechmogącemu, Najświętszej Maryi zawsze Dziewicy, świętemu Michałowi Archaniołowi, świętemu Janowi Chrzcicielowi, świętym Apostołom Piotrowi i Pawłowi, wszystkim Świętym i tobie, Ojcze, żem zgrzeszył bardzo myślą, mową i uczynkiem: |
mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Ideo precor beatam Mariam semper virginem, beatum Michaelem archangelum, beatum Ioannem Baptistam, sanctos Apostolos Petrum et Paulum, omnes Sanctos, et te, Pater, orare pro me ad Dominum Deum nostrum. |
moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Przeto błagam Najświętszą Maryję zawsze Dziewicę, świętego Michała Archanioła, świętego Jana Chrzciciela, świętych Apostołów Piotra i Pawła, wszystkich świętych, i ciebie, Ojcze, o modlitwę do Pana Boga naszego. |
S. Misereatur vestri omnipotens Deus, et dimissis peccatis vestris, perducat vos ad vitam aeternam. |
K. Niech się zmiłuje nad wami Bóg wszechmogący, a odpuściwszy wam grzechy, niech was doprowadzi do żywota wiecznego. |
M. Amen, |
W. Amen. |
S. Indulgentiam, (+) absolutionem et remissionem peccatorum nostrorum, tribuat nobis omnipotens et misericors Dominus. |
K. Pan wszechmogący i miłosierny niechaj nam udzieli przebaczenia, (+) rozgrzeszenia i odpuszczenia grzechów naszych. |
M. Amen, |
W. Amen. |
S. Deus, tu conversus vivificabis nos. |
K. O Boże, tchnij w nas życie nowe |
M. Et plebs tua laetabitur in te. |
W. A lud Twój rozraduje się w Tobie. |
S. Ostende nobis, Domine, misericordiam tuam. |
K. Okaz nam, Panie, miłosierdzie Twoje. |
M. Et salutare tuum da nobis. |
W. I daj nam zbawienie Twoje. |
S. Domine, exaudi orationem meam. |
K. Panie, wysłuchaj modlitwy mojej. |
M. Et clamor meus ad te veniat |
W. A wołanie moje niech do Ciebie przyjdzie. |
S. Dominus vobiscum. |
K. Pan z wami. |
M. Et cum spiritu tuo. |
W. I z duchem twoim. |
S. Oremus. |
K. Módlmy się |
Aufer a nobis, quaesumus, Domine, iniquitates nostras: ut ad Sancta sanctorum puris mereamur mentibus introire. Per Christum, Dominum nostrum. Amen. |
Zgładź nieprawości nasze, prosimy Cię, Panie, abyśmy do przybytku najświętszego z czystym sercem mogli przystąpić. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen. |
Oramus te, Domine, per merita Sanctorum tuorum quorum reliquiae hic sunt, et omnium Sanctorum: ut indulgere digneris omnia peccata mea. Amen. |
Prosimy Cię, Panie, racz dla zasług Świętych Twoich, których szczątki (relikwie) tu się znajdują, oraz wszystkich Świętych, odpuścić wszystkie grzechy moje. Amen. |
Ab illo benedicaris in cuius honore cremaberis. Amen. |
Niechaj cię Ten błogosławi, na którego cześć spalać się będziesz |
4. Introit
Kapłan przechodzi na prawą stronę ołtarza i odczytuje Introit przypadający na dany dzień.
CZĘŚĆ DRUGA
5. Kyrie - błagalne wołanie
Kyrie jest to krotka litania pochodząca z liturgii grekokatolickiej. Składa się ona z trzykrotnego wezwania o pomoc do każdej z Trzech Osób Trójcy Przenajświętszej
S. Kyrie eleison. M. Kyrie eleison. S. Kyrie eleison. M. Christe eleison S. Christe eleison M. Christe eleison S. Kyrie eleison. M. Kyrie eleison. S. Kyrie eleison. |
K. Panie, zmiluj sie. W. Panie, zmiluj się. K. Panie, zmiluj sie. W. Chryste, zmiluj sie. K. Chryste, zmiluj sie. W. Chryste, zmiluj sie. K. Panie, zmiluj sie. W. Panie zmiluj sie. K. Panie, zmiluj sie. |
Gloria jest to pieśń chwalebna i dziękczynna za wszystkie dary, których udziela nam Trójca Przenajświętsza. Pieśń te opuszcza się we Mszach odprawianych w kolorze czarnym i fioletowym, oraz zielonym w ciągu tygodnia i we Mszach wotywnych.
S. Gloria in excelsis Deo. |
K. Chwała na wysokości Bogu. |
M. Et in terra pax hominibus bonae voluntatis. * Laudamus te. * Benedecicimus te. * Adoramus te. * Glorificamus te.* Gratias agimus tibi propter magnam gloriam tuam. Domine Deus, Rex caelestis, * Deus Pater omnipotens. Domine Fili unigenite, Iesu Christe. * Domine Deus, Agnus Dei, Filius Patris. * Qui tollis peccata mundi, * miserere nobis. * Qui tollis peccata mundi, * suscipe deprecationem nostram. * Qui sedes ad dexteram Patris, miserere nobis. * Quoniam tu solus Sanctus. * Tu solus Dominus.* Tu solus Altissimus, Iesu Christe. Cum Sancto Spiritu (+) in gloria Dei Patris. Amen. |
W. A na ziemi pokój ludziom dobrej woli. * Chwalimy Cię * Błogosławimy Cię * Wielbimy Cię * Wysławiamy Cię * Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja. Panie Boże, Królu Niebios, * Boże, Ojcze wszechmogący Panie Synu Jednorodzony, Jezu Chryste. * Panie Boże, Baranku Boży * Który gładzisz grzechy świata, * przyjm błagania nasze. * Który siedzisz po prawicy Ojca, zmiłuj się nad nami. * Albowiem tylko Tyś sam jeden święty * Tylko Tyś jest Panem. * Tylko Tyś najwyższy, Jezu Chryste. Z Duchem Świętym (+) w chwale Boga Ojca. Amen. |
Kapłan całuje ołtarz, następnie pozdrawia wiernych wżywając ich do modlitwy.
S. Dominus vobiscum. M. Et cum spiritu tuo. S. Oremus. |
K. Pan z wami. W. I z duchem twoim. K. Módlmy się |
Do głównej kolekty dochodzą często dodatkowe. Pierwsza i ostatnia kończą się słowami:
S. Per omnia saecula saeculorum. M. Amen. |
K. Przez wszystkie wieki wieków. W. Amen. |
8. Lekcja
W trzeciej części Bóg odpowiada na nasze modlitwy, pouczając nas słowem natchnionym o Sobie i o naszych względem Niego obowiązkach.
Pierwsze czytanie jest wyjęte z Pism Starego Testamentu, lub z listów i Dziejów Apostolskich. W niektóre dni postne mamy dwie lub sześć lekcji. We Mszach z asystą Lekcja jest śpiewana przez subdiakona.
Po skończonym czytaniu odpowiada się:
M. Deo gratias. |
W. Bogu niech będą dzięki. |
Po Lekcji chór śpiewa (względnie kapłan czyta) tekst śpiewu miedzylekcyjnego zwanego Graduałem. Tekst ów jest przeważnie wyjęty z Psałterza, streszcza pobożne uczucia, jakie nam czytanie Pisma Świętego nasunęło. Alleluja - słowo hebrajskie, oznaczające "śpiewajcie Panu" - jest okrzykiem radości płynącej z serca Kościoła Świętego na skutek dobrodziejstw Bożych.
W dni postne Alleluja zastąpione jest przez Traktus - czyli Psalm. W niektóre uroczystości śpiewa się również utwór rytmiczny zwany Sekwencją, np. Dies Irae, Stabat Mater, Veni Creator i inne.
10. Przygotowanie do Ewangelii
Po śpiewie miedzylekcyjnym kapłan głęboko pochylony przed środkiem ołtarza modli się (Iz 6):
Munda cor meum, ac labia mea, omnipotens Deus, qui labia Isaiae Prophetae calculo mundasti ignito: ita me tua grata miseratione dignare mundare, ut sanctum Evangelium tuum digne valeam nuntiare. Per Christum Dominum nostrum. Amen. |
Oczyść serce moje i wargi moje, wszechmogący Boże, któryś wargi Izajasza proroka rozżarzonym węglem oczyścił. I mnie też przez łaskawe miłosierdzie swoje racz tak oczyścić, iżbym mógł godnie opowiadać święta Ewangelię Twoją. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen. |
W cichej Mszy św. modlitwę tę odmawia sam kapłan - we Mszach żałobnych opuszcza się ją.
Jube, domne (Domine) benedicere. Dominus sit in corde meo (tuo) et in labiis meis (tuis): ut digne et competenter annuntiem (annunties) Evangelium suum (: in nomine Patris, et Filii, + et Spiritus Sancti). Amen. |
Racz, Panie, pobłogosławić. Pan niech będzie w sercu moim (twoim) i na ustach moich (twoich), abym (byś) godnie i umiejętnie głosił Ewangelię Jego. (W imię Ojca i Syna + i Ducha Świętego.) Amen. |
Kapłan (podczas Mszy św. z asystą diakon) przechodzi na stronę Ewangelii i czyta (względnie śpiewa) naznaczywszy poprzednio mszał, czoło, usta i piersi znakiem krzyża.
W Ewangelii przemawia do nas sam Pan Jezus.
Wierni wstają.
S. Dominus vobiscum. M. Et cum spiritu tuo. S. Sequentia (Initium) sancti Evangelii secundum Matthaeum (Marcum, Lucam, Ioannem). M. Gloria tibi, Domine. |
K. Pan z wami. W. I z duchem twoim. K. Wyjątek z (Początek) Ewangelii według św. Mateusza (Marka, Łukasza, Jana). W. Chwała Tobie, Panie. |
Per evangelica dicta deleantur nostra delicta. M. Laus tibi, Christe. |
Niech słowa Ewangelii zgłaszą nasze grzechy. W. Chwała Tobie Chryste. |
13. Credo - Wyznanie wiary
Odmawia się w niedziele, święta 1 klasy, w święta Pańskie i Matki Bożej, w główne święta Apostołów i Ewangelistów, w końcu we Mszach wotywnych i uroczystościach śpiewanych.
S. Credo in unum Deum: M. Patrem omnipotentem, factorem caeli et terrae, * visibilium omnium et invisibilium. * Et in unum Dominum, Iesum Christum, Filium Dei unigenitum. * Et ex Patre natum ante omnia saecula. * Deum de Deo, lumen de lumine, Deum verum de Deo vero. * Genitum non factum, consubstantialem Patri: per quem omnia facta sunt. Qui propter nos homines, et propter nostram salutem descendit de caelis. * (PRZYKLEKNĄĆ) ET INCARNATUS EST DE SPIRITU SANCTO EX MARIA VIRGINE: ET HOMO FACTUS EST. * Crucifixus etiam pro nobis: sub Pontio Pilato passus, et sepultus est. * Et resurrexit tertia die, secundum Scripturas. Et ascendit in caelum: sedet ad dexteram Patris. * Et iterum venturus est cum gloria iudicare vivos, et mortuos: cuius regni non erit finis. * Et in Spiritum Sanctum, Dominum et vivificantem: * Qui ex Patre Filioque procedit. * Qui cum Patre et Filio simul adoratur, et conglorificatur: qui locutus est per Prophetas. * Et unam, sanctam, catholicam et apostolicam Ecclesiam. * Confiteor unum baptisma in remissionem peccatorum. * Et exspecto resurrectionem mortuorum. Et vitam (+) venturi saeculi. Amen. |
K. Wierzę w jednego Boga, W. Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego jednorodzonego, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości. Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało. On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z niebios. (PRZYKLEKNĄĆ) I ZA SPRAWĄ DUCHA ŚWIĘTEGO PRZYJĄŁ CIAŁO Z MARYI DZIEWICY I STAŁ SIĘ CZŁOWIEKIEM. Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo. I wstąpił do nieba, siedzi po prawicy Ojca. I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a Królestwu Jego nie będzie końca. Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca i Syna pochodzi, który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę, który mówił przez Proroków. Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. Wyznaję jeden chrzest na odpuszczenie grzechów. I oczekuję wskrzeszenia umarłych i życia wiecznego (+) w przyszłym świecie. Amen. |
MSZA WIERNYCH
CZĘŚĆ PIERWSZA
14. Offertorium - Ofertorium
Kapłan całuje ołtarz i pozdrawia wiernych wzywając wszystkich do modlitwy.
S. Dominus vobiscum. M. Et cum spiritu tuo. S. Oremus |
K. Pan z wami. W. I z duchem twoim. K. Modlmy sie. |
15. Ofiarowanie Chleba
Kapłan odkrywa kielich, ministrant dzwoni. Następnie wznosząc patenę kapłan ofiarowuje chleb.
Suscipe, sancte Pater, omnipotens aeterne Deus, hanc immaculatam hostiam, quam ego indignus famulus tuus offero tibi Deo meo, vivo et vero, pro innumerabilibus peccatis et offensionibus et negligentiis meis, et pro omnibus circumstantibus, sed et pro omnibus fidelibus Christianis vivis atque defunctis: ut mihi, et illis proficiat ad salutem in vitam aeternam. Amen. |
Przyjmij, Ojcze święty, wszechmocny, wiekuisty Boże, tę hostię niepokalaną, którą ja niegodny sługa Twój, ofiarowuje Tobie, Bogu mojemu żywemu i prawdziwemu, za niezliczone grzechy, zniewagi i niedbalstwa moje, za wszystkich tu obecnych, a także za wszystkich wiernych Chrześcijan, żywych i umarłych, aby mnie i im posłużyła do zbawienia w życiu wiekuistym. Amen. |
16. Przygotowanie wina i wody
Ministranci przynoszą ampułki z winem i wodą. Kapłan przeszedłszy na stronę Lekcji wlewa do kielicha wino i kilka kropel wody, którą błogosławi (za wyjątkiem Mszy żałobnych). To połączenie wina i wody czyni na pamiątkę krwi i wody, którą spłynęła z boku Chrystusa. Woda jest też symbolem wiernych, którzy wraz z Chrystusem, głową Kościoła, są złączeni jak woda z winem i z Nim ofiarowują się Bogu Ojcu.
Deus, qui humanae substantiae dignitatem mirabiliter condidisti, et mirabilius reformasti: da nobis per huius aquae et vini mysterium, eius divinitatis esse consortes, qui humanitatis nostrae fieri dignatus est particeps, Jesus Christus, Filius tuus, Dominus noster: Qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus; per omnia saecula saeculorum. Amen. |
Boże, któryś godność natury ludzkiej, przedziwnie stworzył i jeszcze przedziwnej naprawił, spraw przez tę tajemnicę wody i wina, abyśmy mieli uczestnictwo w Bóstwie Tego, który raczył stać się uczestnikiem człowieczeństwa naszego, Iezus Chrystus, Syn Twój, Pan nasz, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg: przez wszystkie wieki wieków. Amen. |
Na środku ołtarza, kapłan podnosi kielich, a następnie czyni nim znak krzyża nad ołtarzem.
Offerimus tibi, Domine, calicem salutaris, tuam deprecantes clementiam: ut in conspectu divinae majestatis tuae, pro nostra et totius mundi salute, cum odore suavitatis ascendat. Amen. |
Ofiarujemy Ci, Panie, kielich zbawienia, Twojej żebrząc łaskawości, aby jako wonność wdzięczną wzniósł się przed oblicze Twego Boskiego Majestatu za nasze i całego świata zbawienie. Amen. |
Kapłan pochylony odmawia modlitwę Azariasza w piecu gorejącym (Dn 3, 39-40)
In spiritu humilitatis, et in animo contrito suscipiamur a te, Domine: et sic fiat sacrificium nostrum in conspectu tuo hodie, ut placeat tibi, Domine Deus. |
W duchu pokornych i w sercu skruszonych, przyjm nas, o Panie, i niech ofiara nasza tak się dziś przed obliczem Twoim dokona, aby się podobała Tobie, Panie Boże. |
Veni, sanctificator omnipotens aeterne Deus, et (+) benedic hoc sacrificium, tuo sancto nomini praeparatum. |
Przyjdź, Dawco świętości, wszechmogący wiekuisty Boże, i pobłogosław (+) tę ofiarę przygotowaną dla chwały świętego Imienia Twojego. |
We Mszach uroczystych kapłan okadza dary ofiarne i ołtarz. Błogosławiąc kadzidło kapłan mówi:
Per intercessionem beati Michaelis Archangeli, stantis a dextris altaris incensi, et omnium electorum suorum, incensum istud dignetur Dominus bene + dicere, et in odorem suavitatis accipere. Per Christum, Dominum nostrum. Amen. |
Za przyczyną świętego Michała Archanioła, stojącego po prawej stronie ołtarza kadzenia, i wszystkich wybranych swoich, niech to kadzidło raczy Pan pobłogo+sławić i jako miłą woń przyjąć. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen. |
Incensum istud a te benedictum ascendat ad te, Domine: et descendat super nos misericordia tua. |
To kadzidło, któreś pobłogosławił, niech się wzniesie ku Tobie, Panie, a na nas niech zstąpi miłosierdzie Twoje. |
Dirigatur, Domine, oratio mea, sicut incensum, in conspectu tuo elevatio manuum mearum sacrificium vespertinum. Pone, Domine, custodiam ori meo, et ostium circimstantiae labiis meis: ut non declinet cor meum in verba malitiae, ad excusandas excusationes in paccatis. |
Niech się wzbija ku Tobie modlitwa ma, Panie, niby kadzidło, a wznoszenie rąk moich jak ofiara wieczorna. Postaw straż, Panie, przy ustach moich, i stałą wartę przy bramie mych warg. Nie skłaniaj serca mego ku złej sprawie, ku bezbożnemu popełnianiu przestępstw. |
Accendat in nobis Dominus ignem sui amoris, flammam aeternae caritatis. Amen. |
Niech Pan zapali w nas ogień swej miłości i płomień wiecznego ukochania. Amen. |
Ministranci przynoszą utensylia do Lavabo. Kapłan po okadzeniu lub zaraz po poleceniu ofiar przechodzi na stronę Lekcji i umywa palce rąk. Jest to przypomnienie, że należy obudzić skruchę, aby móc przystąpić do ofiary z duszą czystą.
Psalm 25
Lavabo inter innocentes manus meas: et circumdabo altare tuum, Domine: Ut audiam vocem laudis, et enarrem universa mirabilia tua. Domine dilexi decorem domus tuae, et locum habitationis gloriae tuae. Ne perdas cum impiis, Deus, animam meam, et cum viris sanguinum vitam meam: In quorum manibus iniquitates sunt: dextera eorum repleta est muneribus. Ego autem in innocentia mea ingressus sum: redime me, et miserere mei. Pes meus stetit in directo: in ecclesiis benedicam te, Domine. Gloria Patri... |
Umywam ręce na znak niewinności: I obchodzę ołtarz Twój Panie. Ażeby śpiewać głośno chwałę Twoją, Aby wysławiać wszystkie cuda Twoje. Umiłowałem, Panie, piękność domu Twego, Stałe mieszkanie Twego Majestatu. Nie trąc mnie, Boże, razem z grzesznikami, Ni życia mego z mężami krwawymi. Ich ręce bowiem splamione zbrodniami, Prawica pełna zapłaty przekupstwa. Ja zaś swe życie wiodę w uczciwości, Ratuj mnie przeto, bądź mi litościwy. Nogi moje stoją na gruncie bezpiecznym: Pragnę Cię chwalić w gronie sług Twoich, Panie. Chwała Ojcu. |
20. Polecenie ofiar Trójcy Świętej
Kapłan pochylony na środku ołtarza, mówi:
S. Suscipe sancta Trinitas hanc oblationem, quam tibi offerimus ob memoriam passionis, resurrectionis et ascensionis Iesu Christi, Domini nostri: et in honorem beatae Mariae semper virginis, et beati Ioannis Baptistae, et sanctorum Apostolorum Petri et Pauli, et istorum, et omnium Sanctorum: ut illis proficiat ad honorem, nobis autem ad salutem: et illi pro nobis intercedere dignentur in coelis, quorum memoriam agimus in terris. Per eumdem Christum, Dominum nostrum. Amen. |
Przyjmij, Trójco Święta, tę ofiarę, którą Ci składamy na pamiątkę Męki, Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia Jezusa Chrystusa, Pana naszego, oraz na cześć Najświętszej Maryi Zawsze Dziewicy, świętego Jana Chrzciciela, świętych Apostołów Piotra i Pawła, a także tych (których szczątki są w ołtarzu) i wszystkich świętych: niech posłuży im ku chwale, nam zaś pomoże do zbawienia; niechaj ci, których ze czcią wspominamy na ziemi, raczą orędować za nami w niebie: przez tegoż Chrystusa, Pana Naszego. Amen. |
Kapłan całuje ołtarz i zwraca się do wiernych prosząc o szczególne skupienie i zjednoczenie w modlitwie.
S. Orate, fratres: ut meum ac vestrum sacrificium acceptabile fiat apud Deum Patrem omnipotentem. |
K. Módlcie się, bracia, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec wszechmogący. |
M. Suscipiat Dominus sacrificium de manibus tuis ad laudem et gloriam nominis sui, ad utilitatem quoque nostram, totiusque Ecclesiae suae sanctae. |
W. Niech przyjmie Pan ofiarę z rąk twoich na cześć i chwałę Imienia swego, oraz na pożytek nasz i całego świętego Kościoła swego. |
S. Amen. |
K. Amen. |
S. Per omnia saecula saeculorum. M. Amen. |
K. Przez wszystkie wieki wieków. W. Amen. |
Kapłan, dokonując ofiary mocą Chrystusową, zanosi do Boga modlitwę uwielbienia i dziękczynienia. Dlatego nazywamy ją eucharystyczną (eucharystein - dzięki czynić). Dwa razy jednak tę modlitwę przerywa, aby odmówic modlitwę wstawienniczą.
22. Prefacja czyli Przedśpiew
Dialog przed Prefacją
S. Dominus vobiscum. M. Et cum spiritu tuo. S. Sursum corda. M. Habemus ad Dominum. S. Gratias agamus Domino, Deo nostro. M. Dignum et iustum est. |
K. Pan z wami. W. I z duchem twoim. K. W górę serca, W. Wznieśliśmy je ku Panu. K. (Pochylając głowę) Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu. W. Godne to i sprawiedliwe. |
Odmawiana w niedziele zwykle
S. Vere dignum et iustum est, aequum et salutare, nos tibi semper, et ubique gratias agere: Domine sancte, Pater omnipotens, aeterne Deus. Qui cum unigenito Filio tuo, et Spiritu Sancto, unus es Deus, unus es Dominus: non in unius singularitate personae, sed in unius Trinitate substantiae. Quod enim de tua gloria, revelante te, credimus, hoc de Filio tuo, hoc de Spritu Sancto, sine differentia discretionis sentimus. Ut in confessione verae, sempiternaeque Deitatis, et in personis proprietas, et in essentia unitas, et in majestate adoretur aequalitas. Quam laudant Angeli, atque Archangeli, Cherubim quoque ac Seraphim: qui non cessant clamare cotidie, una voce dicentes: |
K. Prawdziwie jest to godnie i sprawiedliwie, słusznie i zbawiennie, abyśmy zawsze i wszędzie dzięki Tobie czynili, Panie święty, Ojcze wszechmogący, wiekuisty Boże; Ty z jednorodzonym Synem Twoim i Duchem Świętym jeden jesteś Bóg, jeden Pan, nie jednością jedynej osoby, ale w trzech Osobach jednej Istoty. Co bowiem z objawienia Twego wierzymy o Twojej chwale, toż o Synu, to i o Duchu Świętym, bez żadnej różnicy utrzymujemy; tak, iż wyznając prawdziwie i wiekuiste Bóstwo, wielbimy Osób odrębność, w Istocie jedność i równość w Majestacie. Co też wychwalają Aniołowie i Archaniołowie, Cherubiny i Serafiny, którzy nie przestają wołać codziennie, mówiąc jednogłośnie: |
Kapłan pochyla się i mówi, a ministrant trzykroć dzwoni
S. Sanctus, Sanctus, Sanctus, Dominus Deus Sabaoth. Pleni sunt caeli et terra gloria tua. Hosanna in excelsis. |
K. Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów. Pełne są niebiosa i ziemia chwały Twojej. Hosanna na wysokości. |
Benedictus qui venit in nomine Domini. Hosanna in excelsis. |
Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie. Hosanna na wysokości. |
Modlitwy Kanonu, którego pochodzenie sięga pierwszych wieków Kościoła, odzwierciedlają dokładnie myśl Apostołów i Zbawiciela. Dlatego powinniśmy z wielką czcią i radością odmawiać z kapłanem te modlitwy, które uświęciła tak starodawna tradycja.
24. (Pierwsza) modlitwa wstawiennicza
Kapłan ogólnie poleciwszy ofiarę wstawia się (a) za cały Kościół wojujący (b) za biorących udział w Ofierze (c) w łączności z Kościołem tryumfującym. "Naprzód należy polecić ofiary i wtedy wygłosić imiona tych, których należy" (św. Innocenty I 417). Imiona odczytywano z tabliczek zwanych dyptychami. Wypisywano na nich imiona żywych i umarłych, których polecano modlitwom wiernych, oraz imiona świętych, których przy ofierze w dniu danym wspominano.
Te Igitur - ogólne polecenie ofiar
Te igitur, clementissime Pater, per Iesum Christum Filium tuum Dominum nostrum, supplices rogamus ac petimus, uti accepta habeas, et benedicas haec (+) dona, haec (+) munera, haec (+) sancta sacrificia illibata. |
Ciebie wiec, najmiłościwszy Ojcze, przez Jezusa Chrystusa Syna Twojego, Pana naszego, pokornie błagamy i prosimy: przyjmij te (+) dary, te (+) daniny, te (+) święte, nieskalane ofiary. |
In primis, quae tibi offerimus pro Ecclesia tua sancta Catholica quam pacificare, custodire, adunare, et regere digneris toto orbe terrarum: una cum famulo tuo Papa nostro N. et Antistite nostro N. et omnibus orthodoxis, atque Catholicae et Apostolicae fidei cultoribus. |
Składamy Ci je przede wszystkim za Kościół Twój Święty, powszechny: racz Go obdarzyć pokojem, strzec, jednoczyć i rządzić Nim na całym okręgu ziemskim, wraz ze sługą Twoim Papieżem naszym N., i Biskupem naszym N., i ze wszystkimi prawowiernymi powszechnej i apostolskiej wiary wyznawcami. |
Memento, Domine famulorum, famularumque tuarum "N." et "N." et omnium circumstantium, quorum tibi fides cognita est, et nota devotio, pro quibus tibi offerimus: vel qui tibi offerunt hoc sacrificium laudis, pro se suisque omnibus: pro redemptione animarum suarum, pro spe salutis et incolumitatis suae: tibique reddunt vota sua aeterno Deo, vivo et vero. |
Pomnij, Panie na sługi i służebnice Twoje N.N. i na wszystkich tu obecnych, których wierność jest Ci wiadoma, a gorliwość znana, za których Tobie ofiarujemy i którzy Ci składają tę ofiarę uwielbienia za siebie samych i za wszystkich swoich, za odkupienie dusz swoich, w nadziei zbawienia i ocalenia swego, oddając dary swoje, Tobie, Bogu wiecznemu, żywemu i prawdziwemu. |
S. Communicantes, et memoriam venerantes, in primis gloriosae semper virginis Mariae, Genitricis Dei et Domini nostri Iesu Christi: sed {et beati Ioseph, eiusdem virginis Sponsi} et beatorum Apostolorum ac Martyrum tuorum, Petri et Pauli, Andreae, Iacobi, Ioannis, Thomae, Iacobi, Philippi, Bartholomaei, Matthaei, Simonis et Thaddaei: Lini, Cleti, Clementis, Xysti, Cornelii, Cypriani, Laurentii, Chrysogoni, Ioannis et Pauli, Cosmae et Damiani, et omnium sanctorum tuorum: quorum meritis precibusque concedas, ut in omnibus protectionis tuae muniamur auxilio. Per eumdem Christum Dominum nostrum. Amen. |
W świętym obcowaniu, ze czcią wspominamy przede wszystkim wsławioną zawsze Dziewicę Maryję, Rodzicę Boga, Pana naszego, Jezusa Chrystusa, a także Świętych Apostołów i Męczenników Twoich: (Apostołów) Piotra i Pawła, Andrzeja, Jakuba Jana, Tomasza, Jakuba, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Szymona, i Tadeusza, (Papieży) Linusa, Kleta, Klemensa, Ksystusa, Korneliusza, (Męczenników Cypriana, Wawrzyńca, Chryzogona, Jana i Pawła, Kosmę i Damiana, i wszystkich Świętych Twoich: racz dla ich zasług i modlitw wspierać nas w każdej potrzebie pomocą Swojej opieki. Przez tegoż Chrystusa, Pana naszego. Amen. |
Kapłan wyciąga dłonie nad Hostią i kielichem, a gdy zaczyna błogosławić, ministrant dzwoni: - wierni klękają.
Hanc igitur oblationem servitutis nostrae, sed et cunctae familiae tuae, quaesumus, Domine, ut placatus accipias: diesque nostros in tua pace disponas, atque ab aeterna damnatione nos eripi, et in electorum tuorum iubeas grege numerari. Per Christum Dominum nostrum. Amen. |
Prosimy Cię przeto, Panie, abyś tę ofiarę sług Twoich i całej rodziny Twojej miłościwie przyjął, dni życia naszego w pokoju swym ustalił i zechciał od wiecznego potępienia nas wybawić i zaliczyć w poczet wybranych Twoich. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen. |
Kulminacyjnym punktem w Ofierze Mszy Świętej jest przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Pańską. Ofiara, które się spełnia na ołtarzu, jest tą ofiarą, która się dokonała na Kalwarii. Ten sam Kapłan i Ofiara ta sama. Wzbudźmy w sobie wiarę w obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina mówiąc po cichu, podczas podniesienia słowa św. Tomasza: Pan Bóg i Bóg mój. (7 lat odp. dla tych, co mówią codzień odp. zup. raz na tydzień pod zwykłymi warunkami. S. Pen. 26, I, 1937)
Quam oblationem tu, Deus, in omnibus, quaesumus benedictam (+), adscriptam (+), ratam (+), rationabilem, acceptabilemque facere digneris: ut nobis Corpus (+), et Sanguis (+) fiat dilectissimi Filii tui, Domini nostri Iesu Christi. |
Wsród wszystkich ofiar, prosimy Cię, Ty Boże, racz te pobło+gosławić, u+znać, za+twierdzić, prawdziwą i miłą sobie uczynić, tak, żeby stała się dla nas Cia+łem i Krwią (+) najmilszego Syna Twojego, Pana naszego, Jezusa Chrystusa. |
Kapłan bierze do rak Hostię
Qui pridie quam pateretur, accepit panem in sanctas ac venerabiles manus suas: et elevatis oculis in coelum ad te Deum Patrem suum omnipotentem, tibi gratias agens, benedixit (+), fregit, deditque discipulis suis, dicens: Accipite, et manducate ex hoc omnes: |
Który w przedzień Swej Męki wziął chleb w święte i czczigodne ręce Swoje, a wzniósłszy oczy ku niebu do Ciebie, Boga, Ojca Swego wszechmogącego, Tobie czyniąc dzięki, poblogo+sławił, połamał i rozdał uczniom Swoim, mówiąc: Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: |
HOC EST ENIM CORPUS MEUM |
TO JEST BOWIEM CIAŁO MOJE. |
28. Konsekracja wina
Kapłan bierze do rąk Kielich.
Simili modo postquam coenatum est, accipiens et hunc praeclarum Calicem in sanctas ac venerabiles manus suas: item tibi gratias agens, bene + dixit, deditque discipulis suis, dicens: Accipite, et bibite ex eo omnes. |
Podobnież, gdy było po wieczerzy, ujmując i ten przesławny Kielich w święte i czcigodne ręce Swoje, również dzięki Tobie czyniąc, poblogo+sławił i podał uczniom Swoim, mówiąc: Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: |
HIC EST ENIM CALIX SANGUINIS MEI, NOVI ET AETERNI TESTAMENTI: MYSTERIUM FIDEI: QUI PRO VOBIS ET PRO MULTIS EFFUNDETUR IN REMISSIONEM PECCATORUM. |
TO JEST BOWIEM KIELICH KRWI MOJEJ, NOWEGO I WIECZNEGO PRZYMIERZA: TAJEMNICA WIARY: KTÓRY ZA WAS I ZA WIELU WYLANY BĘDZIE NA ODPUSZCZENIE GRZECHÓW. |
Haec quotiescumque feceritis, in mei memoriam facietis. |
To ile razy czynić będziecie, na moją czyńcie pamiątkę. |
29. Unde Et Memores - Wspomnienie Tajemnicy Odkupienia (Anamneza)
Pamiątka Chrystusa, to nie tylko czcze wspomnienie, ale rzeczywiste uobecnienie całej Tajemnicy Odkupienia - co też podkreśla natychmiast kapłan w następnej modlitwie zwanej "anamneza" czyli "wspomnienie".
S. Unde et memores Domine, nos servi tui, sed et plebs tua sancta, eiusdem Christi Filii tui Domini nostri, tam beatae passionis, nec non et ab inferis resurrectionis, sed et in caelos gloriosae ascensionis: offerimus praeclarae majestati tuae de tuis donis ac datis, hostiam (+) puram, hostiam (+) sanctam, hostiam (+) immaculatam, Panem (+) sanctum vitae aeternae, et Calicem (+) salutis perpetuae. |
Przeto i my słudzy Twoi, Panie, oraz lud Twój święty, wspominając tak błogosławioną Mękę, jak też i Zmartwychwstanie z otchłani i chwalebne Wniebowstąpienie tegoż Chrystusa, Syna Twojego, Pana naszego, ofiarujemy przedostojnemu Majestatowi Twojemu, z darów i dobrodziejstw Twoich, Hostię (+) czystą, Hostię (+) świetą, Hostię (+) Niepokalaną, Chleb (+) święty wiekuistego życia i Kielich (+) zbawienia wiecznego. |
Bóg łaskawie przyjął ofiary Starego Zakonu, które były tylko figurą Ofiary Chrystusa; o ile bardziej przychylnie raczy wejrzeć na ofiarę Nowego Przymierza.
S. Supra quae propitio ac sereno vultu respicere digneris: et accepta habere, sicuti accepta habere dignatus es munera pueri tui iusti Abel, et sacrificium patriarchae nostri Abrahae: et quod tibi obtulit summus sacerdos tuus Melchisedech, sanctum sacrificium, immaculatam hostiam. |
Racz na nie wejrzeć przejednanym i łaskawym obliczem i przyjąć je tak mile, jak mile przyjąć raczyłeś dary sprawiedliwego sługi Twego Abla i ofiarę Patryjarchy naszego Abrahama i tę, którą Ci złożył najwyższy Twój Kapłan Melchizedek, ofiarę świętą, hostię niepokalaną. |
Kapłan pochylony nad ołtarzem, modli się o łaski dla uczestników Ofiary.
Owym aniołem, który ma ofiarę przedstawić jest sam Chrystus. Według innych jest nim Duch Święty lub jakiś anioł ofiarnik.
Supplices - za uczestników Ofiary
Supplices te rogamus, omnipotens Deus; iube haec perferri per manus sancti Angeli tui in sublime altare tuum, in conspectu divinae majestatis tuae: ut quotquot ex hac altaris participatione, sacrosanctum Filii tui Corpus (+) et Sanquinem (+) sumpserimus omni benedictione caelesti et gratia repleamur. Per eumdem Christum, Dominum nostrum. Amen. |
Pokornie Cię błagamy, wszechmogący Boże, rozkaz, by ręce świętego Anioła Twego zaniosły tę Ofiarę na niebiański Twój ołtarz, przed oblicze Boskiego Majestatu Twego, abyśmy wszyscy, tego ołtarza uczestnicy, pożywając przenajświętsze + Ciało i Krew + Syna Twego, otrzymali z niebios pełnię błogosławieństwa i łaski. Przez tegoż Chrystusa, Pana naszego. Amen. |
Memento etiam, Domine, famulorum famularumque tuarum N. et N. qui nos praecesserunt cum signo fidei, et dormiunt in somno pacis. |
Pomnij też, Panie, na sługi i służebnice Twoje NN., którzy nas wyprzedzili ze znamieniem wiary i śpią snem pokoju. (Przypomnij, za kogo się modlisz) |
Ipsis, Domine, et omnibus in Christo quiescentibus, locum refrigerii, lucis et pacis, ut indulgeas, deprecamur. Per eumdem Christum Dominum nostrum. Amen. |
Błagamy Cię, Panie, użycz im i wszystkim tym, którzy w Chrystusie spoczywają, miejsca ochłody, światła i pokoju. Przez tegoż Chrystusa, Pana naszego. Amen. |
Kapłan bije się w piersi, ministrant raz dzwoni.
Nobis quoque peccatoribus famulis tuis, de multitudine miserationum tuarum sperantibus, partem aliquam et societatem donare digneris, cum tuis sanctis Apostolis et Martyribus: cum Ioanne, Stephano, Matthia, Barnaba, Ignatio, Alexandro, Marcellino, Petro, Felicitate, Perpetua, Agatha, Lucia, Agnete, Caecilia, Anastasia, et omnibus sanctis tuis: intra quorum nos consortium, non aestimator meriti, sed veniae, quaesumus, largitor admitte. Per Christum Dominum nostrum. |
Nam także, grzesznym sługom Twoim, którzy pokładamy nadzieję w mnóstwie litości Twojej, racz dać jakiś udział i obcowanie ze świętymi Twoimi Apostołami i Męczennikami: Janem (Chrzcicielem), Szczepanem (Diakonem), Maciejem (Apostołem), Barnabą, Ignacym (Biskupem) Aleksandrem, Marcelinem, Piotrem, (Męczennice) Felicytą, Perpetuą, Agatą, Łucją, Agnieszką, Cecylią, Anastazją, i całym gronem Twych Świętych; dopuść nas, prosimy, do ich współdziedzictwa, nie z naszych zasług biorąc miarę, lecz przebaczeniem obdarzając Przez Chrystusa, Pana naszego. |
Per quem haec omnia, Domine, semper bona creas, sanctificas (+), vivificas (+), benedicis (+) et praestas nobis. |
Przez Niego, Panie, te wszystkie dary zawsze dobrymi stwarzasz, uswię+casz, oży+wiasz, błogo+sławisz i nam ich udzielasz. |
Per ipsum (+), et cum ipso (+), et in ipso (+), est tibi Deo Patri (+) omnipotenti, in unitate Spritus (+) Sancti, omnis honor et gloria. |
Przez + Niego i z + Nim, i w + Nim masz, Boże Ojcze + wszechmogący, w jedności Ducha + Świętego, wszelką cześć i chwałę. |
S. Per omnia saecula saeculorum. M. Amen. |
K. Przez wszystkie wieki wieków. W. Amen. |
33. Pater Noster - Modlitwa Pańska
Teraz po złożeniu Ofiary, następuje uczta. W odpowiedzi na nasze dary, prośby i błagania Bóg udzieli nam pokarmu świętego, w którym są zawarte wszystkie łaski i dobrodziejstwa, bo pokarm ten, to sam Pan Jezus pod postaciami chleba i wina. Jest to stwierdzenie, ze Bóg nas wysłuchał i chce nam dopomóc, jako swym dzieciom. Jako przygotowanie do Komunii św. odmówmy z głębi serca "Ojcze nasz" i prośmy Pana Jezusa, aby to Jego Ciało, które spożywać będziemy, stało się nam lekarstwem dla duszy i ciała.
S. Oremus. Praeceptis salutaribus moniti, et divina institutione formati, audemus dicere: |
K. Módlmy się. Nauką zbawienną zachęceni i Boskim ustanowieniem przygotowani, ośmielamy się mówić: |
Pater noster, qui es in caelis, sanctificetur nomen tuum. Adveniat regnum tuum. Fiat voluntas tua, sicut in caelo et in terra. Panem nostrum quotidianum da nobis hodie. Et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris. Et ne nos inducas in tentationem. |
Ojcze nasz, Któryś jest w niebie, święć się Imię Twoje. Przyjdź królestwo Twoje, Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi: Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie. |
M. Sed libera nos a malo. S. [po cichu] Amen. |
W. Ale nas zbaw ode złego. K. Amen. |
Libera Nos
Libera nos, quaesumus, Domine, ab omnibus malis, praeteritis, praesentibus et futuris: et intercedente beata et gloriosa semper Virgine Dei Genitrice Maria, cum beatis Apostolis tui Petro et Paulo, atque Andrea, et omnibus Sanctis, da propitius pacem in diebus nostris: ut, ope misericordiae tuae adiuti, et a peccato simus semper liberi et ab omni perturbatione securi. Per eumden Dominum nostrum Iesum Christum, Filium tuum. Qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus. Per omnia saecula saeculorum. Amen. |
Wybaw nas, prosimy Cię, Panie od wszelkich nieszczęść przeszłych, obecnych i przyszłych, a za przyczyną Najświętszej i chwalebnej zawsze Dziewicy, Bogarodzicy Maryi, świętych Apostołów Twoich Piotra i Pawła, oraz Andrzeja i wszystkich Świętych, udziel nam miłościwie pokoju za dni naszych, abyśmy wsparci pomocą miłosierdzia Twego i od grzechu byli zawsze wolni i od wszelkiej trwogi bezpieczni. Przez tegoż Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen. |
Obrzęd Łamania Chleba jest również symbolem gwałtownej śmierci Chrystusa, połączenie zaś Hostii z Krwią wskazuje na Jego zmartwychwstanie. Pierwszym owocem Eucharystii jest pokój, czyli jedność z Bogiem i jedność między nami.
S. Per omnia saecula saeculorum. M. Amen. S. Pax (+) Domini sit (+) semper vobiscum (+). M. Et cum spiritu tuo. |
K. Przez wszystkie wieki wieków. W. Amen. K. Pokój (+) Pana niech (+) będzie zawsze z wami (+). W. I z duchem twoim. |
S. Haec commixtio et consecratio Corporis at Sanguinis Domini nostri Iesu Christi fiat accipientibus nobis in vitam aeternam. Amen. |
To połączenie i poświecenie Ciała i Krwi Pana naszego, Jezusa Chrystusa, niech się nam, którzy je przyjmujemy, przyczyni do żywota wiecznego. Amen. |
Pochylając się i uderzając się trzykroć w piersi, kapłan mówi:
S. Agnus Dei, qui tollis peccata mundi, miserere nobis. Agnus Dei, qui tollis peccata mundi, miserere nobis. Agnus Dei, qui tollis peccata mundi, dona nobis pacem. |
K. Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami. (2 razy) Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, obdarz nas pokojem. |
Następują trzy ciche prywatne modlitwy kapłana, pięknie przypominające skutki, jakie Komunia ma spowodować w duszach naszych: pokój, uzdrowienie, łaskę Bożą. Opieramy się w tej chwili na zasługach Chrystusa i wierze Kościoła.
Domine Iesus Christe I
Domine Iesu Christe, qui dixisti Apostolis tuis: pacem relinquo vobis, pacem meam do vobis: ne respicias peccata mea, sed fidem Ecclesiae tuae; eamque secundum voluntatem tuam pacificare et coadunare digneris. Qui vivis et regnas Deus, per omnia saecula saeculorum. Amen. |
Panie Jezu Chryste, któryś rzekł Apostołom Twoim: pokój wam zostawiam, pokój Mój wam daję, patrz nie na grzechy moje, lecz na wiarę Twojego Kościoła, i racz go według Twej woli obdarzać pokojem i w jedności umacniać, który żyjesz i królujesz, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen. |
Domine Iesu Christe, Fili Dei vivi, qui ex voluntate Patris cooperante Spritu Sancto, per mortem tuam mundum vivificasti: libera me per hoc sacrosanctum Corpus et Sanguinem tuum ab omnibus iniquitatibus meis et universis malis: et fac me tuis semper inhaerere mandatis: et a te nunquam separari permittas: qui cum eodem Deo Patre et Spiritu Sancto vivis et regnas Deus in saecula saeculorum. Amen. |
Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, który z woli Ojca za sprawa Ducha Świętego, przez śmierć Swoją świat ożywiłeś, wybaw mnie przez to Przenajświętsze Ciało i Krew Twoją od wszelkich nieprawości moich i od wszelkiego zła i spraw, bym zawsze strzegł przykazań Twoich i nie dozwól, bym się kiedykolwiek odłączył od Ciebie, który z tymże Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz, Bóg na wieki wieków. Amen. |
Perceptio Corporis tui, Domine Iesu Christe, quod ego indignus sumere praesumo, non mihi proveniat in iudicium et condemnationem: sed pro tua pietate prosit mihi ad tutamentum mentis et corporis, et ad medelam percipiendam. Qui vivis et regnas cum Deo Patre in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. Amen. |
Przyjęcie Ciała Twego, Panie Jezu Chryste, które ja, niegodny sługa, spożywać się ważę, niechaj mi się nie obróci na sąd i potępienie, lecz niechaj raczej posłuży mi ku obronie i uzdrowieniu duszy i ciała: który żyjesz i królujesz z Bogiem Ojcem w jedności Ducha Świętego Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen. |
Kapłan przyklęka, bierze do rąk Hostię św., aby ją przyjąć i mówi:
Panem caelestem accipiam et nomen Domini invocabo. |
Chleb niebiański przyjmę i wezwę Imienia Pana. |
Domine, non sum dignus ut intres sub tectum meum: sed tantum dic verbo, et sanabitur anima mea (ter.) |
Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł do wnętrza mego, ale rzeknij tylko słowem, a będzie uzdrowiona dusza moja. (trzykrotnie) |
Corpus Domini nostri Iesu Christi custodiat animam meam in vitam aeternam. Amen. |
Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa niechaj strzeże duszy mojej na żywot wieczny. Amen. |
Quid retribuam Domino pro omnibus, quae retribuit mihi? Calicem salutaris accipiam, et nomen Domini invocabo. Laudans invocabo Dominum, et ab inicimcis meis salvus ero. |
Cóż zwrócę Panu za wszystko, co dla mnie uczynił; Kielich zbawienia wezmę i wezwę Imienia Pana. Wielbiąc zawołam do Pana i od nieprzyjaciół moich będę ocalony. |
Sanguis Domini nostri Jesu Christi custodiat animam meam in vitam aeternam. Amen. |
Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa niechaj strzeże duszy mojej na żywot wieczny. Amen. |
Kapłan zwraca się do wiernych z Cyborium i trzymając Hostię Świętą, mówi:
Ecce Agnus Dei, ecce Qui tollit peccata mundi. |
Oto Baranek Boży: oto, który gładzi grzechy świata |
Domine, non sum dignus ut intres sub tectum meum: sed tantum dic verbo, et sanabitur anima mea (ter.) |
Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł do wnętrza mego, ale rzeknij tylko słowem, a będzie uzdrowiona dusza moja. (trzykrotnie) |
Corpus Domini nostri Iesu Christi custodiat animam tuam in vitam aeternam. Amen. |
Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa niechaj strzeże duszy Twojej na żywot wieczny. Amen. |
38. Dziękczynienie
Po czym ministrant bierze ampułki i nalewa wina do kielicha. Kapłan modli się:
Quod ore sumpsimus Domine, pura mente capiamus: et de munere temporali fiat nobis remedium sempiternum. |
Cośmy usty spożyli, Panie, daj czystym przyjąć umysłem, a dar ten doczesny niech się nam stanie lekarstwem na wieczność |
Corpus tuum, Domine, quod sumpsi, et Sanguis, quem potavi, adhaereat visceribus meis: et praesta, ut in me non remaneat scelerum macula, quem pura et sancta refecerunt sacramenta. Qui vivis et regnas in saecula saeculorum. Amen. |
Ciało Twe, Panie, które spożyłem, i Krew, którą wypiłem, niech przywrze do mego wnętrza, i spraw, aby zmaza grzechów nie została we mnie, którego czyste i święte posiliły Sakramenta. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. |
39. Communio - Śpiew przy Komunii
Po czym kapłan przechodzi na stronę Lekcji i odczytuje Komunie.
40. Postcommunio - Modlitwy po Komunii
S. Dominus vobiscum. M. Et cum spiritu tuo. S. Oremus. |
K. Pan z wami. W. I z duchem Twoim. K. Módlmy sie. |
S. Per omnia saecula saeculorum. M. Amen. |
K. Przez wszystkie wieki wieków. W. Amen. |
S. Dominus vobiscum. M. Et cum spiritu tuo. S. Ite, missa est. M. Deo gratias. |
K. Pan z wami. W. I z duchem twoim. K. Idźcie, Msza się skończyła. W. Bogu niech będą dzięki. |
Pochylając się nad ołtarzem, kapłan mówi:
Placeat tibi, sancta Trinitas, obsequium servitutis meae: et praesta, ut sacrificium quod oculis tuae maiestatis indignus obtuli, tibi sit acceptabile, mihique, et omnibus pro quibus illud obtuli, sit te miserante propitiabile. Per Christum Dominum nostrum. Amen. |
O Trójco Przenajświętsza, niechaj Ci miłym będzie hołd służby mojej i spraw aby ta ofiara, którą ja niegodny zaniosłem przed oczy majestatu Twego, była Tobie przyjemna, mnie zaś i wszystkim, za których ją złożyłem, stała się przejednaniem dzięki Twemu miłosierdziu. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen. |
Kapłan całuje ołtarz, a na słowo "Pater" odwraca się do wiernych.
S. Benedicat vos omnipotens Deus, Pater, et Filius (+), et Spiritus Sanctus. M. Amen. |
K. Niech was błogosławi wszechmogący Bóg, Ojciec i Syn (+), i Duch Święty. W. Amen. |
Kapłan przechodzi na stronę Ewangelii. Czyni znak krzyża najpierw na ołtarzu, potem na swym czole, ustach i sercu.
S. Dominus vobiscum. M. Et cum spiritu tuo. S. (+) Initium sancti Evangelii secundum Ioannem. M. Gloria tibi Domine. |
K. Pan z wami. W. I z duchem twoim. K. (+) Początek świętej Ewangelii według Świętego Jana. W. Chwała Tobie Panie. |
In prinicipio erat Verbum, et Verbum erat apud Deum, et Deus erat Verbum. Hoc erat in principio apud Deum. Omnia per ipsum facta sunt, et sine ipso factum est nihil, quod factum est. In ipso vita erat, et vita erat lux hominum: et lux in tenebris lucet, et tenebrae eam non comprehenderunt. |
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono to było na początku u Boga. Wszystko przez nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a Życie było Światłością ludzi, a Światłość w ciemnościach świeci, a ciemności Jej nie ogarnęły. |
Fuit homo missus a Deo, cui nomen erat Ioannes. Hic venit in testimonium, ut testimonium perhiberet de lumine, ut omnes crederent per illum. Non erat ille lux, sed ut testimonium perhiberet de lumine. |
Był człowiek posłany od Boga, a na imię mu było Jan. Ten przyszedł na świadectwo, aby świadectwo dąć o Światłości, aby przezeń wszyscy uwierzyli. Nie był on Światłością, ale miął świadczyć o Światłości. |
Erat lux vera, quae illuminat omnem hominem venientem in hunc mundum. In mundo erat, et mundus per ipsum factus est, et mundus eum non cognovit. In propria venit, et sui eum non receperunt. Quotquot autem receperunt eum, dedit eis potestatem filios Dei fieri, his qui credunt in nomine eius. Qui non ex sanguinibus, neque ex voluntate carnis, neque ex voluntate viri, sed ex Deo nati sunt. |
Było Światło prawdziwe, które oświeca każdego człowieka, gdy na ten świat przychodzi. Ono było na świecie, a świat przez nie został uczynion, a świat Go nie poznał. Do swego przyszło, a swoi Go nie przyjęli. Tym zaś wszystkim, którzy Go przyjęli, dało moc, by się stali synami Bożymi, tym co wierzą w Imię Jego, którzy nie ze krwi, ani z pożądliwości ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. |
(hic genuflectitur) ET VERBUM CARO FACTUM EST, et habitavit in nobis et vidimus gloriam eius, gloriam quasi Unigeniti a Patre, plenum gratiae et veritatis. |
(tu wszyscy klękają) A SŁOWO CIAŁEM SIĘ STAŁO i mieszkało między nami. I oglądaliśmy chwałę Jego, chwale jako Jednorodzonego od Ojca, pełnego łaski i prawdy. |
M. Deo gratias. |
W. Bogu niech będą dzięki. |
MODLITWY PO KAŻDEJ CICHEJ MSZY ŚWIĘTEJ
Przez Ojca Św. Leona XIII przepisane
Po cichej Mszy Św., kapłan klęcząc u stopni ołtarza, mówi z wiernymi poniższe modlitwy. Zaleca się wiernym samodzielne odmawianie tych modlitw także po Mszach Św. uroczystych.
Salutatio Angelica - Pozdrowienie Anielskie
Ave Maria (ter) |
Zdrowaś Maryjo (trzy razy) |
Salve Regina, Mater misericordiae. Vita, dulcedo, et spes nostra, salve. Ad te clamamus exsules filii Hevae. Ad te Suspiramus, gementes et flentes in hac lacrimarum valle. Eia ergo, Advocata nostra, illos tuos misericordes oculos ad nos converte. Et Iesum, benedictum fructum ventris tui, nobis post hoc exsilium ostende. O clemens, o pia, o dulcis Virgo Maria. |
Witaj Królowo, Matko miłosierdzia, życie słodyczy i nadziejo nasza, witaj! Do Ciebie wołamy, wygnańcy, synowie Ewy. Do Ciebie wzdychamy, jęcząc i płacząc na tym łez padole. Racz przeto, Orędowniczko nasza, miłosierne oczy twoje zwrócić na nas i na Jezusa, błogosławiony owoc żywota twego okaz nam po tym wygnaniu. O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo! |
V. Ora pro nobis, sancta Dei Genitrix. R. Ut digni efficiamur promissionibus Christi. |
V. Módl się za nami świętą Boża Rodzicielko. R. Abyśmy się stali godnymi obietnic Pana Chrystusowych. |
Oremus. Deus refugium nostrum et virtus, populum ad te clamantem propitius respice; et intercedente gloriosa et immaculata Virgine Dei Genitrice Maria, cum beato Iosepho eius Sponso, ac beatis Apostolis tuis Petro et Paulo, et omnibus Sanctis, quas pro conversione peccatorum, pro libertate et exaltatione sanctae Matris Ecclesiae, preces effundimus, misericors et benignus exaudi. Per eumden Christum, Dominum nostrum. R. Amen. |
Módlmy się. Boże, ucieczko nasza i mocy, wejrzyj łaskawie na lud Twój do Ciebie wołający i za przyczyną chwalebnej i niepokalanej Dziewicy i Matki Bożej Maryi, z świętym jej Oblubieńcem Józefem, z świętymi Apostołami Twoimi Piotrem i Pawłem, oraz wszystkimi Świętymi, wysłuchaj miłościwie i łaskawie prośby nasze, które za nawrócenie grzeszników, za wolność i wywyższenie świętej Matki Kościoła naszego do Ciebie zanosimy. Przez tegoż Chrystusa, Pana naszego. R. Amen. |
Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio, contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium. Imperat illi Deus, supplices deprecamur: tuque, Princeps militiae caelestis, Satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo, divina virtute, in infernum detrude. R. Amen. |
Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, Szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła W. Amen. |
V. Cor Iesu sacratissimum R. Miserere nobis. (ter) |
V. Najswiętsze Serce Jezusa. R. Zmiłuj sią nad nami! (trzy razy) |
--------------------------------------------------------------------
LITURGIA GODZIN - BREWIARZ
BREWIARZ [łac.], Liturgia Godzin - liturgiczna modlitwa codzienna Ludu Bożego, uświęcająca czas przez sprawowanie jej w określonych porach dnia i nocy (Godzina Czytań, Jutrznia, Modlitwa w ciągu dnia, Nieszpory, Modlitwa na zakończenie dnia). Jako modlitwa całego Kościoła sprawowana jest nie tylko przez kapłanów i osoby konsekrowane, ale również przez innych jego członków. Swój charakter objawia najpełniej, gdy jest celebrowana we wspólnocie - parafialnej, zakonnej, rodzinnej, apostolskiej itp.
- INTERNETOWA LITURGIA GODZIN
Różaniec
Tajemnice Różańca
Poprawne odmawianie różańca oznacza odmawianie modlitwy oraz medytację w tym samym czasie. Dzięki temu odmawianie różańca jest tak wspaniałym przeżyciem duchowym. Każda z tajemnic różańca koncentruje się na jednym ważnym wydarzeniu z życia Jezusa Chrystusa i jego matki, Maryji. Wyróżniamy 20 tajemnic różańca, które dodatkowo podzielone są na 4 grupy: Tajemnice Radosne, Tajemnice Światła, Tajemnice Bolesne i Tajemnice Chwalebne.
Tajemnice powinno się odmawiać następująco: poniedziałek (tajemnice radosne), wtorek (tajemnice bolesne), środa (tajemnice chwalebne), czwartek (tajemnice światła), piątek (tajemnice bolesne), sobota (tajemnice radosne) i niedziela (tajemnice chwalebne).
Modlitwa Różańcowa stanowi swego rodzaju streszczenie Ewangelii i składa się z czterech tajemnic opisujących wydarzenia z życia Jezusa i Maryi.
|
- Tajemnice Radosne |
|
- Tajemnice Światła |
|
- Tajemnice Bolesne |
|
- Tajemnice Chwalebne |
Przyjmuje się, że jedna część Różańca czyli jedna tajemnica powinna być odmawiana w danym dniu. Tak więc nie jest konieczne odmawianie Pełnej Modlitwy w ciągu jednego dnia, czy za jednym razem. Wystarczy odmówić jedną część czyli jeden "sznur" różańca. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby raz dziennie odmówić Pełną Modlitwę Różańcową. Jeśli jednak chcesz odmówić jeden sznur różańca w ciągu dnia, to postaraj się stosować zasadę:
|
Tajemnice Radosne - Poniedziałek i Sobota |
|
Tajemnice Światła - Czwartek |
|
Tajemnice Bolesne - Wtorek i Piątek |
|
Tajemnice Chwalebne - Środa i Niedziela |
Tajemnice Różańca ...
Każda z czterech części Pełnej Modlitwy Różańcowej składa się z 5 Tajemnic :
Tajemnica Radosna
Poniedziałek i Sobota
-
Zwiastowanie Maryi, iż jest matką Syna Bożego.
-
Nawiedzenie świętej Elżbiety.
-
Narodzenie Pana Jezusa.
-
Ofiarowanie Jezusa w świątyni.
-
Odnalezienie Pana Jezusa wśród uczonych w świątyni.
Tajemnica Światła
Czwartek
-
Chrzest Pana Jezusa w Jordanie.
-
Objawienie Siebie na weselu w Kanie.
-
Głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia.
-
Przemienienie na górze Tabor.
-
Ustanowienie Eucharystii.
Tajemnica Bolesna
Wtorek i Piątek
-
Modlitwa Pana Jezusa w Ogrodzie Oliwnym (Ogrójcu).
-
Biczowanie Pana Jezusa.
-
Ukoronowanie koroną z cierni.
-
Dźwiganie krzyża przez Pana Jezusa.
-
Śmierć na krzyżu.
Tajemnica Chwalebna
Środa i Niedziela
-
Zmartwychwstanie Pana Jezusa.
-
Wniebowstąpienie Pana Jezusa.
-
Zesłanie Ducha Świętego.
-
Wniebowzięcie Maryi.
-
Ukoronowanie Maryi na Królową Nieba i Ziemi.
Każda z 5 tajemnic w danej części odpowiada jednej dziesiątce Różańca.
Dziesiątka Różańca - 10 razy Zdrowaś Maryjo ...
Tajemnice Różańcowe
(najnowszy układ zalecany przez Jana Pawła II)
Jak odmawiać Różaniec ?
Wybierz, którą tajemnicę Różańca pragniesz odmówić (Radosną, Światła, Bolesną, Chwalebną), pamiętaj o odpowiednim dniu tygodnia. My dla przykładu wybierzemy Tajemnicę Radosną.
Zanim zaczniesz postaraj się wyciszyć i skupić !
Początek
Przeżegnaj się: wykonaj znak krzyża na piersi i powiedz: W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego - Amen.
Na krzyżyku
1. Wierzę w Boga: Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego, Pana Naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny. Umęczon pod Ponckim Piłatem ukrzyżowan, umarł i pogrzebion. Zstąpił do piekieł. Trzeciego dnia zmartwychwstał; wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga, Ojca wszechmogącego. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen.
Na paciorku (większym)
2. Ojcze nasz: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje; przyjdź królestwo Twoje; bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie wódź nas na pokuszeni, ale nas zbaw ode Złego. Amen.
Na kolejnych trzech paciorkach (mniejsze)
3. Zdrowaś Maryjo (na każdym małym paciorku):
(1x) Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
(2x) Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
(3x) Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Przed dużym paciorkiem
4. Chwała Ojcu: Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
Teraz możemy rozpocząć odmawianie kolejnych dziesiątek Różańca oraz rozważać jego tajemnice.
Tajemnica 1
"Zwiastowanie Maryi, iż jest matką Syna Bożego"
Tajemnice wypowiadamy przed dużym paciorkiem.
Odmawiamy jedną dziesiątkę Różańca czyli:
1 x Ojcze Nasz (duży paciorek)
10 x Zdrowaś Maryjo (małe paciorki)
1 x Chwała Ojcu (przed dużym paciorkiem)
Tajemnica 2
"Nawiedzenie świętej Elżbiety"
Tajemnice wypowiadamy przed dużym paciorkiem.
Odmawiamy jedną dziesiątkę Różańca czyli:
1 x Ojcze Nasz (duży paciorek)
10 x Zdrowaś Maryjo (małe paciorki)
1 x Chwała Ojcu (przed dużym paciorkiem)
Tajemnica 3
"Narodzenie Pana Jezusa"
Tajemnice wypowiadamy przed dużym paciorkiem.
Odmawiamy jedną dziesiątkę Różańca czyli:
1 x Ojcze Nasz (duży paciorek)
10 x Zdrowaś Maryjo (małe paciorki)
1 x Chwała Ojcu (przed dużym paciorkiem)
Tajemnica 4
"Ofiarowanie Jezusa w świątyni"
Tajemnice wypowiadamy przed dużym paciorkiem.
Odmawiamy jedną dziesiątkę Różańca czyli:
1 x Ojcze Nasz (duży paciorek)
10 x Zdrowaś Maryjo (małe paciorki)
1 x Chwała Ojcu (przed dużym paciorkiem)
Tajemnica 5
"Odnalezienie Pana Jezusa wśród uczonych w świątyni"
Tajemnice wypowiadamy przed dużym paciorkiem.
Odmawiamy jedną dziesiątkę Różańca czyli:
1 x Ojcze Nasz (duży paciorek)
10 x Zdrowaś Maryjo (małe paciorki)
1 x Chwała Ojcu (przed dużym paciorkiem)
Na zakończenie
Odmawiamy Pod Twoją obronę: Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać. Panno chwalebna i błogosławiona. O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas Oddawaj.
Koronka do Miłosierdzia Bożego |
![]() |
Koronkę można odmawiać na zwykłej cząstce różańca.
Na początku:
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego . Amen.
Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. I w Jezusa Chrystusa. Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego; narodził się z Maryi Panny. Umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion. Zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał. Wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, Święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen.
Na dużych paciorkach (1 raz):
Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa-Chrystusa na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata.
Na małych paciorkach (10 razy):
Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata.
Na zakończenie (3 razy):
Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem.
Przez odmawianie tej koronki - obiecał Pan Jezus - podoba Mi się dać wszystko, o co Mnie prosić będą (1541) i dodał: jeżeli to (...) będzie zgodne z Moją wolą. (1731)
Szczegółowe obietnice dotyczą godziny śmierci: łaski szczęśliwej i spokojnej śmierci. Mogą je uprosić tylko ci, którzy sami z ufnością i wytrwale odmawiają tę koronkę, ale także konający, przy których inni jej słowami modlić się będą.
Kapłani - powiedział Jezus - będą (ją) podawać grzesznikom jako ostatnią deskę ratunku; chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko odmówi tę koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia Mojego. (687) Chociaż raz, ale w postawie zgodnej z treścią modlitwy, a przede wszystkim z wiarą, ufnością i w pokorze oraz ze szczerym i głębokim żalem za grzechy.
Pod datą 13 września 1935 roku, Święta siostra Faustyna zapisała w swoim Dzienniczku taką oto wizję odnośnie tej koronki:
Wieczorem, kiedy byłam w swojej celi, ujrzałam anioła, wykonawcę gniewu Bożego. Był w szacie jasnej, z promiennym obliczem, obłok pod jego stopami, z obłoku wychodziły pioruny i błyskawice do rąk jego, a z ręki jego wychodziły i dopiero dotykały ziemi. Kiedy ujrzałam ten znak gniewu Bożego, który miał dotknąć ziemię, [...] zaczęłam prosić anioła, aby się wstrzymał chwil kilka, a świat będzie czynił pokutę. Jednak niczym prośba moja była wobec gniewu Bożego. W tej chwili ujrzałam Trójcę Przenajświętszą. Wielkość majestatu Jej przeniknęła mnie do głębi i nie śmiałam powtórzyć błagania mojego. W tej samej chwili uczułam w duszy swojej moc łaski Jezusa, która mieszka w duszy mojej; kiedy przyszła mi świadomość tej łaski, w tej samej chwili zostałam porwana przed stolicę Bożą. O, jak wielki jest Pan i Bóg nasz i niepojęta jest świętość Jego. Nie będę się kusić opisywać tej wielkości, bo niedługo ujrzymy Go wszyscy, jakim jest. Zaczęłam błagać Boga za światem słowami wewnętrznie słyszanymi.
Kiedy się tak modliłam, ujrzałam bezsilność anioła, i nie mógł wypełnić sprawiedliwej kary, która się słusznie należała za grzechy. Z taką mocą wewnętrzną jeszcze się nigdy nie modliłam jako wtenczas. Słowa te, którymi błagałam Boga, są następujące: Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, za grzechy nasze i świata całego; dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas.
Na drugi dzień rano, kiedy weszłam do naszej kaplicy, usłyszałam te słowa wewnętrznie:
Ile razy wejdziesz do kaplicy, odmów zaraz tę modlitwę, której cię nauczyłem wczoraj.
Kiedy odmówiłam tę modlitwę, usłyszałam w duszy te słowa:
Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu mojego, odmawiać ją będziesz przez dziewięć dni na zwykłej cząstce różańca w sposób następujący: najpierw odmówisz jedno "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo", i "Wierzę w Boga", następnie na paciorkach "Ojcze nasz" mówić będziesz następujące słowa: "Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego"; na paciorkach "Zdrowaś Maryjo" będziesz odmawiać następujące słowa: "Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego". Na zakończenie odmówisz trzykrotnie te słowa: Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem". (474 - 476)
I Sobota miesiąca. Zachęcamy wszystkich do podjęcia modlitw i spełnienia tych warunków, aby ratować grzeszników przed wiecznym potępieniem w piekle oraz świat od wojen i konfliktów.
ABC NABOŻEŃSTWA PIERWSZYCH SOBÓT MIESIĄCA
Wynagrodzenie składane Niepokalanemu Sercu Maryi
WPROWADZENIE:
1. Wielka obietnica
Siedem lat po zakończeniu fatimskich objawień Matka Boża zezwoliła siostrze Łucji na ujawnienie treści drugiej tajemnicy fatimskiej. Jej przedmiotem było nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.
10 grudnia 1925r. Objawiła się siostrze Łucji Maryja z Dzieciątkiem i pokazała jej cierniami otoczone serce.
Dzieciątko powiedziało:
Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał.
Maryja powiedziała:
Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewierności stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia.
2. Dlaczego pięć sobót wynagradzających?
Córko moja - powiedział Jezus - chodzi o pięć rodzajów zniewag, którymi obraża się Niepokalane Serce Maryi:
- Obelgi przeciw Niepokalanemu Poczęciu,
- Przeciw Jej Dziewictwu,
- Przeciw Jej Bożemu Macierzyństwu,
- Obelgi, przez które usiłuje się wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec nieskalanej Matki,
- Bluźnierstwa, które znieważają Maryję w Jej świętych wizerunkach.
WARUNKI:
Warunek 1
Spowiedź w pierwszą sobotę miesiąca .
Łucja przedstawiła Jezusowi trudności, jakie niektóre dusze miały co do spowiedzi w sobotę i prosiła, aby spowiedź święta mogła być osiem dni ważna. Jezus odpowiedział: Może nawet wiele dłużej być ważna pod warunkiem, ze ludzie są w stanie łaski, gdy Mnie przyjmują i ze mają zamiar zadośćuczynienia Niepokalanemu Sercu Maryi.
Do spowiedzi należy przystąpić z intencją zadośćuczynienia za zniewagi wobec Niepokalanego Serca Maryi. W kolejne pierwsze soboty można przystąpić do spowiedzi w intencji wynagrodzenia za jedną z pięciu zniewag, o których mówił Jezus. Można wzbudzić intencję podczas przygotowania się do spowiedzi lub w trakcie otrzymywania rozgrzeszenia.
Przed spowiedzią można odmówić taką lub podobną modlitwę:
Boże, pragnę teraz przystąpić do świętego sakramentu pojednania, aby otrzymać przebaczenie za popełnione grzechy, szczególnie za te, którymi świadomie lub nieświadomie zadałem ból Niepokalanemu Sercu Maryi. Niech ta spowiedź wyjedna Twoje miłosierdzie dla mnie oraz dla biednych grzeszników, by Niepokalane Serce Maryi zatriumfowało wśród nas.
Można także podczas otrzymywania rozgrzeszenia odmówić akt żalu:Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu, szczególnie za moje grzechy przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi.
Warunek 2
Komunia św. w pierwszą sobotę miesiąca
Po przyjęciu Komunii św. należy wzbudzić intencję wynagradzającą. Można odmówić taką lub inna modlitwę:
Najchwalebniejsza Dziewico, Matko Boga i Matko moja! Jednocząc się z Twoim Synem pragnę wynagradzać Ci za grzechy tak wielu ludzi przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu. Mimo własnej nędzy i nieudolności chcę uczynić wszystko, by zadośćuczynić za te obelgi i bluźnierstwa. Pragnę Najświętsza Matko, Ciebie czcić i całym sercem kochać. Tego bowiem ode mnie Bóg oczekuje. I właśnie dlatego, że Cię kocham, uczynię wszystko, co tylko w mojej mocy, abyś przez wszystkich była czczona i kochana. Ty zaś, najmilsza Matko, Ucieczko grzesznych, racz przyjąć ten akt wynagrodzenia, który Ci składam. Przyjmij Go również jako akt zadośćuczynienia za tych, którzy nie wiedzą, co mówią, w bezbożny sposób złorzeczą Tobie. Wyproś im u Boga nawrócenie, aby przez udzieloną im łaskę jeszcze bardziej uwydatniła się Twoja macierzyńska dobroć, potęga i miłosierdzie. Niech i oni przyłączą się do tego hołdu i rozsławiają Twoją świętość i dobroć, głosząc, że jesteś błogosławioną miedzy niewiastami, Matką Boga, której Niepokalane Serce nie ustaje w czułej miłości do każdego człowieka. Amen.
Warunek 3
Różaniec wynagradzający w pierwszą sobotę miesiąca
Po każdym dziesiątku należy odmówić Modlitwę Anioła z Fatimy. Akt wynagrodzenia:
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i pomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.
Zaleca się odmówienie Różańca wynagradzającego za zniewagi wyrządzone Niepokalanemu Sercu Maryi. Odmawia się go tak jak zwykle Różaniec, z tym, że w "Zdrowaś Maryjo..." po słowach "...i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus" włącza się poniższe wezwanie, w każdej tajemnicy inne:
Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoje Niepokalane Poczęcie!
Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoje nieprzerwane Dziewictwo!
Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoją rzeczywistą godność Matki Bożej!
Zachowaj i pomnażaj w nas cześć i miłość do Twoich wizerunków!
Rozpłomień we wszystkich sercach żar miłości i doskonałego nabożeństwa do Ciebie!
Warunek 4
Piętnastominutowe rozmyślanie nad piętnastoma tajemnicami różańcowymi w pierwszą sobotę miesiąca
(Podajemy przykładowe tematy rozmyślania nad pierwszą tajemnicą radosną)
1. Najpierw odmawia się modlitwę wstępną:
Zjednoczony ze wszystkimi aniołami i świętymi w niebie, zapraszam Ciebie, Maryjo, do rozważania ze mną tajemnic świętego różańca, co czynić chcę na cześć i chwałę Boga oraz dla zbawienia dusz.
2. Należy przypomnieć sobie relację ewangeliczną (Łk 1,26 - 38). Odczytaj tekst powoli, w duchu głębokiej modlitwy.
3. Z pokora pochyl się nad misterium swojego zbawienia objawionym w tej tajemnicy różańcowej. Rozmyślanie można poprowadzić według następujących punktów:
a. rozważ anielskie przesłanie skierowane do Maryi,
b. rozważ odpowiedź Najświętszej Maryi Panny,
c. rozważ wcielenie Syna Bożego.
4. Z kolei zjednocz się z Maryją w ufnej modlitwie. Odmów w skupieniu Litanię Loretańską. Na zakończenie dodaj:
Niebieski Ojcze, zgodnie z Twoją wolą wyrażoną w przesłaniu anioła, Twój Syn Jednorodzony stał się człowiekiem w łonie Najświętszej Dziewicy Maryi. Wysłuchaj moich próśb i dozwól mi znaleźć u Ciebie wsparcie za Jej orędownictwem, ponieważ z wiarą uznaję Ją za prawdziwą Matkę Boga. Amen.
5. Na zakończenie wzbudź w sobie postanowienia duchowe.
Będę gorącym sercem miłował Matkę Najświętszą i każdego dnia oddawał Jej cześć.
Będę uczył się od Maryi posłusznego wypełniania woli Bożej, jaką Pan mi ukazuje co dnia.
Obudzę w sobie nabożeństwo do mojego Anioła Stróża.
- Szczegóły
Nauczanie i Urząd Nauczycielski Kościoła
Prawda Boża jest obecna w świecie albo w Piśmie Świętym, które wyraża tradycję, albo w żywej wierze wierzących. Urząd Nauczycielski stara się przekazać tę prawdę w sposób pełny i nienaruszony, a równocześnie kształtować wierzących w wierze i świętości. Teologia nawiązuje do tych samych loci [źródeł] prawdy zarówno w sposób analityczny przez badania naukowe nad poszczególnymi wyrażeniami, jak w sposób refleksyjny przez przygotowywanie systematycznych opracowań orędzia chrześcijańskiego i wynikających z niego konsekwencji.
Kto zatem usiłuje rozwinąć uzupełniające spojrzenie na działalność teologiczną i Urzędu Nauczycielskiego, musi także przyjąć, że nieuniknione jest napięcie między nimi. Urząd Nauczycielski musi sam siebie pojmować jako zestaw norm nauczania i kultu w Kościele. Musi on niekiedy w krytyczny sposób wkraczać, żeby strzec jednolitości aktualnych wyrażeń z wiarą wyznawaną i przekazaną nam przez Apostołów. (...) Cele i zamiary Urzędu Nauczycielskiego i teologii mogą się ze sobą zbiegać. Przecież ich celem jest wspomagać wiarę we wzrastaniu, toteż odgrywają one rolę instrumentalną pod kierownictwem Ducha Prawdy, który został dany jako wewnętrzny Nauczyciel Ewangelii oraz jej rozgałęzień dla zrozumienia i podniesienia wartości życia ludzkiego w świecie.
Urząd Nauczycielski i teologia: różnica podstawowa
Charakterystyczną cechą wyróżniającą kościelnego Urzędu Nauczycielskiego jest jego trud związany z genezą i rozwojem otrzymanego przez łaskę życia «w Chrystusie». Biskupi, którzy sprawują urząd nauczania, codziennie zajmują się przepowiadaniem Ewangelii, sprawowaniem liturgii, głoszeniem homilii i katechez oraz publicznym świadectwem, jakie dają te wspólnoty wierzących, które oni z urzędu nadzorują. Pasterze, którzy żyją wewnątrz Kościołów, muszą mówić i działać jako zarządzający tym wszystkim, «co się przyczynia do prowadzenia świętego życia przez Lud Boży i pomnożenia w nim wiary» (Podstawowa odpowiedzialność biskupów i papieża za nauczanie polega nie tyle na dawaniu twórczego wkładu, ile na dokładnym wyrażaniu i nieskażonym przekazywaniu tego, czym Kościół jest i w co wierzy.
Jedną ze znamiennych czynności Urzędu Nauczycielskiego jest rozstrzyganie w sprawach pasterskich i teologicznych. Pasterze Kościoła starają się rozpoznać i stwierdzić, co naprawdę wyraża myśl Chrystusa i co buduje Kościół. Zażyłość z sakramentalnym przekazywaniem życia w Chrystusie sprawia, że pasterze niejako instynktownie wyczuwają to, co jest zgodne z pierwotnym apostolskim darem i co się przyczyni do wzrostu wiary i świętości. Nawiązując do wypowiedzi Ireneusza, Sobór Watykański II mówił, że pasterze są obdarzeni «pewnym charyzmatem prawdy» (carisma veritatis certum), ale nastąpiło to dopiero wtedy, kiedy Sobór ustalił sakralne pojęcie depozytu apostolskiego i kiedy omówił sposób, w jaki przebiega prawdziwy rozwój (DV . Charyzmat Urzędu Nauczycielskiego przeznaczony jest do rozstrzygania i rozpoznawania tego, co się zgadza z otrzymanymi od Apostołów prawdami i co je rozwija.
Na przykład szczególny wkład Urzędu Nauczycielskiego w sprawy związane z Pismem Świętym najlepiej spostrzegać jako wartościujące rozstrzyganie współczesnych interpretacji z uwzględnieniem ich jednolitości z treścią Pisma Świętego, jakie otrzymał Kościół. Kiedy w dokumentach Urzędu Nauczycielskiego przytacza się Pismo Święte, żeby naświetlić nauczanie, nie jest to wypowiedź o pierwotnej treści Pisma Świętego. Na takie wypowiedzi doktrynalne, które się zajmują bezpośrednio Pismem Świętym, jak wtedy, kiedy Sobór Trydencki omawiał słowa ustanowienia Eucharystii i podstawy sakramentalnego namaszczania chorych, najlepiej spojrzeć jako na broniące jednolitego i uzasadnionego przejścia od treści pierwotnego tekstu do późniejszego postępowania w Kościele. Poszukiwanie tego pierwotnego, dokładnego znaczenia, jakie zamierzali autorzy biblijni, pozostawiono uczonym egzegetom. (...)
Tak więc Urząd Nauczycielski i teologia różnią się tym, że są różnie ustawione wobec posługiwania wierze i w różny sposób do tego obdarowane. Oczywiście ta podstawowa różnica nie wyklucza, że obie te dziedziny w pewnym stopniu wzajemnie się pokrywają. Wielką pomocą dla wykonywania pasterskiego Urzędu Nauczycielskiego jest kultura teologiczna i intelektualna. Teologia bowiem domaga się żywotnych stosunków z Kościołem żyjącym, który wyznaje wiarę, sprawuje kult i oddaje się posługiwaniu. Jednakże podejścia pozostają różne, aczkolwiek komplementarne.
Wprowadzenie
1. «SPE SALVI facti sumus» — w nadziei już jesteśmy zbawieni (Rz 8, 24), mówi św. Paweł Rzymianom, a także nam. «Odkupienie», zbawienie, zgodnie z wiarą chrześcijańską, nie jest jedynie zwyczajnym wydarzeniem. Odkupienie zostało nam ofiarowane w tym sensie, że została nam dana nadzieja, nadzieja niezawodna, mocą której możemy stawić czoło naszej teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą, można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia trud drogi. W tym kontekście rodzi się od razu pytanie: jakiego rodzaju jest ta nadzieja, skoro może uzasadniać stwierdzenie, według którego, poczynając od niej, i tylko dlatego, że ona istnieje, jesteśmy odkupieni? I o jaką chodzi tu pewność?
Wiara jest nadzieją
2. Zanim podejmiemy te nurtujące nas dzisiaj pytania, musimy uważniej wsłuchać się w świadectwo Biblii o nadziei. «Nadzieja» rzeczywiście stanowi centralne słowo wiary biblijnej — do tego stopnia, że w niektórych tekstach słowa «wiara» i «nadzieja» wydają się być używane zamiennie i tak List do Hebrajczyków z «wiarą pełną» ściśle łączy «niewzruszone wyznanie nadziei» (por. 10, 22. 23). Również gdy Pierwszy List św. Piotra wzywa chrześcijan, by byli zawsze gotowi do dawania odpowiedzi na temat logosu — sensu i racji ich nadziei (por. 3, 15), «nadzieja» odpowiada «wierze». To, na ile świadomość pierwszych chrześcijan, że otrzymali w darze niezawodną nadzieję, była decydująca, jest widoczne również tam, gdzie chrześcijańska egzystencja jest zestawiona z ich życiem zanim przyjęli wiarę, lub z sytuacją wyznawców innych religii. Paweł przypomina Efezjanom, że zanim spotkali Chrystusa, byli jakby «nie mający nadziei ani Boga na tym świecie» (Ef 2, 12). Oczywiście wie, że mieli oni bogów, że mieli religię, ale ich bogowie okazali się wątpliwi, a z ich pełnych sprzeczności mitów nie płynęła żadna nadzieja. Pomimo, że mieli bogów, «nie mieli Boga» i w konsekwencji żyli w mrocznym świecie, bez jasnej przyszłości. Ex nihil ab nihilo quam citorecidimus (jakże szybko z niczego pogrążamy się w nicość)[1] mówi epitafium z tamtego okresu — z tych słów jednoznacznie wynika to, o czym wspomina Paweł. W tym samym sensie mówi on do Tesaloniczan: Nie powinniście smucić się, «jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei» (1 Tes 4, 13). Także tu jawi się jako element wyróżniający chrześcijan, fakt, że oni mają przyszłość: nie wiedzą dokładnie, co ich czeka, ale ogólnie wiedzą, że ich życie nie kończy się pustką. Tylko wtedy, gdy przyszłość jest pewna jako rzeczywistość pozytywna, można żyć w teraźniejszości. Tak więc możemy stwierdzić: chrześcijaństwo nie było jedynie «dobrą nowiną» — przekazem treści do tej pory nieznanych. Używając naszego języka, trzeba powiedzieć, że chrześcijańskie orędzie nie tylko «informuje», ale również «sprawia». Oznacza to: Ewangelia nie jest jedynie przekazem treści, które mogą być poznane, ale jest przesłaniem, które tworzy fakty i zmienia życie. Mroczne wrota czasu, przyszłości, zostały otwarte na oścież. Kto ma nadzieję, żyje inaczej; zostało mu dane nowe życie.
3. Teraz jednak pojawia się pytanie: na czym polega owa nadzieja, która — jako nadzieja — jest «zbawieniem»? Istotę odpowiedzi zawiera wspomniany przed chwilą fragment Listu do Efezjan: zanim Efezjanie spotkali Chrystusa, nie mieli nadziei, ponieważ nie mieli «Boga na tym świecie». Poznać Boga — prawdziwego Boga — oznacza otrzymać nadzieję. Dla nas, którzy od zawsze żyjemy z chrześcijańską koncepcją Boga i przywykliśmy do niej, posiadanie nadziei, która pochodzi z rzeczywistego spotkania z Bogiem, jest już czymś z czego niemal nie zdajemy sobie sprawy. Przykład świętej naszych czasów może nam w jakiejś mierze dopomóc w zrozumieniu tego, co oznacza po raz pierwszy i rzeczywiście spotkać Boga. Myślę o Afrykance Józefinie Bakhicie, kanonizowanej przez papieża Jana Pawła II. Urodziła się około 1869 roku — sama nie znała precyzyjnej daty — w Darfurze w Sudanie. W wieku dziewięciu lat została porwana przez handlarzy niewolników, była bita do krwi i pięć razy sprzedawana na targach niewolników w Sudanie. Ostatecznie, jako niewolnica, znalazła się na służbie u matki i żony pewnego generała, gdzie każdego dnia była chłostana do krwi. Pozostały jej po tym do końca życia 144 blizny. W 1882 roku została kupiona przez pewnego włoskiego kupca dla włoskiego konsula Callista Legnaniego, który wobec ofensywy mahdystów powrócił do Włoch. Znając tak okrutnych «panów», których do tej pory była własnością, tu Bakhita poznała «Pana» całkowicie innego, żyjącego Boga, Boga Jezusa Chrystusa — w dialekcie weneckim, którego się nauczyła, nazywała Go «Paron» (Pan). Do tej pory znała tylko panów, którzy ją poniżali i maltretowali albo — w najlepszym przypadku — uważali ją za użyteczną niewolnicę. Teraz natomiast usłyszała o istnieniu «Parona», który jest ponad wszystkimi panami, jest Panem panów, oraz że ten Pan jest dobry, jest uosobieniem dobroci. Dowiedziała się, że ten Pan zna także ją, że ją stworzył — co więcej, że ją kocha. Również ona była kochana właśnie przez najwyższego «Parona», w porównaniu z którym wszyscy inni panowie są jedynie marnymi sługami. Ona sama była znana, kochana i oczekiwana. Co więcej, ten Pan osobiście poznał los bitego, a teraz oczekiwał jej «po prawicy Boga Ojca». Teraz miała «nadzieję» — już nie nikłą nadzieję na znalezienie panów mniej okrutnych, ale wielką nadzieję: jestem do końca kochana i cokolwiek się zdarzy, jestem oczekiwana przez tę Miłość. A zatem moje życie jest dobre. Przez poznanie tej nadziei została «odkupiona», nie czuła się już niewolnicą, ale wolną córką Boga. Rozumiała to, co św. Paweł miał na myśli, gdy przypominał Efezjanom, że przedtem byli pozbawieni nadziei i Boga na ziemi — nie mieli nadziei, bo nie mieli Boga. Toteż, gdy chciano ją odesłać do Sudanu, Bakhita wzbraniała się. Nie chciała znowu odłączyć się od swego «Parona». 9 stycznia 1896 roku przyjęła Chrzest, Bierzmowanie i pierwszą Komunię św. z rąk Patriarchy Wenecji. 8 grudnia 1896 roku, w Weronie złożyła śluby w Zgromadzeniu Sióstr Kanosjanek i odtąd — poza swoimi zajęciami w zakrystii i na portierni klasztoru — podczas wielu podróży po Włoszech starała się zachęcać do misji: odczuwała konieczność propagowania wolności, którą zyskała w spotkaniu z Bogiem Jezusa Chrystusa. Wolność powinna być dawana innym, możliwie jak największej liczbie osób. Nadziei, która się w niej zrodziła i ją «odkupiła», nie mogła zachować dla siebie samej. Musiała dotrzeć do wielu, dotrzeć do wszystkich.
Pojmowanie nadziei opartej na wierze w Nowym Testamencie i w pierwotnym Kościele
4. Zanim odpowiemy na pytanie, czy spotkanie z tym Bogiem, który w Chrystusie objawił nam swoje oblicze i otworzył swe serce, może być również dla nas nie tylko «informujące», ale także «sprawcze», czyli może tak przemieniać nasze życie, abyśmy czuli się odkupieni przez nadzieję, którą wyraża, powróćmy jeszcze do pierwotnego Kościoła. Nietrudno zdać sobie sprawę, że doświadczenie małej afrykańskiej niewolnicy Bakhity, było również udziałem wielu osób bitych i skazanych na niewolę w czasach rodzącego się chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo nie niosło przesłania socjalno-rewolucyjnego jak to, w imię którego Spartakus prowadził krwawe boje i przegrał. Jezus nie był Spartakusem, nie był bojownikiem o wolność polityczną, jak Barabasz albo Bar-Kochba. To, co przyniósł Jezus, który umarł na krzyżu, było czymś całkowicie odmiennym: spotkaniem z Panem panów, spotkaniem z żyjącym Bogiem, a zatem spotkaniem z nadzieją mocniejszą niż cierpienia niewoli, przemieniającą od wewnątrz życie i świat. Nowość tego, co się stało, ukazuje wyraźnie Pawłowy List do Filemona. Jest to list bardzo osobisty, który Paweł pisze w więzieniu i powierza zbiegłemu niewolnikowi Onezymowi, aby go dostarczył jego panu, właśnie Filemonowi. Tak Paweł odsyła zbiegłego niewolnika Onezyma jego panu, a czyni to nie nakazując, ale prosząc: «proszę cię za moim dzieckiem, za tym, którego zrodziłem w kajdanach [...]. Jego ci odsyłam [...], to jest serce moje [...]. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze, już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego» (10-16). Ludzie, którzy zgodnie ze swoim statusem społecznym dzielą się na panów i niewolników, jako członkowie jednego Kościoła stają się dla siebie braćmi i siostrami — tak wzajemnie nazywali siebie chrześcijanie. Na mocy Chrztu odrodzili się, zostali napełnieni tym samym Duchem Świętym i razem, jeden obok drugiego, przyjmują Ciało Pana. Nawet jeżeli zewnętrzne struktury nie zmieniły się, wewnętrznie zmieniało się społeczeństwo. Jeśli List do Hebrajczyków mówi, że chrześcijanie tu na ziemi nie mają stałej ojczyzny, ale szukają przyszłej (por. 11, 13-16; Flp 3, 20), oznacza to coś zupełnie innego niż zwyczajne odniesienie do perspektywy przyszłości: obecne społeczeństwo jest uznawane przez chrześcijan za niezadowalające; należą oni do nowego społeczeństwa, ku któremu zmierzają i które ich pielgrzymowanie antycypuje.
5. Musimy przedstawić jeszcze jeden punkt widzenia. Pierwszy List do Koryntian (1, 18-31) pokazuje, że duża część pierwszych chrześcijan należała do niskich klas społecznych i właśnie dlatego była otwarta na doświadczenie nowej nadziei, jak to miało miejsce w przypadku Bakhity. Niemniej od początku były także nawrócenia w warstwach arystokratycznych i wykształconych. Bowiem to właśnie one żyły nie mając «nadziei i Boga na świecie». Mit utracił swoją wiarygodność; skostniała rzymska religia państwowa sprowadziła się do pustego obrzędu, który skrupulatnie sprawowano, ale który teraz stał się marną «religią polityczną». Racjonalizm filozoficzny zepchnął bogów na płaszczyznę nierealności. Boskość na różne sposoby była widziana jako moc kosmiczna, natomiast Bóg, do którego można się modlić, nie istniał. Paweł ilustruje ówczesną, istotną problematykę religii w sposób niezwykle trafny, gdy przeciwstawia życiu opartemu «na Chrystusie» życie pod panowaniem «żywiołów świata» (por. Kol 2, W tej perspektywie nowe światło może rzucić pewien tekst św. Grzegorza z Nazjanzu. Mówi on, że w chwili, w której trzej Królowie, prowadzeni przez gwiazdę, adorowali nowego Króla Chrystusa, nastąpił koniec astrologii, gdyż od tej pory gwiazdy poruszają się po orbitach wyznaczonych przez Chrystusa[2]. Rzeczywiście w tej scenie jest odwrócone ówczesne pojmowanie świata, które w inny sposób na nowo dochodzi dzisiaj do głosu. To nie żywioły świata, prawa materii rządzą ostatecznie światem i człowiekiem, ale osobowy Bóg rządzi gwiazdami, czyli wszechświatem; prawa materii i ewolucji nie są ostateczną instancją, ale rozum, wola, miłość — Osoba. A jeśli znamy tę Osobę, a Ona zna nas, wówczas niewzruszona moc elementów naturalnych nie jest ostateczną instancją; wówczas nie jesteśmy niewolnikami wszechświata i jego praw — jesteśmy wolni. Ta świadomość w starożytności pobudzała prawe umysły do poszukiwania. Niebo nie jest puste. Życie nie jest zwyczajnym następstwem praw i przypadkowości materii, ale we wszystkim i równocześnie ponad wszystkim jest osobowa wola, jest Duch, który w Jezusie objawił się jako Miłość[3].
6. Sarkofagi z początków chrześcijaństwa obrazują to pojmowanie nadziei, bowiem w obliczu śmierci pytanie o sens życia jest nieuniknione. Postać Chrystusa przedstawiają na antycznych sarkofagach przede wszystkim dwa obrazy: filozofa i pasterza. Na ogół filozofia nie była wówczas rozumiana jako trudna dyscyplina akademicka, jak przedstawia się ją dzisiaj. Filozof był raczej tym, który potrafił nauczać podstawowej sztuki: sztuki bycia prawym człowiekiem, sztuki życia i umierania. Oczywiście, ludzie od dawna zdawali sobie sprawę, że wielu z tych, którzy podawali się za filozofów, za mistrzów życia, było jedynie szarlatanami, dla których nauka była tylko źródłem utrzymania, podczas gdy o prawdziwym życiu nie mieli nic do powiedzenia. Tym bardziej poszukiwano prawdziwego filozofa, który rzeczywiście potrafiłby wskazać drogę życia. Pod koniec trzeciego wieku po raz pierwszy spotykamy w Rzymie, na sarkofagu pewnego dziecka, w scenie wskrzeszenia Łazarza, postać Chrystusa jako prawdziwego filozofa, który w jednej ręce trzyma Ewangelię a w drugiej kij wędrowca, typowy dla filozofa. Za pomocą tej laski zwycięża śmierć; Ewangelia niesie w sobie prawdę, jakiej wędrowni filozofowie daremnie szukali. W tym obrazie, który długo powracał w sztuce sarkofagowej, jawi się to, co zarówno ludzie wykształceni, jak i prości odnajdywali w Chrystusie: On mówi nam, kim w rzeczywistości jest człowiek i co powinien czynić, aby prawdziwie być człowiekiem. Wskazuje nam drogę, a tą drogą jest prawda. On sam jest jedną i drugą, a zatem jest także życiem, którego wszyscy poszukujemy. On też wskazuje drogę poza granicę śmierci. Tylko ten, kto to potrafi, jest prawdziwym nauczycielem życia. To samo jawi się w wizerunku pasterza. Jak w obrazie filozofa, tak też w postaci pasterza pierwotny Kościół mógł nawiązać do modeli istniejących w sztuce rzymskiej. W niej pasterz był zazwyczaj wyobrażeniem marzenia o życiu spokojnym i prostym, jakiego pragnęli ludzie żyjący w wirze wielkiego miasta. Teraz jednak obraz ten był odczytywany w nowej scenerii, która nadawała mu głębsze znaczenie: «Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego [...] Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną» (Ps 23 [22], 1.4). Prawdziwym pasterzem jest Ten, który zna także drogę, która wiedzie przez dolinę śmierci; Ten, który nawet na drodze całkowitej samotności, na której nikt nie może mi towarzyszyć, idzie ze mną i prowadzi mnie, abym ją pokonał. On sam przeszedł tę drogę, zszedł do królestwa śmierci, a zwyciężywszy śmierć, powrócił stamtąd, aby teraz towarzyszyć nam i by dać nam pewność, że razem z Nim można tę drogę odnaleźć. Świadomość, że istnieje Ten, kto również w śmierci mi towarzyszy i którego «kij i laska dodają mi pociechy», tak że «zła się nie ulęknę» (por. Ps 23, 4), stała się nową «nadzieją» wschodzącą w życiu wierzących.
7. Musimy raz jeszcze powrócić do Nowego Testamentu. W jedenastym rozdziale Listu do Hebrajczyków jest zawarta swego rodzaju definicja wiary, która ściśle łączy tę cnotę z nadzieją. Wokół centralnego słowa tej definicji od czasu Reformacji powstał wśród egzegetów spór, w którym zdaje się dzisiaj otwierać możliwość wspólnej interpretacji. Na razie pozostawiam to centralne słowo nie przetłumaczone. Zdanie brzmi następująco: «Wiara zaś jest hypostasis tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy» (Hbr 11, 1). Dla Ojców Kościoła i teologów Średniowiecza było jasne, że greckie słowo hypostasis należało tłumaczyć na łacinę jako substantia. Łaciński przekład tekstu, który powstał w starożytnym Kościele, mówi zatem: Est autem fides sperandarum substantia rerum, argumentum non apparentium — wiara jest «substancją» rzeczy, których się spodziewamy; dowodem istnienia rzeczy, których nie widzimy. Tomasz z Akwinu[4], posługując się terminologią swojej tradycji filozoficznej, tak to tłumaczy: wiara jest habitus, czyli stałym nastawieniem duszy, dzięki któremu życie wieczne bierze w nas początek, a rozum jest skłonny przystać na to, czego nie widzi. Tak więc pojęcie «substancji» zostało zmodyfikowane w takim sensie, że przez wiarę są w nas już obecne, na sposób inicjalny, możemy powiedzieć «w zarodku» - «substantia» - te rzeczy, których się spodziewamy — a więc wszystko, życie prawdziwe. Właśnie dlatego, że ta rzecz jest już obecna, obecność tego, co ma nastąpić, daje również pewność: «rzecz», która ma nastąpić, nie jest jeszcze widoczna w świecie zewnętrznym (nie «jawi się»), ale z faktu, że jest w nas w zarodku jako rzeczywistość dynamiczna, już teraz rodzi się jakieś pojęcie o niej. Lutrowi, któremu nie podobał się List do Hebrajczyków jako taki, pojęcie «istoty rzeczy» w kontekście jego ujęcia wiary nic nie mówiło. Dlatego rozumiał on termin hipostaza/substancja nie w sensie obiektywnym (jako rzeczywistość obecną w nas), ale w sensie subiektywnym, jako wyraz wewnętrznego nastawienia, a w konsekwencji musiał naturalnie pojmować termin argumentum jako nastawienie podmiotu. Taka interpretacja zdobyła uznanie w XX wieku — przynajmniej w Niemczech — również w egzegezie katolickiej, tak że zatwierdzone przez biskupów tłumaczenie ekumeniczne Nowego Testamentu na język niemiecki mówi: Glaube aber ist: Feststehen in dem, was man erhofft, Überzeugtsein von dem, was man nicht sieht (wiara to: mocno trwać przy tym, na co ma się nadzieję, być przekonanym o tym, czego się nie widzi). Samo w sobie nie jest to błędne, nie oddaje jednak sensu tekstu, gdyż użyty w nim termin grecki (elenchos) nie ma znaczenia subiektywnego: «przekonanie», ale obiektywne: «dowód». Słusznie zatem współczesna egzegeza protestancka doszła do innego przekonania: «Obecnie nie można mieć wątpliwości, że ta protestancka interpretacja, która stała się klasyczną, jest nie do utrzymania»[5]. Wiara nie jest tylko skłanianiem się osoby ku rzeczom, jakie mają nadejść, ale wciąż są całkowicie nieobecne. Ona coś nam daje. Już teraz daje nam coś z samej oczekiwanej rzeczywistości, a obecna rzeczywistość stanowi dla nas «dowód» rzeczy, których jeszcze nie widzimy. Włącza przyszłość w obecny czas do tego stopnia, że nie jest ona już czystym «jeszcze nie». Fakt, że ta przyszłość istnieje, zmienia teraźniejszość; teraźniejszość styka się z przyszłą rzeczywistością, i tak rzeczy przyszłe wpływają na obecne i obecne na przyszłe.
8. To wyjaśnienie nabiera większej mocy i odniesienia do konkretnego życia, jeśli weźmie się pod uwagę werset 34 dziesiątego rozdziału Listu do Hebrajczyków, który z punktu widzenia języka i treści wiąże się z tą definicją wiary przenikniętej nadzieją i ją przygotowuje. Autor mówi tu do wierzących, którzy przeszli przez doświadczenie prześladowań: «Współcierpieliście z uwięzionymi, z radością przyjęliście rabunek waszego mienia (hyparchonton — Wulg.: bonorum), wiedząc, że sami posiadacie rzeczy lepsze (hyparxin — Wulg.: substantiam) i trwałe». Hyparchonta to dobra, które w ziemskim życiu stanowią utrzymanie, czyli bazę - «substancję» - dla życia, na którą można liczyć. Ta «substancja», normalne zabezpieczenie życia, została odebrana chrześcijanom podczas prześladowania. Znieśli to, ponieważ uważali tę materialną «substancję» za mało znaczącą. Mogli ją porzucić, gdyż znaleźli lepszą «podstawę» istnienia — bazę, która pozostaje i której nikt nie może odebrać. Nie można nie dostrzegać związku, jaki zachodzi pomiędzy tymi dwoma rodzajami «substancji», pomiędzy środkami utrzymania albo bazą materialną a uznaniem wiary za «bazę», za «substancję» trwałą. Wiara nadaje życiu nową podstawę, nowy fundament, na którym człowiek może się oprzeć, a przez to zwyczajny fundament, czyli ufność pokładana w dobrach materialnych, relatywizuje się. Tworzy się nowa wolność wobec tego fundamentu życia, na którym tylko pozornie można się oprzeć, nawet jeśli nie przeczy się jego normalnemu znaczeniu. Nowa wolność, świadomość nowej «substancji», która została nam dana, nie objawiła się tylko w męczeństwie, przez które osoby przeciwstawiły się przemocy ideologii i jej politycznych organów i przez swoją śmierć odnowiły świat. Przejawiła się ona przede wszystkim w wielkich wyrzeczeniach, na jakie począwszy od starożytnych mnichów do Franciszka z Asyżu i naszych czasów decydują się ludzie, którzy wstępując do zgromadzeń zakonnych i ruchów religijnych, z miłości do Chrystusa pozostawiają wszystko, aby nieść innym wiarę i miłość Chrystusa, aby pomagać cierpiącym na ciele i na duszy. Tu nowa «substancja» rzeczywiście potwierdziła się jako «substancja». Z nadziei tych osób, dotkniętych przez Chrystusa, zrodziła się nadzieja dla innych, którzy żyli w ciemnościach i bez nadziei. Tu okazało się, że to nowe życie prawdziwie ma «substancję» i że jest to «substancja», która budzi życie u innych. Dla nas, którzy patrzymy na te postaci, ich sposób działania i życia jest faktycznie «dowodem», że rzeczy przyszłe, obietnica Chrystusa to nie tylko oczekiwana rzeczywistość, ale prawdziwa obecność: On prawdziwie jest «filozofem» i «pasterzem», który wskazuje nam, czym jest i gdzie jest życie.
9. Aby zrozumieć głębiej tę refleksję na temat dwóch rodzajów «substancji» — hypostasis i hyparchonta — i na temat dwóch sposobów życia, jakie one wyrażają, musimy jeszcze krótko rozważyć dwa słowa związane z tym zagadnieniem, które znajdują się w dziesiątym rozdziale Listu do Hebrajczyków. Chodzi o słowa hypomone (w. 36) i hypostole (w. 39). Hypomone tłumaczy się zazwyczaj jako «cierpliwość» — wytrwałość, stałość. Ta umiejętność oczekiwania połączonego z cierpliwym znoszeniem prób jest dla wierzącego niezbędna, aby mógł «dostąpić spełnienia obietnicy» (por. w. 36). W religijności starożytnego judaizmu słowo to było stosowane umyślnie dla opisania charakterystycznego dla Izraela oczekiwania Boga: trwania w wierności Bogu, na fundamencie pewności Przymierza, w świecie, który sprzeciwia się Bogu. Tak więc słowo to oznacza nadzieję, którą się żyje, życie oparte na pewności nadziei. W Nowym Testamencie to oczekiwanie Boga, to stawanie po stronie Boga zyskuje nowe znaczenie: Bóg objawił się w Chrystusie. Już nam przekazał «substancję» rzeczy przyszłych, i tak oczekiwanie Boga nabiera nowej pewności. Jest oczekiwaniem rzeczy przyszłych wychodząc od teraźniejszości, która już została nam dana. Jest to oczekiwanie w obecności Chrystusa, z Chrystusem obecnym, aby dopełniło się Jego Ciało w perspektywie Jego ostatecznego przyjścia. Hypostole natomiast odnosi się do osoby, która nie mając odwagi uchyla się od mówienia otwarcie i uczciwie prawdy, co być może wiąże się z niebezpieczeństwem. Takie ukrywanie się przed ludźmi z powodu lęku przed nimi prowadzi «na zatracenie» (w. 39). «Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia» — tak Drugi List do Tymoteusza (1,7) charakteryzuje pięknym wyrażeniem zasadniczą postawę chrześcijanina.
Czym jest życie wieczne?
10. Do tej pory mówiliśmy o wierze i nadziei w Nowym Testamencie i początkach chrześcijaństwa. Wciąż było jednak jasne, że nie mówimy tylko o przeszłości; cała refleksja dotyczy życia i umierania człowieka w ogóle, a zatem interesuje również nas — tu i teraz. Niemniej musimy zapytać wprost: czy wiara chrześcijańska jest również dla nas dzisiaj nadzieją, która przemienia i podtrzymuje nasze życie? Czy jest ona dla nas «sprawcza» — czyli jest przesłaniem, które kształtuje w nowy sposób samo życie, czy też jest już tylko «informacją», którą z upływem czasu odłożyliśmy na bok i która wydaje się ustępować informacjom bardziej aktualnym? Poszukując odpowiedzi, pragnę wyjść od klasycznej formy dialogu, poprzez który obrzęd Chrztu wyrażał przyjęcie noworodka do wspólnoty wierzących i jego odrodzenie w Chrystusie. Kapłan pytał najpierw, jakie imię rodzice wybrali dla dziecka, i kontynuował: «O co prosisz Kościół Boży?» Odpowiedź: «O wiarę». «Co daje ci wiara?» «Życie wieczne». W tym dialogu rodzice prosili dla dziecka o dostęp do wiary, wspólnotę z wierzącymi, gdyż w wierze upatrywali klucza do «życia wiecznego». Z tym bowiem, tak wczoraj, jak i dziś, mamy do czynienia w Chrzcie, poprzez który stajemy się chrześcijanami: nie tylko z włączeniem do wspólnoty, nie zwyczajnie z przyjęciem do Kościoła. Rodzice oczekują czegoś więcej dla dziecka przyjmującego Chrzest: oczekują, że wiara, do której przynależą materialność Kościoła i jego sakramentów, da mu życie — życie wieczne. Wiara jest substancją nadziei. Tu jednak pojawia się pytanie: czy naprawdę tego chcemy — żyć wiecznie? Być może wiele osób odrzuca dziś wiarę, gdyż życie wieczne nie wydaje się im rzeczą pożądaną. Nie chcą życia wiecznego, lecz obecnego, a wiara w życie wieczne wydaje się im w tym przeszkodą. Kontynuować życie na wieczność — bez końca, jawi się bardziej jako wyrok niż dar. Oczywiście chciałoby się odsunąć śmierć jak najdalej. Ale żyć zawsze, bez końca — to w sumie może być tylko nudne i ostatecznie nie do zniesienia. Jest to dokładnie to, o czym na przykład mówi Ojciec Kościoła Ambroży w przemówieniu z okazji pogrzebu swego brata Satyra: «To prawda, że śmierć nie należała do natury; Bóg bowiem od początku nie ustanowił śmierci, ale dał ją jako środek zaradczy [...]. Z powodu wykroczenia życie ludzkie stało się nędzne, upływało w codziennym trudzie i nieznośnym płaczu. Trzeba było położyć kres złu, aby śmierć przywróciła to, co utraciło życie. Nieśmiertelność jest raczej ciężarem niż korzyścią, jeżeli nie rozświetla jej łaska»[6]. Już wcześniej Ambroży powiedział: «Nie należy płakać nad śmiercią, gdyż prowadzi ona do zbawienia»[7].
11. Niezależnie od tego, co dokładnie chciał powiedzieć św. Ambroży w tych słowach — prawdą jest, że gdyby śmierć została wyeliminowana lub odsunięta w nieskończoność, ziemia i ludzkość znalazłyby się w sytuacji niemożliwej i nie przyniosłoby to korzyści również samej jednostce. Oczywiście jest pewna sprzeczność w naszym postępowaniu, która wiąże się z wewnętrzną sprzecznością naszej egzystencji. Z jednej strony nie chcemy umierać; zwłaszcza ci, którzy nas kochają nie chcą naszej śmierci. Z drugiej jednak, nie pragniemy też istnieć w nieskończoność, a także ziemia nie została stworzona z taką perspektywą. Czego więc tak naprawdę chcemy? Ta paradoksalność naszej własnej postawy rodzi głębsze pytanie: czym w rzeczywistości jest «życie»? Co w rzeczywistości oznacza «wieczność»? Są chwile, w których niespodziewanie zaczynamy rozumieć: tak, to właśnie jest to — prawdziwe «życie» — takie powinno być. Przeciwnie, to co na co dzień nazywamy «życiem» w rzeczywistości nim nie jest. Augustyn w swoim długim liście o modlitwie, skierowanym do Proby, bogatej wdowy rzymskiej, matki trzech konsulów, napisał kiedyś: W gruncie rzeczy pragniemy tylko jednej rzeczy — «szczęśliwego życia», życia, które po prostu jest życiem, po prostu «szczęścia». Ostatecznie w modlitwie nie prosimy o nic innego. Nie dążymy do niczego innego — tylko o to chodzi. Potem jednak Augustyn mówi: patrząc lepiej, wcale nie wiemy, czego pragniemy, czego właściwie chcemy. Nie znamy bowiem tej rzeczywistości; także w tych momentach, w których myślimy, że jej dotykamy, nie osiągamy jej naprawdę. «Nie wiemy, o co byłoby stosowne prosić», wyznaje słowami św. Pawła (por. Rz 8, 26). Wiemy jedynie, że to nie jest to. Niemniej, w naszej niewiedzy wiemy, że ta rzeczywistość musi istnieć. «Jest zatem w nas, aby tak powiedzieć, światła ignorancja (docta ignorantia)», pisze. Nie wiemy, czego prawdziwie pragnęlibyśmy; nie znamy tego «prawdziwego życia»; niemniej wiemy, że musi istnieć coś, czego nie znamy, a do czego dążymy[8].
12. Myślę, że Augustyn w sposób bardzo precyzyjny i zawsze aktualny opisał tu podstawową sytuację człowieka, sytuację, z której wywodzą się wszystkie jego sprzeczności i nadzieje. W jakiś sposób pragniemy życia, tego prawdziwego, którego potem śmierć nie tknie; równocześnie jednak nie znamy tego, ku czemu zmierzamy. Nie możemy zaprzestać dążenia do tego, a równocześnie wiemy, że to wszystko, czego możemy doświadczyć albo co zrealizować, nie jest tym, czego pragniemy. Ta nieznana «rzecz» jest prawdziwą «nadzieją», która nas inspiruje, a jej niepoznawalność jest równocześnie przyczyną wszelkiej rozpaczy, jak też wszelkich pozytywnych czy destruktywnych zrywów w stronę autentycznego świata i autentycznego człowieka. Słowo «życie wieczne» usiłuje nadać imię tej nieznanej a znanej rzeczywistości. Z konieczności jest to określenie niewystarczające, które wywołuje zamieszanie. Określenie «wieczne» budzi w nas bowiem ideę czegoś nie kończącego się, i tego się lękamy; kojarzy nam się ze znanym nam życiem, które kochamy i którego nie chcemy utracić, ale jednak równocześnie przynosi ono więcej trudu niż zaspokojenia, a zatem podczas gdy z jednej strony pragniemy go, z drugiej go nie chcemy. Możemy jedynie starać się myślą wybiec poza doczesność, w której jesteśmy uwięzieni i w jakiś sposób przeczuwać, że wieczność nie jest ciągiem następujących po sobie dni kalendarzowych, ale czymś, co przypomina moment ostatecznego zaspokojenia, w którym pełnia obejmuje nas, a my obejmujemy pełnię. Byłby to moment zanurzenia się w oceanie nieskończonej miłości, w którym czas — przed i potem — już nie istnieje. Możemy jedynie starać się myśleć, że ten moment jest życiem w pełnym znaczeniu, wciąż nowym zanurzaniem się w głębie istnienia, podczas gdy po prostu ogarnia nas radość. Tak to wyraża Jezus w Ewangelii według św. Jana: «Znowu [...] jednak was zobaczę i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać» (16, 22). Taki kierunek musimy nadać naszej myśli, jeśli chcemy zrozumieć, ku czemu dąży chrześcijańska nadzieja, czego oczekujemy od wiary, od naszego bycia z Chrystusem[9].
Czy nadzieja chrześcijańska jest indywidualistyczna?
13. W ciągu historii chrześcijanie usiłowali przełożyć tę «niewiedzącą wiedzę» na możliwe do przedstawienia obrazy, tworząc wizerunki «nieba», które pozostają wciąż dalekie od tego, co w istocie znamy tylko przez zaprzeczenie, poprzez nieznajomość. Wszystkie te próby przedstawienia nadziei sprawiły, że w ciągu wieków wielu ludzi starało się żyć wiarą i z tej przyczyny wyrzekło się swoich hyparchonta, majątku koniecznego do egzystencji. Autor Listu do Hebrajczyków w jedenastym rozdziale zamieścił swoistą historię tych, którzy żyją w nadziei oraz są w drodze — historię, która od Abla rozciąga się aż do czasów, w których List został napisany. W czasach nowożytnych coraz ostrzejsza stawała się krytyka tego rodzaju nadziei: miałoby tu chodzić o czysty indywidualizm, który pozostawia świat w jego nędzy i chroni się w wyłącznie prywatnym zbawieniu wiecznym. Henri de Lubac we wprowadzeniu do swego fundamentalnego dzieła Catholicisme. Aspects sociaux du dogme zebrał kilka charakterystycznych głosów dotyczących tej kwestii, z których jeden warto zacytować: «Znalazłem radość? Nie! Znalazłem tylko moją radość. A to jest rzeczą w przerażający sposób odmienną. Radość Jezusa może być indywidualna. Może napełnić jedną osobę, i ta osoba jest zbawiona. Żyje w pokoju [...], teraz i na zawsze, ale tylko ona. Ta samotność w radości nie przeszkadza jej. Przeciwnie: właśnie ona jest wybrana! Cała szczęśliwa idzie przez pole walki z różą w ręku»[10].
14. Odnośnie do tego de Lubac, opierając się na teologii Ojców Kościoła, mógł wykazać, że zbawienie zawsze było rozumiane jako rzeczywistość wspólnotowa. List do Hebrajczyków mówi o «mieście» (por. 11, 10.16; 12, 22; 13, 14), a więc o zbawieniu wspólnotowym. Zgodnie z tym, grzech jest pojmowany przez Ojców Kościoła jako rozbicie jedności rodzaju ludzkiego, jako rozbicie i podział. Babel, miejsce zmieszania języków i podziału, jawi się jako obraz tego, co jest korzeniem grzechu. I tak «odkupienie» jawi się właśnie jako przywrócenie jedności, w którym na nowo odnajdujemy się razem w jedności, którą tworzy światowa wspólnota wierzących. Nie ma konieczności, byśmy omawiali tutaj wszystkie teksty, w których pojawia się wspólnotowy charakter nadziei. Pozostańmy przy Liście do Proby, w którym Augustyn stara się jakoś opisać tę nieznaną a znaną rzeczywistość, której poszukujemy. Punktem wyjścia jest tu po prostu wyrażenie «życie błogosławione [szczęśliwe]». Następnie cytuje Psalm 144 [143], 15: «Szczęśliwy lud, którego Bogiem jest Pan». I kontynuuje: «Abyśmy mogli przynależeć do tego ludu i [...] osiągnąć życie wieczne z Bogiem, ,,celem nakazu jest miłość, płynąca z czystego serca, dobrego sumienia i wiary nieobłudnej'' (por. 1 Tm 1, 5)»[11]. To prawdziwe życie, które wciąż próbujemy osiągnąć, jest związane z trwaniem w egzystencjalnej jedności z «ludem» i dla każdej jednostki może się realizować jedynie w «my». Zakłada ono właśnie wyjście z obozów własnego «ja», ponieważ jedynie otwarcie tego uniwersalnego podmiotu otwiera również spojrzenie na źródło radości, na samą miłość — na Boga.
15. Ta wizja «szczęśliwego życia» ukierunkowanego na wspólnotę ma na celu coś spoza obecnego świata, ale właśnie dlatego wnosi też wkład w budowanie świata — w formie bardzo różnorodnej, według kontekstu historycznego i możliwości, jakie oferuje lub jakich nie daje. W czasach Augustyna, gdy napływ nowych ludów zagrażał jedności świata, w którym istniała pewna gwarancja prawa i życia we wspólnocie, chodziło o umocnienie rzeczywiście zasadniczych fundamentów tej wspólnoty życia i pokoju, aby przetrwać pośród przemian w świecie. Spróbujmy jedynie dla przykładu spojrzeć na jeden moment w średniowieczu, który jest pod pewnym względem emblematyczny. W powszechnym mniemaniu klasztory były uważane za miejsca schronienia dla uciekających przed światem (contemptus mundi) i uchylających się od odpowiedzialności za świat, w poszukiwaniu własnego zbawienia. Bernard z Clairvaux, który przyciągnął mnóstwo młodych ludzi do klasztorów do swego zreformowanego zakonu, miał na ten temat zdanie całkowicie odmienne. Według niego mnisi mają zobowiązanie wobec całego Kościoła, a w konsekwencji również świata. Za pomocą wielu obrazów przedstawia on odpowiedzialność mnichów za cały organizm Kościoła, więcej, za ludzkość; odnosi do nich słowa Pseudo-Rufina: «Rodzaj ludzki żyje dzięki nielicznym; gdyby ich nie było, świat przestałby istnieć...»[12]. Mówi: prowadzący życie kontemplacyjne - contemplantes, powinni stać się rolnikami - laborantes. Uszlachetniająca funkcja, przejęta przez chrześcijaństwo z dziedzictwa judaizmu, pojawia się już w regułach monastycznych Augustyna i Benedykta. Bernard na nowo rozwija tę myśl. Młodzieńcy ze szlacheckich rodów, którzy przybywali do jego klasztorów, musieli oddać się pracy fizycznej. W rzeczywistości Bernard mówi wyraźnie, że nawet klasztor nie może na nowo ustanowić raju, ale też utrzymuje, że klasztor, niejako miejsce, gdzie orze się ziemię i kształtuje ducha, ma przygotowywać nowy raj. Obszar dzikiego lasu staje się żyznym gruntem, gdy zostają powalone drzewa pychy, gdy wykorzenia się to, co dzikie w duszy, i w ten sposób przygotowuje się teren, na którym może wyrosnąć chleb dla ciała i dla duszy[13]. Czyż patrząc na współczesne dzieje nie przychodzi nam stwierdzić, że nie uda się stworzyć pozytywnego porządku świata tam, gdzie dziczeją dusze?
Przemiana chrześcijańskiej wiary-nadziei w czasach nowożytnych
16. W jaki sposób mogła powstać myśl, że Jezusowe przesłanie jest ściśle indywidualistyczne i skierowane tylko do jednostki? Jak doszło do tego, że «zbawienie duszy» jest interpretowane jako ucieczka przed odpowiedzialnością za to, co wspólne, a w konsekwencji program chrześcijański jest uważany za egoistyczne poszukiwanie zbawienia, które odmawia służenia innym? Aby odnaleźć odpowiedź na te pytania, musimy spojrzeć na podstawowe wyznaczniki czasów nowożytnych. Z wyjątkową jasnością widać je u Francisa Bacona. Jest rzeczą niezaprzeczalną, że wraz z odkryciem Ameryki i nowymi zdobyczami techniki narodziła się nowa epoka. Na czym jednak polega ten epokowy zwrot? Otóż nowa współzależność eksperymentu i metody sprawiła, że człowiek może dojść do zrozumienia natury zgodnie z jej prawami i doprowadzić ostatecznie do «zwycięstwa sztuki nad naturą» (victoria cursus artis super naturam)[14]. Nowość — według wizji Bacona — tkwi w nowej zależności pomiędzy nauką i praktyką. Odtąd ujmowano to też teologicznie: ta nowa zależność pomiędzy nauką i praktyką miała oznaczać, że panowanie nad stworzeniem dane człowiekowi przez Boga i utracone z powodu grzechu pierworodnego zostało przywrócone[15].
17. Ten, kto czyta te stwierdzenia i uważnie zastanawia się nad nimi, wyodrębnia w nich rzecz zaskakującą: dotąd odzyskania tego, co człowiek utracił wraz z wygnaniem z raju ziemskiego oczekiwano od wiary w Jezusa Chrystusa i w niej upatrywano «odkupienia». Teraz tego «odkupienia», odzyskania utraconego «raju», nie oczekuje się już od wiary, ale od świeżo odnalezionego związku pomiędzy nauką i praktyką. Nie przeczy się tu zwyczajnie wierze; jest ona raczej przesunięta na inny poziom — poziom jedynie prywatny i pozaziemski — a równocześnie staje się w jakiś sposób nieistotna dla świata. Ta programowa wizja zdeterminowała bieg czasów nowożytnych i wpływa również na aktualny kryzys wiary, który konkretnie rzecz biorąc jest przede wszystkim kryzysem chrześcijańskiej nadziei. Toteż i nadzieja u Bacona otrzymuje nową formę. Teraz nazywa się wiarą w postęp. Dla Bacona jest bowiem jasne, że odkrycia i wynalazki wówczas wprowadzane w życie są jedynie początkiem; że dzięki współpracy nauki i praktyki będzie można dojść do całkiem nowych odkryć, wyłoni się zupełnie nowy świat, królestwo człowieka[16]. I tak przedstawił wizję przewidywalnych wynalazków — aż do samolotu i okrętu podwodnego. W późniejszym rozwoju ideologii postępu radość z powodu widzialnego rozszerzania możliwości człowieka pozostaje stałym potwierdzeniem wiary w postęp jako taki.
18. Równocześnie coraz bardziej centralne miejsce w idei postępu zajmują dwie kategorie: rozum i wolność. Postęp jest przede wszystkim postępem we wzroście panowania rozumu, a rozum jest oczywiście pojmowany jako władza dobra i dla dobra. Postęp jest pokonaniem wszelkich zależności — jest postępem ku doskonałej wolności. Również wolność jest pojmowana wyłącznie jako obietnica, w której człowiek realizuje się ku swej pełni. W obydwu pojęciach — wolności i rozumu — jest obecny aspekt polityczny. Oczekuje się bowiem królestwa rozumu jako nowej sytuacji ludzkości, która stała się całkowicie wolna. Uwarunkowania polityczne jednak takiego królestwa rozumu i wolności w pierwszym momencie wydają się słabo zdefiniowane. Rozum i wolność same w sobie wydają się gwarantować istnienie nowej, doskonałej wspólnoty ludzkiej, na mocy ich wewnętrznej dobroci. W obu tych kluczowych pojęciach: «rozumu» i «wolności», myśl jednak zawsze przeciwstawia się więzom nakładanym przez wiarę i Kościół, jak też przez ówczesny ład państwowy. Zatem obydwa te pojęcia zawierają niezwykle wybuchowy potencjał rewolucyjny.
19. Musimy pokrótce rzucić okiem na dwa istotne etapy politycznej krystalizacji tej nadziei, gdyż dla rozwoju nadziei chrześcijańskiej, dla jej zrozumienia i jej trwałości ma to duże znaczenie. Pierwszym z nich jest Rewolucja Francuska jako próba ustanowienia panowania rozumu i wolności, również na sposób politycznie realny. W pierwszej chwili Europa Oświecenia patrzyła z entuzjazmem na te wydarzenia, ale wobec ich rozwoju musiała na nowo zastanowić się nad rozumem i wolnością. Znaczące dla dwóch faz recepcji tego, co działo się we Francji, są dwa dzieła Emanuela Kanta, w których snuje refleksje nad wydarzeniami. W 1792 pisze: Der Sieg des guten Prinzips über das Böse und die Gründung eines Reichs Gottes auf Erden (Zwycięstwo dobrego pryncypium nad złym i ustanowienie królestwa Bożego na ziemi). Twierdzi w nim: «Stopniowe przejście od wiary kościelnej ku wyłącznemu panowaniu czystej wiary religijnej stanowi przybliżanie się do królestwa Bożego»[17]. Mówi nam także, że rewolucje mogą przyspieszać czas tego przejścia od wiary kościelnej do wiary jedynie rozumnej. «Królestwo Boże», o którym mówił Jezus, otrzymało tu nową definicję i nowy rodzaj obecności; istnieje — żeby tak powiedzieć — nowe «oczekiwanie natychmiastowe»: «Królestwo Boże» pojawia się tam, gdzie wychodzi się poza wiarę kościelną i zastępuje się ją «wiarą religijną», tzn. zwyczajną wiarą rozumową. W 1795 r., w dziele: Das Ende aller Dinge (Koniec wszystkich rzeczy), pojawia się zmodyfikowany obraz. Teraz Kant bierze pod uwagę możliwość, że obok naturalnego końca rzeczy może nastąpić jakiś, przeciwny naturze, perwersyjny koniec. W odniesieniu do tego pisze: «Jeśli chrześcijaństwo któregoś dnia doszłoby do stanu, w którym nie byłoby już godne miłości [...], wówczas dominującą myślą ludzi musiałaby stać się myśl o odrzuceniu go i przeciwstawieniu się mu; a Antychryst rozpocząłby — choćby na krótko — swoje panowanie (prawdopodobnie oparte na lęku i egoizmie). Z kolei jednak, ponieważ chrześcijaństwo, chociaż przeznaczone mu jest zostać religią powszechną, faktycznie nie mogłoby liczyć na przeznaczenie, mógłby pod względem moralnym nastąpić koniec (perwersyjny) wszystkich rzeczy»[18].
20. W wieku XIX nie osłabła wiara w postęp jako w nową formę ludzkiej nadziei i nadal uważano rozum i wolność za gwiazdy przewodnie, za którymi trzeba iść drogą nadziei. Coraz szybszy rozwój techniki i związane z nim uprzemysłowienie dość szybko wytworzyły nową sytuację społeczną: powstała klasa robotników przemysłowych i tak zwany «proletariat przemysłowy», którego dramatyczne warunki życiowe w sposób wstrząsający opisał Fryderyk Engels w 1845 roku. Dla czytelnika musiało być jasne: nie może być tak dalej, potrzeba zmian. Zmiana jednak miała wstrząsnąć i zburzyć całą strukturę społeczeństwa burżuazyjnego. Po rewolucji burżuazyjnej z 1789 roku. nadeszła godzina nowej rewolucji — rewolucji proletariackiej: postęp nie mógł się dokonywać zwyczajnie w sposób linearny, małymi krokami. Potrzebny był rewolucyjny przeskok. Karol Marks podchwycił ten wymóg chwili i z ostrością języka i myśli starał się — jak mu się wydawało — ostatecznie skierować historię ku zbawieniu — ku temu, co Kant określał mianem «królestwa Bożego». Jak tylko rozwieje się prawda o «tamtym świecie», trzeba będzie ustanowić prawdę o «tym świecie». Krytyka nieba przemienia się w krytykę ziemi, krytyka teologii w krytykę polityki. Postęp ku temu, co lepsze, ku światu definitywnie dobremu, nie rodzi się już po prostu z nauki, ale z polityki — z polityki pomyślanej naukowo, która potrafi odtworzyć strukturę historii i społeczeństwa i w ten sposób wskazuje drogę do rewolucji, do przemiany wszystkiego. Z wielką precyzją, chociaż w sposób jednostronny i wybiórczy, Marks opisał sytuację swojego czasu i z wielkim talentem analitycznym przedstawił drogę do rewolucji — nie tylko teoretycznie: z partią komunistyczną, która zrodziła się z manifestu komunistycznego z 1848 roku, konkretnie ją zainicjował. Jego obietnica, dzięki precyzji analizy i jasnemu wskazaniu środków do osiągnięcia radykalnej przemiany, fascynowała i dziś na nowo fascynuje. A potem w sposób jeszcze bardziej radykalny doszło do rewolucji w Rosji.
21. Jednak zwycięstwo ukazało zarazem ewidentny fundamentalny błąd Marksa. Wskazał on bardzo precyzyjnie, w jaki sposób dokonać przewrotu. Nie powiedział jednak, jak sprawy miały się potoczyć potem. Zakładał po prostu, że wraz z pozbawieniem klasy panującej dóbr, z upadkiem władzy politycznej i uspołecznieniem środków produkcji zrealizuje się Nowe Jeruzalem. Wówczas miały bowiem zostać zniesione wszystkie sprzeczności, człowiek i świat ostatecznie pojęliby samych siebie. Odtąd wszystko miało toczyć się samo słuszną drogą, ponieważ wszystko miało należeć do wszystkich, a wszyscy mieli chcieć dla siebie nawzajem dobra. I tak, po zwycięstwie rewolucji Lenin przekonał się, że w pismach mistrza nie było żadnego wskazania, jak postępować. Owszem, mówił on o przejściowej fazie dyktatury proletariatu jako o konieczności, która jednak w następnym okresie miała sama z siebie przestać istnieć. Dobrze znamy tę «fazę przejściową» i wiemy, jak ona się rozwinęła, nie rodząc zdrowego świata, ale pozostawiając za sobą pustoszące zniszczenia. Marks nie tylko nie pomyślał o koniecznym porządku nowego świata — to miało już bowiem być niepotrzebne. To, że nic na ten temat nie mówił, było logicznym następstwem jego projektu. Błąd jego tkwi głębiej. Zapomniał, że człowiek pozostaje zawsze człowiekiem. Zapomniał o człowieku i o jego wolności. Zapomniał, że wolność pozostaje zawsze wolnością, nawet, gdy wybiera zło. Wierzył, że gdy zostanie uporządkowana ekonomia, wszystko będzie uporządkowane. Jego prawdziwy błąd to materializm: człowiek nie jest bowiem tylko produktem warunków ekonomicznych i nie jest możliwe jego uzdrowienie wyłącznie od zewnątrz, przez stworzenie korzystnych warunków ekonomicznych.
22. Tak więc na nowo stajemy wobec pytania: w czym możemy pokładać nadzieję? Konieczna jest samokrytyka czasów nowożytnych w dialogu z chrześcijaństwem i jego koncepcją nadziei. W takim dialogu również chrześcijanie, w kontekście ich wiedzy i doświadczeń, winni na nowo uczyć się, czym jest ich nadzieja, co mają do zaoferowania światu, a czego natomiast nie mogą ofiarować. Trzeba, aby z samokrytyką czasów nowożytnych łączyła się samokrytyka nowożytnego chrześcijaństwa, które wciąż od nowa musi uczyć się rozumienia siebie samego, poczynając od swych korzeni. Na ten temat możemy tu sformułować jedynie kilka myśli. Przede wszystkim trzeba się pytać: co prawdziwie oznacza «postęp», co obiecuje, a czego nie obiecuje? Już w XIX wieku istniała krytyka wiary w postęp. W XX wieku Theodor W. Adorno sformułował problematykę wiary w postęp w sposób drastyczny: postęp, jeśli się mu przyjrzeć z bliska, jest postępem od procy do megabomby. Jest to istotnie ta strona postępu, której nie należy ignorować. Inaczej mówiąc: staje się ewidentna dwuznaczność postępu. Bez wątpienia ofiaruje on nowe możliwości dobra, ale też otwiera przepastne możliwości zła — możliwości, które wcześniej nie istniały. Wszyscy staliśmy się świadkami, jak postęp w niewłaściwych rękach może stać się, i stał się faktycznie, straszliwym postępem na drodze zła. Jeśli wraz z postępem technicznym nie dokonuje się postęp w formacji etycznej człowieka, we wzrastaniu człowieka wewnętrznego (por. Rz 7, 22; 2 Kor 4, 16), wówczas nie jest on postępem, ale zagrożeniem dla człowieka i dla świata.
23. Jeśli zaś chodzi o dwa wielkie tematy: «rozum» i «wolność», można tu jedynie napomknąć o pytaniach, jakie się z nimi wiążą. Tak, rozum jest wielkim darem Bożym dla człowieka, i zwycięstwo rozumu nad nierozumnością jest także zadaniem wiary chrześcijańskiej. Kiedy jednak rozum prawdziwie panuje? Kiedy odłączył się od Boga? Kiedy stał się ślepy na Boga? Rozum możności i rozum czynu jest już całym rozumem? Jeżeli postęp, aby był postępem, potrzebuje wzrostu moralnego ludzkości, to rozum możności i czynu równie pilnie musi być zintegrowany poprzez otwarcie rozumu na zbawcze moce wiary, na rozeznawanie dobra i zła. Tylko w ten sposób staje się rozumem prawdziwie ludzkim. Staje się ludzki tylko wtedy, gdy jest w stanie wskazać woli drogę, a jest w stanie tylko wówczas, gdy patrzy poza siebie. W przeciwnym razie sytuacja człowieka, charakteryzująca się zachwianiem równowagi między tym, co człowiek może w praktyce, a co potrafi osądzić sercem, staje się zagrożeniem dla niego i dla stworzenia. Tak więc, gdy chodzi o temat wolności, należy pamiętać, że wolność ludzka domaga się zawsze zharmonizowania różnych wolności. To zharmonizowanie jednak nie może się udać, jeśli nie jest zdeterminowane przez wspólne, wewnętrzne kryterium oceny, które jest fundamentem i celem naszej wolności. Powiedzmy to teraz w sposób bardzo prosty: człowiek potrzebuje Boga, w przeciwnym razie nie ma nadziei. Gdy patrzymy na rozwój epoki nowożytnej stwierdzenie św. Pawła zacytowane na początku (Ef 2, 12) jawi się jako bardzo realistyczne i po prostu prawdziwe. Nie ma zatem wątpliwości, że «królestwo Boże» realizowane bez Boga — a więc królestwo samego człowieka — nieuchronnie zmierza ku «perwersyjnemu końcowi» wszystkiego, opisanemu przez Kanta. Widzieliśmy i widzimy to wciąż na nowo. Nie ma jednak również wątpliwości, że Bóg prawdziwie angażuje się w sprawy ludzkie jedynie wówczas, gdy nie tylko my myślimy o Nim, ale gdy On sam wychodzi nam naprzeciw i do nas mówi. To dlatego rozum potrzebuje wiary, aby był w pełni sobą: rozum i wiara potrzebują siebie nawzajem, aby urzeczywistniała się ich prawdziwa natura i misja.
Prawdziwe oblicze chrześcijańskiej nadziei
24. Zapytajmy jeszcze raz: w czym możemy pokładać nadzieję? W czym nie możemy pokładać nadziei? Przede wszystkim musimy stwierdzić, że postęp sumaryczny jest możliwy tylko w zakresie materialnym. Tu, w coraz lepszym poznaniu struktur materii i w pojawiających się w związku z tym coraz bardziej doskonałych wynalazkach, jawi się oczywiście ciągłość postępu mającego na celu coraz większe panowanie nad naturą. Natomiast w sferze świadomości etycznej i decyzji moralnej nie ma podobnej możliwości sumowania, z prostego powodu, że wolność człowieka jest wciąż nowa i wciąż na nowo musi decydować. Nie są one nigdy po prostu podejmowane za nas przez innych — w takim bowiem przypadku nie bylibyśmy już wolni. Wolność zakłada, że przy podejmowaniu fundamentalnych decyzji każdy człowiek, każde pokolenie jest nowym początkiem. Oczywiście, nowe pokolenia muszą budować na wiedzy i doświadczeniu tych, które je poprzedzały, jak też mogą czerpać ze skarbca moralnego całej ludzkości. Ale mogą to też odrzucić, ponieważ nie musi to być tak samo ewidentne dla nich, jak odkrycia materialne. Skarbiec moralny ludzkości nie jest obecny w taki sposób, w jaki obecne są narzędzia, których się używa; istnieje on jako zaproszenie do wolności i jako jej możliwość. To jednak oznacza, że:
a) Właściwy stan rzeczy ludzkich i zdrowie moralne świata nie mogą być nigdy zagwarantowane jedynie przez struktury, jakkolwiek są one wartościowe. Struktury takie nie tylko są ważne, ale także konieczne; nie mogą one jednak i nie powinny pozbawiać człowieka wolności. Nawet najlepsze struktury funkcjonują dobrze tylko wtedy, gdy w społeczności są żywe przekonania, które są w stanie skłaniać ludzi do wolnego przyjęcia ładu wspólnotowego. Wolność potrzebuje przekonania; przekonanie nie istnieje samo z siebie, ale wciąż musi być wspólnotowo zdobywane.
b) Ponieważ człowiek zawsze pozostaje wolny, a jego wolność jest zawsze krucha, nigdy na tym świecie nie zaistnieje definitywnie ugruntowane królestwo dobra. Kto obiecuje lepszy świat, który miałby nieodwołalnie istnieć na zawsze, daje obietnicę fałszywą; pomija ludzką wolność. Wolność musi wciąż być zdobywana dla dobra. Wolne przylgnięcie do dobra nigdy nie istnieje po prostu samo z siebie. Jeśli istniałyby struktury, które nieodwołalnie ustanowiłyby jakiś określony — dobry — stan świata, zostałaby zanegowana wolność człowieka, a z tego powodu ostatecznie struktury takie nie byłyby wcale dobre.
25. Konsekwencją tego, co zostało powiedziane jest fakt, że wciąż nowe, żmudne poszukiwanie słusznego ładu rzeczy ludzkich jest zadaniem każdego pokolenia; nigdy nie jest zadaniem skończonym. Każde pokolenie powinno wnosić wkład w ustalenie przekonującego ładu wolności i dobra, który byłby pomocny dla przyszłego pokolenia jako wskazówka, jak właściwie korzystać z wolności ludzkiej, a w ten sposób dałby, oczywiście w granicach ludzkich możliwości, pewną gwarancję na przyszłość. Inaczej mówiąc, dobre struktury pomagają, ale same nie wystarczą. Człowiek nigdy nie może być po prostu zbawiony z zewnątrz. Byli w błędzie Francis Bacon i ci, którzy przynależą do nurtu myśli świata nowożytnego, zainspirowanego przez niego, uważając, że człowiek zostanie zbawiony przez naukę. Mając takie oczekiwania, zbyt wiele wymaga się od nauki; tego rodzaju nadzieja jest zwodnicza. Nauka może wiele wnieść w proces humanizacji świata i ludzkości. Może jednak również zniszczyć człowieka i świat, jeśli nie jest ukierunkowana przez siły, które są poza nią. Z drugiej strony, musimy również zdać sobie sprawę, że gdy nauka odnosiła sukcesy w stopniowym rozwoju świata nowożytne chrześcijaństwo w dużej mierze koncentrowało się tylko na jednostce i jej zbawieniu. W ten sposób zawęziło horyzont nadziei i nie rozeznało wystarczająco wielkości swojego zadania — nawet jeśli trzeba uznać za wielkie to, czego nieustannie dokonywało w dziedzinie formacji człowieka i troski o słabych i cierpiących.
26. To nie nauka odkupuje człowieka. Człowiek zostaje odkupiony przez miłość. Odnosi się to już do sfery czysto światowej. Kiedy ktoś doświadcza w swoim życiu wielkiej miłości, jest to moment «odkupienia», który nadaje nowy sens jego życiu. Szybko jednak zda sobie również sprawę z tego, że miłość, która została mu dana, sama nie rozwiązuje problemu jego życia. Jest to krucha miłość. Może zostać zniszczona przez śmierć. Istota ludzka potrzebuje miłości bezwarunkowej. Potrzebuje tej pewności, dzięki której może powiedzieć: «Ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co [jest] wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Jezusie Chrystusie, Panu naszym» (Rz 8, 38-39). Jeżeli istnieje ta absolutna miłość, z jej absolutną pewnością, wówczas — i tylko wówczas — człowiek jest «odkupiony» niezależnie od tego, co wydarzyłoby się w jego szczególnym przypadku. To mamy na myśli, gdy mówimy: Jezus Chrystus nas «odkupił». Przez Niego nabraliśmy pewności Boga — Boga, który nie stanowi tylko dalekiej «pierwszej przyczyny» świata, gdyż Jego Syn jednorodzony stał się człowiekiem i o Nim każdy może powiedzieć: «Obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie» (Ga 2, 20).
27. W tym sensie prawdą jest, że kto nie zna Boga, chociaż miałby wielorakie nadzieje, w gruncie rzeczy nie ma nadziei, wielkiej nadziei, która podtrzymuje całe życie (por. Ef 2, 12). Prawdziwą, wielką nadzieją człowieka, która przetrwa wszelkie zawody, może być tylko Bóg — Bóg, który nas umiłował i wciąż nas miłuje «aż do końca», do ostatecznego «wykonało się!» (por. J 13, 1; 19, 30). Kogo dotyka miłość, ten zaczyna intuicyjnie pojmować, czym właściwie jest «życie». Zaczyna przeczuwać, co znaczy słowo nadziei, które napotkaliśmy w obrzędzie Chrztu: od wiary oczekuję «życia wiecznego» — prawdziwego życia, które całkowicie i bez zagrożeń, w całej pełni, po prostu jest życiem. Jezus, który powiedział o sobie, że przyszedł na świat, abyśmy mieli życie i mieli je w pełni, w obfitości (por. J 10, 10), wyjaśnił nam także, co oznacza «życie»: «A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa» (J 17, 3). Życia we właściwym znaczeniu nie mamy dla siebie ani wyłącznie z samych siebie: jest ono relacją. Życie w swojej pełni jest relacją z Tym, który jest źródłem życia. Jeśli pozostajemy w relacji z Tym, który nie umiera, który sam jest Życiem i Miłością, wówczas mamy życie. Wówczas «żyjemy».
28. Rodzi się jednak pytanie: czy w ten sposób nie popadamy znowu w pojmowane indywidualistycznie zbawienie? Czy nie jest to nadzieja tylko dla mnie, która właśnie nie jest prawdziwą nadzieją, bo zapomina i pomija innych? Nie. W więź z Bogiem wchodzi się poprzez komunię z Jezusem — sami i tylko naszymi możliwościami tego nie osiągniemy. Relacja z Chrystusem jest jednak relacją z Tym, który samego siebie oddał na okup za nas wszystkich (por. 1 Tm 2, 6). Trwanie w komunii z Chrystusem włącza nas w Jego «bycie dla wszystkich», które odtąd staje się naszym sposobem bycia. On zobowiązuje nas wobec innych, ale tylko w komunii z Nim jest możliwe, abyśmy prawdziwie byli dla innych, dla ogółu. W tym kontekście chciałbym zacytować wielkiego greckiego doktora Kościoła, św. Maksyma Wyznawcę (+ 662), który wpierw napomina, aby niczego nie przedkładać nad poznanie i nad miłość Boga, ale zaraz potem przechodzi do bardzo konkretnych sytuacji: «Kto miłuje Boga, nie może zachowywać pieniędzy dla siebie. Dzieli się nimi w sposób ,,Boży” [...] w taki sam sposób według miary sprawiedliwości»[19]. Z miłości do Boga wynika udział w sprawiedliwości i dobroci Boga dla innych; miłość Boga domaga się wewnętrznej wolności wobec każdego rodzaju posiadania i wszystkich rzeczy materialnych: miłość Boga objawia się w odpowiedzialności za drugiego[20]. Ta sama zależność pomiędzy miłością Boga i odpowiedzialnością za ludzi we wzruszający sposób przejawia się w życiu św. Augustyna. Po nawróceniu na wiarę chrześcijańską on i jego przyjaciele o podobnych ideach pragnęli wieść życie oddane całkowicie słowu Bożemu i rzeczom wiecznym. Chciał realizować, zgodnie z chrześcijańskimi wartościami, ideał życia kontemplacyjnego zawarty w wielkiej filozofii greckiej, wybierając w ten sposób «najlepszą cząstkę» (por. Łk 10, 42). Ale wszystko potoczyło się inaczej. Gdy Augustyn uczestniczył w niedzielnej Mszy św. w portowym mieście Hipponie, został wywołany z tłumu przez biskupa i zmuszony do przyjęcia święceń kapłańskich i posługi w tym mieście. Wspominając to wydarzenie, napisał w Wyznaniach: «Przerażony moimi grzechami i brzemieniem mojej nędzy, biłem się z myślami i zamierzałem nawet uciec do pustelni. Lecz zabroniłeś mi tego i umocniłeś mnie słowami: ,,Oto za wszystkich Chrystus umarł, aby ci, którzy żyją, już nie dla siebie żyli, ale dla Tego, który za nich umarł” (2 Kor 5, 15)»[21]. Chrystus umarł za wszystkich. Żyć dla Niego, to znaczy pozwolić się włączyć w Jego «być dla».
29. Dla Augustyna oznaczało to całkiem nowe życie. Kiedyś tak opisał swoją codzienność: «Upominać niezdyscyplinowanych, pocieszać małodusznych, podtrzymywać słabych, zbijać argumenty przeciwników, strzec się złośliwych, nauczać nieumiejętnych, zachęcać leniwych, mitygować kłótliwych, powstrzymywać ambitnych, podnosić na duchu zniechęconych, godzić walczących, pomagać potrzebującym, uwalniać uciśnionych, okazywać uznanie dobrym, tolerować złych i [niestety!] kochać wszystkich»[22]. «Ewangelia mnie przeraża»[23] — to ten zdrowy lęk nie pozwala nam żyć dla nas samych i popycha nas, abyśmy przekazywali naszą wspólną nadzieję. Właśnie to było intencją Augustyna: w trudnej sytuacji imperium rzymskiego, która stanowiła zagrożenie również dla rzymskiej Afryki, a pod koniec życia Augustyna doprowadziła do jej zniszczenia, przekazywać nadzieję — nadzieję, która rodziła się w nim z wiary i, choć był introwertykiem, uzdolniła go do zdecydowanego i ofiarnego uczestnictwa w budowaniu porządku doczesnego. W tym samym rozdziale Wyznań, w którym przed chwilą wyodrębniliśmy decydujący motyw jego zaangażowania «dla wszystkich», mówi: Chrystus «przyczynia się za nami. Inaczej — pozostałaby mi tylko rozpacz. Rozliczne bowiem i ciężkie są te moje choroby. Rozliczne są i ciężkie. Lecz nad nimi mają przewagę Twoje lekarstwa. Moglibyśmy mniemać, że Słowo Twoje dalekie jest od wspólnoty z ludźmi, moglibyśmy zwątpić w nasze ocalenie — gdyby Słowo Twoje nie stało się ciałem i nie zamieszkało między nami»[24]. Z mocą swojej nadziei Augustyn poświęcił się ludziom prostym i swemu miastu — zrezygnował ze szlachectwa duchowego, a głosił i działał w sposób prosty dla ludu prostego.
30. Podsumujmy teraz to, co do tej pory wynikło z naszych refleksji. W kolejnych, następujących po sobie dniach, człowiek ma różnorakie nadzieje, małe i większe — różne w różnych okresach życia. Czasami może się wydawać, że spełnienie jednej z tych nadziei zadowoli go całkowicie i że nie będzie potrzebował innych nadziei. W młodości może to być nadzieja na wielką i zaspokajającą miłość; nadzieja na zdobycie pozycji, odniesienie takiego czy innego sukcesu określającego przyszłe życie. Kiedy jednak te nadzieje spełniają się, okazuje się z całą wyrazistością, że w rzeczywistości to nie było wszystko. Staje się ewidentne, że człowiek potrzebuje innej nadziei, która idzie dalej. Staje się jasne, że może zaspokoić go jedynie coś nieskończonego, co zawsze będzie czymś więcej niż to, co kiedykolwiek może osiągnąć. W tym sensie czasy nowożytne przyniosły nadzieję na ustanowienie doskonałego świata, który dzięki osiągnięciom nauki i naukowo uzasadnionej polityce wydawał się możliwy do zrealizowania. W ten sposób biblijna nadzieja królestwa Bożego została zastąpiona nadzieją na królestwo ludzkie, nadzieją na lepszy świat, który będzie prawdziwym «królestwem Bożym». Ostatecznie ta nadzieja wydawała się wielka i realistyczna, właśnie taka, jakiej potrzebuje człowiek. Była ona zdolna — przez pewien czas — zmobilizować wszystkie ludzkie energie; wielki cel wydawał się godny tego zaangażowania. Jednak z upływem czasu stało się jasne, że spełnienie tej nadziei coraz bardziej oddala się. Przede wszystkim zdano sobie sprawę, że może to być nadzieja dla ludzi w dalekiej przyszłości, ale nie dla nas. A chociaż «dla wszystkich» jest częścią wielkiej nadziei — nie mogę bowiem być szczęśliwy przeciw innym i bez innych — pozostaje prawdą, że nadzieja, która mnie nie dotyczy, nie jest prawdziwą nadzieją. I stało się jasne, że była to nadzieja przeciw wolności, bowiem ludzka rzeczywistość zależy w każdym pokoleniu na nowo od wolnej decyzji ludzi, którzy do niego należą. Gdyby ta wolność na skutek uwarunkowań lub struktur została im odebrana, świat ostatecznie nie byłby dobry, gdyż świat bez wolności w żadnym przypadku nie jest światem dobrym. Tak więc, choć jest niezbędne nieustanne zaangażowanie na rzecz poprawy świata, lepszy świat jutra nie może stanowić właściwego i wystarczającego zakresu naszej nadziei. I wciąż w nawiązaniu do tego rodzi się pytanie: Kiedy świat jest «lepszy»? Co czyni go lepszym? Według jakiego kryterium można ocenić, czy jest lepszy? W jaki sposób można osiągnąć to «dobro»?
31. I jeszcze: potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Jednak bez wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są one niewystarczające. Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat, i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć. Właśnie otrzymanie daru należy do nadziei. Bóg jest fundamentem nadziei — nie jakikolwiek bóg, ale ten Bóg, który ma ludzkie oblicze i umiłował nas aż do końca: każdą jednostkę i ludzkość w całości. Jego królestwo to nie wyimaginowane zaświaty, umiejscowione w przyszłości, która nigdy nie nadejdzie; Jego królestwo jest obecne tam, gdzie On jest kochany i dokąd Jego miłość dociera. Tylko Jego miłość daje nam możliwość trwania w umiarkowaniu, dzień po dniu, bez utraty zapału, który daje nadzieja w świecie ze swej natury niedoskonałym. Równocześnie Jego miłość jest dla nas gwarancją, że istnieje to, co jedynie mgliście przeczuwamy, a czego mimo wszystko wewnętrznie oczekujemy: życie, które prawdziwie jest życiem. Postaramy się nadać tej idei konkretny kształt w ostatniej części, skupiając naszą uwagę na niektórych «miejscach» praktycznego uczenia się i ćwiczenia w nadziei.
«Miejsca» uczenia się i ćwiczenia w nadziei
I. Modlitwa jako szkoła nadziei
32. Pierwszym istotnym miejscem uczenia się nadziei jest modlitwa. Jeśli nikt mnie już więcej nie słucha, Bóg mnie jeszcze słucha. Jeśli już nie mogę z nikim rozmawiać, nikogo wzywać, zawsze mogę mówić do Boga. Jeśli nie ma już nikogo, kto mógłby mi pomóc — tam, gdzie chodzi o potrzebę albo oczekiwanie, które przerastają ludzkie możliwości trwania w nadziei — On może mi pomóc[25]. Gdy jestem skazany na całkowitą samotność... ale modlący się nigdy nie jest całkowicie samotny. Niezapomniany Kardynał Nguyen Van Thuan, który spędził w więzieniu 13 lat, z czego 9 w izolacji, pozostawił nam cenną książkę: Modlitwy nadziei. Tam, w sytuacji wydawałoby się totalnej desperacji, słuchanie Boga, możliwość mówienia do Niego, dawały mu rosnącą siłę nadziei, która po uwolnieniu pozwoliła mu stać się dla ludzi całego świata świadkiem nadziei — tej wielkiej nadziei, która nie gaśnie nawet podczas nocy samotności.
33. Wewnętrzną relację zachodzącą między modlitwą i nadzieją pięknie zilustrował św. Augustyn w jednej ze swoich homilii na temat Pierwszego Listu św. Jana. Definiuje on modlitwę jako ćwiczenie pragnienia. Człowiek został stworzony dla wielkiej rzeczywistości — dla samego Boga, aby był przez Niego wypełniony. Jednak jego serce jest zbyt ciasne dla tej rzeczywistości, która została mu przeznaczona. Musi się rozszerzyć. «Odkładając na później [swój dar], Bóg rozszerza nasze pragnienie; poprzez pragnienie rozszerza ducha i powiększając go, sprawia, że może [przyjąć Jego samego]». Augustyn odsyła do św. Pawła, który mówi o sobie, że żyje ukierunkowany na rzeczy, które mają nadejść (por. Flp 3, 13). Następnie odwołuje się do bardzo pięknego obrazu, aby opisać proces rozszerzania i przygotowania ludzkiego serca. «Załóż, że Bóg chce cię napełnić miodem [symbol łagodności Boga i Jego dobroci]. Jeśli jednak ty jesteś pełen octu, gdzie zmieścisz miód?» Naczynie, to znaczy serce, musi być najpierw rozszerzone, a potem oczyszczone z octu i jego zapachu. To wymaga pracy, jest opłacone cierpieniami, ale jedynie w ten sposób przysposabiamy się do tego, do czego jesteśmy przeznaczeni[26]. Nawet jeśli Augustyn mówi bezpośrednio jedynie o wrażliwości na Boga, to jednak jawi się jasno, że człowiek w tej pracy, dzięki której uwalnia się od octu, nie tylko staje się wolny dla Boga, ale właśnie otwiera się na innych. Jedynie bowiem stając się dziećmi Bożymi, możemy być w jedności z naszym wspólnym Ojcem. Modlić się, to nie znaczy wychodzić poza historię i chować się w prywatnym kącie własnego szczęścia. Prawidłowa modlitwa jest procesem oczyszczenia wewnętrznego, który czyni nas otwartymi na Boga i przez to właśnie otwartymi na ludzi. W modlitwie człowiek powinien uczyć się, o co prawdziwie powinien prosić Boga — co jest godne Boga. Musi uczyć się, że nie może modlić się przeciw drugiemu. Musi uczyć się, że nie może prosić o rzeczy powierzchowne i wygody, których pragnie w danym momencie — ulegając małej, fałszywej nadziei, która odwodzi go od Boga. Musi oczyszczać swoje pragnienia i nadzieje. Musi uwalniać się od ukrytych kłamstw, którymi zwodzi samego siebie: Bóg je widzi, a w odniesieniu do Boga człowiek również musi je uznać. «Kto jednak dostrzega swoje błędy? Oczyść mnie od tych, które są skryte przede mną» — modli się Psalmista (19 [18], 13). Brak uznania win, iluzja niewinności nie usprawiedliwia mnie i nie zbawia, ponieważ otępienie sumienia, niezdolność rozpoznania we mnie zła jako takiego, jest moją winą. Jeśli nie ma Boga, być może muszę uciekać się do takiego zafałszowania, bo nie ma nikogo, kto mógłby mi przebaczyć, nikogo, kto byłby prawdziwą miarą. Tymczasem spotkanie z Bogiem budzi moje sumienie, aby nie podsuwało mi już samousprawiedliwienia, nie było odbiciem mnie samego i moich współczesnych, którzy mają na mnie wpływ, ale by było zdolnością słuchania samego Dobra.
34. Aby modlitwa rozwinęła tę oczyszczającą moc, musi być z jednej strony bardzo osobista, musi być konfrontacją mojego «ja» z Bogiem, z Bogiem żywym. Z drugiej jednak strony musi być wciąż od nowa prowadzona i oświecana przez wielkie modlitwy Kościoła i świętych, przez modlitwę liturgiczną, w której Pan nieustannie uczy nas, jak modlić się właściwie. Kardynał Nguyen Van Thuan w swojej książce zawierającej nauki rekolekcyjne wspomniał, że w jego życiu były długie okresy, w których nie był zdolny modlić się, a wtedy kurczowo trzymał się słów modlitwy Kościoła: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i modlitw liturgicznych[27]. W rozmowie z Bogiem modlitwa publiczna musi zawsze splatać się z osobistą. W ten sposób możemy mówić do Boga, a Bóg mówi do nas. Tak dokonują się w nas oczyszczenia, dzięki którym otwieramy się na Boga i stajemy się zdolni do służby ludziom. Tak też otwieramy się na wielką nadzieję i stajemy się sługami nadziei wobec innych: nadzieja w sensie chrześcijańskim jest też zawsze nadzieją dla innych. I jest to nadzieja czynna, w której walczymy, aby rzeczy nie zmierzały ku «perwersyjnemu końcowi». Jest ona czynna również w tym sensie, że utrzymujemy świat otwarty na Boga. Tylko tak pozostaje ona nadzieją prawdziwie ludzką.
II. Działanie i cierpienie jako miejsca uczenia się nadziei
35. Każde poważne i prawe działanie człowieka jest czynną nadzieją. Jest nią przede wszystkim w takim sensie, że w ten sposób usiłujemy wypełnić nasze małe i większe nadzieje: wywiązać się z takiego czy innego zadania, które ma znaczenie dla dalszej drogi naszego życia; przez własne zaangażowanie przyczynić się do tego, aby świat był bardziej promienny i ludzki, i aby tak otwierały się drzwi na przyszłość. Jeżeli jednak nie oświeca nas światło wielkiej nadziei, którego nie mogą zgasić czy to małe osobiste niepowodzenia, czy to klęski o znaczeniu historycznym, codzienny wysiłek, by dalej żyć i trud dla wspólnej przyszłości męczy nas albo zamienia się w fanatyzm. Jeśli nie możemy oczekiwać więcej niż to co jest osiągalne w danym przypadku i to, co władze polityczne i ekonomiczne mogą nam zaoferować, nasze życie szybko redukuje się i zostaje pozbawione nadziei. Ważne jest wiedzieć, że mogę zawsze żywić nadzieję, nawet jeżeli w moim życiu albo w danym historycznym momencie jest oczywiste, że nie mam czego się spodziewać. Tylko wielka nadzieja-pewność, że na przekór wszelkim niepowodzeniom moje życie osobiste oraz cała historia są pod opieką niezniszczalnej mocy Miłości, i dzięki niej i dla niej mają sens i wartość — tylko taka nadzieja może w tym przypadku dodać jeszcze odwagi, by działać i iść naprzód. Oczywiście nie możemy «zbudować» królestwa Bożego własnymi siłami — to, co budujemy pozostaje zawsze królestwem ludzkim, ze wszystkimi ograniczeniami właściwymi naturze ludzkiej. Królestwo Boże jest darem i właśnie dlatego jest wielkie i piękne, i stanowi odpowiedź na nadzieję. Nie możemy też — używając klasycznej terminologii — «zasłużyć» sobie na niebo przez nasze dzieła. Ono jest zawsze czymś więcej, niż to, na co zasługujemy, tak jak to, że jesteśmy kochani nigdy nie jest czymś, na co «zasłużyliśmy», ale zawsze darem. Niemniej przy całej świadomości «wartości dodatkowej», jaką ma «niebo», zawsze pozostaje prawdą, że nasz sposób postępowania nie jest obojętny dla Boga, zatem nie jest też obojętny dla rozwoju historii. Możemy otworzyć samych siebie i świat, aby wkroczył Bóg: Bóg prawdy, miłości i dobra. Dokonali tego święci, którzy jako «pomocnicy Boga» przyczynili się do zbawienia świata (por. 1 Kor 3, 9; 1 Tes 3, 2). Możemy uwolnić własne życie i świat od zatrucia i zanieczyszczenia, które mogą zniszczyć teraźniejszość i przyszłość. Możemy oczyścić i zachować bez skazy źródła stworzenia, i w ten sposób wraz ze stworzeniem, które uprzedza nas jako dar, czynić to, co słuszne i zgodne z wewnętrznymi wymaganiami i celowością stworzenia. To ma sens, nawet jeśli pozornie nie daje rezultatów lub wydaje się, że jesteśmy bezsilni wobec przewagi sił przeciwnych. Tak z jednej strony z naszych dzieł wypływa nadzieja dla nas i dla innych; równocześnie jednak to ta wielka nadzieja, oparta na Bożych obietnicach, dodaje nam odwagi i ukierunkowuje nasze działanie w chwilach dobrych i złych.
36. Podobnie jak działanie również i cierpienie przynależy do ludzkiej egzystencji. Pochodzi ono z jednej strony z naszej skończoności, a z drugiej strony z ogromu win, jakie nagromadziły się w ciągu historii i jakie również obecnie bez przerwy narastają. Oczywiście należy robić wszystko, co w naszej mocy, aby cierpienie zmniejszyć: zapobiec, na ile to możliwe, cierpieniom niewinnych, uśmierzać ból, pomagać w przezwyciężeniu cierpień psychicznych. Są to obowiązki wynikające zarówno ze sprawiedliwości, jak i z miłości, które wchodzą w zakres podstawowych wymagań chrześcijańskiej egzystencji i każdego życia prawdziwie ludzkiego. W walce z bólem fizycznym udało się poczynić wielkie postępy. Tymczasem cierpienia niewinnych, jak również cierpienia psychiczne raczej nasiliły się w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Tak, musimy zrobić wszystko dla pokonania cierpienia, ale całkowite usunięcie go ze świata nie leży w naszych możliwościach — po prostu dlatego, że nie możemy zrzucić z siebie naszej skończoności i dlatego, że nikt z nas nie jest w stanie wyeliminować mocy zła, winy, która — jak to widzimy — nieustannie jest źródłem cierpienia. To mógłby zrobić tylko Bóg: jedynie Bóg, który stając się człowiekiem sam wchodzi w historię i w niej cierpi. Wiemy, że ten Bóg jest i że dlatego moc, która «gładzi grzech świata» (J 1, 29) jest obecna na świecie. Wraz z wiarą w istnienie tej mocy pojawiła się w historii nadzieja na uleczenie świata. Chodzi tu jednak właśnie o nadzieję, a jeszcze nie o spełnienie; o nadzieję, która dodaje nam odwagi, byśmy stanęli po stronie dobra również tam, gdzie wydaje się, że to beznadziejne, ze świadomością, że w historii — takiej jaką widzimy — moc grzechu pozostaje ciągle straszną teraźniejszością.
37. Powróćmy do naszego tematu. Możemy starać się ograniczyć cierpienie, walczyć z nim, ale nie możemy go wyeliminować. Właśnie tam, gdzie ludzie, usiłując uniknąć wszelkiego cierpienia, starają się uchylić od wszystkiego, co może powodować ból, tam, gdzie chcą zaoszczędzić sobie wysiłku i bólu związanego z prawdą, miłością, dobrem, staczają się w życie puste, w którym być może już prawie nie ma bólu, ale coraz bardziej dominuje mroczne poczucie braku sensu i zagubienia. Nie unikanie cierpienia ani ucieczka od bólu uzdrawia człowieka, ale zdolność jego akceptacji, dojrzewania w nim, prowadzi do odnajdywania sensu przez zjednoczenie z Chrystusem, który cierpiał z nieskończoną miłością. W tym kontekście chciałbym zacytować kilka zdań z listu męczennika wietnamskiego Pawła Le-Bao-Thina (+ 1857), w których przejawia się ta przemiana cierpienia przez siłę nadziei, która rodzi się z wiary. «Ja, Paweł, więzień dla imienia Chrystusa, chcę, abyście poznali utrapienia, w jakich codziennie jestem pogrążony, abyście rozpaleni Bożą miłością oddawali wraz ze mną chwałę Bogu: Jego miłosierdzie trwa na wieki (por. Ps 136 [135]). To więzienie prawdziwie jest obrazem wiecznego piekła: do okrutnych tortur różnego rodzaju, jak okowy, żelazne łańcuchy, powrozy, dochodzi nienawiść, odwet, potwarze, obelżywe słowa, fałszywe oskarżenia, złośliwości, podłe przysięgi, złorzeczenia, a w końcu trwoga i smutek. Bóg, który uwolnił trzech młodzieńców z rozpalonego pieca, jest mi zawsze bliski; i mnie również uwolnił od tych udręk, przemieniając je w słodycz: Jego miłosierdzie trwa na wieki. Pośrodku tych katuszy, od których zazwyczaj gną się i załamują inni, dzięki łasce Bożej jestem pełen radości i pogody, bo nie jestem sam, ale jest ze mną Chrystus [...]. Jak znieść ten straszliwy codzienny widok cesarzy, mandarynów i ich dworzan, przeklinających Twoje święte imię, Panie, który zasiadasz na cherubach (por. Ps 80 [79], 2) i serafinach? Oto Twój krzyż deptany jest stopami pogan! Gdzie jest Twoja chwała? Patrząc na to wszystko wolę, przez żar miłości do Ciebie, by odcięto mi członki i bym umarł na świadectwo Twojej miłości. Ukaż mi, Panie, Twoją potęgę, przyjdź mi z pomocą i mnie wybaw, aby w mojej słabości objawiła się i była pochwalona Twoja moc wobec ludów [...]. Umiłowani bracia, słysząc o tych rzeczach radujcie się, nieustannie wznoście hymn wdzięczności Bogu, który jest źródłem wszelkiego dobra, i błogosławcie Go wraz ze mną: na wieki trwa Jego miłosierdzie. [...] Piszę do was o tym wszystkim, aby wasza i moja wiara stanowiły jedność. Podczas gdy szaleje nawałnica, rzucam kotwicę u tronu Boga: żywą nadzieję, którą noszę w sercu»[28]. To list z «piekła». Jest w nim cały horror obozu koncentracyjnego, w którym do tortur zadawanych przez tyranów dochodzi eksplozja zła w samych ofiarach, które tym sposobem stają się również narzędziami okrucieństwa oprawców. Jest to list z piekła, ale potwierdzają się w nim słowa Psalmu: «Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś; jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę [...]. Jeśli powiem: ,,Niech mnie przynajmniej ciemności okryją”, [...] nawet ciemność nie będzie ciemna dla Ciebie, a noc jak dzień zajaśnieje, mrok jest dla Ciebie jak światło» (Ps 139 [138], 8-12; por. także Ps 23 [22], 4). Chrystus zstąpił do «piekła» i w ten sposób jest blisko każdego, kto został tam wrzucony, przemieniając dla niego ciemności w światło. Cierpienie, tortury pozostają straszne, niemal nie do zniesienia. Wzeszła jednak gwiazda nadziei, która niczym kotwica serca sięga tronu Boga. Nie wybucha w człowieku zło, lecz zwycięża światło: cierpienie — nie przestając być cierpieniem — mimo wszystko staje się pieśnią pochwalną.
38. Zasadniczo miarę człowieczeństwa określa się w odniesieniu do cierpienia i do cierpiącego. Ma to zastosowanie zarówno w przypadku jednostki, jak i społeczeństwa. Społeczeństwo, które nie jest w stanie zaakceptować cierpiących ani im pomóc i mocą współczucia współuczestniczyć w cierpieniu, również duchowo, jest społeczeństwem okrutnym i nieludzkim. Społeczeństwo nie może jednak akceptować cierpiących i wspierać ich w cierpieniu, jeśli nie są do tego zdolne jednostki. Co więcej, jednostka nie może akceptować cierpienia drugiego, jeśli ona sama nie potrafi odnaleźć w cierpieniu sensu, drogi oczyszczenia i dojrzewania, drogi nadziei. Zaakceptować drugiego, który cierpi, oznacza bowiem przyjąć na siebie w jakiś sposób jego cierpienie, tak że staje się ono również moim. Właśnie dlatego jednak, że staje się ono teraz cierpieniem podzielanym, że jest w nim obecny ktoś inny, oznacza to, że światło miłości przenika moje cierpienie. Łacińskie słowo con-solatio, pocieszenie, wyraża to w piękny sposób, sugerując «bycie-razem» w samotności, która już nie jest samotnością. Ale także zdolność akceptacji cierpienia z miłości do dobra, prawdy i sprawiedliwości stanowi o mierze człowieczeństwa, jeżeli bowiem ostatecznie mój dobrobyt, moja nietykalność jest ważniejsza od prawdy i sprawiedliwości, wówczas panuje prawo mocniejszego; wówczas dominuje przemoc i kłamstwo. Prawda i sprawiedliwość winny być ważniejsze od mojej wygody i nietykalności, w przeciwnym razie moje własne życie staje się kłamstwem. I w końcu, również «tak» wypowiedziane miłości jest źródłem cierpienia, bo miłość wciąż na nowo wymaga samowyrzeczenia, w którym pozwalam się przycinać i ranić. Miłość w rzeczywistości nie może istnieć bez tego wyrzeczenia się samego siebie, również bolesnego, inaczej staje się czystym egoizmem, a przez to samo staje się zaprzeczeniem miłości.
39. Cierpieć z innymi, dla innych; cierpieć z powodu pragnienia prawdy i sprawiedliwości; cierpieć z powodu stawania się osobą, która naprawdę kocha — oto elementy fundamentalne człowieczeństwa, których porzucenie zniszczyłoby samego człowieka. Jednak znowu rodzi się pytanie, czy jesteśmy do tego zdolni? Czy inny jest wystarczająco ważny, abym ja dla niego cierpiał? Czy prawda jest dla mnie na tyle ważna, by wynagrodziła cierpienie? Czy obietnica miłości jest tak wielka, aby usprawiedliwiała dar z samego siebie? W historii ludzkości wierze chrześcijańskiej przypada ta właśnie zasługa, że w nowy sposób i z nową głębią obudziła w człowieku zdolność do takich sposobów cierpienia, jakie są decydujące dla jego człowieczeństwa. Wiara chrześcijańska pokazała, że prawda, sprawiedliwość, miłość nie są po prostu ideałami, ale rzeczywistością w najwyższym stopniu. Ukazała nam bowiem, że Bóg — osobowa Prawda i Miłość — zechciał cierpieć dla nas i z nami. Bernard z Clairvaux ukuł wspaniałe powiedzenie: Impassibilis est Deus, sed non incompassibilis [29] — Bóg nie może cierpieć, ale może współcierpieć. Człowiek jest dla Boga tak bardzo cenny, że On sam stał się człowiekiem, aby móc współcierpieć z człowiekiem, w sposób rzeczywisty, w ciele i krwi, jak to nam przedstawia opis Męki Jezusa. Stąd w każde cierpienie ludzkie wszedł Ktoś, kto je z nami dzieli i znosi; stąd w każdym cierpieniu jest odtąd obecne con-solatio, pocieszenie przez współcierpiącą miłość Boga, i tak wschodzi gwiazda nadziei. Oczywiście w naszych różnorakich cierpieniach i próbach stale potrzebujemy także małych i większych nadziei — życzliwej wizyty, uzdrowienia ran wewnętrznych i zewnętrznych, pozytywnego rozwiązania kryzysów, i tak dalej. W małych próbach te rodzaje nadziei mogą być nawet wystarczające. Jednak w prawdziwie wielkich próbach, w których muszę definitywnie postanowić, że przedkładam prawdę nad dobrobyt, karierę, posiadanie, staje się niezbędna pewność prawdziwej, wielkiej nadziei, o której mówiliśmy. Również dlatego potrzebujemy świadków, męczenników, którzy oddali się bez reszty, aby przez nich było nam pokazane, jak dawać się dzień po dniu. Potrzebujemy tego, abyśmy również w małych codziennych wyborach stawiali wyżej dobro niż wygodę — wiedząc, że właśnie tak prawdziwie przeżywamy życie. Powiedzmy to jeszcze raz: zdolność do cierpienia z miłości do prawdy jest miarą człowieczeństwa. Ta zdolność do cierpienia zależy jednak od rodzaju i od miary nadziei, jaką nosimy w sobie i na jakiej budujemy. Święci, ponieważ byli pełni wielkiej nadziei, potrafili przejść wielką drogę «bycia-człowiekiem» w taki sposób, jak to przed nami zrobił Chrystus.
40. Chciałbym dodać jeszcze niewielką uwagę, nie całkiem pozbawioną znaczenia dla codziennych zdarzeń. Nie tak dawno dość szeroko rozpowszechnionej formie pobożności — dziś może mniej praktykowanej — przyświecała myśl, że możemy «ofiarować» niewielkie, mniej lub bardziej uciążliwe trudy codzienności, które wciąż na nowo na nas spadają, nadając im w ten sposób sens. W tej pobożności dochodziło do pewnej przesady, bywały niezdrowe momenty, ale trzeba się zapytać, czy nie zawierała ona czegoś w jakiś sposób istotnego, co mogłoby być pomocne. Co znaczy «ofiarować»? Ludzie ci byli przekonani, że mogą wnieść w wielkie współcierpienie Chrystusa swe małe trudy, które w ten sposób stawały się częścią skarbca współczucia, którego potrzebuje rodzaj ludzki. Tak również małe kłopoty codzienności mogą nabrać sensu i być wkładem w ekonomię dobra, miłości pośród ludzi. Może rzeczywiście powinniśmy zapytać się, czy nie może stanowić to również dla nas sensownej perspektywy.
III. Sąd Ostateczny jako miejsce uczenia się i wprawiania w nadziei
41. W wielkim Credo Kościoła centralna część, która mówi o misterium Chrystusa, począwszy od odwiecznego zrodzenia z Ojca i narodzenia w czasie z Dziewicy Maryi, i poprzez krzyż i zmartwychwstanie dochodzi do Jego powtórnego przyjścia, kończy się słowami: «przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych». Perspektywa Sądu Ostatecznego od najwcześniejszych czasów oddziaływała na codzienne życie chrześcijan, stanowiąc jakby kryterium, według którego kształtowali życie doczesne, jako wyzwanie dla sumień i równocześnie jako nadzieja pokładana w sprawiedliwości Boga. Wiara w Chrystusa nigdy nie patrzyła tylko wstecz, ani też tylko wzwyż, ale zawsze również wprzód, ku godzinie sprawiedliwości, którą Pan zapowiadał wielokrotnie. To spojrzenie ku przyszłości było dla chrześcijaństwa ważne w odniesieniu do doczesności. Wznosząc budowle sakralne, chrześcijanie pragnęli ukazać bogactwo historyczne i kosmiczne wiary w Chrystusa, dlatego stało się zwyczajem, że na wschodniej stronie przedstawiano Pana, który powraca jako król — wyobrażenie nadziei, zaś na zachodniej Sąd Ostateczny jako wyobrażenie odpowiedzialności za nasze życie; obraz ten «spoglądał» na wiernych i im towarzyszył właśnie w drodze ku codzienności. W rozwoju ikonografii uwydatniano coraz bardziej groźny i posępny aspekt Sądu, który widocznie bardziej pociągał artystów niż blask nadziei, który często nadmiernie przysłaniała groźba.
42. W epoce nowożytnej myśl o Sądzie Ostatecznym jest mniej obecna: wiara chrześcijańska zostaje zindywidualizowana i jest ukierunkowana przede wszystkim na osobiste zbawienie duszy. Refleksja nad historią powszechną jest zaś w dużej mierze zdominowana przez myśl o postępie. Podstawowy sens oczekiwania na Sąd Ostateczny jednak nie zanikł. Niemniej teraz przybiera całkowicie inną formę. Ateizm XIX i XX wieku ze względu na swą genezę i cel jest moralizmem: protestem przeciw niesprawiedliwościom świata i historii powszechnej. Świat, w którym istnieje taka miara niesprawiedliwości, cierpienia niewinnych i cynizmu władzy, nie może być dziełem dobrego Boga. Bóg, który byłby odpowiedzialny za taki świat, nie byłby Bogiem sprawiedliwym, a tym bardziej Bogiem dobrym. W imię moralności trzeba takiego Boga zakwestionować. Skoro nie ma Boga, który stwarza sprawiedliwość, wydaje się, że człowiek sam jest teraz powołany do tego, aby ustanowił sprawiedliwość. Jeżeli można zrozumieć protest przeciw Bogu wobec cierpienia na tym świecie, to jednak teza, że ludzkość może i powinna zrobić to, czego żaden bóg nie robi ani nie jest w stanie zrobić, jest zarozumiała i w istocie rzeczy nieprawdziwa. Nie jest przypadkiem, że z takiego założenia wynikły największe okrucieństwa i niesprawiedliwości, bo opiera się ono na wewnętrznej fałszywości tej tezy. Świat, który sam musi sobie stworzyć własną sprawiedliwość, jest światem bez nadziei. Nikt i nic nie bierze odpowiedzialności za cierpienie wieków. Nikt i nic nie gwarantuje, że cynizm władzy — pod jakąkolwiek ponętną otoczką ideologiczną się ukazuje — nie będzie nadal panoszył się w świecie. Toteż wielcy myśliciele ze szkoły frankfurckiej Max Horkheimer i Theodor W. Adorno, tak samo krytykowali ateizm i teizm. Horkheimer zdecydowanie wykluczył możliwość znalezienia jakiejkolwiek immanentnej namiastki Boga, równocześnie odrzucając także obraz Boga dobrego i sprawiedliwego. Radykalizując ekstremalnie starotestamentalny zakaz tworzenia obrazów, mówi on o «tęsknocie za całkowicie Innym», który pozostaje niedostępny, o wołaniu pragnienia, zwróconym do historii powszechnej. Również Adorno opowiedział się za odrzuceniem wszelkiego obrazu, co wyklucza również «obraz» kochającego Boga. Ale on także wciąż na nowo kładł nacisk na tę «negatywną» dialektykę i głosił, że sprawiedliwość, prawdziwa sprawiedliwość, domaga się świata, «w którym nie tylko doczesne cierpienie byłoby unicestwione, ale także byłoby odwołane to, co nieodwołalnie minęło»[30]. Oznaczałoby to jednak — a zostało to wyrażone w pozytywnych, a więc dla niego nieadekwatnych symbolach — że sprawiedliwość nie może istnieć bez zmartwychwstania umarłych. Taka jednak perspektywa niosłaby ze sobą «zmartwychwstanie ciał, które zawsze było całkowicie obce idealizmowi i królestwu absolutnego ducha»[31].
43. Z rygorystycznego odrzucenia jakiegokolwiek obrazu, które wynika z pierwszego Przykazania Bożego (por. Wj 20, 4), może i powinno czerpać naukę również chrześcijaństwo. Prawda teologii negatywnej została uwydatniona na IV Soborze Laterańskim, który zdeklarował wyraźnie, że jakkolwiek można dostrzec wielkie podobieństwo między Stwórcą i stworzeniem, zawsze większe jest niepodobieństwo między nimi[32]. Dla wierzącego jednak odrzucenie wszelkiego obrazu nie może posuwać się tak daleko, że dojdzie do «nie» w odniesieniu do obu tez, teizmu i ateizmu — jak tego chcieliby Horkheimer i Adorno. Bóg sam dał nam swój «obraz»: w Chrystusie, który stał się człowiekiem. W Nim, Ukrzyżowanym, odrzucenie błędnych obrazów Boga jest doprowadzone do końca. Teraz Bóg objawia swoje oblicze właśnie w postaci cierpiącego, który dzieli dolę człowieka opuszczonego przez Boga. Ten niewinny cierpiący stał się nadzieją- pewnością: Bóg jest i Bóg potrafi zaprowadzić sprawiedliwość w sposób, którego nie jesteśmy w stanie pojąć, a który jednak przez wiarę możemy przeczuwać. Tak, istnieje zmartwychwstanie ciał[33]. Istnieje sprawiedliwość[34]. Istnieje «odwołanie» minionego cierpienia, zadośćuczynienie, które przywraca prawo. Dlatego wiara w Sąd Ostateczny jest przede wszystkim i nade wszystko nadzieją — tą nadzieją, której potrzeba stała się oczywista zwłaszcza w burzliwych wydarzeniach ostatnich wieków. Jestem przekonany, że kwestia sprawiedliwości stanowi istotny argument, a w każdym razie argument najmocniejszy za wiarą w życie wieczne. Sama indywidualna potrzeba spełnienia, które nie jest nam dane w tym życiu, potrzeba nieśmiertelnej miłości, której oczekujemy, z pewnością jest ważnym powodem, by wierzyć, że człowiek został stworzony dla wieczności. Niemniej jednak konieczność powrotu Chrystusa i nowego życia staje się w pełni przekonująca tylko w połączeniu z uznaniem, że niesprawiedliwość historii nie może być ostatnim słowem.
44. Protest przeciw Bogu w imię sprawiedliwości niczemu nie służy. Świat bez Boga jest światem bez nadziei (por. Ef 2, 12). Jedynie Bóg może zaprowadzić sprawiedliwość. A wiara daje nam pewność: On to robi. Obraz Sądu Ostatecznego nie jest przede wszystkim obrazem przerażającym, ale obrazem nadziei; dla nas jest, być może, nawet decydującym obrazem nadziei. Czy nie jest jednak również obrazem zatrważającym? Powiedziałbym: obrazem mówiącym o odpowiedzialności. A więc obrazem tej trwogi, o której św. Hilary mówi, że ma ona, jak każdy nasz lęk, swoje umiejscowienie w miłości[35]. Bóg jest sprawiedliwością i zapewnia sprawiedliwość. To jest nam pociechą i nadzieją. Jednak w Jego sprawiedliwości zawiera się również łaska. Dowiadujemy się o tym, kierując wzrok ku Chrystusowi ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu. Obydwie — sprawiedliwość i łaska — muszą być widziane w ich właściwym wewnętrznym związku. Łaska nie przekreśla sprawiedliwości. Nie zmienia niesprawiedliwości w prawo. Nie jest gąbką, która wymazuje wszystko, tak że w końcu to, co robiło się na ziemi, miałoby w efekcie zawsze tę samą wartość. Przeciw takiemu rodzajowi nieba i łaski słusznie protestował na przykład Dostojewski w powieści Bracia Karamazow. Na uczcie wiekuistej złoczyńcy nie zasiądą ostatecznie przy stole obok ofiar, tak jakby nie było między nimi żadnej różnicy. W tym miejscu chciałbym zacytować tekst Platona, który wyraża przeczucie sprawiedliwego sądu, jakie w dużej mierze pozostaje prawdziwe i cenne również dla chrześcijanina. Chociaż za pomocą obrazów mitologicznych, to jednak jasno ukazuje niedwuznaczną prawdę, że na końcu dusze staną nagie wobec sędziego. Teraz już nie liczy się, kim były kiedyś w historii, ale tylko to, czym są w prawdzie. «Teraz [sędzia] ma przed sobą być może duszę króla [...] czy panującego, i nie widzi w niej nic zdrowego. Widzi ją wychłostaną, pełną blizn pochodzących z popełnionych krzywd i niesprawiedliwości [...] i wszystko jest wypaczone, pełne kłamstwa i pychy, a nic nie jest proste, gdyż wzrastała bez prawdy. I widzi jak wiele jest w duszy nadużycia, ekspansywności, arogancji i nieroztropności w postępowaniu, nieumiarkowania i niegodziwości. Widząc to posyła ją natychmiast do więzienia, gdzie otrzyma zasłużoną karę [...]. Czasem jednak widzi przed sobą inną duszę, taką, która prowadziła życie pobożne i szczere [...], cieszy się nią i oczywiście posyła ją na wyspę błogosławionych»[36]. W przypowieści o bogaczu i Łazarzu (por. Łk 16, 19-31) ku naszej przestrodze Jezus przedstawił obraz takiej duszy zniszczonej przez pychę i bogactwo, która sama stworzyła ogromną przepaść pomiędzy sobą a ubogim: przepaść, jaką jest zamknięcie w rozkoszach materialnych, przepaść, jaką jest zapomnienie o drugim, niezdolność do kochania, która teraz przeradza się w palące i nie dające się zaspokoić pragnienie. Musimy tu podkreślić, że Jezus w tej przypowieści nie mówi o ostatecznym przeznaczeniu po Sądzie, ale podejmuje wyobrażenie, jakie odnajdujemy, między innymi, w dawnym judaizmie, o stanie pośrednim pomiędzy śmiercią a zmartwychwstaniem, w którym jeszcze nie ma ostatecznego wyroku.
45. To starojudaistyczne wyobrażenie o stanie pośrednim zawiera przekonanie, że dusze nie znajdują się po prostu w tymczasowym areszcie, ale już odbywają karę, jak to przedstawia przypowieść o bogaczu, albo też już cieszą się tymczasową formą szczęścia. W końcu zawiera ono myśl, że w tym stanie są możliwe oczyszczenia i uleczenia, które sprawiają, że dusza dojrzewa do komunii z Bogiem. Kościół pierwotny podjął te wyobrażenia, z których potem w Kościele zachodnim powoli rozwinęła się nauka o czyśćcu. Nie ma potrzeby zajmować się tu skomplikowanymi historycznymi drogami tego rozwoju; zastanówmy się jedynie, o co w rzeczywistości chodzi. Wraz ze śmiercią decyzja człowieka o sposobie życia staje się ostateczna — to życie staje przed Sędzią. Decyzja, która w ciągu całego życia nabierała kształtu, może mieć różnoraki charakter. Są ludzie, którzy całkowicie zniszczyli w sobie pragnienie prawdy i gotowość do kochania. Ludzie, w których wszystko stało się kłamstwem; ludzie, którzy żyli w nienawiści i podeptali w sobie miłość. Jest to straszna perspektywa, ale w niektórych postaciach naszej historii można odnaleźć w sposób przerażający postawy tego rodzaju. Takich ludzi już nie można uleczyć, a zniszczenie dobra jest nieodwołalne: to jest to, na co wskazuje słowo piekło[37]. Z drugiej strony, są ludzie całkowicie czyści, którzy pozwolili się Bogu wewnętrznie przeniknąć, a w konsekwencji są całkowicie otwarci na bliźniego — ludzie, których całe istnienie już teraz kształtuje komunia z Bogiem i których droga ku Bogu prowadzi jedynie do spełnienia tego, czym już są[38].
46. Nasze doświadczenie mówi jednak, że ani jeden, ani drugi przypadek nie jest normalnym stanem ludzkiej egzystencji. Jak możemy przypuszczać, u większości ludzi w najgłębszej sferze ich istoty jest obecne ostateczne wewnętrzne otwarcie na prawdę, na miłość, na Boga. Jednak w konkretnych wyborach życiowych jest ono przesłonięte przez coraz to nowe kompromisy ze złem. Chociaż czystość bywa pokryta różnorakim brudem, to jednak jej pragnienie pozostaje i mimo wszystko wciąż na nowo wynurza się z nikczemności i pozostaje obecne w duszy. Co dzieje się z takimi ludźmi, kiedy pojawiają się przed Sędzią? Czy wszystkie brudy, jakie nagromadzili w ciągu życia, staną się od razu bez znaczenia? Albo co jeszcze nastąpi? Św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian daje nam wyobrażenie różnorakiej miary osądu Bożego nad człowiekiem, w zależności od jego sytuacji. Czyni to posługując się obrazami, które mają w jakiś sposób wyrazić to, co niewidzialne, przy czym nie możemy przełożyć tych obrazów na pojęcia po prostu dlatego, że nie możemy wejrzeć w świat po drugiej stronie śmierci, ani nie mamy żadnego jego doświadczenia. Św. Paweł mówi przede wszystkim, że egzystencja chrześcijańska jest zbudowana na wspólnym fundamencie: Jezusie Chrystusie. Jest to solidny fundament. Jeśli mocno opieramy się na tym fundamencie i na nim zbudowaliśmy nasze życie, wiemy, że nawet w śmierci ten fundament nie może nam być odebrany. Dalej Paweł pisze: «I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drewna, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego budowla wzniesiona na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień» (3, 12-15). W każdym razie, ten tekst pokazuje jasno, że ocalenie ludzi może mieć różne formy; że niektóre rzeczy zbudowane mogą ulec spaleniu do końca; że dla ocalenia trzeba przejść samemu przez «ogień», aby definitywnie stać się otwartymi na Boga i móc zająć miejsce przy Jego stole na wiekuistej uczcie weselnej.
47. Niektórzy współcześni teolodzy uważają, że ogniem, który spala a równocześnie zbawia, jest sam Chrystus, Sędzia i Zbawiciel. Spotkanie z Nim jest decydującym aktem Sądu. Pod Jego spojrzeniem topnieje wszelki fałsz. Spotkanie z Nim przepala nas, przekształca i uwalnia, abyśmy odzyskali własną tożsamość. To, co zostało zbudowane w ciągu życia, może wówczas okazać się suchą słomą, samą pyszałkowatością, i zawalić się. Jednak w bólu tego spotkania, w którym to, co nieczyste i chore w naszym istnieniu, jasno jawi się przed nami, jest zbawienie. Jego wejrzenie, dotknięcie Jego Serca uzdrawia nas przez bolesną niewątpliwie przemianę, niczym «przejście przez ogień». Jest to jednak błogosławione cierpienie, w którym święta moc Jego miłości przenika nas jak ogień, abyśmy w końcu całkowicie należeli do siebie, a przez to całkowicie do Boga. Jawi się tu również wzajemne przenikanie się sprawiedliwości i łaski: nasz sposób życia nie jest bez znaczenia, ale nasz brud nie plami nas na wieczność, jeśli pozostaliśmy przynajmniej ukierunkowani na Chrystusa, na prawdę i na miłość. Ten brud został już bowiem wypalony w Męce Chrystusa. W chwili Sądu Ostatecznego doświadczamy i przyjmujemy, że Jego miłość przewyższa całe zło świata i zło w nas. Ból miłości staje się naszym zbawieniem i naszą radością. Jest jasne, że nie możemy mierzyć «trwania» tego przemieniającego wypalania miarami czasu naszego świata. Przemieniający «moment» tego spotkania wymyka się ziemskim miarom czasu — jest czasem serca, czasem «przejścia» do komunii z Bogiem w Ciele Chrystusa. Sąd Boży jest nadzieją, zarówno dlatego, że jest sprawiedliwością, jak i dlatego, że jest łaską. Gdyby był tylko łaską, tak że wszystko, co ziemskie, byłoby bez znaczenia, Bóg byłby nam winien odpowiedź na pytanie o sprawiedliwość — decydujące dla nas pytanie wobec historii i samego Boga. Gdyby był tylko sprawiedliwością, byłby ostatecznie dla nas wszystkich jedynie przyczyną lęku. Wcielenie Boga w Chrystusie tak bardzo połączyło sprawiedliwość i łaskę, że sprawiedliwość jest ustanowiona ze stanowczością: wszyscy oczekujemy naszego zbawienia «z bojaźnią i drżeniem» (Flp 2, 12). Niemniej jednak łaska pozwala nam wszystkim mieć nadzieję i ufnie zmierzać ku Sędziemu, którego znamy jako naszego «Rzecznika», Parakletos (por. 1 J 2, 1)[39].
48. Trzeba tu wspomnieć jeszcze jeden motyw, gdyż ma on znaczenie dla praktykowania chrześcijańskiej nadziei. Już we wczesnym judaizmie istnieje myśl, że można przyjść z pomocą zmarłym w ich przejściowym stanie poprzez modlitwę (por. na przykład 2 Mch 12, 38-45: I wiek przed Chrystusem). W sposób naturalny podobna praktyka została przejęta przez chrześcijan i jest wspólna dla Kościoła wschodniego i zachodniego. Wschód nie uznaje oczyszczającego i pokutniczego cierpienia dusz «na tamtym świecie», ale uznaje różne stopnie szczęśliwości lub też cierpienia w stanie pośrednim. Duszom zmarłych można jednak dać «pokrzepienie i ochłodę» poprzez Eucharystię, modlitwę i jałmużnę. W ciągu wszystkich wieków chrześcijaństwo żywiło fundamentalne przekonanie, że miłość może dotrzeć aż na tamten świat, że jest możliwe wzajemne obdarowanie, w którym jesteśmy połączeni więzami uczucia poza granice śmierci. To przekonanie również dziś pozostaje pocieszającym doświadczeniem. Któż nie pragnąłby, aby do jego bliskich, którzy odeszli na tamten świat, dotarł znak dobroci, wdzięczności czy też prośba o przebaczenie? Można też zapytać: jeżeli «czyściec» oznacza po prostu oczyszczenie przez ogień w spotkaniu z Panem, Sędzią i Zbawcą, jak może wpłynąć na to osoba trzecia, choćby była szczególnie bliska? Kiedy zadajemy podobne pytanie, musimy sobie uświadomić, że żaden człowiek nie jest monadą zamkniętą w sobie samej. Istnieje głęboka komunia między naszymi istnieniami, poprzez wielorakie współzależności są ze sobą powiązane. Nikt nie żyje sam. Nikt nie grzeszy sam. Nikt nie będzie zbawiony sam. Nieustannie w moje życie wkracza życie innych: w to, co myślę, mówię, robię, działam. I na odwrót, moje życie wkracza w życie innych: w złym, jak i w dobrym. Tak więc moje wstawiennictwo za drugim nie jest dla niego czymś obcym, zewnętrznym, również po śmierci. W splocie istnień moje podziękowanie, moja modlitwa za niego mogą stać się niewielkim etapem jego oczyszczenia. I dlatego nie potrzeba przestawiać czasu ziemskiego na czas Boski: w obcowaniu dusz zwykły czas ziemski po prostu zostaje przekroczony. Nigdy nie jest za późno, aby poruszyć serce drugiego i nigdy nie jest to bezużyteczne. W ten sposób wyjaśnia się ostatni ważny element chrześcijańskiego pojęcia nadziei. Nasza nadzieja zawsze jest w istocie również nadzieją dla innych; tylko wtedy jest ona prawdziwie nadzieją także dla mnie samego[40]. Jako chrześcijanie nie powinniśmy pytać się jedynie: jak mogę zbawić siebie samego? Powinniśmy również pytać siebie: co mogę zrobić, aby inni zostali zbawieni i aby również dla innych wzeszła gwiazda nadziei? Wówczas zrobię najwięcej także dla mojego własnego zbawienia.
Maryja, gwiazda nadziei
49. W hymnie z VIII/IX wieku, a więc sprzed ponad tysiąca lat, Kościół pozdrawia Maryję, Matkę Boga, jako «Gwiazdę Morza»: Ave maris stella. Życie ludzkie jest drogą. Do jakiego celu? Jak odnaleźć do niego szlak? Życie jest niczym żegluga po morzu historii, często w ciemnościach i burzy, w której wyglądamy gwiazd wskazujących nam kurs. Prawdziwymi gwiazdami naszego życia są osoby, które potrafiły żyć w sposób prawy. One są światłami nadziei. Oczywiście, Jezus Chrystus sam jest światłem przez antonomazję, słońcem, które wzeszło nad wszystkimi ciemnościami historii. Aby jednak do Niego dotrzeć, potrzebujemy bliższych świateł — ludzi, którzy dają światło, czerpiąc je z Jego światła, i w ten sposób pozwalają nam orientować się w naszej przeprawie. Któż bardziej niż Maryja mógłby być gwiazdą nadziei dla nas — Ona, która przez swoje «tak» otwarła Bogu samemu drzwi naszego świata; Ona, która stała się żyjącą Arką Przymierza, w której Bóg przyjął ciało, stał się jednym z nas, pośród nas «rozbił swój namiot» (por. J 1, 14)?
50. Do Niej więc się zwracamy: Święta Maryjo, Ty należałaś do tych pokornych i wielkich dusz w Izraelu, które — jak Symeon — wyczekiwały «pociechy Izraela» (Łk 2, 25), jak Anna oczekiwały «wyzwolenia Jerozolimy» (Łk 2, 38). Ty żyłaś Świętymi Pismami Izraela, które mówiły o nadziei — o obietnicy danej Abrahamowi i jego potomstwu (por. Łk 1, 55). Dlatego też pojmujemy święty lęk, jaki Cię ogarnął, gdy anioł Pana wszedł do Twej izby i powiedział Ci, że masz wydać na świat Tego, który jest nadzieją Izraela i którego świat oczekuje. Dzięki Tobie, przez Twoje «tak», nadzieja tysiącleci miała stać się rzeczywistością, wejść w ten świat i w jego historię. Pochyliłaś się przed wielkością tego zadania i powiedziałaś «tak»: «Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego» (Łk 1, 38). Kiedy pełna świętej radości przemierzałaś pośpiesznie góry Judei, aby dotrzeć do Twojej krewnej Elżbiety, stałaś się obrazem przyszłego Kościoła, który niesie w swoim łonie nadzieję dla świata poprzez góry historii. Jednak obok radości, którą słowami i śpiewem swego Magnificat obdarzyłaś wszystkie pokolenia, znałaś też mroczne zapowiedzi proroków o cierpieniu Sługi Bożego na tym świecie. Nad narodzeniem w betlejemskiej stajni jaśniała chwała aniołów, którzy nieśli dobrą nowinę pasterzom, ale równocześnie ubóstwo Boga na tym świecie było aż nadto odczuwalne. Starzec Symeon powiedział Ci o mieczu, który miał przeniknąć Twoje serce (por. Łk 2, 35), o znaku sprzeciwu, jakim miał być na świecie Twój Syn. Potem, gdy rozpoczęła się działalność publiczna Jezusa, musiałaś się odsunąć, aby mogła wzrastać nowa rodzina, którą On przyszedł założyć i która miała się rozwijać dzięki współudziałowi tych, którzy słuchają i przestrzegają Jego słowa (por. Łk 11, 27 n.). Pomimo całej wielkości i radości początków działalności Jezusa Ty już w synagodze w Nazarecie musiałaś doświadczać prawdy słowa o «znaku sprzeciwu» (por. Łk 4, 28 nn.). Poznałaś narastającą siłę wrogości i odrzucenia, która stopniowo narastała wokół Jezusa, aż do godziny krzyża, gdy musiałaś patrzeć na Zbawiciela świata, potomka Dawida, Syna Bożego umierającego jako «przegrany», wyszydzony, pomiędzy łotrami. Wówczas przyjęłaś słowa: «Niewiasto, oto syn Twój» (J 19, 26). Z krzyża otrzymałaś nową misję. Począwszy od krzyża stałaś się w nowy sposób matką: matką wszystkich, którzy chcą wierzyć w Twojego Syna Jezusa i iść za Nim. Miecz boleści przeniknął Twoje serce. Czy umarła nadzieja? Czy świat ostatecznie pozostał bez światła, życie bez celu? W tamtej godzinie prawdopodobnie na nowo usłyszałaś w swoim wnętrzu słowa anioła, w których odpowiadał na Twój lęk w chwili zwiastowania: «Nie bój się, Maryjo!» (Łk 1, 30). Ile razy Pan, Twój Syn, mówił to samo swoim uczniom: Nie lękajcie się! W noc Golgoty znów w swoim sercu słyszałaś te słowa. Przed godziną zdrady powiedział do swoich uczniów: «Odwagi! Jam zwyciężył świat» (J 16, 33). «Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka» (J 14, 27). «Nie bój się, Maryjo!» W godzinie Nazaretu anioł powiedział Ci też: «Jego panowaniu nie będzie końca» (Łk 1, 33). Czy może skończyło się, zanim się zaczęło? Nie, pod krzyżem, na mocy samego słowa Jezusa, Ty stałaś się Matką wierzących. Z tą wiarą, która nawet w ciemności Wielkiej Soboty była pewnością nadziei, szłaś ku porankowi Wielkiej Nocy. Radość zmartwychwstania dotknęła Twego serca i złączyła Cię w nowy sposób z uczniami, którzy mieli stać się rodziną Jezusa przez wiarę. Byłaś pośród wspólnoty wierzących, która w dniach po Wniebowstąpieniu modliła się jednomyślnie o dar Ducha Świętego (por. Dz 1, 14) i otrzymała Go w dniu Pięćdziesiątnicy. «Królestwo» Jezusa okazało się inne od tego, które ludzie mogli sobie wyobrazić. To królestwo rozpoczęło się w tamtej godzinie i nie będzie miało końca. Tak więc pozostajesz pośród uczniów jako ich Matka, jako Matka nadziei. Święta Maryjo, Matko Boga, Matko nasza, naucz nas wierzyć, żywić nadzieję, kochać wraz z Tobą. Wskaż nam drogę do Jego królestwa! Gwiazdo Morza, świeć nad nami i przewódź nam na naszej drodze!
W Rzymie, u Świętego Piotra, dnia 30 listopada 2007 r., w święto Świętego Andrzeja Apostoła, w trzecim roku mego Pontyfikatu
- Szczegóły
- Szczegóły
22 października
Święty Jan Paweł II, papież
Litania do św. Jana Pawła II
Kyrie eleison, Christe eleison, Kyrie eleison.
Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże - zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata, Boże - zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże - zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże - zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo - módl się za nami.
Święty Janie Pawle, módl się za nami.
Zanurzony w Ojcu bogatym w miłosierdzie,
Zjednoczony z Chrystusem, Odkupicielem człowieka,
Napełniony Duchem Świętym, Panem i Ożywicielem
Całkowicie oddany Maryi,
Przyjacielu Świętych i Błogosławionych,
Następco Piotra i Sługo Sług Bożych,
Stróżu Kościoła nauczający prawd wiary,
Ojcze Soboru i Wykonawco jego wskazań,
Umacniający jedność chrześcijan i całej rodziny ludzkiej,
Gorliwy Miłośniku Eucharystii,
Niestrudzony Pielgrzymie tej ziemi,
Misjonarzu wszystkich narodów,
Świadku wiary, nadziei i miłości,
Wytrwały Uczestniku cierpień Chrystusowych,
Apostole pojednania i pokoju,
Promotorze cywilizacji miłości,
Głosicielu Nowej Ewangelizacji,
Mistrzu wzywający do wypłynięcia na głębię,
Nauczycielu ukazujący świętość jako miarę życia,
Papieżu Bożego Miłosierdzia,
Kapłanie gromadzący Kościół na składanie ofiary,
Pasterzu prowadzący owczarnię do nieba,
Bracie i Mistrzu kapłanów,
Ojcze osób konsekrowanych,
Patronie rodzin chrześcijańskich,
Umocnienie małżonków,
Obrońco nienarodzonych,
Opiekunie dzieci, sierot i opuszczonych,
Przyjacielu i Wychowawco młodzieży,
Dobry Samarytaninie dla cierpiących,
Wsparcie dla ludzi starszych i samotnych,
Głosicielu prawdy o godności człowieka,
Mężu modlitwy zanurzony w Bogu,
Miłośniku liturgii sprawujący Ofiarę na ołtarzach świata,
Uosobienie pracowitości,
Zakochany w krzyżu Chrystusa,
Przykładnie realizujący powołanie,
Wytrwały w cierpieniu,
Wzorze życia i umierania dla Pana,
Upominający grzeszników,
Wskazujący drogę błądzącym,
Przebaczający krzywdzicielom,
Szanujący przeciwników i prześladowców,
Rzeczniku i Obrońco prześladowanych,
Wspierający bezrobotnych,
Zatroskany o bezdomnych,
Odwiedzający więźniów,
Umacniający słabych,
Uczący wszystkich solidarności,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
- przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
- wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
- zmiłuj się nad nami.
Módl się za nami, Święty Janie Pawle.
Abyśmy życiem i słowem głosili światu Chrystusa, Odkupiciela człowieka.
Módlmy się:
Miłosierny Boże, przyjmij nasze dziękczynienie za dar apostolskiego życia i posłannictwa Świętego Jana Pawła II i za jego wstawiennictwem pomóż nam wzrastać w miłości do Ciebie i odważnie głosić miłość Chrystusa wszystkim ludziom. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Rodzina Wojtyłów żyła skromnie. Jedynym źródłem utrzymania była pensja ojca - wojskowego urzędnika w Powiatowej Komendzie Uzupełnień w stopniu porucznika. Edmund, brat Karola, studiował medycynę w Krakowie i został lekarzem. Wojtyłowie mieli jeszcze jedno dziecko - Olgę, która zmarła zaraz po urodzeniu.
W dzieciństwie Karola nazywano najczęściej zdrobnieniem imienia - Lolek. Uważano go za chłopca utalentowanego i wysportowanego.
13 kwietnia 1929 r. zmarła matka Karola, a trzy lata później, w 1932 r., w wieku 26 lat, zmarł na szkarlatynę brat Edmund. Chorobą zaraził się od swojej pacjentki w szpitalu w Bielsku.
Od września 1930 r. Karol rozpoczął naukę w 8-letnim Państwowym Gimnazjum Męskim im. Marcina Jadowity w Wadowicach. Nie miał żadnych problemów z nauką, już w tym wieku, według jego katechetów, wyróżniała go także ogromna wiara. 14 maja 1938 r. Karol zakończył naukę w gimnazjum, otrzymując świadectwo maturalne z oceną celującą, następnie wybrał studia polonistyczne na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.

18 lutego 1941 r. po długiej chorobie zmarł ojciec Karola. W 1942 i 1943 r. jako reprezentant krakowskiej społeczności akademickiej Karol udawał się do Częstochowy, by odnowić śluby jasnogórskie.
Wojna odebrała Karolowi możliwość kontynuowania studiów, zaczął więc pracować jako pracownik fizyczny w zakładach chemicznych Solvay, początkowo w kamieniołomie w Zakrzówku, a potem w oczyszczalni sody w Borku Fałęckim (obecnie na terenie Krakowa). W tym okresie Karol związał się też z polityczno-wojskową katolicką organizacją podziemną Unia, która starała się między innymi ochraniać zagrożonych Żydów.
W 1942 r. postanowił studiować teologię i wstąpił do tajnego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Krakowie. W tym samym czasie rozpoczął w konspiracji studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W okresie od kwietnia 1945 r. do sierpnia 1946 r. Karol pracował na uczelni jako asystent i prowadził seminaria z historii dogmatu.

15 listopada 1946 r. wraz z klerykiem Stanisławem Starowiejskim poprzez Paryż wyjechał do Rzymu, aby kontynuować studia na Papieskim Międzynarodowym Athenaeum Angelicum (obecnie Papieski Uniwersytet św. Tomasza z Akwinu). Podczas studiów zamieszkiwał w Kolegium Belgijskim, gdzie poznał wielu duchownych z krajów frankofońskich oraz z USA. W 1948 r. ukończył studia z dyplomem summa cum laude.
W lipcu 1948 r. na okres 7 miesięcy ks. Karol został skierowany do pracy w parafii Niegowić, gdzie spełniał zadania wikarego i katechety.
W marcu 1949 r. został przeniesiony do parafii św. Floriana w Krakowie. Tam założył chór gregoriański, z którym wkrótce przygotował i odśpiewał mszę De Angelis ("O Aniołach"). Swoich chórzystów zaraził pasją i miłością do gór - razem przewędrowali Gorce, Bieszczady i Beskid. Organizowali także spływy kajakowe na Mazurach. W Krakowie otrzymał też w końcu tytuł doktora teologii i uzyskawszy urlop na pracę naukową, w latach 1951-1953 rozpoczął pisanie pracy habilitacyjnej, która, mimo że w 1953 roku przyjęła ją Rada krakowskiego Wydziału Teologicznego, została odrzucona przez Ministerstwo Oświaty i tytułu docenta Karol Wojtyła nie uzyskał (aż do roku 1957). W roku 1956 objął za to katedrę etyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

30 grudnia 1963 r. Karol Wojtyła został mianowany arcybiskupem metropolitą krakowskim. Podczas konsystorza 26 czerwca 1967 r. został nominowany kardynałem. 29 czerwca 1967 r. otrzymał w kaplicy Sykstyńskiej od papieża Pawła VI czerwony biret, a jego kościołem tytularnym stał się kościół św. Cezarego Męczennika na Palatynie.
Jako pasterz diecezji starał się ogarniać swą posługą wszystkich potrzebujących. Wizytował parafie, odwiedzał klasztory. W 1965 r. otworzył proces beatyfikacyjny siostry Faustyny Kowalskiej. Z chęcią jeździł na Podhale i w Tatry. Utrzymywał dobry i ścisły kontakt z inteligencją krakowską, zwłaszcza ze środowiskiem naukowym i artystycznym. Zyskał dojrzałość jako myśliciel, sięgając do rozległej tradycji filozoficznej, lecz także do Biblii i do mistyki (zawsze był mu bliski święty Jan od Krzyża) i budując harmonijnie koncepcję z pogranicza filozofii oraz teologii: człowieka jako integralnej osoby. Stał się znanym poza Polską autorytetem. Był obok Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego najważniejszą postacią Episkopatu Polski. Z, nazwanym tak przez siebie, "Prymasem Tysiąclecia" ściśle współpracował, okazując szacunek dla jego doświadczenia i mądrości.

Jan Paweł II udzielił pierwszego błogosławieństwa "Urbi et Orbi" - "Miastu i Światu". 22 października na Placu Świętego Piotra odbyła się uroczysta inauguracja pontyfikatu, a następnego dnia pierwsza audiencja dla 4000 Polaków zgromadzonych w auli Pawła VI. 12 listopada Jan Paweł II uroczyście objął katedrę Rzymu - Bazylikę św. Jana na Lateranie, stając się w ten sposób Biskupem Rzymu.
Jan Paweł II był pierwszym papieżem z Polski, jak również pierwszym po 455 latach biskupem Rzymu, nie będącym Włochem. Wybór na głowę Kościoła osoby z kraju socjalistycznego wpłynął znacząco na wydarzenia w Europie Wschodniej i w Azji w latach 80. XX w. Osobistym sekretarzem Jana Pawła II przez cały pontyfikat był kard. Stanisław Dziwisz.
Pontyfikat Jana Pawła II był drugi co do długości w dziejach Kościoła. Najdłużej - 32 lata - sprawował swój urząd Pius IX (nie licząc pontyfikatu Piotra - pierwszego następcy Jezusa).
Podczas wszystkich pielgrzymek Jan Paweł II przebył ponad 1,6 miliona kilometrów, co odpowiada 40-krotnemu okrążeniu Ziemi wokół równika i czterokrotnej odległości między Ziemią a Księżycem. Jan Paweł II odbył 102 pielgrzymki zagraniczne, podczas których odwiedził 135 krajów, oraz 142 podróże na terenie Włoch, podczas których wygłosił 898 przemówień. Z 334 istniejących rzymskich parafii odwiedził 301. Jego celem było dotarcie do wszystkich parafii, zabrakło niewiele.

Wprawdzie już począwszy od Jana XXIII papiestwo zaczęło rezygnować z niektórych elementów ceremoniału, jednakże dopiero Jan Paweł II zniwelował większość barier, przyjmując postawę papieża bliskiego wszystkim ludziom, papieża-apostoła. Chętnie spotykał się z młodymi ludźmi i poświęcał im dużo uwagi. Na spotkanie w Rzymie 31 marca 1985 roku, który ONZ ogłosiło Międzynarodowym Rokiem Młodzieży, napisał list apostolski na temat roli młodości jako okresu szczególnego kształtowania drogi życia, a 20 grudnia zapoczątkował tradycję Światowych Dni Młodzieży. Odtąd co roku przygotowywał orędzie skierowane do młodych, które stawało się tematem tego międzynarodowego spotkania, organizowanego w różnych miejscach świata (np. w 1991 r. w Częstochowie).


13 maja 2005 r. papież Benedykt XVI zezwolił na natychmiastowe rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II, udzielając dyspensy od pięcioletniego okresu oczekiwania od śmierci kandydata, jaki jest wymagany przez prawo kanoniczne. Formalny proces rozpoczął się 28 czerwca 2005 r., kiedy zaprzysiężeni zostali członkowie trybunału beatyfikacyjnego. Postulatorem został ksiądz Sławomir Oder. 23 marca 2007 r. trybunał diecezjalny badający tajemnicę uzdrowienia jednej z francuskich zakonnic - Marie Simon-Pierre - za wstawiennictwem papieża Polaka potwierdził fakt zaistnienia cudu. Po niespodziewanym uzdrowieniu, o które na modlitwie prosiły za wstawiennictwem zmarłego papieża członkinie jej zgromadzenia, powróciła do pracy w szpitalu dziecięcym. Przy okazji podania tej wiadomości ks. Oder poinformował, że istnieje kilkaset świadectw dotyczących uzdrowienia za wstawiennictwem Jana Pawła II.
2 kwietnia 2007 r. miało miejsce oficjalne zamknięcie diecezjalnej fazy procesu beatyfikacyjnego w Bazylice św. Jana na Lateranie w obecności wikariusza generalnego Rzymu, kardynała Camillo Ruiniego.
16 listopada 2009 r. w watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych odbyło się posiedzenie komisji kardynałów w sprawie beatyfikacji Jana Pawła II. Obrady komisji zakończyło głosowanie, w którym podjęto decyzję o skierowaniu do Benedykta XVI prośby o wyniesienie polskiego papieża na ołtarze. Do całkowitego zakończenia procesu beatyfikacyjnego potrzebne było już tylko promulgowanie przez papieża Benedykta XVI dekretów: o heroiczności cnót Jana Pawła II i o uznaniu cudu przypisywanego jego wstawiennictwu.
19 grudnia 2009 r. papież Benedykt XVI podpisał dekret o uznaniu heroiczności cnót Jana Pawła II, który zamknął zasadniczą część jego procesu beatyfikacyjnego. Jednocześnie rozpoczęło się dochodzenie dotyczące cudu uzdrowienia przypisywanego wstawiennictwu polskiego papieża.
12 stycznia 2011 r. komisja Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych zaaprobowała cud za wstawiennictwem Jana Pawła II, mający polegać na uzdrowieniu francuskiej zakonnicy. Zgodnie z konstytucją apostolską Jana Pawła II Divinus perfectionis Magister z 1983 r. ustalającą nowe zasady postępowania kanonizacyjnego, orzeczenie Kongregacji zostało przedstawione papieżowi, który jako jedyny ma prawo decydować o kościelnym kulcie publicznym Sług Bożych.

Więcej o Janie Pawle II i jego pontyfikacie:
-
O wydarzeniach października 1978 roku,
-
nieco podsumowań pontyfikatu,
-
"Powiedzieli o Janie Pawle II".
Odmawiajmy różaniec
29 X 2003 — Audiencja generalna w Watykanie
1. W październiku kończy się Rok Różańca. Jestem głęboko wdzięczny Bogu za ten czas łaski, w którym cała wspólnota Kościoła mogła pogłębić refleksję nad wartością i znaczeniem różańca jako modlitwy chrystologicznej i kontemplacyjnej.
«Kontemplować z Maryją oblicze Chrystusa» (Rosarium Virginis Mariae, 3). Te słowa, zaczerpnięte z Listu apostolskiego Rosarium Virginis Mariae, stały się niejako «mottem» Roku Różańca. Wyrażają one syntetycznie autentyczne znaczenie tej modlitwy, prostej, a zarazem głębokiej. Jednocześnie uwypuklają związek między wezwaniem do modlitwy różańcowej a drogą, jaką wskazałem Ludowi Bożemu w moim poprzednim Liście apostolskim Novo millennio ineunte.
2. Jeśli bowiem na początku trzeciego tysiąclecia chrześcijanie mają być tymi, którzy «kontemplują oblicze Chrystusa» (Novo millennio ineunte, 16), a wspólnoty Kościelne stać się «prawdziwymi 'szkołami' modlitwy» (tamże, 33), to różaniec stanowi «drogę maryjną» — a przez to uprzywilejowaną — do osiągnięcia tego podwójnego celu. Kościół, który pragnie coraz lepiej odzwierciedlać «misterium» Chrystusa, medytuje «tajemnice» Jego Ewangelii w szkole Maryi. Jest to «droga Maryi» (Rosarium Virginis Mariae, 24), droga, na której zrealizowała swą wzorcową pielgrzymkę wiary, jako pierwsza uczennica Wcielonego Słowa. Równocześnie jest to droga autentycznej pobożności maryjnej, całkowicie skupionej na więzi łączącej Chrystusa i Jego Najświętszą Matkę (tamże).
3. Na ten rok chciałem polecić Ludowi Bożemu dwie doniosłe intencje modlitwy: o pokój oraz za rodzinę. XXI w., który rozpoczął się pod auspicjami wielkiego jubileuszowego pojednania, niestety odziedziczył także liczne i wciąż jeszcze niewygasłe zarzewia wojen i przemocy. Wstrząsające zamachy z 11 września 2001 r. i wszystko, co później wydarzyło się w świecie, sprawiło, że napięcie wzrosło na całej planecie. W obliczu tych niepokojących sytuacji odmawianie różańca nie jest ucieczką w życie wewnętrzne, lecz świadomym wyborem wiary: kontemplując oblicze Chrystusa, który jest naszym pokojem i pojednaniem, pragniemy wybłagać u Boga dar pokoju przez wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny. Ją prosimy o siłę, potrzebną, byśmy stali się budowniczymi pokoju, poczynając od życia codziennego w rodzinie.
Rodzina! To właśnie komórka rodzinna powinna być pierwszym środowiskiem, w którym przyjmuje się, pielęgnuje i chroni pokój Chrystusa. Jednak w naszych czasach bez modlitwy coraz trudniej jest rodzinom realizować to powołanie. Dlatego właśnie byłoby dobrze powrócić do pięknego zwyczaju odmawiania różańca w domu, jaki panował jeszcze w poprzednich pokoleniach. «Rodzina, która modli się zjednoczona, zjednoczona pozostaje» (Rosarium Virginis Mariae, 41).
4. Zawierzam te intencje Maryi, aby strzegła rodziny i wyjednała pokój dla wszystkich i dla całego świata. Życzę, aby wszyscy wierzący pod opieką Najświętszej Dziewicy zdecydowanie szli drogą świętości, patrząc na Jezusa i medytując na modlitwie różańcowej tajemnice zbawienia. Będzie to najcenniejszy owoc tego roku, poświęconego modlitwie różańcowej.
Do Polaków uczestniczących w audiencji generalnej:
Dzisiejsza katecheza ma szczególny charakter, bowiem zamyka kończący się w październiku Rok Różańca Świętego.
Był to czas łaski, w którym Kościół miał okazję pogłębić istotę modlitwy różańcowej, jako modlitwy chrystologicznej i kontemplacyjnej. Przewodnią myślą tego Roku były słowa z Listu apostolskiego Rosarium Virginis Mariae: «kontemplować z Maryją oblicze Chrystusa» (n. 3). Z Maryją odkrywaliśmy wartość modlitwy różańcowej: prostej i głębokiej.
Na progu trzeciego tysiąclecia każda wspólnota wierzących jest wezwana, by kontemplować oblicze Chrystusa, by stawać się szkołą modlitwy. Maryjną drogę wiary i modlitwy wskazuje nam różaniec. Na tej drodze przewodzi nam Matka Zbawiciela, Ta, która nosiła w łonie Bożego Syna.
Rok Różańca Świętego był szczególną okazją do modlitwy o pokój w świecie i w intencji rodziny. Niepokojące zamachy terrorystyczne, mające miejsce 11 września 2001 r. w Stanach Zjednoczonych, które zrodziły nowe zagrożenie w świecie, mogą być powstrzymane przez modlitwę różańcową i błaganie w intencji pokoju. To właśnie Wspólnota wierzących pragnie uczynić przede wszystkim poprzez modlitwę rodzinną. Wspomniany List Rosarium Virginis Mariae podkreśla: «jako modlitwa o pokój, różaniec był też zawsze modlitwą rodziny i za rodzinę. (...) Rodzina, która modli się zjednoczona, zjednoczona pozostaje» (n. 41).
Wspomnienie liturgiczne bł. Jana Pawła II będzie obchodzone 22 października, jako obowiązkowe w diecezji rzymskiej oraz w całej Polsce. Dekret w tej sprawie wydała Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Dokument reguluje sprawy związane z kultem nowego błogosławionego.
Beatyfikacja zezwala, aby nowemu błogosławionemu można było oddawać w Kościele kult. Beatyfikacja nie jest jednak kanonizacją i kultu błogosławionego nie można stawiać na równi z czcią, jaką oddajemy w Kościele świętym. Z drugiej strony osoba Jana Pawła II była zupełnie wyjątkowa. Dlatego dekret wydany przez Kongregację Kultu Bożego 2 kwietnia 2011 i opublikowany 12 kwietnia w L’Osservatore Romano stara się jakoś pogodzić te dwie kwestie, tzn. ograniczenie wynikające z beatyfikacji i wyjątkowość błogosławionego.
W pierwszej części dekret stanowi o tym, kiedy mogły się odbywać Msze dziękczynne za beatyfikację i jakie mogą być użyte teksty liturgiczne podczas tej Mszy św. Jako tekst własny, czyli tekst poświęcony w sposób szczególny osobie Jana Pawła II i odmawiany podczas jego wspomnień liturgicznych, została zatwierdzona jedynie kolekta, czyli pierwsza modlitwa, jaką kapłan odmawia w czasie Mszy św., po słowach «módlmy się» i po krótkim milczeniu:
Boże, bogaty w miłosierdzie,
z Twojej woli błogosławiony Jan Paweł II, papież,
kierował całym Kościołem,
spraw, prosimy, abyśmy dzięki jego nauczaniu
z ufnością otworzyli nasze serca
na działanie zbawczej łaski Chrystusa,
jedynego Odkupiciela człowieka.
Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego,
Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
Słowa tej modlitwy nawiązują do dwóch encyklik papieskich. Pierwszy werset: «Boże, bogaty w miłosierdzie...», to odwołanie się do encykliki Dives in misericordia. Zaś końcowe słowa kolekty: «...jedynego Odkupiciela człowieka» przywołują na myśl pierwszą encyklikę Jana Pawła II Redemptor hominis.
W modlitwie - co jest swoistego rodzaju ewenementem - pojawia się przy imieniu papieża liczebnik porządkowy Jan Paweł «drugi». W dotychczasowych kolektach w mszale polskim wymieniano tylko imię papieża, opuszczając towarzyszący mu liczebnik. W przypadku Jana Pawła II zdecydowano się w tłumaczeniach na języki nowożytne pozostawić w kolekcie to słowo «drugi», ponieważ uznano, że liczebnik ten jest integralnie związany z imieniem Papieża.
Wielu ludzi spodziewało się, że wspomnienie Jana Pawła II wypadnie 2 kwietnia, w dniu jego śmierci, lub 16 października, w dniu jego wyboru na Stolicę Piotrową. Obydwie te daty mają swoje uzasadnione, ale stwarzały pewną trudność. 2 kwietnia na ogół wypada w Wielkim Poście czy w czasie okresu wielkanocnego. Tak więc wspomnienie Jana Pawła II, w tak ważnym okresie liturgicznym musiałoby im ustąpić pierwszeństwa. 16 października mamy już w kalendarzu wspomnienie obowiązkowe wielkiej świętej, Jadwigi Śląskiej. Dlatego też zdecydowano, aby jako datę obchodu Jana Pawła II przyjąć dzień inauguracji jego pontyfikatu, czyli 22 października.
Biorąc pod uwagę znaczenie postaci Jana Pawła II, zdecydowano, że w całej Polsce i w diecezji rzymskiej będzie to wspomnienie obowiązkowe.
Jan Paweł II w homilii na krakowskich błoniach mówi o Miłosierdziu Bożym. Kościół od początku swego istnienia naucza o Bożym Miłosierdziu. W czasach, w których my żyjemy jest „szczególnie wezwany, by głosić światu to orędzie”. Wezwał go do tego sam Bóg po przez świadectwo św. Faustyny Kowalskie. Bóg wybrał do głoszenia orędzia nasze czasy. Ponieważ wiek XX w wielu dziedzinach naznaczony był w specyficzny sposób „misterium nieprawości”. Z dziedzictwem dobra jak i zła weszliśmy w nowe tysiąclecie. Przed nami pojawiły się nowe możliwości dalszego rozwoju, ale również nieznane dotąd zagrożenia i pokusy.
Mnie w homilii Jana Pawła II najbardziej uderzyło, zaciekawiło a wreszcie zastanowiło to, że ludzie żyjący współcześnie zapominają o miłosierdziu. Zdałam sobie sprawę z tego, że ja, moi koledzy, rodzina, moje otoczenie to bliższe, jaki dalsze nieraz zapomina, czym jest miłosierdzie. Zapominamy o bezinteresownej pomocy. Dla ludzi, którzy żyją w XXI wieku liczą się przede wszystkim pieniądze, kariera, władza. Ludzie często żyją tak jak by Boga nie było, niekiedy uważają się za lepszych, stawiają się na miejscu Boga. Przywłaszczają sobie prawo do ingerowania
w ludzkie życie. Nie kierują się prawami Bożymi i zasadami moralnymi. Wiele osób usiłuje uczynić Boga „wielkim nieobecnym” w naszym życiu. Dlatego właśnie człowiek odczuwa lęk przed przyszłością, przed cierpieniem, przed zagładą. Ludzie żyjący współcześnie zapominają albo po prostu nie chcą być miłosierni. Takie osoby cieszą się z nowego samochodu, awansu. Oni nie potrafią radować się zwykłym uśmiechem, pomocą innym ludziom, bezinteresowną pomocą. Moim zdaniem ludzie tacy nie są w pełni szczęśliwi. Jednak im wydaje się, że są. Nie słuchają ludzi, którzy starają się przekonać ich o tym, że to nie dobra materialne liczą się w życiu a miłość, wiara, pomoc potrzebującym.
Chrystus bardzo często mówi w Nowym Testamencie o miłosierdziu: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”. W przypowieści o miłosiernym samarytaninie Jezus, dał nam przykład praktycznej realizacji miłosierdzia. Powinniśmy słuchać wskazówek, drogowskazów życiowych, które Jezus przekazuje nam w przypowieściach.
Ojciec święty Jan Paweł II po przez słowa zawarte w homilii wygłoszonej na Błoniach w Krakowie, pokazuje nam świadectwa miłosierdzia błogosławionych Zygmunta Szczęsnego Felińskiego – arcybiskupa Warszawy, Jana Beyzyma – jezuitę, Jana Balickiego – spowiednika, Sancji Janiny Szymkowiak – serafitki.
Jan Paweł II był bardzo oddany Miłosierdziu Bożemu, które to miłosierdzie ukazywał swoim życiem i słowami. Karol Wojtyła idąc do pracy bardzo często odwiedzał kaplice w łagiewnickim klasztorze. Tam szukał nadziei i pociechy. To dzięki niemu w latach 1965-67 przeprowadzono w diecezji proces informacji o heroicznym życiu siostry Faustyny. Tuż po swoim wyborze na Stolicę Piotrowa zniósł notyfikację, która zabraniała rozwoju kultu Bożego Miłosierdzia. W 1980 roku wydał Encyklikę Bogaty w Miłosierdzie. W 1993 roku papież Jan Paweł II beatyfikował siostrę Faustynę Kowalską. W kwietniu 2000 roku kanonizował siostrę Faustynę i ustanowił Święto Miłosierdzia Bożego dla całego Kościoła. Dwa lata później Ojciec Święty konsekrował Sanktuarium Bożego Miłosierdzia
w Łagiewnikach i zawierzył świat Miłosierdziu Bożemu.
Jan Paweł II przez całe swoje święte życie pokazywał, że jest Sługą Miłosierdzia. Podczas homilii
w Łagiewnikach 17 sierpnia 2000 roku mówił: „Dla nas i całego świata... Jak bardzo dzisiejszy świat potrzebuje Bożego Miłosierdzia! Na wszystkich kontynentach z głębin ludzkiego cierpienia zdaje się wznosić wołanie o miłosierdzie. Tam, gdzie panuje nienawiść i chęć odwetu, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, potrzeba łaski miłosierdzia, które koi ludzkie umysły i serca i rodzi pokój. Gdzie brak szacunku dla życia i godności człowieka, potrzeba miłosiernej miłości Boga, w której świetle odsłania się niewypowiedziana wartość każdego ludzkiego istnienia. Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy. Dlatego dziś w tym sanktuarium chcę dokonać uroczystego aktu zawierzenia świata Bożemu miłosierdziu. Czynię to z gorącym pragnieniem, aby orędzie o miłosiernej miłości Boga(...) dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi napełniało ich serca nadzieją.” Ojciec Święty wielokrotnie swoimi słowami, czynami potwierdzał, że jest Sługą Miłosierdzia. On pokazywał nam jak ważne jest Miłosierdzie Boże we współczesnym świecie.
Papież w homilii pokazuje nam czyny, które powinniśmy czynić z „wyobraźnią miłosierdzia”. Trzeba spojrzeć miłością, aby dostrzec obok siebie ludzi, którzy potrzebują nasze pomocy.
Osoby, które straciły prace, dach nad głową, możliwość godnego utrzymania rodziny, czują się opuszczeni, zagubieni i niepotrzebni. Jan Paweł II mówi nam, że potrzeba „wyobraźni miłosierdzia” by przyjść z pomocą „dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie”. Nie wolno odwracać się od ludzi, którzy znaleźli się w świecie uzależnień. Należy nieść pocieszenie, duchowe i moralne wsparcie tym, którzy podejmują walkę ze złem. Jezus chciał, by mówiono o Jego Miłosierdziu na całym świecie. Jan Paweł II podjął to wezwanie Jezusa.
„Jan Paweł II – Sługa Miłosierdzia” umacniał dobro w człowieku. Stawał w obronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Bożemu Miłosierdziu zawierzył losy świata i ludzi. On mówił nam, abyśmy zawsze pamiętali o Miłosierdziu, że każdy człowiek jest naszym bratem i nie liczy się kolor skóry, religia, pozycja społeczna każdy bliźni powinien być naszym bratem.
Miłosierdzie Boże obmywa nas z grzechów, pomaga nam pokonać zło. Człowiek, który został dotknięty Miłosierdziem odnajduje nadzieję. Ojciec Święty poprzez własną chorobę, spotkania
z chorymi, cierpiącymi powierzał woli Bożej życie, pasterzowanie, śmierć. Prosił o przebaczenie. Chorym dziękował za ofiarowanie własnych cierpień w Jego intencji. Mówił, że „źródłem miłosiernych czynów wobec cierpiących jest Jezus”. Należy dziękować Bogu za to, że posłał do nas swojego sługę, Sługę Miłosierdzia – Jana Pawła II. To dzięki niemu, dzięki jego słowom, czynom nie zapomnieliśmy, czym jest Miłosierdzie Boże, On zawsze starał się przypominać o ludziach, którzy byli pełni miłosierdzia. Dawał ich nam za przykład. Chciał, abyśmy ich naśladowali.
Dzisiaj jest wielu ludzi, którzy posłuchali słów Ojca Świętego są oni misjonarzami, wolontariuszami. Zawsze zastanawiałam się, co jest powodem tego, iż ci ludzie mają siłę i chęć by z takim poświęceniem pomagać innym.
Zupełnie obcym osobom, które tak bardzo potrzebują ich pomocy nie tylko materialnej, ale przede wszystkim rozmowy, zwykłego uśmiechu, pocieszenia. Dziś już wiem. Wiem, że dla nich najważniejsze jest miłosierdzie. Oni są ludźmi miłosiernymi. Piękne jest to, że we współczesnym świecie, świecie nowych technologii, komputerów, Internetu są ludzie, którzy potrafią być miłosierni, potrafią bezinteresownie pomagać innym, bez żadnej materialnej zapłaty. Dla nich nagrodą jest uśmiech drugiego człowieka. Ja właśnie taki przykład miłosierdzia chciałabym naśladować. Chciałabym pomagać ludziom, którzy tej pomocy ode mnie oczekują. W trakcie pisania tej pracy zrozumiałam, że każdy z nas może a nawet powinien szerzyć Miłosierdzie Boże.
I nie należy się tego wstydzić, wręcz przeciwnie powinno się być z tego dumnym.
- Szczegóły
101. rocznica Objawień Fatimskich

Od 13 maja 1917 roku troje pastuszków w pobliżu portugalskiej wsi Fatima przeżywało wielokrotnie objawienia maryjne. Wiadomość o tym szybko się rozeszła i do Fatimy zaczęły przybywać dziesiątki tysięcy pielgrzymów. Od tego czasu Fatima jest jednym z najliczniej odwiedzanych sanktuariów maryjnych na świecie.
Prezentujemy najważniejsze wydarzenia z tym związane. Oto one:
1917: 13 maja, a potem 13 każdego następnego miesiąca aż do października troje młodych pastuszków w Cova da Iria przeżywało objawienia maryjne. „Jasna pani”, która ukazywała się im przy rosnącym tam dębie, przekazała im trzy „tajemnice”, z których trzecia została ujawniona dopiero w 2000 roku
Kwiecień 1919: początek budowy kaplicy. W tym samym miesiącu umiera jedno z dzieci-wizjonerów, Franciszek Marto na skutek epidemii grypy. Jego siostra Hiacynta również umiera z powodu grypy w 1920 roku. Objawiająca się trójce dzieci Maryja zapowiedziała rychłą śmierć dwojga z nich.
Czerw
Czerwiec 1927: biskup z Leiria sprawuje po raz pierwszy Eucharystię w Cova da Iria.13 maja 1928: położenie kamienia węgielnego pod bazylikę o którą prosiła Maryja
13 października 1930: biskup Leirii wyraża zgodę na oddawanie czci Maryi Dziewicy w Fatimie
Październik 1953: konsekracja bazyliki
13 maja 1981: zamach na Jana Pawła II na placu św. Piotra. Papież został ciężko ranny, a swoje ocalenie przypisał opiece Matki Bożej Fatimskiej
12/13 maja 1982: Jan Paweł II pielgrzymuje do Fatimy, a kulę, która przeszyła jego ciało, umieszcza w koronie figury Matki Bożej
13 maja 2000: podczas swojej trzeciej podróży do Fatimy Jan Paweł II beatyfikuje dwoje pastuszków: Franciszka i Hiacyntę Marto
26 czerwca 2000: na życzenie Jana Pawła II Watykan publikuje tzw. trzecią tajemnicę fatimską. Po upływie zastrzeżonego czasu zgody na jej ujawnienie nie wydał w 1960 roku Jan XXIII
13 lutego 2005: umiera ostatnia z trójki wizjonerów fatimskich, siostra zakonna Maria Łucja Santos. W kilka tygodni później umiera Jan Paweł II
13 maja 2007: na uroczystości 90. rocznicy objawień fatimskich nie mógł przyjechać papież Benedykt XVI, ponieważ w tym czasie otwierał w Brazylii zgromadzenie generalne biskupów Ameryki Łacińskiej CELAM. Swoim legatem do Fatimy mianował byłego sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Angelo Sodano. W ramach tych uroczystości poświęcono nowy kościół Trójcy Świętej. Świątynia ma 9 tys. miejsc siedzących jest jednym z największych na świecie kościołów katolickich. Jak dotychczas, jest to największa budowla sakralna XXI wieku
13 lutego 2008: w trzecią rocznicę śmierci s. Łucji papież Benedykt XVI znosi przewidziany prawem kanonicznym termin pięciu lat od śmierci, aby otworzyć proces beatyfikacyjny.
13 maja 2010: Benedykt XVI (2005-2013) odwiedza Fatimę na swoje osobiste życzenie.
13 maja 2013: nowo wybrany papież Franciszek zawierza swój pontyfikat Matce Bożej Fatimskiej
13 maja 2017: uroczystości 100. rocznicy objawień fatimskich. Papież Franciszek złożył wizytę w Fatimie
ŚWIĘTY JAN PAWEŁ II O POCZĘTYM ŻYCIU
"Życie ludzkie jest święte i nienaruszalne w każdej chwili swego istnienia, także w fazie początkowej, która poprzedza narodziny. Człowiek już w łonie matki należy do Boga, bo Ten, który wszystko przenika i zna, tworzy go i kształtuje swoimi rękoma, widzi go, gdy jest jeszcze małym, bezkształtnym embrionem, i potrafi w nim dostrzec dorosłego człowieka (...)"
Evangelium Vitae, 61
"Żadna okliczność, żaden cel, żadne prawo na świecie nidgy nie będą mogły uczynić godziwym aktu, który sam w sobie jest niegodziwy , ponieważ sprzeciwia się Prawu Bożemu, zapisanemu w sercu każdego człowieka (...)"
Evangelium Vitae, 62
"Kościół broniąc prawa do życia odwołuje się do szerszej, uniwersalnej płaszczyzny obowiązującej wszystkich ludzi. Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest prawem człowieka".
Kalisz 4 VI 1997 r.
"Troska o dziecko, jeszcze przed jego narodzeniem (...) jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka".
Nowy York 2 X 1979 r.
"I życzę, i modlę się o to stale, ażeby rodzina polska dawała życie, aby była wierna świętemu prawu życia".
Nowy Targ 8 VI 1979 r.
"Walczcie, aby każdemu człowiekowi przyznano prawo do urodzenia się... Nie zniechęcajcie się trudnościami, sprzeciwami czy niepowodzeniami..."
"Bronić życia i umacniać je, czcić je i kochać - oto zadanie, które Bóg powierza każdemu człowiekowi".
"Trzeba więc najpierw zmienić stosunek do dziecka poczętego. Nawet jeśli pojawiło się ono nieoczekiwanie, nigdy nie jest intruzem ani agresorem. Jest ludzką osobą, zatem ma prawo do tego, aby rodzice nie skąpili mu daru z samych siebie, choćby wymagało to od nich szczególnego poświęcenia."
„Bronić życia i umacniać je, czcić je i kochać
– oto zadanie, które Bóg powierza każdemu człowiekowi…” (Evangelium vitae)
Nieprzypadkowo Jan Paweł II na początku swego pontyfikatu określił siebie "papieżem życia i odpowiedzialnego rodzicielstwa". Zapowiedź ta potwierdzała się w każdym wymiarze pontyfikatu Ojca Świętego, który nieustannie wyrażał zarówno słowem jak i czynem swoje zaangażowanie w obronę życia ludzkiego i godności jego przekazywania. Taki profil misji pasterskiej Jana Pawła II nie jest jednak wynikiem arbitralnego wyboru, ale stanowi odpowiedź na sytuację, w jakiej znalazła się ludzkość pod koniec dwudziestego wieku.
polecane artykuły:
Życie a prawo stanowione
autor: dr Marek CzachorowskiObrona życia w duchu nadprzyrodzonym - w ujęciu Jana Pawła II
autor: ks. prof. Jerzy Bajda
Jan Paweł II – Obrońca godności człowieka
autor: Konferencja Episkopatu Polski
Jan Paweł II - Papież rodziny, Papież życia
autor: kard. Stanisław Dziwisz

św.Jan Paweł II w obronie życia
– wybór wypowiedzi w czasie pielgrzymek w Polsce:
"I życzę, i modlę się o to stale, ażeby rodzina polska dawała życie, żeby była wierna świętemu prawu życia. Jeśli się naruszy prawo człowieka do życia w tym momencie, w którym poczyna się on jako człowiek pod sercem matki, godzi się pośrednio w cały ład moralny, który służy zabezpieczeniu nienaruszalnych dóbr człowieka. Życie jest pierwszym wśród tych dóbr. Kościół broni prawa do życia nie tylko z uwagi na majestat Stwórcy, który jest tego życia pierwszym Dawcą, ale równocześnie ze względu na podstawowe dobro człowieka". (Nowy Targ, 8 czerwca 1979 r.)

"Także państwa pluralistyczne nie mogą zrezygnować z norm etycznych w swoim prawodawstwie i w życiu publicznym, zwłaszcza tam, gdzie ochrony domaga się dobro podstawowe, jakim jest życie człowieka od momentu jego poczęcia aż po naturalną śmierć". (Przemówienie do korpusu dyplomatycznego, Warszawa, 8 czerwca 1991 r.)

"Dziękuję za inicjatywy parlamentarne, zmierzające do zabezpieczenia życia ludzkiego od chwili poczęcia w łonie matki. Jasne stanowisko prawa jest nieodzowne, aby mógł dokonywać się również gruntowny proces nawrócenia. Trudno bowiem o właściwą działalność wychowawczą czy duszpasterską, gdy prawo temu przeszkadza. To, co „legalne”, zostaje niestety bardzo łatwo przyjęte jako 'moralnie dozwolone'". (Warszawa, 9 czerwca 1991 r.)

"Waszym posłannictwem jest zabezpieczenie w jutrzejszym świecie obecności takich wartości, jak pełna wolność religijna, poszanowanie osobowego wymiaru rozwoju, ochrona prawa człowieka do życia począwszy od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci, troska o rozwój i umocnienie rodziny, dowartościowanie kulturowych odrębności dla wzajemnego ubogacania się wszystkich ludzi, ochrona równowagi naturalnego środowiska, które coraz bardziej bywa zagrożone". (Częstochowa, 15 sierpnia 1991)

"Józef z Nazaretu, który uchronił Jezusa od okrucieństwa Heroda, staje w tej chwili przed nami jako wielki rzecznik sprawy obrony życia ludzkiego od pierwszej chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci. Pragniemy więc w tym miejscu polecić Bożej Opatrzności i świętemu Józefowi życie ludzkie, zwłaszcza życie nie narodzonych – i w naszej Ojczyźnie, i na całym świecie. Życie posiada nienaruszalną wartość i niepowtarzalną godność, dlatego zwłaszcza, że – jak czytamy dzisiaj w liturgii – każdy człowiek jest powołany do uczestniczenia w życiu Bożym. Święty Jan pisze: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3, 1). Okiem wiary w sposób szczególnie wyraźny możemy dostrzec nieskończoną wartość każdej ludzkiej istoty. Ewangelia, głosząc dobrą nowinę o Jezusie, jest również dobrą nowiną o człowieku – o jego wielkiej godności. Uczy wrażliwości na człowieka. Na każdego człowieka. „Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi”. Kościół, broniąc prawa do życia, odwołuje się do szerszej, uniwersalnej płaszczyzny, która obowiązuje wszystkich ludzi. Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest prawem człowieka. Jest prawem najbardziej podstawowym. Bóg mówi: „Nie będziesz zabijał!” (Wj 20, 13). Przykazanie to jest zarazem fundamentalną zasadą i normą kodeksu moralności, wpisanego w sumienie każdego człowieka. Miarą cywilizacji – miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury – jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej. Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne, naukowe". (Kalisz, 4 czerwca 1997 r.)

"Tu, z tego miejsca, zwracam się do wszystkich ojców i matek mojej Ojczyzny i całego świata, do wszystkich ludzi bez wyjątku: każdy człowiek poczęty w łonie matki ma prawo do życia!" (Łowicz, 14 czerwca 1999 r.)

„Stosunek do daru życia jest wykładnikiem i podstawowym sprawdzianem autentycznego stosunku człowieka do Boga i do człowieka, czyli wykładnikiem i sprawdzianem autentycznej religijności i moralności”. (Częstochowa, 19 czerwca 1983 r.)
https://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/47209,Narodowy-Dzien-Pamieci-Zolnierzy-Wykletych-1-marca-2018.html
Muzyka w Kościele.
Kto dobrze i wyraźnie śpiewa, dwa razy się modli - muzyka w Kościele - jaka jest, a jaka być powinna?
Górale w kościołach śpiewają z werwą, Kaszubi - pięknie, a Ślązacy - głośno i dynamicznie.
Najczęściej jednak w polskich świątyniach można usłyszeć przeciągłe, sylabizowane śpiewy grupki wiernych.
Tak samo wolno i bezbarwnie brzmią pieśni wielkopostne jak i kolędy. Powoli zanika tradycja korzystania w kościele z modlitewników i śpiewników, a znajomość pieśni najczęściej nie wykracza poza pierwszą zwrotkę, ale pojawiają się rzutniki i pieśni są wyświetlane na ekranie i mimo to śpiewu nie słychać należycie, a powinien spiewać cały kościół.
Czy stajemy się pokoleniem ignorantów muzycznych? Czy brzmienie organowych dźwięków i liryzm pieśni liturgicznych już nas nie poruszają? "Przemawiając jedni do drugich, posługujcie się psalmami, hymnami i pieśniami, pełnymi ducha gorliwości.
Śpiewajcie Panu i wysławiajcie Go w waszych sercach" - pisał św. Paweł w Liście do Efezjan. "Kto dobrze śpiewa, podwójnie się modli" -przekonuje starożytne powiedzenie.
Dobrze - znaczy pięknie, godnie, z przekonaniem i na chwałę Bożą. O takim właśnie kościelnym śpiewie mówią liczne dokumenty wydane przez Stolicę Apostolską i biskupów. Taką odnowę muzyczną zaproponował Sobór Watykański II. Hierarchowie Kościoła wielokrotnie podkreślali, jak ważne jest utrzymanie muzyki sakralnej na wysokim poziomie. Tylko wtedy bowiem wypełnia ona swoje podstawowe zadania: inspiruje do modlitwy, nastraja do kontemplacji, kieruje myśli ku Bogu.
Śpiew kościelny to także niezwykła siła, jednocząca wiernych i kapłana. Święty Hieronim pisał nawet, że "Amen" śpiewane w bazylikach Rzymu brzmiało jak uderzenie pioruna.
Jak brzmi ono w naszych kościołach?
Muzyka liturgiczna powinna zachować własną tożsamość, ponieważ zawsze różniła się od pozostałej muzyki.
Jej poziom świadczy o poziomie naszej duchowości. Niestety, teraz "równa w dół", czyli niekiedy podlizuje się modom i publiczności. A przecież to nie jest lista przebojów!
Zgodnie z watykańską Instrukcją "Musicam Sacrom", muzyka liturgiczna, czyli używana przy sprawowaniu kultu Bożego, musi odznaczać się charakterem sakral-nym i doskonałością formy. "Śpiew i muzyka spełniają swoją funkcję znaków tym wymowniej, im ściślej zwiążą się z czynnością liturgiczną". Jak mówią do-kumenty Kościoła, muzyka jest nie tylko ozdobą uroczystej liturgii, ale także jej integralną częścią. Sprzyja bowiem "zjednoczeniu zgromadzonych i otwiera ich dusze na tajemnice roku liturgiczne-go" ("Wprowadzenie Ogólne do Mszału Rzymskiego"). Tak więc każda czynność liturgiczna musi być przygotowana także pod względem muzycznym. Repertuar powinien być dobrany do dnia, a przynajmniej okresu liturgicznego, oraz odpowiadać czynności liturgicznej. Odpowiedzialny za to jest proboszcz, jego współpracownicy, a zwłaszcza organista, kantor lub osoba prowadząca zespoły śpiewacze. W Instrukcji "Musicam Sacrom" zaznaczono jednak, że do trudniejszych pieśni powinno się wybierać osoby "bieglejsze w śpiewie". Z kolei w Instrukcji Episkopatu Polski o muzyce liturgicznej sprecyzowano: "Lepiej jest wykonać dobrze jakiś utwór prosty, niż wykonywać źle rzeczy trudniejsze". Muzyka towarzysząca Mszy św. nie może też być solowym popisem. Musi łączyć w śpiewie wszystkich wiernych.
Pieśni, a nie piosenki
Dokumenty Kościoła wielokrotnie podkreślają, że w czasie liturgii powinna być wykonywana wyłącznie muzyka sakralna, która ma aprobatę miejscowego biskupa. Nie można włączać do niej piosenek religijnych i innych utworów o świeckim charakterze, gdyż są one "niezgodne z duchem i powagą liturgii, nie sprzyjają jej refleksyjnemu przeżywaniu, a ponadto często wyłączają całe zgromadzenie wiernych z udziału w śpiewie". Jest to wyraźny sprzeciw wobec poglądu, że każda muzyka nadaje się do tego, by chwalić Pana. Próby wprowadzenia do kościoła muzyki rockowej, zapoczątkowane w latach sześćdziesiątych Mszą Beatową Katarzyny Gaertner, okazały się przejściową modą. Jednak jej echa nadal gdzieniegdzie pobrzmiewają.
"Muzyka, która służy oddawaniu czci Bogu w duchu i prawdzie, nie może być rytmiczną ekstazą, zmysłową sugestią czy odurzeniem, subiektywną czułostkowością, powierzchowną rozrywką, lecz jest przyporządkowana pewnemu orędziu, rozległej, duchowej i w najwyższym stopniu rozumowej wypowiedzi" - pisze kard. Joseph Ratzinger w książce "Nowa pieśń dla Pana". Także Konstytucja o liturgii świętej mówi o niedopuszczeniu do kościołów dzieł o nieodpowiedniej formie, niskim poziomie, przeciętnych i skażonych naśladownictwem.
Konstytucja zaleca także, by muzykę sakralną wykonywać na organach piszczałkowych, czyli na instrumencie, "którego brzmienie dodaje ceremoniom kościelnym majestatu, a umysły wiernych podnosi do Boga i spraw niebieskich". Organy elektroniczne dopuszczone są jako tymczasowe rozwiązanie. Podczas liturgii nie można używać instrumentów hałaśliwych: elektrycznej gitary, fortepianu, akordeonu, perkusji itp. Zabronione jest również odtwarzanie muzyki sakralnej z magnetofonu i CD. Tego typu praktyki mogą być stosowane przy innych okazjach, np. na spotkaniach grup religijnych, na pielgrzymkach. Konieczne jest zachowanie przez liturgię własnej tożsamości, a przez muzykę liturgiczną - ducha syntezy wielowiekowej tradycji, w której od chorału gregoriańskiego, przez polifonię renesansu i baroku, aż po Brucknera i Messiaena rozpoznajemy stale odnawiającą się jedność elementu duchowego i świeckiego - przekonywała Marta Szoka podczas konwersatorium organowego w Legnicy.
Muzyka sakralna zawsze różniła się od pozostałej. Powinna być znakiem sprzeciwu, takim jak Ewangelia - mówi ks. Kazimierz Szymonik z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. - Jej poziom świadczy o poziomie naszej duchowości. Niestety, teraz "równa w dół".
Zdarza się, że proboszczowie wolą, żeby w kościele młodzież "pobrzdąkała na gitarze". Ze względów oszczędnościowych nie chcą zatrudniać zawodowych muzyków. Proboszcza-gospodarza ceni się za postępy w budowie kościoła, nową posadzkę, zakup pięknych witraży itp. Muzyka, która jest dziedziną sztuki bardzo ulotną, schodzi na dalszy plan. Cegła wygrywa z dziełem muzycznym.
To bolesna prawda - mówi ks. prof. Andrzej Filaber, proboszcz parafii archikatedralnej w Warszawie.
"Nie wolno w liturgii zrezygnować z wymagań dostojeństwa, powagi i sacrum w muzyce."
Lista innych przewinień wobec muzyki sakralnej jest długa: niski poziom kształcenia organistów, brak kantorów, scholi i chórów, nieprzygotowanie do liturgii, zaniedbanie piękna uroczystej celebracji...
Powszechne jest śpiewanie dowolnych pieśni, np. w uroczystość maryjną pieśni o sercu Jezusa, albo wprowadza-nie do liturgii pieśni niekościelnych (nagminne podczas ślubów). Brakuje też pieniędzy na dobre instrumenty oraz nuty, a mecenat w tej dziedzinie należy do rzadkości. Organiści często mają zawężony repertuar, albo wręcz przeciwnie: wprowadzają innowacje, nie trzymając się ducha liturgii.
Liturgia nie jest miejscem na subiektywne wyrażanie przeżyć i uczuć - dodaje ks. prof. Andrzej Filaber.
Starajmy się śpiewać głośno i wyraźnie częśći stałe Mszy Świętej, odpowiedzi podczas liturgii, pieśni i kolędy. To wszystko niech będzie czynione z serca na Chwałę Boga i na uświęcenie naszych dusz i ciał.
Żyliśmy orędziem Fatimy
Krystian Strzelecki
Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy.
Niemiecki jezuita, o. Hubert Schiffer, był jednym z kilku współbraci, którzy z niewyjaśnionych w naturalny sposób przyczyn przeżyli eksplozję, mimo że mieszkali w samym centrum zniszczeń.
Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy.
Ośmiu niemieckich jezuitów, pełniących posługę misyjną w Japonii, przeżyło skutki wybuchu bomby atomowej — zarówno te niszczące, bezpośrednie, jak i śmiercionośne następstwa. Byli wśród nich: o. Hubert Schiffer (1915-82), o. Hugo Lassalle (1898-1990), o. Wilhelm Kleinsorge (1907-77) i o. Hubert Cieślik.
Godz. 8.16
źródło: Egzorcysta
W poniedziałek, w święto Przemienienia Pańskiego, 6 sierpnia 1945 r. ojciec Hubert Shiffer po odprawieniu porannej Mszy świętej w kościele pw. Matki Bożej Wniebowziętej w Hiroshimie udał się, jak zawsze, na śniadanie na plebanii. Właśnie zaczynał jeść, gdy całą przestrzeń wokół ogarnął niemal oślepiający błysk. Kapłan myślał, że to wybuchł któryś z tankowców, stacjonujących w pobliskim porcie. Była godzina 8.16.
Po latach jezuita opowiadał: Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy. Następnym faktem, jaki o. Shiffer sobie przypominał, był widok pustki wokół. Leżał na ziemi, rozglądał się i nie widział żadnych budynków, domów, dworca kolejowego. Wszystko zostało zrównane z ziemią. Jednak szkody, jakie odniósł na własnym ciele, to zaledwie kilka kawałków szkła utkwionych w karku. Poza tym nie doznał żadnych poważnych urazów ani oparzeń. Dom misyjny, w którym przebywał ze swymi współbraćmi, znajdował się zaledwie osiem przecznic (ok. 1 kilometra) od centrum zniszczeń — nie było to epicentrum, bo detonacja „Chłopczyka” (angielska nazwa bomby to Little Boy) nastąpiła na wysokości 580 metrów nad miastem.
Ostał się dom jezuitów oraz częściowo zniszczona katedra — co ciekawe, nietknięte pozostały figury Najświętszego Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Maryi. Poza tymi dwoma budynkami wkoło zalegały zgliszcza, tworzące przerażającą pustynię gruzu i złomu. Nawet nie było zwłok zabitych, te bowiem w temperaturze 2-3 tysięcy stopni Celsjusza (jaka panowała w tym rejonie) wyparowały momentalnie. Jeśli ktoś znajdował się trochę dalej, to się po prostu zwęglił.
Dlaczego ocaleli?
Fakt przeżycia w bliskości wybuchu, a więc przeogromnej temperatury i potężnej fali uderzeniowej (1500 km/h), wprawił wszystkich w zdumienie. Jednakże jeszcze większe zdziwienie wzbudził brak następstw wysokiego oddziaływania radioaktywnego. Nie pozostawiano wątpliwości, że organizm po tak dużej dawce napromieniowania obumrze — zacznie się po prostu rozkładać, jak to miało miejsce w przypadku tysięcy ofiar następstw wybuchu. Co do ocalałych jezuitów lekarze konsekwentnie twierdzili, że pojawią się rany i pęcherze. Prawie 200 razy poddawano ich specjalistycznym badaniom, jednak niczego złego nie stwierdzono. Żaden z księży nie zachorował na chorobę popromienną, a każdy z nich przeżył jeszcze kilkadziesiąt lat.
Przemawiając w amerykańskiej telewizji, o. Hubert Schiffer zaświadczył, że swoje i współbraci ocalenie zawdzięcza Maryi: W tym domu codziennie był odmawiany wspólnie różaniec. Żyliśmy tu orędziem Fatimy.
Mówi się, że pół roku wcześniej miasto odwiedziło dwóch mistyków ostrzegających przed nadejściem wielkich zniszczeń. Wzywali oni do nawrócenia, pokuty i modlitwy różańcowej. Nawoływali do życia w stanie łaski uświęcającej i częstego przyjmowania sakramentów. Po ataku okazało się, że bomba została zrzucona o 5 mil od zaplanowanego celu i spadła na dzielnicę zamieszkaną przez katolików. Podobnie było w Nagasaki, gdzie bomba minęła się z zaplanowanym celem o 3,5 mili. Akurat i te okolice zamieszkiwali katolicy.
![]() |
Znana jest powszechnie wypowiedź dr. Stephena Rineharta z Departamentu Obrony USA, fizyka, autorytetu w dziedzinie rozszczepiania atomów, jakie się dokonuje w trakcie wybuchów jądrowych: W odległości jednego kilometra od wybuchu panuje temperatura od dwóch i pół do trzech tysięcy stopni Celsjusza, a fala ciepła uderza z prędkością dźwięku napierając z ciśnieniem większym niż 600 psi [ponad 40 atmosfer]. Siedziba jezuitów powinna być ponad wszelką wątpliwość zniszczona. W takich warunkach nie jest możliwe, aby ktokolwiek przeżył. Nikt nie powinien zostać przy życiu w odległości jednego kilometra. Ani w odległości dziesięć razy większej — dziesięć do piętnastu kilometrów od epicentrum wybuchu. Widziałem, jak rozpadały się ceglane ściany szkoły podstawowej. Sądzę, że zaledwie kilka osób, które nie uległy całkowitemu spaleniu, przeżyło. Ale umarły one na raka w ciągu następnych piętnastu lat. Widok z epicentrum wybuchu, gdzie znajdował się kiedyś szpital (Shima Hospital), w pobliżu domu jezuitów,pokazuje, że pozostały dwa budynki nietknięte. Sądzę nawet, że w budynkach widoczne były okna. Jednym z nich był kościół oddalony kilkaset metrów od pierwszego budynku, którego ściany wciąż stały, jedynie zniknął dach. Departament Obrony nigdy oficjalnie nie skomentował tego wydarzenia. Przypuszczam, że zostało ono zaklasyfikowane, jednak nigdy nie poruszane w literaturze przedmiotu. Sądzę, że jest możliwe, iż jezuici zostali poproszeni o to, aby nigdy nie wypowiadali się na ten temat.
Fatima: orędzie tragedii czy nadziei ?
Fragmenty z książki Antonio Borelli
Objawienia Najświętszej Maryi Panny
W czasie objawień Matki Bożej Łucja de Jesus, Franciszek i Hiacynta Marto mieli 10, 9 i 7 lat. Urodzili się: 22 marca 1907, 11 czerwca 1908 i 11 marca 1910 r. Dzieci te mieszkały w Aljustrel, wiosce w parafii Fatima. Objawienia miały miejsce w małym gospodarstwie należącym do rodziców Łucji, zwanym Cova da Iria, jakieś 2,5 km od Fatimy w kierunku Leirii. Matka Boża ukazała się nad krzewem zwanym ilex, karłowatą odmianą dębu, mającym około 1 metra wysokości. Franciszek mógł tylko widzieć Matkę Bożą, nie mógł Jej jednak słyszeć. Hiacynta widziała i słyszała Ją. Natomiast Łucja widziała i słyszała Matkę Bożą oraz rozmawiała z Nią. Objawienia miały miejsce około południa.
Pierwsze objawienie: 13 maja 1917 roku

MATKA BOŻA: „Nie bójcie się, nie zrobię wam nic złego”.
ŁUCJA: „Skąd Pani jest?”
MATKA BOŻA: „Jestem z nieba” (i wzniosła rękę wskazując na niebo).
ŁUCJA: „A czego Pani ode mnie chce?”
MATKA BOŻA: „Przyszłam was prosić, abyście przychodzili tu przez sześć kolejnych miesięcy, trzynastego dnia, o tej samej godzinie. Potem powiem wam, kim jestem i czego chcę. Następnie powrócę tu jeszcze siódmy raz”.
ŁUCJA: „A ja też pójdę do nieba?”
MATKA BOŻA: „Tak, pójdziesz”.
ŁUCJA: „A Hiacynta?”
MATKA BOŻA: „Także”.
ŁUCJA: „A Franciszek?”
MATKA BOŻA: „Również, ale musi jeszcze odmówić wiele różańców”.
ŁUCJA: „Czy Maria das Neves jest już w niebie?”
MATKA BOŻA: „Tak, jest”.
ŁUCJA: „A Amelia?”
MATKA BOŻA: „Będzie w czyśćcu do końca świata.”
„Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On zechce na was zesłać, jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, oraz jako wyproszenie nawrócenia grzeszników?”
ŁUCJA: „Tak, chcemy”.
MATKA BOŻA: „A więc będziecie musieli wiele wycierpieć. Ale łaska Boża będzie waszą pociechą.”
„Wymawiając te ostatnie słowa (łaska Boża etc.), rozchyliła po raz pierwszy dłonie przekazując nam światło – bardzo intensywne, jakby odblask wychodzący z Jej dłoni, które przenikając przez nasze piersi do najgłębszych zakątków duszy, spowodowało, że widzieliśmy siebie w Bogu, który był tym światłem, wyraźniej niż w najlepszym z luster. Wtedy pod wpływem jakiegoś wewnętrznego impulsu również nam przekazanego, padliśmy na kolana i powtarzaliśmy z głębi duszy: „O Przenajświętsza Trójco, uwielbiam Cię! Boże mój, Boże mój, kocham Cię w Przenajświętszym Sakramencie!”
„W chwilę później Matka Boża dodała:
„— Odmawiajcie różaniec codziennie, abyście uprosili pokój dla świata i koniec wojny”.
„Następnie zaczęła się spokojnie unosić w kierunku wschodnim, aż zniknęła w nieskończonej dali. Światło, które Ją otaczało, jak gdyby torowało Jej drogę gęstwinę gwiazd”
Drugie Objawienie: 13 czerwca 1917 roku
Przed drugim objawieniem pastuszkowie powtórnie ujrzeli błysk światła, który nazywali błyskawicą. Nie była to jednak błyskawica, lecz odblask zbliżającego się światła. Niektórzy z widzów, jacy przybyli na wzgórze Cabeço w liczbie około 50, zauważyli, że światło słoneczne zaćmiło się w pierwszych minutach po rozpoczęciu rozmowy. Inni stwierdzili, że krzew pokryty młodymi pędami, nad którym się ukazała Matka Boża, wydawał się uginać pod jakimś ciężarem, zanim Łucja zaczęła mówić. Podczas rozmowy Matki Bożej z dziećmi niektórzy z widzów słyszeli dźwięk podobny do brzęczenia pszczoły.
ŁUCJA: „Czego Pani sobie życzy ode mnie?”
MATKA BOŻA: „Chcę, abyście przyszli tu 13 dnia następnego miesiąca, abyście odmawiali codziennie różaniec i nauczyli się czytać. Potem powiem, czego chcę”.
Wtedy to Łucja poprosiła o uleczenie pewnego chorego.
MATKA BOŻA: „Jeżeli nawróci się, wyzdrowieje w ciągu roku”.
ŁUCJA: „Chciałabym prosić, aby nas Pani zabrała do nieba”.
MATKA BOŻA: „Tak, Hiacyntę i Franciszka zabiorę niedługo. Ty jednak zostaniesz tu przez jakiś czas. Jezus chce posłużyć się tobą, aby ludzie Mnie lepiej poznali i pokochali. Chce On ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Tym, którzy je przyjmą, obiecuję zbawienie. Dusze te będą tak drogie Bogu, jak kwiaty, którymi ozdabiam Jego tron”.
ŁUCJA: „Czy zostanę tu sama?”
MATKA BOŻA: „Nie, córko. Czy bardzo cierpisz? Nie trać odwagi, nie opuszczę cię nigdy. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która zaprowadzi cię do Boga”.
„W chwili, gdy wypowiadała te ostatnie słowa – opowiada Siostra Łucja – rozchyliła swe dłonie i po raz drugi przekazała nam odblask tego niezmiernego światła. W nim widzieliśmy się jakbyśmy byli zanurzeni w Bogu. Hiacynta i Franciszek wydawali się być w części tego światła, która wznosiła się do nieba, a ja w tej, która rozpościerała się na ziemi. Przed prawą dłonią Matki Bożej znajdowało się serce otoczone cierniami, które wydawały się w nie wbijać. Zrozumieliśmy, że było to Niepokalane Serce Maryi znieważane przez grzechy ludzkości, które pragnęło zadośćuczynienia”.
Gdy ta wizja znikła, Pani otoczona nadal światłem, które z Niej promieniowało, wzniosła się nad krzew bez wysiłku, łagodnie unosząc się w kierunku wschodnim, aż znikła zupełnie. Kilka osób znajdujących się najbliżej miejsca wydarzenia zauważyło, że górne gałązki krzewu, nad którym ukazała się Najświętsza Panna, były pochylone w tym samym kierunku, jakby pociągnięte szatami Dziewicy. Dopiero po paru godzinach wróciły do swojej naturalnej pozycji
Trzecie objawienie: 13 lipca 1917 roku
Podczas trzeciego objawienia niewielka szarawa chmurka nadciągnęła nad krzew, słońce zaćmiło się i chłodny powiew przeleciał nad wzgórzem, pomimo że była to pełnia lata. Pan Manuel Marto, ojciec Hiacynty i Franciszka, który wspomina te wydarzenia, podaje, że słyszał również szept czy raczej brzęczenie podobne do odgłosu wydawanego przez muchy uwięzione w pustym dzbanie. Dzieci zobaczyły odblask znanego już sobie światła, po czym nad krzewem ukazała się Matka Boża.
ŁUCJA: „Czego sobie Pani życzy ode mnie?”
MATKA BOŻA: „Chcę, abyście przyszli tu 13 dnia następnego miesiąca i nadal codziennie odmawiali różaniec na cześć Matki Bożej Różańcowej, aby uprosić pokój na świecie i koniec wojny, gdyż tylko Ona będzie mogła wam pomóc”.
ŁUCJA: „Chciałabym prosić, aby Pani powiedziała nam, kim jest i uczyniła jakiś cud, żeby wszyscy uwierzyli, że rzeczywiście nam się Pani ukazuje”.
MATKA BOŻA: „Nadal przychodźcie tutaj co miesiąc. W październiku powiem wam, kim jestem i czego chcę oraz dokonam cudu, który wszyscy zobaczą, aby uwierzyli”.
Następnie Łucja skierowała kilka próśb o nawrócenie grzeszników, uzdrowienia i inne łaski. Matka Boża zawsze odpowiadała tak samo, polecając niezmiennie odmawianie różańca, że w ten sposób otrzymają te łaski w ciągu roku.
Potem dodała: „Ofiarujcie się za grzeszników i powtarzajcie wielokrotnie – zwłaszcza gdy będziecie czynić jakąś ofiarę – “O Jezu, czynię to z miłości dla Ciebie, w intencji nawrócenia grzeszników oraz jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi””.
Pierwsza część tajemnicy: wizja piekła
„Wypowiadając te ostatnie słowa – pisze Siostra Łucja – rozchyliła ponownie dłonie jak w poprzednich dwu miesiącach. Blask [światła, które z nich promieniowało] zdawał się przenikać ziemię i zobaczyliśmy jakby morze ognia. W tym ogniu były zanurzone demony i dusze, jak przezroczyste rozżarzone do czerwoności węgle, czarne lub brązowe, o kształtach ludzkich, unoszące się w pożodze, wznoszone płomieniami, które wypełzały z nich samych wraz z kłębami dymu buchającymi na wszystkie strony, podobne do rozpryskujących się w wielkich pożarach iskier, chwiejne i lekkie. Wszystko to pośród jęków i wycia z bólu i rozpaczy, które przerażały i wywoływały dreszcz grozy. Demony wyróżniały się przerażającymi i ohydnymi kształtami zwierząt, strasznymi, nieznanymi, lecz przezroczystymi jak czarne rozżarzone węgle”.
Wizja trwała chwilę, podczas której Łucja wykrztusiła tylko: „Aj!”. Stwierdziła później, że gdyby nie obietnica Matki Bożej wzięcia jej i jej kuzynów do nieba, wszyscy oni umarliby na miejscu z przerażenia i grozy.
Druga część tajemnicy: zapowiedź kary i sposoby jej uniknięcia
Przerażone i jakby błagające o pomoc dzieci podniosły wzrok na Matkę Bożą, która odezwała się z dobrocią i smutkiem:
MATKA BOŻA: „Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby je zbawić, Bóg chce ustanowić w świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca.
Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, wiele dusz będzie zbawionych i nastanie pokój.
Wojna zmierza ku końcowi. Lecz jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, wybuchnie druga, jeszcze gorsza, w czasie panowania Piusa XI. Gdy zobaczycie noc rozświetloną nieznanym światłem, wiedzcie, że jest to wielki znak, który da wam Bóg, iż nadchodzi kara dla świata za jego zbrodnie w postaci wojny, głodu i prześladowania Kościoła oraz Ojca Świętego.
Aby temu zapobiec, przyjdę prosić o poświęcenie Rosji mojemu Niepokalanemu Sercu oraz o Komunię św. wynagradzającą, w pierwsze soboty miesiąca. Jeżeli moje prośby zostaną wysłuchane, Rosja nawróci się i nastanie pokój. Jeżeli nie, [kraj ten] rozpowszechni swe błędy po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła świętego. Dobrzy będą umęczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć, różne narody będą unicestwione. Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i będzie dany światu na pewien czas pokój.
W Portugalii zawsze będzie zachowany dogmat wiary.
Nie wolno wam tego powtarzać nikomu. Franciszkowi – tak, jemu możecie powiedzieć”.
Trzecia część tajemnicy: prorocza wizja nieuchronnej kary, wielkiej katastrofy i wielkiego powrotu dusz do Boga
Redagując trzecią część tajemnicy, Siostra Łucja nie wskazała dokładnego miejsca, w którym ta część powinna być umieszczona w opisie trzeciego objawienia. Zawsze myślano, że właściwym miejscem dla umieszczenia trzeciej części miałoby miejsce zwrotu etc...., zgodnie z naszym komentarzem w przypisie 11. Jednak w tym przypadku, końcowa wypowiedź „Nie wolno wam tego powtarzać nikomu. Franciszkowi – tak, jemu możecie powiedzieć” znajdowałaby się po wizji, która stanowi właśnie ogłoszoną trzecią tajemnicę, i mogłaby oznaczać, że Franciszek nie miał udziału w tej wizji. Wszystko wskazuje na to, że hipotezę tę należy całkowicie wykluczyć, gdyż Franciszek pomimo, iż nic nie słyszał, to jednak widział wszystko, co się działo. Ponadto w drugiej scenie wizji (przedstawionej poniżej) napisane przez Siostrę Łucję słowa: „mieliśmy wrażenie...”, wyraźnie odnoszą się do trojga dzieci. Stąd też umieściliśmy trzecią część tajemnicy w tym miejscu tj. po zdaniu „Franciszkowi – tak, jemu możecie powiedzieć”, jednocześnie mając nadzieję, że przyszłe wyjaśnienia rozstrzygną tę szczegółową, ale ważną kwestię.
Siostra Łucja zatem pisze:
„J.M.J.
Trzecia część tajemnicy wyjawionej 13 lipca 1917 r. w Cova da Iria-Fatima.
Piszę w duchu posłuszeństwa Tobie, mój Boże, który mi to nakazujesz poprzez Jego Ekscelencję Czcigodnego biskupa Leirii i Twoją i moją Najświętszą Matkę.
Scena pierwsza: groźba kary, która wisi nad światem
Po dwóch częściach, które już przedstawiłam, zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!
Scena druga: straszliwa katastrofa, która pozostawia świat na wpół zrujnowany i powoduje ofiary we wszystkich warstwach społecznych włącznie i na czele z Ojcem Świętym
I zobaczyliśmy w nieogarnionym świetle, którym jest Bóg: “coś podobnego do tego, jak widzi się osoby w zwierciadle, kiedy przechodzą przed nim” Biskupa odzianego w Biel “mieliśmy przeczucie, że jest to Ojciec Święty”. Wielu innych Biskupów, Kapłanów, zakonników i zakonnic wchodzących na stromą górę, na której szczycie znajdował się wielki Krzyż zbity z nieociosanych belek, jak gdyby z drzewa korkowego pokrytego korą; Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem, szedł modląc się za dusze martwych ludzi, których ciała napotykał na swojej drodze; doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego Krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku w ten sam sposób zginęli jeden pod drugim Biskupi, Kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji.
Scena trzecia: Wielki Powrót ludzkości do Boga
Pod dwoma ramionami Krzyża były dwa Anioły, każdy trzymający w ręce konewkę z kryształu, do których zbierali krew męczenników i nią skrapiali dusze zbliżające się do Boga.
Po chwili Matka Boża dodała:
„Gdy odmawiacie różaniec, powtarzajcie po każdej tajemnicy: “O mój Jezu, przebacz nam, zachowaj nas od ognia piekielnego i zaprowadź wszystkie dusze do nieba, zwłaszcza te, które najbardziej tego potrzebują”.
ŁUCJA: „Czy Pani nie życzy sobie ode mnie niczego więcej?”
MATKA BOŻA: „Nie, od ciebie już dziś nic więcej nie chcę”.
„I jak zwykle poczęła wznosić się ku wschodowi, aż zniknęła w bezkresnej dali firmamentu”.
Wtedy dało się słyszeć coś w rodzaju gromu, wskazujące że objawienie dobiegło końca.
Czwarte objawienie: 19 sierpnia 1917 roku
W dniu 13 sierpnia tego roku, gdy czwarte objawienie miało mieć miejsce, dzieci nie mogły być obecne w Cova da Iria, ponieważ zostały uprowadzone przez administratora Ourem, który chciał zmusić je do ujawnienia tajemnicy. Dzieci jednak pozostały nieugięte.
O zwykłej godzinie w Cova da Iria dał się słyszeć grom, po którym nastąpiła błyskawica. Widzowie dostrzegli białą chmurkę, która poszybowała nad krzew i zawisła tam na parę minut. Zaobserwowano także zmianę koloru twarzy widzów, ich odzieży, a także drzew i ziemi. Matka Boża z pewnością przybyła, nie zastała jednak dzieci.

ŁUCJA: „Czego sobie Pani życzy ode mnie?”
MATKA BOŻA: „Chcę, abyście nadal przychodzili trzynastego dnia miesiąca do Cova da Iria i odmawiali różaniec codziennie. W ostatnim miesiącu uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli”.
ŁUCJA: „Co Pani chce, abyśmy zrobili z pieniędzmi, które ludzie zostawiają w Cova da Iria?”
MATKA BOŻA: „Niech sporządzą dwa feretrony. Jeden ty będziesz nosiła z Hiacyntą i dwie inne dziewczynki, ubrane na biało. Drugi niech nosi Franciszek z trzema innymi chłopcami. Pieniądze składane na te feretrony są przeznaczone na święto Matki Bożej Różańcowej, a reszta jako datek na kaplicę, która ma być zbudowana”.
ŁUCJA: „Chciałabym prosić o uzdrowienie kilku chorych”.
MATKA BOŻA: „Tak, niektórych uzdrowię w ciągu roku”. I przybierając smutniejszy wyraz twarzy, znowu poleciła dzieciom praktykowanie umartwień: „Módlcie się, módlcie się wiele i czyńcie ofiary za grzeszników, ponieważ wiele dusz idzie do piekła, bo nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił”.
„I jak zwykle zaczęła unosić się ku wschodowi”.
Dzieci obcięły gałęzie krzewu, nad którym Matka Boża im się ukazała, i zaniosły je do domu. Wydzielały one szczególnie przyjemny zapach.
Piąte objawienie: 13 września 1917 roku
Jak poprzednio, seria zjawisk atmosferycznych dostrzeżona została przez zgromadzonych tam ludzi w liczbie około 15-20 tysięcy osób (a może i więcej): nagłe ochłodzenie atmosfery, zblednięcie słońca do tego stopnia, że można było widzieć gwiazdy, oraz rodzaj deszczu jakby płatków kwiatów czy śniegu, które znikały przed dotknięciem ziemi. Tym razem pojawiła się na horyzoncie świetlista kula, która powoli i majestatycznie zaczęła się przesuwać ze wschodu na zachód, a przy końcu objawienia z powrotem. Dzieci ujrzały, jak zwykle, błysk światła i bezpośrednio po nim Matkę Bożą nad drzewem.
MATKA BOŻA: „Odmawiajcie w dalszym ciągu różaniec, aby uprosić koniec wojny. W październiku ukaże się również Pan Jezus, Matka Boża pod wezwaniem Bolesnej i Karmelitańskiej oraz św. Józef z Dzieciątkiem Jezus, aby pobłogosławić świat. Bóg jest zadowolony z waszych umartwień, ale nie musicie spać ze sznurami. Noście je tylko w dzień”.
ŁUCJA: „Proszono mnie, abym poprosiła Panią o wiele rzeczy; uzdrowienie kilku chorych, uzdrowienie głuchoniemego”.
MATKA BOŻA: „Tak, niektórych uzdrowię, innych nie. W październiku uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli”.
„I zaczynając się wznosić, zniknęła jak zwykle”
Szóste i ostatnie objawienie 13 października 1917 r.
Jak przy poprzednich objawieniach dzieci dostrzegły błysk światła, po którym Matka Boża pojawiła się nad krzewem.
ŁUCJA: „Czego Pani sobie życzy ode mnie?”
MATKA BOŻA: „Chcę ci powiedzieć, aby wybudowano tu kaplicę na moją część. Jestem Matką Boską Różańcową. Odmawiajcie w dalszym ciągu codziennie różaniec. Wojna się skończy, a żołnierze wkrótce wrócą do swoich domów”.
ŁUCJA: „Miałam prosić Panią o wiele rzeczy, abyś uzdrowienie kilku chorych, nawrócenie niektórych grzeszników, etc.”
MATKA BOŻA: „Jednych uzdrowię, innych nie. Trzeba, aby się poprawili i prosili o przebaczenie swoich grzechów”. I ze smutnym wyrazem twarzy dodała: „Niech nie obrażają więcej Boga Naszego Pana, który już i tak jest bardzo obrażany”.
Potem rozchyliwszy dłonie Matka Boża sprawiła, że płynący z nich blask odbił się od słońca. A podczas gdy się wznosiła, Jej własny blask odbijał się od słońca.
W tym momencie Łucja krzyknęła: „Spójrzcie na słońce!”
Gdy Matka Boża zniknęła w bezkresnej dali firmamentu, na oczach dzieci rozegrały się kolejne trzy sceny: pierwsza – symbolizująca tajemnice radosne różańca, druga – bolesne i trzecia – chwalebne. (Tylko Łucja widziała wszystkie trzy sceny; Franciszek i Hiacynta widzieli tylko pierwszą).
Obok słońca pojawili się św. Józef z Dzieciątkiem Jezus na ręku i Matką Boską Różańcową. To była Święta Rodzina. Najświętsza Panna była ubrana na biało, w niebieskim płaszczu, a Dzieciątko Jezus było w jasnoczerwonej sukience. Św. Józef pobłogosławił tłum, czyniąc trzy razy znak krzyża. Dzieciątko Jezus uczyniło to samo.
Następną sceną była wizja Matki Boskiej Bolesnej i Pana Jezusa zgnębionego bólem, w drodze na Kalwarię. Wydawało się, że Pan Jezus pobłogosławił świat. Matka Boża nie miała miecza w piersi. Łucja widziała tylko górną część ciała Pana Jezusa.
Na zakończenie pojawiła się, w chwalebnej wizji, Matka Boska Karmelitańska, ukoronowana na Królową nieba i ziemi, z Dzieciątkiem Jezus na rękach.
Gdy te wizje rozwijały się przed oczami dzieci, wielki tłum, 50-70 tysięcy widzów, stał się świadkiem cudu słońca. Deszcz padał przez cały czas objawienia. W momencie, gdy Matka Boża zakończyła rozmowę z Łucją i zaczęła unosić się ku niebu, a Łucja krzyknęła: „Spójrzcie na słońce!”, chmury nagle rozstąpiły się i słońce ukazało się oczom zgromadzonych jak olbrzymi, srebrny dysk. Świeciło ono z nigdy dotychczas nie widzianą intensywnością, ale nie oślepiało. Trwało to tylko krótką chwilę. Wtem ta ogromna kula zaczęła „tańczyć”. Słońce szybko wirowało jak gigantyczne koło ognia. Zatrzymało się na chwilę i ponownie zaczęło się obracać wokół własnej osi z zawrotną szybkością. Potem brzegi jego stały się purpurowe i zaczęło wirować po niebie, rzucając czerwone języki ognia. Światło to odbijało się na ziemi, na drzewach i krzakach, a nawet na ludzkich twarzach i ubraniach, przybierając różne natężenia blasku i barwy. Powtórzyło się to trzykrotnie i wtedy pędzona szaloną siłą kula zdawała się drżeć, trząść i spadać zygzakiem na przerażony tłum.
Wszystko to trwało może 10 minut. W końcu słońce tym samym zygzakowatym szlakiem powróciło na swoje miejsce i znów, spokojne jak codziennie, zaczęło świecić swym normalnym blaskiem.
Cykl objawień dobiegł końca.
Wiele osób spostrzegło, że ich ubrania ociekające deszczem nagle stały się zupełnie suche.
Cud słońca był widziany również przez licznych świadków znajdujących się w promieniu do 40 km od miejsca objawienia.
Objawienia Anioła Portugalii - przygotowanie do objawień Matki Bożej

Pierwsze zjawienie się Anioła nastąpiło wiosną lub latem 1916 roku w grocie na wzgórzu Cabeço, niedaleko Aljustrel, i miało następujący przebieg, zgodnie z opisem Siostry Łucji:
„Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.
W miarę jak się przybliżał mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14-15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
— Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
— O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
— Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.
I zniknął.
Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.
Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowo. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze.”

— „Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi, chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
— Jak mamy się umartwiać? — zapytałam.
— Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
I zniknął.
Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach, jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliło nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy”
Trzecie zjawienie miało miejsce w końcu lata lub w początkach jesieni 1916 r., po raz kolejny w grocie Cabeço i, zgodnie ze sprawozdaniem Siostry Łucji, przebiegło jak następuje:
„Jak tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: “O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!” Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się Hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i Hostię, zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
— Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.

— Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: “Przenajświętsza Trójco... etc.” i zniknął.
Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi okres czasu. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała. Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.
Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć”
Zjawienia się anioła w 1916 roku były poprzedzone przez trzy inne wizje, od kwietnia do października 1915 roku, w których Łucja i trzy inne dziewczynki, Maria Rosa Matias, Teresa Matias, Maria Justino, widziały również na wzgórzu Cabeco i w innych miejscach, zawieszone w powietrzu nad drzewami doliny, „jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty, w kształcie ludzkiej postaci”. Była to „postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą”. Jest to opis autorstwa Siostry Łucji.
19 marca
Święty Józef
Oblubieniec Najświętszej Maryi Panny

Odnośnie życia św. Józefa musimy polegać na tym, co przekazały o nim Ewangelie. Poświęcają mu one łącznie 26 wierszy, a jego imię wymieniają 14 razy. Osobą św. Józefa zajmują się wprawdzie bardzo żywo także apokryfy: Protoewangelia Jakuba (z w. II), Ewangelia Pseudo-Mateusza (w. VI), Ewangelia Narodzenia Maryi (w. IX), Ewangelia Tomasza (w. II) i Historia Józefa Cieśli (w. IV). Interesują się one rodziną św. Józefa, jego małżeństwem, rodzajem pracy i śmiercią. Zbyt wiele w nich jednak legend, by można je było traktować poważnie. Niewiele mówią one także o latach dzieciństwa i wczesnej młodości św. Józefa.
Józef pochodził z rodu króla Dawida. Wykazuje to św. Mateusz w genealogii przodków św. Józefa. Genealogię przytacza również św. Łukasz. Ta jednak różni się zasadniczo od tej, którą nam przekazuje św. Mateusz. Już Julian Afrykański (w. III) wyraża zdanie, że jest to genealogia Najśw. Maryi Panny. Św. Łukasz, który tak wiele nam podał szczegółów z Jej życia, mógł nam i jej rodowód również przekazać. Na mocy prawa lewitatu św. Józef mógł być synem Jakuba, a równocześnie adoptowanym synem Heli, noszącego także w tradycji chrześcijańskiej imię Joachima, który był ojcem Najświętszej Panny. Tak więc genealogia przytoczona przez św. Łukasza wyliczałaby przodków Maryi rzeczywistych, a odnośnie Józefa jego przodków zalegalizowanych. Taka jest dzisiaj opinia przez wielu biblistów przyjęta.
Mimo wysokiego pochodzenia Józef nie posiadał żadnego majątku. Na życie zarabiał stolarstwem i pracą jako cieśla. Zdaniem św. Justyna (ok. 100 - ok. 166), który żył bardzo blisko czasów Apostołów, św. Józef wykonywał sochy drewniane i jarzma na woły. Przygotowywał więc narzędzia gospodarcze i rolnicze. Autor Pseudoewangelii Filipa (w. III) nazywa Józefa stolarzem. Zaręczony z Maryją, Józef stanął przed tajemnicą cudownego poczęcia. Św. Józef nie był według ciała ojcem Chrystusa. Był nim jednak według prawa żydowskiego jako prawomocny małżonek Maryi. Chociaż więc Maryja porodziła Pana Jezusa dziewiczo, to jednak wobec prawa żydowskiego i otoczenia św. Józef był uważany za ojca Pana Jezusa. Tak go też nazywają Ewangelie. W takiej sytuacji trzeba było wykazać, że Józef pochodził w prostej linii od króla Dawida, jak to zapowiadali prorocy. Pochodziła też według św. Łukasza z rodu Dawida także Matka Boża. Pan Jezus pochodził zatem z rodu Dawida i poprzez Matkę (materialnie), i poprzez św. Józefa (prawnie).

Ikonografia zwykła przedstawiać św. Józefa jako starca. W rzeczywistości św. Józef był młodzieńcem w pełni męskiej urody i sił. Sztuka chrześcijańska zostawiła wiele tysięcy wizerunków św. Józefa w rzeźbie i w malarstwie.
Ojcowie i pisarze Kościoła podkreślają, że do tak bliskiego życia z Jezusem i Maryją Opatrzność wybrała męża o niezwykłej cnocie. Dlatego Kościół słusznie stawia św. Józefa na czele wszystkich świętych i daje mu tak wyróżnione miejsce w hagiografii. O św. Józefie pierwszy pisał Orygenes, chwaląc go jako "męża sprawiedliwego". Św. Jan Złotousty wspomina jego łzy i radości; św. Augustyn pisze o legalności jego małżeństwa z Maryją i o jego prawach ojcowskich; św. Grzegorz z Nazjanzu wynosi godność św. Józefa ponad wszystkich świętych; św. Hieronim wychwala dziewictwo św. Józefa. Z pisarzy późniejszych o św. Józefie wypada wymienić: św. Damiana, św. Alberta Wielkiego, św. Tomasza z Akwinu, św. Bonawenturę, Dunsa Szkota i innych. Pierwszy specjalny Traktat o 12 wyróżnieniach św. Józefa zostawił słynny kanclerz Sorbony paryskiej, Jan Gerson (1416). Izydor z Isolani napisał o św. Józefie pierwszą Summę (ok. 1528). Godność św. Józefa wysławiali w kazaniach św. Bernard z Clairvaux, św. Wincenty Ferreriusz (+ 1419), bł. Bernardyn z Faltre (+ 1494), bł. Bernardyn z Busto (+ 1500). Św. Bernardyn ze Sieny (+ 1444) wprost wyrażał przekonanie, że św. Józef osobnym przywilejem Bożym, jak Matka Najświętsza, został wskrzeszony i z ciałem wzięty do nieba oraz że św. Józef w łonie matki został oczyszczony z grzechu pierworodnego. Podobną opinię wyraża św. Franciszek Salezy. O dozgonnej dziewiczości św. Józefa piszą: św. Hieronim, Teodoret, św. Augustyn, św. Beda, św. Rupert, św. Piotr Damiani, Piotr Lombard, św. Albert Wielki, św. Tomasz z Akwinu i wielu innych. Dzisiaj jest to zdanie powszechnie przyjęte.

Do szczególnych czcicieli św. Józefa zaliczał się również św. Jan Bosko. Stawiał on św. Patriarchę za wzór swojej młodzieży rzemieślniczej. W roku 1859 do modlitewnika, który ułożył dla swoich synów duchowych i chłopców, dodał nabożeństwo do 7 boleści i do 7 radości św. Józefa; dodał również modlitwę do św. Józefa o łaskę cnoty czystości i dobrej śmierci; wreszcie dołączył pieśń do św. Józefa. Propagował nabożeństwo 7 niedzieli do uroczystości św. Józefa. W tym samym roku św. Jan Bosko założył wśród swojej młodzieży Stowarzyszenie pod wezwaniem Św. Józefa. W roku 1868 wydał drukiem czytanki o św. Józefie. Miesiąc marzec w roku obchodził jako miesiąc św. Józefa osobnym, codziennym nabożeństwem i czytankami o św. Józefie. Św. Leonard Murialdo, przyjaciel św. Jana Bosko, założył zgromadzenie zakonne pod wezwaniem św. Józefa (józefici).
Jan XXIII (Józef Roncalli) wpisał imię św. Józefa do kanonu Mszy świętej wpisał imię (I Modlitwa Eucharystyczna - Kanon Rzymski). Wydał także osobny List Apostolski o odnowieniu nabożeństwa do Niebiańskiego Patrona (1961). Św. Józefa uczynił patronem II Soboru Watykańskiego (1962-1965).
Na Wschodzie po raz pierwszy spotykamy się ze wspomnieniem liturgicznym św. Józefa już w wieku IV w klasztorze św. Saby pod Jerozolimą. Na Zachodzie spotykamy się ze świętem znacznie później, bo dopiero w wieku VIII. W pewnym manuskrypcie, znalezionym w Centralnej Bibliotece Zurichu, spotykamy się w wieku VIII ze wzmianką o pamiątce św. Józefa obchodzonej 20 marca. W martyrologiach z wieku X: Fuldy, Ratisbony, Stavelot, Werden nad Ruhrą, w Raichenau i w Weronie jest wzmianka o święcie św. Józefa dnia 19 marca. Pierwsze pełne oficjum kanoniczne spotykamy w wieku XIII w klasztorze benedyktyńskim: w Liege i w Austrii w klasztorze św. Floriana (w. XIII). Z tego samego wieku również pochodzi pełny tekst Mszy świętej. Serwici na kapitule generalnej ustanowili w 1324 roku, że co roku będą obchodzić pamiątkę św. Józefa. Podobnie uchwalili franciszkanie (1399) i karmelici (koniec w. XIV). O święcie tym wspomina Jan Gerson w 1416 roku na soborze w Konstancji. Do brewiarza i mszału rzymskiego wprowadził to święto papież Sykstus IV w 1479 roku. Papież Grzegorz XV w 1621 roku rozszerzył je na cały Kościół. Potwierdził je papież Urban VIII w 1642 roku. W wieku XIX przełożeni generalni 43 zakonów wystosowali do papieża prośbę, do ojców soboru, o ogłoszenie św. Józefa patronem Kościoła. Papież Pius IX przychylił się do prośby i dekretem Quaemadmodum Deus z dnia 10 września 1847 roku wprowadził odrębne święto liturgiczne Opieki świętego Józefa. Wysłał też list do biskupów świata z wyjaśnieniem i uzasadnieniem, jakie pobudki skłoniły go do ustanowienia tego święta.

Papież Benedykt XIII w roku 1726 włączył imię św. Józefa do litanii Wszystkich Świętych. Benedykt XV włączył również wezwanie o św. Józefie do modlitw zaczynających się od słów: "Niech będzie Bóg uwielbiony". Papież Leon XIII wydał pierwszą w dziejach Kościoła encyklikę o św. Józefie: Quamquam pluries. Papież św. Pius X zatwierdził litanię do św. Józefa do publicznego odmawiania i dodał do niej wezwanie: "Święty Józefie Opiekunie Kościoła Świętego". Papież Leon XIII wprowadził do modlitw po Mszy świętej osobną modlitwę do św. Józefa (1884). Papież Benedykt XV do Mszy świętej włączył osobną prefację o św. Józefie (1919). Do dziś lokalnie bywa także obchodzone (w niektórych zakonach i miejscach) święto Zaślubin Maryi ze św. Józefem (23 stycznia).
Apokryfy i pisma Ojców Kościoła wysławiają jego cnoty i niewysłowione powołanie - oblubieńca Maryi, żywiciela i wychowawcy Jezusa. Jest patronem Kościoła powszechnego, licznych zakonów, krajów, m.in. Austrii, Czech, Filipin, Hiszpanii, Kanady, Portugalii, Peru, wielu diecezji i miast oraz patronem małżonków i rodzin chrześcijańskich, ojców, sierot, a także cieśli, drwali, rękodzielników, robotników, rzemieślników, wszystkich pracujących i uciekinierów. Wzywany jest także jako patron dobrej śmierci.
W ikonografii św. Józef przedstawiany jest z Dziecięciem Jezus na ręku, z lilią w dłoni. Jego atrybutami są m. in. narzędzia ciesielskie: piła, siekiera, warsztat stolarski; bukłak na wodę, kij wędrowca, kwitnąca różdżka (Jessego), miska z kaszą, lampa, winorośl.
12 grudnia
Najświętsza Maryja Panna z Guadalupe
Zobacz także: • Święty Finian, opat |

Początkowo biskup Meksyku nie dał wiary Juanowi. Juan więc poprosił Maryję o jakiś znak, którym mógłby przekonać biskupa. W czasie kolejnego spotkania Maryja kazała Indianinowi wejść na szczyt wzgórza. Rosły tam przepiękne kwiaty. Madonna poleciła Juanowi nazbierać całe ich naręcze i schować je do tilmy (był to rodzaj indiańskiego płaszcza, opuszczony z przodu jak peleryna, a z tyłu podwiązany na kształt worka). Juan szybko spełnił to polecenie, a Maryja sama starannie poukładała zebrane kwiaty. Juan natychmiast udał się do biskupa i w jego obecności rozwiązał rogi swojego płaszcza. Na podłogę wysypały się kastylijskie róże, a biskup i wszyscy obecni uklękli w zachwycie. Na rozwiniętym płaszczu zobaczyli przepiękny wizerunek Maryi z zamyśloną twarzą o ciemnej karnacji, ubraną w czerwoną szatę, spiętą pod szyją małą spinką w kształcie krzyża. Jej głowę przykrywał błękitny płaszcz ze złotą lamówką i gwiazdami, spod którego widać było starannie zaczesane włosy z przedziałkiem pośrodku. Maryja miała złożone ręce, a pod stopami półksiężyc oraz głowę serafina. Za Jej postacią widoczna była owalna tarcza promieni.
Właśnie ów płaszcz Juana Diego, wiszący do dziś w sanktuarium wybudowanym w miejscu objawień, jest słynnym wizerunkiem Matki Bożej z Guadalupe. Na obrazie nie ma znanych barwników ani śladów pędzla. Na materiale nie znać upływu czasu, kolory nie wypłowiały, nie ma na nim śladów po przypadkowym oblaniu żrącym kwasem. Oczy Matki Bożej posiadają nadzwyczajną głębię. W źrenicy Madonny dostrzeżono niezwykle precyzyjny obraz dwunastu postaci.

Gdy rozeszła się wieść o objawieniach, o niezwykłym obrazie i o tym, że Matka Boża zdeptała głowę węża, Indianie zrozumieli, że pokonała Ona straszliwego boga Quetzalcoatla. Pokorna młoda Niewiasta przynosi w swoim łonie Boga, który stał się człowiekiem, Zbawicielem całego świata. Pod wpływem objawień oraz wymowy obrazu Aztekowie masowo zaczęli przyjmować chrześcijaństwo. W ciągu zaledwie sześciu lat po objawieniach aż osiem milionów Indian przyjęło chrzest. Dało to początek ewangelizacji całej Ameryki Łacińskiej.
3 maja 1953 roku kardynał Miranda y Gomez, ówczesny Prymas Meksyku, na prośbę polskiego Episkopatu oddał Polskę w opiekę Matki Bożej z Guadalupe. Do dziś kopia obrazu z meksykańskiego sanktuarium znalazła się w ponad stu kościołach w Polsce. Polacy czczą Madonnę z Guadalupe jako Patronkę Życia Poczętego, ponieważ przedstawiona jest na obrazie w stanie błogosławionym.
30 LISTOPADA
Święty Andrzej, Apostoł

Apostołowie Andrzej, Jan i Piotr nie od razu na stałe połączyli się z Panem Jezusem. Po pierwszym spotkaniu w pobliżu Jordanu wrócili do Galilei do swoich zajęć. Byli rybakami zamożnymi, skoro mieli własne łodzie i sieci. Tam ich Chrystus po raz drugi wezwał i odtąd pozostaną z nim aż do Jego śmierci i wniebowstąpienia. Spotkanie nad Jeziorem Genezaret i powtórne wezwanie przekazał nam św. Mateusz: "Gdy (Jezus) przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci, Szymona, zwanego Piotrem i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro: byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za nim" (Mt 4, 18-20). Św. Łukasz dorzuca szczegół, że powołanie to łączyło się z cudownym połowem ryb (Łk 5, 1-11). Tak więc Pan Jezus niezwykłym cudem chciał umocnić w swoich pierwszych uczniach wiarę w siebie, że jest naprawdę tym, za kogo się podaje.
W Ewangeliach św. Andrzej występuje jeszcze dwa razy. Kiedy Pan Jezus przed cudownym rozmnożeniem chleba zapytał Filipa: "Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?" - św. Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: "Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu?" (J 6, 5. 9). I jeszcze raz występuje św. Andrzej, kiedy pośredniczy, aby poganie także mogli ujrzeć Chrystusa i z nim się zetknąć bezpośrednio: "A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon (Bogu) w czasie święta byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy, i prosili go mówiąc: «Panie, chcemy ujrzeć Jezusa». Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi" (J 12, 20-22). Chodziło w tym wypadku o prozelitów.
W spisie Apostołów wymieniany jest na drugim (Mt i Łk) lub czwartym (Mk) miejscu. Przez cały okres publicznej działalności Pana Jezusa należał do Jego najbliższego otoczenia. W domu Andrzeja i Piotra w Kafarnaum Chrystus niejednokrotnie się zatrzymywał. Andrzej był świadkiem cudu w Kanie (J 1, 40 - 2, 12) i cudownego rozmnożenia chleba (J 6, 8 nn).
W tradycji usiłowano wybadać ślady jego apostolskiej działalności po Zesłaniu Ducha Świętego. Orygenes (+ 254) wyraża opinię, że św. Andrzej pracował w Scytii, w kraju leżącym pomiędzy Dunajem a Donem. Byłby to zatem Apostoł Słowian, których tu właśnie miały być pierwotne siedziby. Według św. Hieronima (+ 421), św. Andrzej miał także pracować w Poncie, w Kapadocji, w Galicji i Bitynii, skąd udał się do Achai. Ten sam pogląd podziela Teodoret (+ 458), który twierdzi, że św. Andrzej przeszedł ze Scytii do Tracji i Epiru, aby zakończyć życie śmiercią męczeńską w Achai. Wszystkie źródła są zgodne, że św. Andrzej zakończył swoje apostolskie życie śmiercią męczeńską w Patras w Achai, na drzewie krzyża. Patras leży na Peloponezie przy ujściu Zatoki Korynckiej.
Niemniej pilne zainteresowanie osobą i działalnością, a zwłaszcza śmiercią św. Andrzeja okazują apokryfy: Dzieje Andrzeja z wieku II-III oraz Męka św. Andrzeja z wieku IV. Są to dokumenty bardzo dawne, sięgające niemal czasów apostolskich. Zwłaszcza Dzieje Andrzeja cieszyły się kiedyś wielkim powodzeniem. Według tych źródeł po Zesłaniu Ducha Świętego Andrzej miał pracować w Poncie i Bitynii (dzisiaj zachodnia Turcja) oraz w Tracji (Bułgaria), Scytii (dolny bieg Dunaju) i Grecji. Tam też, w Patras, 30 listopada 65 lub 70 roku, przeżegnawszy zebranych wyznawców, został ukrzyżowany głową w dół na krzyżu w kształcie litery X. Wyrok ten przyjął z wielką radością - cieszył się, że umrze na krzyżu, jak Jezus.
Kult św. Andrzeja był w Kościele bardzo zawsze żywy. Liturgia bizantyjska określa św. Andrzeja przydomkiem Protokleros, co znaczy "pierwszy powołaniem", gdyż obok św. Jana pierwszy został przez Chrystusa wezwany na Apostoła. Achaja się chlubi, że jego pierwszym metropolitą był św. Andrzej.

Kult św. Andrzeja był w różnych krajach zawsze bardzo żywy. Święty Grzegorz I Wielki założył ku jego czci klasztor i kościół w Rzymie. Otrzymał także relikwie Apostoła z Konstantynopola (+ 604). Wiele narodów i państw ogłosiło św. Andrzeja za swojego szczególnego patrona. Tak uczyniły: Neapol, Niderlandy, Szkocja, Hiszpania, arcybiskupstwo Brunszwiku, księstwo Burgundii, Limburg, Luksemburg, Mantua i Szlezwig, a z innych krajów - Bitynia, Grecja, Holandia, Niemcy, Pont, Prusy, Rosja i Sycylia. Także bardzo wiele miast chlubi się patronatem św. Andrzeja: Agde, Aranches, Baeza, Bordeaux, Brescia, Bruggia, Hanower, Neapol, Orange, Pesaro, Rawenna, Rochester. Jest także patronem małżeństw, podróżujących, rybaków, rycerzy, woziwodów, rzeźników. Orędownik zakochanych, wspomaga w sprawach matrymonialnych i wypraszaniu potomstwa. Dużą czcią cieszył się św. Andrzej również w Polsce. Istniał u nas zwyczaj wróżb andrzejkowych. Dziewczęta lały wosk roztopiony na wodę i zgadywały z figur, jakie się tworzą, która będzie miała pierwsza wesele.

W ikonografii św. Andrzej Apostoł przedstawiany jest jako starszy mężczyzna o gęstych, siwych włosach i krzaczastej, krótkiej brodzie. Jako apostoł nosi długi płaszcz. Czasami ukazywany jako rybak w krótkiej tunice. Powracającą sceną w sztuce religijnej jest chwila jego ukrzyżowania. Atrybutami Świętego są: "krzyż św. Andrzeja" w kształcie litery X, księga, ryba, sieć.
22 listopada
Święta Cecylia, dziewica i męczennica

Zasadniczym dokumentem, którym dysponujemy, jest pochodzący z V w. opis jej męczeńskiej śmierci. Według niego Cecylia była dobrze urodzoną Rzymianką. Przyszła na świat na początku III w. Była ponoć olśniewająco piękna. Według starej tradycji z miłości do Chrystusa złożyła ślub czystości, chociaż rodzice obiecali już jej rękę również dobrze urodzonemu poganinowi Walerianem. W przeddzień ślubu Cecylia opowiedziała mu o swym postanowieniu i o wierze chrześcijańskiej. Gdy Walerian chciał ujrzeć anioła, który miał stać na straży czystości Cecylii, ta odpowiedziała: "Ty nie znasz prawego Boga; dopóki nie przyjmiesz chrztu, nie będziesz go mógł ujrzeć". W ten sposób pozyskała Waleriana dla Chrystusa. Zaprowadziła go w tajemnicy do papieża św. Urbana I. Ten pouczył Waleriana o prawdach wiary i udzielił mu chrztu. Gdy wrócił do domu Cecylii, ujrzał ją zatopioną w modlitwie, a przy niej stojącego w jasności anioła, który w postaci młodzieńca trzymał w ręku dwa wieńce - z róż i lilii - które włożył na głowę Waleriana i Cecylii. Powiedział przy tym: "Te wieńce przez zachowanie czystości zachowajcie nietknięte, bom je wam od Boga przyniósł".
Walerian przyprowadził do papieża także swego brata, Tyburcjusza. On również przyjął chrzest. Gdy wszedł do mieszkania Waleriana, uderzyła go przedziwna woń róż i lilii. Walerian wyjawił mu znaczenie tego zapachu.
Wkrótce potem wybuchło prześladowanie. Skazano na śmierć Waleriana i Tyburcjusza. Kiedy namiestnik-sędzia, Almachiusz, dowiedział się, że Cecylia jest chrześcijanką i że zarówno własny majątek, jak i majątek Waleriana rozdała ubogim, kazał ją aresztować. Żołnierze, oczarowani jej pięknością, błagali ją, by nie narażała swego młodego życia. Cecylia odpowiedziała jednak: "Nie lękajcie się spełnić nakazu, bowiem moją młodość doczesną zamienicie na wieczną młodość u mego oblubieńca, Chrystusa". Pod wpływem jej odpowiedzi miało nawrócić się 400 żołnierzy, których przyprowadziła do św. Urbana, by udzielił im chrztu.
Sędzia, urzeczony jej urodą, błagał ją również, by miała wzgląd na swoją młodość. Gdy Cecylia nie ustępowała, próbował zmusić ją do wyparcia się wiary stosując męki. Kazał zawiesić ją nad ogniem w łaźni i dusić ją parą. Cecylia zaś cudem Bożym zamiast duszącego dymu czuła orzeźwiający ją powiew wiatru. Rozgniewany namiestnik kazał ją wtedy ściąć mieczem. Kat wszakże na widok tak pięknej i młodej osoby nie miał odwagi jej zabić. Trzy razy ją uderzył, ale nie zdołał pozbawić jej życia. Płynącą z jej szyi krew zebrali ze czcią chrześcijanie jako najcenniejszą relikwię. Po trzech dniach Cecylia oddała Bogu ducha.
Ciało św. Cecylii, w nienaruszonym stanie, w pozycji leżącej, lekko pochylone ku ziemi odkryto dopiero w 824 r. w katakumbach św. Kaliksta, a następnie na polecenie papieża św. Paschalisa I złożono w bazylice jej poświęconej na Zatybrzu. Bazylika ta stoi na miejscu, w którym Cecylia zamieszkała niegdyś ze swym mężem. Wybudowano ją w IV w.
Imię św. Cecylii wymieniane jest w Kanonie Rzymskim. Jest patronką chórzystów, lutników, muzyków, organistów, zespołów wokalno-muzycznych. Legenda bowiem głosi, że grała na organach. Organy wodne były znane wówczas w Rzymie, ale były bardzo wielką rzadkością. otrzymał je np. cesarz Neron w darze ze Wschodu. Nie wiadomo, czy Cecylia mogła grać na organach - prawdopodobne jest jednak, że grała na innym instrumencie. Ówczesne panie rzymskie kształciły się często w grze na harfie.
W ikonografii św. Cecylia przedstawiana jest jako orantka. Późniejsze prezentacje ukazują ją w tunice z palmą męczeńską w dłoni. Czasami gra na organach. Jej atrybutami są: anioł, instrumenty muzyczne - cytra, harfa, lutnia, organy, płonąca lampka, miecz, wieniec z białych i czerwonych róż - oznaczających jej niewinność i męczeństwo.
UROCZYSTOŚĆ CHRYSTUSA KRÓLA WSZECHŚWIATA
www.mateusz.pl/czytania
20 LISTOPADA 2011
Dzisiejsze czytania: Ez 34,11-12.15-17; Ps 23,1-3.5-6; 1 Kor 15,20-26.28; Mk 11,10; Mt 25,31-46
Uroczystość tę wprowadził do liturgii papież Pius XI encykliką Quas Primas z 11 grudnia 1925 r. na zakończenie roku jubileuszowego. Nakazał wtedy, aby we wszystkich kościołach tego dnia po głównym nabożeństwie przed wystawionym Najświętszym Sakramentem odmówić litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz akt poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu. Początkowo uroczystość obchodzono w ostatnią niedzielę października; reforma soborowa przeniosła jej termin na ostatnią niedzielę roku liturgicznego. Pius XI, uzasadniając swą decyzję, pisał m.in.:

Lecz jeżeli głębiej wnikniemy w rzecz, widzimy, iż we właściwym tego słowa znaczeniu imię i władzę króla należy przyznać Chrystusowi jako Człowiekowi, albowiem tylko o Chrystusie jako Człowieku można powiedzieć, iż otrzymał od Ojca "władzę i cześć, i królestwo"; Chrystus bowiem, jako Słowo Boga, będąc współistotnym Ojcu, wszystko ma wspólne z Ojcem, a więc także najwyższe i nieograniczone władztwo nad wszystkim stworzeniem.
Uroczystość ta ma nam uświadomić, że Chrystus jest Królem całego stworzenia - wszechświata. Jego panowanie nie wynika z jakichś dokonań, z wybrania czy z wywalczenia tej godności. On jest Królem, bo jest Bogiem-Człowiekiem, Stworzycielem i Odkupicielem. Z tego właśnie tytułu ma absolutną władzę. Bóg nie tylko stworzył świat, ale ciągle go stwarza i nim włada. Królestwo Jezusa jest czymś zupełnie innym od wszystkich królestw ziemskich. Dotyczy ono wszystkich narodów, wszystkich miejsc i wszystkich czasów. Ono już istnieje w Kościele, choć jeszcze nie zostało do końca wypełnione. Dlatego właśnie w codziennej modlitwie, którą zostawił nam sam Chrystus, wołamy z nadzieją:
Adveniat regnum tuum!
Przyjdź królestwo Twoje!Chociaż Chrystus nigdy nie nosił korony królewskiej, nie trzymał w ręku berła i nie zasiadał na tronie królewskim, tytuł Króla najzupełniej Mu się należy i to w zakresie, jakim nie dysponował żaden władca świata.
Władcy ziemscy nabywają tytuł królewski przez dziedziczenie, nominację i podbój. Wszystkie trzy tytuły dają Chrystusowi pełne prawo do korony i najwyższej władzy. Jako człowiek, w swej ludzkiej naturze, pochodził on przecież w prostej linii od króla Izraela, Dawida. Wykazują to Ewangeliści, podając Jego rodowód (Mt 1, 5-16; Łk 3, 23-38). W narodzie wybranym ta prawda była tak pospolicie znana, że powszechnie nazywano Go Synem Dawida (Mt 22, 41-46; Mk 12, 35-37; Łk 1, 27. 32; 20, 41-44; 2 Tm 2, 8; Ap 22, 16). Tak więc z krwi i dziedziczenia Chrystus miał prawo do tytułu Króla.
Chrystus jest ponadto Synem Bożym, naturą równy Bogu, drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej. Jako taki jest Panem nieba i ziemi, Panem najwyższym i absolutnym, wobec którego wszelkie królestwa ziemskie są nieporównywalne. Aby to powszechne władztwo Jezusa podkreślić, liturgia dodała do tytułu "Król" dopełniacz "Wszechświata".
Pieśni:
CHRISTUS VINCIT.
http://www.youtube.com/watch?v=aEQxTkFQ-KM&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=WxFR7n39z7o&feature=related
Sanctus.pl
Objawienia dusz czyśćcowych Marii Simmy |
(...)Pewnego razu pojawił się lekarz, który skarżył się, że musi cierpieć za to, że zastrzykami skracał życie chorych, by nie musieli tak bardzo cierpieć. Te cierpienia miałyby dla duszy czyśćcowej nieskończoną wartość, gdyby były znoszone cierpliwie. Wolno oczywiście uśmierzać ból, ale nie wolno środkami chemicznymi skracać życia człowieka.
„Po co ci to wiadro?", zapytałam pewną kobietę, którą spotkałam z wiadrem w ręku. „To jest mój klucz do nieba! - odpowiedziała rozpromieniona. - Nie modliłam się nigdy za wiele, rzadko chodziłam do kościoła, ale raz zdarzyło mi się przed Bożym Narodzeniem wysprzątać za darmo cały dom pewnej biednej, starej kobiecie. To było moje wybawienie!".Niezapomniane było też dla mnie spotkanie z tym księdzem, którego prawa dłoń była czarna. Zapytałam go, skąd to się wzięło. „Powinienem był więcej błogosławić! - wyjaśnił mi. - Powtarzaj to każdemu księdzu, którego spotkasz, że trzeba udzielać więcej błogosławieństw. W ten sposób można rozdzielać więcej łask i osłabić moc szatana".
„Znasz mnie?", zapytała mnie pewna dusza czyśćcowa. Musiałam odpowiedzieć przecząco. „Ależ spotkałaś się już ze mną. W roku 1932 jechałaś pociągiem do Hall, wtedy byłem twoim towarzyszem podróży."W tym momencie wszystko stało się dla mnie jasne: był to mężczyzna, który wówczas wygadywał głośno na kościół i religię. Chociaż miałam wtedy zaledwie 17 lat, zebrałam się na odwagę i powiedziałam mu, że nie jest chyba dobrym człowiekiem, skoro tak poniewiera rzeczy święte. „Jesteś za młoda - odpowiedział - żebyś mogła mnie pouczać."„Mimo to jestem mądrzejsza od ciebie!", odgryzłam się. Na to mężczyzna spuścił głowę i nic więcej nie odrzekł. Kiedy wysiadł, poprosiłam Zbawiciela: Panie, nie pozwól tej duszy iść na zatracenie? „Ta twoja modlitwa mnie uratowała - wyjaśniła mi na koniec dusza – inaczej byłbym zgubiony."Co dzieje się z samobójcami, czy są zgubieni? Nie, w większości przypadków są niepoczytalni, kiedy to robią. O wiele większą odpowiedzialność ponoszą ci, którzy są winni ich samobójstwa.
Czy także ludzie innej wiary trafiają do czyśćca? Tak, nawet tacy, którzy nie wierzyli w czyściec. Nie cierpią jednak tam tak ciężko jak katolicy, ponieważ brak im było w życiu tej samej łaski. Jednak nie osiągną oni tej samej szczęśliwości wiecznej.Co pomaga duszom czyśćcowym?
Najcenniejszą pomocą jest bez wątpienia ofiara Mszy świętej, ale tylko na tyle, na ile zmarła osoba ceniła ją za życia. Także tu spełnia się przysłowie: Co się sieje, to się zbiera. Liczą się też Msze w dni powszednie, nie tylko obowiązkowe Msze w niedziele i święta.
Oczyw

Kto tak myśli i postępuje, będzie musiał po śmierci długo czekać, by pomogła mu jakaś Msza święta odprawiona w jego intencji, właśnie dlatego, że mało ją cenił za życia. Jeśli sami nie możemy, wysyłajmy choć nasze dzieci w wieku szkolnym możliwie często. W wielu miejscowościach na Mszach w dni powszednie w ogóle nie widuje się już dzieci.
Gdyby ludzie wiedzieli, jaką wartość ma Msza święta dla życia wiecznego, także i w dni powszednie, kościoły byłyby pełne. W godzinie śmierci Msze święte, w których nabożnie uczestniczyliśmy, są naszym największym skarbem, są o wiele cenniejsze niż te odprawiane za nas po śmierci.
Maria Simma
Litania do Wszystkich Świętych

Ilekroć w poszczególnych częściach litanii przewidziane są dwie formuły oznaczone literami A i B, celebrans lub kantorzy mogą wybrać jedną z nich. W wykazie świętych można na właściwym miejscu włączyć pewne imiona świętych, np. patronów, tytułu kościoła, założycieli diecezji i zakonów itp. Podobnie w czasie nabożeństw błagalnych w różnych potrzebach można dodać wezwania dostosowane do okoliczności.
Kyrie, elejson. |
Chryste, elejson. Kyrie, elejson. |
Chryste, usłysz nas. |
Chryste, wysłuchaj nas. |
I. BŁAGANIA DO BOGA |
|
Albo A: |
|
Panie, zmiłuj się nad nami. |
Panie, zmiłuj się nad nami. |
Chryste, zmiłuj się nad nami. |
Chryste, zmiłuj się nad nami. |
Panie, zmiłuj się nad nami. |
Panie, zmiłuj się nad nami. |
Albo B: |
|
Ojcze z nieba, Boże, |
zmiłuj się nad nami. |
Synu, Odkupicielu świata, Boże, |
zmiłuj się nad nami. |
Duchu Święty, Boże, |
zmiłuj się nad nami. |
Święta Trójco, Jedyny Boże, |
zmiłuj się nad nami. |
II. WEZWANIA DO ŚWIĘTYCH |
|
Święta Maryjo, |
módl się za nami. |
Święta Boża Rodzicielko, |
módl się za nami. |
Święta Panno nad pannami, |
módl się za nami. |
Święci Michale, Gabrielu i Rafale, |
módlcie się za nami. |
Wszyscy święci Aniołowie, |
módlcie się za nami. |
Patriarchowie i Prorocy |
|
Święty Abrahamie, |
módl się za nami. |
Święty Mojżeszu, |
módl się za nami. |
Święty Eliaszu, |
módl się za nami. |
Święty Janie Chrzcicielu, |
módl się za nami. |
Święty Józefie, |
módl się za nami. |
Wszyscy święci Patriarchowie i Prorocy, |
módlcie się za nami. |
Apostołowie i Uczniowie |
|
Święci Piotrze i Pawle, |
módlcie się za nami. |
Święty Andrzeju, |
módl się za nami. |
Święty Janie i Jakubie, |
módlcie się za nami. |
Święty Tomaszu, |
módl się za nami. |
Święty Mateuszu, |
módl się za nami. |
Wszyscy święci Apostołowie, |
módlcie się za nami. |
Święty Łukaszu, |
módl się za nami. |
Święty Marku, |
módl się za nami. |
Święty Barnabo, |
módl się za nami. |
Święta Mario Magdaleno, |
módl się za nami. |
Wszyscy święci Uczniowie Pańscy, |
módlcie się za nami. |
Męczennicy |
|
Święty Szczepanie, |
módl się za nami. |
Święty Ignacy Antiocheński, |
módl się za nami. |
Święty Polikarpie, |
módl się za nami. |
Święty Justynie, |
módl się za nami. |
Święty Wawrzyńcze, |
módl się za nami. |
Święty Cyprianie, |
módl się za nami. |
Święty Bonifacy, |
módl się za nami. |
Święty Wojciechu, |
módl się za nami. |
Święty Stanisławie, |
módl się za nami. |
Święty Tomaszu Becket, |
módl się za nami. |
Święci Janie i Tomaszu z Anglii, |
módlcie się za nami. |
Święty Pawle z Japonii, |
módl się za nami. |
Święci Izaaku i Janie z Ameryki, |
módlcie się za nami. |
Święty Piotrze z Polinezji, |
módl się za nami. |
Święty Karolu z Ugandy, |
módl się za nami. |
Święte Perpetuo i Felicyto, |
módlcie się za nami. |
Święta Agnieszko, |
módl się za nami. |
Święta Mario Goretti, |
módl się za nami. |
Wszyscy święci Męczennicy, |
módlcie się za nami. |
Biskupi i Doktorzy Kościoła |
|
Święci Leonie i Grzegorzu, |
módlcie się za nami. |
Święty Ambroży, |
módl się za nami. |
Święty Hieronimie, |
módl się za nami. |
Święty Augustynie, |
módl się za nami. |
Święty Atanazy, |
módl się za nami. |
Święci Bazyli i Grzegorzu z Nazjanzu, |
módlcie się za nami. |
Święty Janie Chryzostomie, |
módl się za nami. |
Święty Marcinie, |
módl się za nami. |
Święty Patryku, |
módl się za nami. |
Święci Cyrylu i Metody, |
módlcie się za nami. |
Święty Karolu Boromeuszu, |
módl się za nami. |
Święty Franciszku Salezy, |
módl się za nami. |
Święty Piusie Dziesiąty, |
módl się za nami. |
Kapłani i Zakonnicy |
|
Święty Antoni, |
módl się za nami. |
Święty Benedykcie, |
módl się za nami. |
Święty Bernardzie, |
módl się za nami. |
Święci Franciszku i Dominiku, |
módlcie się za nami. |
Święty Tomaszu z Akwinu, |
módl się za nami. |
Święty Ignacy z Loyoli, |
módl się za nami. |
Święty Franciszku Ksawery, |
módl się za nami. |
Święty Stanisławie Kostko, |
módl się za nami. |
Święty Wincenty a Paulo, |
módl się za nami. |
Święty Janie Mario Vianneyu, |
módl się za nami. |
Święty Janie Bosko, |
módl się za nami. |
Święta Katarzyno Sieneńska, |
módl się za nami. |
Święta Tereso od Jezusa, |
módl się za nami. |
Święta Różo z Limy, |
módl się za nami. |
Świeccy |
|
Święty Ludwiku, |
módl się za nami. |
Święty Kazimierzu, |
módl się za nami. |
Święta Moniko, |
módl się za nami. |
Święta Jadwigo, |
módl się za nami. |
Święta Elżbieto Węgierska, |
módl się za nami. |
Wszyscy Święci i Święte Boże, |
módlcie się za nami. |
III. WEZWANIA DO CHRYSTUSA |
|
Albo A: |
|
Bądź nam miłościw, |
wybaw nas, Panie. |
Od zła wszelkiego, |
wybaw nas, Panie. |
Od każdego grzechu, |
wybaw nas, Panie. |
Od zasadzek szatana, |
wybaw nas, Panie. |
Od gniewu, nienawiści i wszelkiej złej woli, |
wybaw nas, Panie. |
Od śmierci wiecznej, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoje wcielenie, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoje narodzenie, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twój chrzest i post święty, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twój krzyż i mękę, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoją śmierć i złożenie do grobu, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoje święte zmartwychwstanie, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoje cudowne wniebowstąpienie, |
wybaw nas, Panie. |
Przez zesłanie Ducha Świętego, |
wybaw nas, Panie. |
Przez Twoje przyjście w chwale. |
wybaw nas, Panie. |
Albo B: |
|
Chryste, Synu Boga żywego, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który na ten świat przyszedłeś, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który zostałeś ukrzyżowany, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który śmierć za nas przyjąłeś, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który zostałeś pogrzebany, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który zmartwychwstałeś, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który wstąpiłeś do nieba, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który zesłałeś Ducha Świętego na Apostołów, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który siedzisz po prawicy Ojca, |
zmiłuj się nad nami. |
Chryste, który przyjdziesz sądzić żywych i umarłych, |
zmiłuj się nad nami. |
IV. BŁAGANIA W RÓŻNYCH POTRZEBACH |
|
Albo A: |
|
Prosimy Cię, abyś nam odpuścił grzechy, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś nas doprowadził do prawdziwej pokuty, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś nas samych utwierdził i zachował w swojej świętej służbie, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś naszym dobroczyńcom dał wieczną nagrodę, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś dał i zachował plony ziemi, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Albo B: |
|
Prosimy Cię, abyś nam okazał miłosierdzie, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś dał nam pragnienie nieba, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś uchronił nas, braci, krewnych i dobrodziejów od wiekuistego potępienia, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś dał wszystkim wiernym zmarłym wieczny odpoczynek, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś zachował świat od chorób, głodu i wojny, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś dał wszystkim narodom pokój i prawdziwą zgodę, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Zawsze odmawia się C: |
|
Prosimy Cię, abyś strzegł Kościoła świętego i nim kierował, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś zachował Ojca świętego i całe duchowieństwo w prawdziwej pobożności, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś zjednoczył wszystkich wierzących w Chrystusa, |
wysłuchaj nas, Panie. |
Prosimy Cię, abyś wszystkich ludzi doprowadził do światła Ewangelii, |
wysłuchaj nas, Panie. |
V. ZAKOŃCZENIE |
|
Albo A: |
|
Chryste, usłysz nas. |
Chryste, usłysz nas. |
Chryste, wysłuchaj nas. |
Chryste, wysłuchaj nas. |
Albo B: |
|
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, |
zmiłuj się nad nami. |
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, |
zmiłuj się nad nami. |
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, |
zmiłuj się nad nami. |
Modlitwa Boże, ucieczko nasza i mocy, Ty jesteś źródłem pobożności, † wysłuchaj pokorne modlitwy swojego Kościoła * i spraw, abyśmy otrzymali wszystko, o co Cię z ufnością prosimy. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen. |